» Blog » Jak napisać sztampowe fantasy na miarę roku 2010
19-06-2010 13:08

Jak napisać sztampowe fantasy na miarę roku 2010

W działach: Fanboj i Życie, Książki | Odsłony: 1622

Sztampowa literatura fantasy kojarzy się (bardzo niesłusznie) z dwoma schematami. Tak więc książki tego typu opowiadać mogą więc o barbarzyńskich wojownikach za pomocą siły swych mocarnych mięśni rozprawiających się z kolejnymi wrogami lub drużynach złożonych z elfa, rycerza, czarodzieja i krasnoluda, wszystkich praworządnie dobrych, walczących ze smokami w lochach

 

Powiedzmy sobie szczerze: stereotypy te są niestety fałszywe. Owszem, opowieści o barbarzyńcach i innych wojownikach pisano kiedyś. Szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy w moje ręce wpadło ostatnie, porządne Sword and Sorcery. Odnoszę silne wrażenie, że przynajmniej od lat 90-tych się takiego nie pisze i nie wydaje, a jeśli już, to rzadko. Niestety, autorzy Conanów i im podobnego heroic fantasy w większości już umarli. Drużyny występują nieco częściej, ale coraz rzadziej w tym składzie. Opisywany stereotyp pochodzi z AD&D, zakrzewił się w grach i książkach oraz scenariuszach z tego systemu. Poza literaturą na franszyzach trudno go było zresztą i wcześniej spotkać. Zresztą, w 3 edycji Dungeons and Dragons w pewnym stopniu z niego zrezygnowano. W 4 edycji natomiast nastąpił od niego całkowity odwrót. Także w grach komputerowych pojawia się on coraz rzadziej. Jeśli natomiast chodzi o tytuły książkowe nie związane z franszyzami, to motyw klasycznej drużyny pojawia się współcześnie już tylko w parodiach.

 

Niekiedy oba te gatunki pojawiają się też w tak zwanej literaturze dziecięcej, którą wydaje Jaguar. Większość tych książek wpisuje się jednak w nurt Sztampy Pokolenia 1990-2010, a nie dawnej.

 

Żeby udowodnić, że to o czym pisze faktycznie jest sztampą na końcu wywodu umieściłem bibliografię sztampowego fantasy.

 

Oczywiście pisanie parodii, albo książki na licencji też jest dobrym sposobem na napisanie sztampy. Jednak zajmiemy się dziś współczesną, true, hard fantasy

 

1) Założenie wstępne:

 

Czyli kilka wytycznych, którymi powinien kierować się autor, żeby jego książki były kiepskie, sztampowe, nieoryginalne i w ogóle słabe.

 

a) To jest fantasy, tu wszystko jest możliwe, cały świat jest taki, jaki go sobie wymyślisz.

 

Fantasy nie musi niczego przypominać. Pamiętać należy, że współczesne fantasy nie jest spokrewnione z baśnią, nie ma nic wspólnego z żadnymi mitologiami, systemami wierzeń czy religiami (poza ewentualnie Wicca), nie nawiązuje też do wcześniejszych dzieł, minionych epok lub historii. W całości stanowi oryginalną imaginację autora.

 

We współczesnym fantasy nie może być istot, które już ktoś przed tobą wymyślił, zwłaszcza bajkowych i legendarnych. Nic to, że mają one klasę i licznych wielbicieli. Nic to, że są obecne w kulturze nieraz od stuleci i niosą za sobą ładunek znaczeń. Wydaje się, że autorzy fantasy są święcie dziś przekonani o mocy własnej wyobraźni, której nie dorównuje nic, co wymyślono wcześniej.

 

Nie chodzi o to, że jestem przeciwnikiem oryginalności. Wprost przeciwnie: oryginalność to cenna rzecz. Jednak oryginalność, żeby być pożyteczna powinna mieć jakiś cel. Przykładowo: kilka lat temu czytałem dość koszmarną książkę, w której ewidentnie występowały ogry (lub inne trolle albo olbrzymy, wiecie o co mi chodzi: typ głupich, silnych, ogromnych humanoidów) oraz syreny tzn. podwodne stwory, w kształcie kobiet, które wabiły marynarzy w odmęty swoim śpiewem. Obie rasy były zupełnie inaczej nazwane, co bynajmniej nie dodało książce klimatu czy wartości.

 

Oczywiście klasyczne bajkostwory mogą wydawać się zbyt oklepane i nieoryginalne. Rozumiem ludzi, którzy tak myślą. Sam kiedyś tak miałem. Potem przeczytałem książkę, w której jedną z ras były trójpłciowe, telepatyczne psy. Od tej pory bardzo cenię klasyczne bestiariusze.

 

b) Jeśli czegoś nie wiesz, to wymyślaj.

 

To twój świat, wymyśliłeś go samemu, więc możesz wymyślić go cały. Jeśli więc nie wiesz, na czym polega szermierka: wymyśl ją. Jeśli nie wiesz, jakie drzewa rosną w lesie? Wymyśl je. Jeśli nie wiesz, z czego buduje się statki: wymyśl materiał.

 

Odnoszę wrażenie, że największym wrogiem literatury fantasy jest podejście „w Fantasy wszystko można wymyślić, więc nic nie trzeba wiedzieć”. Brzmi ono dla mnie jak „skoro bohomazy Picasso mogą być sztuką, to nie trzeba umieć malować”. Tymczasem w rzeczywistości Picasso nie zostałby okrzyknięty geniuszem, gdyby nie umiał malować też realistycznie…

 

Tak samo jest z pisarzami. Tym, co cenię jako czytelnik jest ogólna eurydycja autora. Gdy czytałem Egipcjanina Sinuhe tym, co mnie uderzało była ogromna (choć już przestarzała) wiedza Waltariego o zwyczajach starożytnego Egiptu. Gdy czytałem Kapuścińskiego, który też naginał fakty, wiedziałem, że mu wolno… Bo był, widział, doświadczył. Trochę przesadzał, ale miał większą wiedzę odemnie. Gdy czytałem Glena Cooka, miałem wrażenie, że facet ten wie coś o życiu żołnierzy. I faktycznie: był komandosem.

 

Oczywiście wielu wybitnych twórców posługuje się różnego typu zniekształceniami, lub wymyśla nowe elementy. Kapuściński, żeby daleko nie szukać często łączył w jedno miejsca, osoby, przestawiał sceny, lub przekręcał je. Tolkien też wymyślił własne gatunki roślin, minerały, przedmioty, by było cudowniej. Jednak Tolkien był jednym z najwybitniejszych językoznawców swojej epoki. Walczył w trakcie I wojny światowej. Wychował kilkoro dzieci. Natomiast Kapuściński zwiedził świat. Znów był osobą wybitną. Różnica między nimi, a typowym pisarzem fantasy polega na tym, że obaj mieli o czym opowiadać, bez konieczności zmyślania. Mieli wiedzę i bagaż eurydycji na dziesięciu ludzi. Mogli więc się mylić, lub też zwyczajnie zadecydować, gdzie lepiej wyglądać będzie fałsz lub zmyślenie. Byli ludźmi, którzy mogli decydować, czy opowiadać fałsz, czy kiepskie bajki.

 

Przeciętny pisarz fantasy takiego bagażu nie ma. Co więcej: odnoszę wrażenie, że nie ma też internetu, bo nie konfrontuje swojej twórczości z Wikipedią. Jeśli czegoś nie wie, to zmyśla. Przykładowo: czytałem kiedyś książkę, której akcja działa się na morzu wśród marynarzy (to była inna książka, niż poprzednio, mimo miejsca akcji). Autor wiedział, że marynarze mają jakieś przesądy. Nie wiedział jakie… Więc wymyślił własne…

 

Albo inną, w której kot zjadł komuś cebulę. Jest to szczegół, ale tam była masa tego typu idiotycznych szczegółów. Żaden normalny kot NIGDY nie tknie cebuli, zwłaszcza surowej. Cebula jest dla tych zwierząt trująca. Tak samo dla psów.

 

W innej książce inny autor skonfrontował swoje wymysły z Wikipedią i przeprowadził przez las grupę uciekinierów żywiąc ich tylko surowymi korzonkami chrzanu (chłopaki z niewoli zwiewały, nie miały ze sobą zapasów). Musieli mieć mocne żołądki...

 

Oczywiście mało wyrobiony czytelnik nie zauważy tego. Jednak czytelnik, który czytał już kilka książek będzie nieco wiedział o świecie i podświadomie porównywał swoją wiedzę z tym co jest w książce. Będzie więc „jarzył”, że „Conan polował w lesie na łosie i jelenie, a nie na zarwazaury” albo „a na Discovery mówili, że na galerach pracowali niewolnicy, a nie dobrze płatni, szczęśliwi wioślarze”. Proces ten nazywa się „myśleniem” i niestety jest u osób lubiących książki wręcz oczekiwany. Czytelnik, który dostrzeże takie błędy automatycznie straci wiarę w nasze umiejętności jako pisarza. Jeśli wymyślimy sobie np. własne kwiatki ozdobne, żeby ukryć niewiedzę co do tego, co rośnie w ogrodzie to zauważy to każdy. I będzie nas uważał za debila.

 

Oczywiście byli autorzy okrzyknięci wielkimi pisarzami, którzy tak robili. Podejrzewam jednak, że żaden z owych wielkich pisarzy nie był totalnym ignorantem i gdyby potrzebował, potrafiłby opisać ogród kwitnący takimi kwiatami, jak trzeba.

 

c) Uzasadniaj wszystko racjonalnie:

 

Komuś, kto nie jest współczesnym pisarzem fantasy ten punkt w świetle poprzedniego wydawać może się sprzecznością. Dlatego należy go rozwinąć jako „Uzasadniaj wszystko racjonalnie. Jeśli nie potrafisz: zmyślaj”.

 

Czy zastanawialiście się kiedyś, co łączy ze sobą Fantasy, dzieła tak skrajnie różne, jak trylogia Tolkiena czy cykl o Conanie? Jest nią specyficzne podejście do zjawisk nadprzyrodzonych, magii, istot baśniowych etc. W odróżnieniu od wcześniejszej literatury, w której zjawiska takie traktowane były najczęściej jako symbole lub alegorie, ewentualnie z założenia niepoważne wymysły dla dzieci, tak fantasy traktuje je z pełną powagą oraz jako obiekty z krwi i kości. Wielu autorom to nie wystarcza. Oni muszą mieć wszystko napisane naukowo…

 

Uczciwie mówiąc nie wiem do czego ten manewr jest potrzebny. Smoki zieją ogniem, bo zieją ogniem. Stanowią element świata przedstawionego, w zasadzie element konwencji. Nie trzeba tłumaczyć, że mają jakieś tam gruczoły ogniowe. Tak samo nie ma potrzeby wyjaśniania, dlaczego latają. Niektórzy jednak taką czują…

 

Połową biedy byłoby, gdyby brały się za to osoby faktycznie umiejące opracować aerodynamikę smoka. Biorą się za to jednak totalni ignoranci, którzy nie mają do tego ani wiedzy ani wyobraźni, więc zmyślają. Powstają więc kwiatki typu (autentyki) „skóra Predatora jest taka sama, jak u płazów, z tym, że nie ma łusek” (płazy nie mają łusek), „jego krew zawiera dodatkowy składnik, który regeneruje rany” (to się u człowieka nazywa „płytki krwi”) czy też „na planecie X jest więcej mórz i oceanów, niż na Ziemi, prawie połowę jej pokrywa wodą” (Ziemię woda pokrywa w prawie 70 procentach). Efekt takich wysiłków podsumować można jako:„Smoki latają, bo latają… A autor jest debilem”.

 

Owszem, można mówić, że się czepiam. Jednak w moich czasach ta wiedza, którą podaje była w programie nauczania 4 klasy szkoły podstawowej.

 

d) Bohaterowie muszą posługiwać się magią

 

Niekoniecznie od pierwszego tomu. Jednak któryś z głównych bohaterów w pewnym momencie musi odkryć w sobie magiczną moc. Najlepiej w okolicach 3 tomu. To w końcu fantasy, prawda?

 

Pół na pół prawda. Fantasy, bez zjawisk nadprzyrodzonych jest dość podejrzane. Jednak magia nie wydaje mi się dobrym rekwizytem dla głównego bohatera, chyba, że jej zasady są bardzo dobrze określone i opisane. Oczywiście, jest sporo dobrych fantasy, w których główny bohater był pełnych praw magiem (Ziemiomorze, Harry Potter, w swojej klasie książka bardzo dobra, cykl o Kedrigernie) jednak magia i podobne moce mają jedną wadę: tak naprawdę są wszechmoc. Pozwalają zrobić ci wszystko, co tylko zapragniesz. Jeśli nie ma widocznych ograniczeń i jasnych zasad pojawia się pytanie: co sprawia, że nie zrobimy tego, na co mamy ochotę?

 

Odpowiedź brzmi: nic. Tak więc bohaterowie – magowie są wszechmocni. Teleportują się, leczą rany, walczą, chronią… W RPG są na to zasady. W książce: nie, a szkoda. Nic tak bowiem nie niszczy dramatyzmu, jak wszechmocne postacie (zwykle jeszcze do tego superprzystojne).

 

Powody popularności magii są moim zdaniem trzy: Diablo, World of Warcraft i Totalna Ignorancja Autorów. Magia jako taka nie istnieje w naszym świecie, tak więc w całości można ją sobie zmyślić. O szermierce, zapasach, strzelaniu z łuku czy pistoletu trzeba coś wiedzieć (np. „jak nazywa się to ostre”), lub mieć talent do unikania odpowiedzi na głupie pytania. O magii nie trzeba… Dwa, że magia jest wszechmocna, tak więc każdy może się jej nauczyć w każdej chwili (właśnie dlatego, bo jest wszechmocną magią. Jako, że jest wszechmocna może sprawić cud, a bohater może mieć wielki, wrodzony talent…), bez rozpisywania się o tym, jak to bohater się jej uczy, chodzi na jakieś nudne treningi etc.

 

e) Świat: twój główny bohater

 

Jak powszechnie wiadomo Tolkien wielkim poetą był, bo stworzył wielki i niepowtarzalny świat. Jego wszyscy naśladowcy także… I chwała bym za to im przyszła, gdyby nie pisali o nich książek.

 

Zasadniczo powieść pisana przez człowieka normalnego zaczyna się od tego, że jest sobie Bohater i ma jakieś przygody. Idzie na wojnę, zakochuje się w kimś lub coś w tym guście. Powieść pisana przez autora fantasy natomiast zaczyna się od tego, że jest sobie świat i to ON ma przygody: czeka go zagłada, tudzież jakieś inne, przełomowe wydarzenie (np. rewolucja feministyczna). Jako, że o przygodach planety trudno coś napisać, to pojawiają się zaraz jacyś bohaterowie, którzy ten świat muszą uratować. Cały czas jednak gra toczy się o najwyższą stawkę i opowiada o losach tego zmyślonego świata. Nie o losach ludzi (te dzieją się w cieniu ratowania), tylko właśnie o losach planety. Oczywiście to nie musi być literalnie ratowanie świata jednak koniecznie fabuła musi traktować o jakimś momencie zmiany np. obaleniu starego reżimu, wzniesieniu nowego, odkryciu naukowym, wyzwoleniu, końcu lub początku epoki… Coś, co odmienia obraz całej krainy.

 

Powód jest prosty: o ile świat przedstawiony w normalnym dziele prozatorskim powstaje wokół głównego bohatera niejako naturalnie (ten chodzi, rozmawia, spotyka nowe osoby, zmienia miejsce pobytu etc.), tak wielu pisarzy fantasy zaczyna od końca; najpierw tworzy wielki świat, potem wrzuca weń postacie. Świat taki, by miał sens musi odgrywać jakąś, ważną rolę w opowieści (np. dojrzewać do zmiany lub być zagrożony), bo inaczej wyszłoby na to, że kawał roboty, jaki odwalił pisarz okazał się totalnie zbędny.

 

Jak mówiłem: bardzo trudno utożsamić się z planetą. Znacznie łatwiej z człowiekiem… Przy czym niestety dla fantasy główny bohater to niestety trochę za mało, by był interesujący.

 

f) Musisz być k(...) oryginalny! Podmień nazwy, lub zastąp elfy psiogłowcami, a będziesz!

 

Może brzmieć to dziwnie, ale sztampowe fantasy musi być oryginalne. Nie mam pojęcia dlaczego. Z jednej strony: każde fantasy musi zawierać tajemniczą krainę, czarodziejów, smoki, kilka innych gatunków istot nadprzyrodzonych i przynajmniej jedną obcą rasę. Z drugiej: za diabła jednak (prócz ewentualnie smoków i czarodziejów, choć i to trafia się coraz rzadziej) nie mogą być to klasyczne bajkostwory w rodzaju bazyliszków, gryfów, harpii czy wilkołaków. Koniecznie muszą być to pomysły autorskie.

 

Jednocześnie, jeśli porównamy dwie sztampowe powieści fantasy odkryjemy, że mimo nader oryginalnych bestiariuszy są one do siebie bardzo podobne. Mają niemal identyczne fabuły, takich samych bohaterów, przeżywających takie same przygody i wydostających się z identycznych tarapatów w sposób niemal bliźniaczy. Jednocześnie prześcigają sie w zupełnie niespotykanych koncepcjach świata.

 

Tak więc jeden z drugim tworzą podwodną rasę pół kobiet – pół ryb wabiącą w odmęty podróżnych za pomocą śpiewu, ale nie będącą syrenami, tudzież siłę nadprzyrodzoną działającą jak magia, zachowującą się jak magia i mającą takie same efekty, jak magia, tylko nazywającą się Metalomancją i wymagającą by użytkownik raz na trzy tomy zjadł żelazko.

 

Skąd pomysł, że konieczna jest taka oryginalność nie wiem. Zasadniczo przecież odmienność świata przedstawionego nie przesądza jeszcze o genialności książki. Powieść to nie atlas gabinetu osobliwości. Jeśli nawet by tak było, to nie da się tego zbudować podmieniając nazwy.

 

Myślę, że przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze: mit Tolkiena, który „stworzył świat” każący kolejnym pisarzom próbować powtórzyć jego wyczyn. Zdaje się, że wiedzą oni, iż klonując Śródziemie nie uda im się tego dokonać. Nie zdają już sobie sprawy jednak, że zamieniając elfów na insektoidy tego nie osiągną.

 

Drugi powód to desperacka próba bycia oryginalnym. Po prostu: przy całym podobieństwie postaci, fabuły, historii i intrygi, jakie występuje w tego typu książkach autorzy muszą umieścić w swojej twórczości coś, czego nie było nigdzie indziej. Jako, że nie potrafią wymyślić nowych, fajnych postaci, fabuły, dialogów, wydarzeń lub przygód (bo gdyby potrafili, ich powieść nie byłaby sztampowa), to robią to podmieniając nazwy i stosują kamuflaż.

 

Trzeci powód to strach przed krytykami. Wielu autorów zdaje się panicznie bać łatki „kolejnego fantasy” więc umieszcza w swojej literaturze element, którym owych krytyków będzie można bić po głowie, by ujrzeli, jak oryginalny koncept wymyślili. Tak więc: Metalomancja i zjadanie żelazek zamiast magii.

 

Co ciekawe wielu krytyków daje się na to nabierać.

 

g) Nie zapominaj: fantasy NIE JEST o elfach i smokach

 

Fantasy jest o dorastaniu i wchodzeniu w dorosłość, a przynajmniej pierwsze trzy tomy powinny być. Jest o chodzeniu do szkoły, szkolnych znajomościach, pierwszych dziewczynach etc. Moc i inne takie to tylko metafora uzyskiwania edukacji. Smoki: metafora matury i egzaminu na studia, orkowie: baby od chemii, Straszne Zło: tego wrednego profesora z drugiej sesji pierwszego roku, pojedynek z nim: komis we wrześniu…

 

Fantasy musi koniecznie traktować o bohaterze od narodzin do śmierci, wraz z wszystkimi nudnymi elementami pośrodku. Cudem jest to, że do tej pory nie doczekaliśmy się jeszcze powieści, w której Główny Bohater przez pierwsze dwa 1000 stronowe tomy gaworzy i raczkuje…

 

2) Bohaterowie pierwszoplanowi

 

Zasadniczo współczesna, sztampowa literatura fantasy wykorzystuje pięć, głównych archetypów postaci, które omówię tu wraz z przykładami ich przygód. Wbrew pozorom archetypy te to nie Czarodziej, Wojownik, Kapłan, Złodziej i Paladyn. Są to:

 

a) Wybrany przez los

 

Chłopak, najczęściej sierota (podobieństwo do Harrego Pottera jest tylko pozorne), urodzony w jakiejś pipidówce. Od małego zdradza Niezwykłe Talenty, w tym wpadania w tarapaty. Jego rodzice albo mieli Niezwykłe Zasługi, albo zginęli na jego oczach. Na skutek zasług rodziców i / lub własnych niezwykłych talentów zostaje dostrzeżony przez Ważnych Tego Świata i oddany na nauki. W trakcie nauk daje się poznać jako postać zupełnie nieprzeciętna, wykrywa Mroczne Spiski, rewolucjonizuje dziedzinę, którą się zajmuje wymyślając proch i koło oraz odkrywając Amerykę, objaśniając święte księgi i lecząc trędowatych dotykiem. Jednocześnie popada w tarapaty, które rozwiązuje dzięki wstawiennictwu autora i sile pięści (raczej nie sprytowi), obalając jakieś zło i tyranię. Niezadowolony z dotychczasowych sukcesów wyrusza w świat, rozwikłuje Tajemnice Świata i zdobywa Bezcenny Artefakt. Te zostają mu skradzione zdradą, a on sam zmuszony zostaje do tułania się niesławie, wyposażony jednak W Niebywałą Moc Prawdziwego Zdobywcy Tajemnicy Świata i Bezcennego Artefaktu. Z ich pomocą udowadnia Prawdę i wywiera Zemstę na złodzieju – zdrajcy, ratując świat w Ostatecznej, Desperackiej Bitwie. Żeni się z Księżniczką jeśli taka występuje.

 

Bohater taki jest najczęściej nudny. Rzadko występuje samodzielnie, zwykle ma do dyspozycji inne postacie.

 

b) Wybrana przez los

 

Przychodzi na świat w Pipidówce. Jest piękna, inteligentna i mądra, a lokalna Stara Feministka z Lasu odkrywa w niej Niezwykłą Moc i pozwala ją rozwinąć. Wszystko to na nic, bohaterka nie może realizować swych marzeń, bowiem mieszkańcy Pipidówki żyją w surowej, tradycyjnej wspólnocie. Zgodnie z ową tradycją wydają córki za podstarzałych pedofilów lub pijaków. Takiż los czeka i bohaterkę. Nasza heroina zostaje wydana za mąż i w trakcie nocy poślubnej zgwałcona przez małżonka, którego po kilku latach znoszenia szykanów zabija, a następnie ucieka, dzięki Niezwykłemu Zrządzeniu Losu. Ewentualnie, dzięki Niezwykłemu Zrządzeniu Losu ucieka z przed ołtarza jeszcze przed gwałtem. Trafia do Miejsca Spotkań Takich Jak Ona, gdzie panuje wolna miłość i gzić się można każdy z każdym, co też czyni. Ewentualnie nie czyni tego, jako jedyna zachowując cnotę. W czasie wolnym, pomiędzy kolejnymi partnerami kontynuuje wymarzone nauki. W miejscu owym (tylko jeśli jeszcze nie była mężatką) poznaje Faceta i bierze z nim ślub. Po ślubie facet okazuje się brutalnym alkoholikiem, gwałci ją i bije, za co małżonka go w końcu morduje (to motyw obowiązkowy). Po małżeństwie poświęca się karierze, co sprawia, że zostaje wysłana do Królestwa Zła z misją dyplomatyczną. Misja okazuje się pułapką, a bohaterka zostaje uwięziona w lochu, gdzie gwałcą ją strażnicy. Odbija ją jednak rycerz o charakterze typowego pierdoły, równoważący ten fakt jednak tym, że jest prawie tak odważny, prawy, piękny, mądry i inteligentny, jak ona. Z dużym prawdopodobieństwem jest to bohater z punktu A. Podczas ucieczki puszcza się z nim. W trakcie aktu puszczenia się oboje przeżywają tak intensywny orgazm, że postanawiają zawrzeć związek małżeński. Tym razem jest on udany. Bohaterowie dochowują się masy bachorów. Razem też rozwikłują Tajemnicę Swego Świata, pokonują zło i ratują planetę.

 

Między tymi wszystkimi przygodami bohaterka naprzemiennie puszcza się z dużą radością, albo jest gwałcona, albo gwałtów unika. W fantasy nie ma AIDS, za to jest magiczna antykoncepcja dla wszystkich.

 

c) Księżniczka:

 

Księżniczka przychodzi na świat w jakieś ważnej rodzinie. Nie zawsze jest to ród królewski (choć to oczywiście zdarza się często), często jest to jakaś generalicja, lub arystokracja. Tata księżniczki jest kimś ważnym, miłym i kochanym (w odróżnieniu od poprzedniej wersji, w której jest tyranem, który bije swoją żonę i dzieci). Tatuś był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną spłodził swoją córuchnę. Drugie małżeństwo było totalnym błędem. Wyszedł bowiem za pustą, złą kobietę, która okazała się złą macochą. Manipuluje tatusiem, by znienawidził córeczkę. Córeczka dorasta sama, jest jednak niezwykłym urwisem, który często ucieka z domu. W trakcie jednej z ucieczek poznaje dwóch przyjaciół: sprytnego złodzieja i mądrego uczonego (często czarodzieja, jeszcze częściej metalomantę). Od nich poznaje prawdę o świecie i życiu w nim. Uczony odkrywa w niej też Niezwykły Dar, który protagonistka chce rozwijać, lecz nie może bo Macocha jej nie daje. Dwójka ta jest jedynymi jej przyjaciółmi, oprócz nich nie ma kontaktów z ludźmi. By pozbyć się córeczki jej macocha sprzedaje ją Arabskiemu Szejkowi. Ten podczas nocy poślubnej gwałci ją brutalnie. Potem zamyka w haremie lub lochu. Bohaterka z pomocą przyjaciela – złodzieja ucieka. Dalej jest jak w poprzednim punkcie, tylko bohaterka nie puszcza się częściej, niż raz na dwa tomy i relatywnie rzadko ją gwałcą. W końcu po przygodach wraz z Kolegą Złodziejem i zdobytym w międzyczasie Drugim Mężem w okolicach 3 tomu wykrywa spisek Macochy i odbudowuje relacje z ojcem. Z jego pomocą pokonuje Wielkie Zło i ratuje świat.

 

d) Księżniczka Taka, Jak Ja:

 

Bohaterka pochodzi z plebsu lub arystokracji. Jeśli to pierwsze, to dzięki swemu talentowi, urodzie i inteligencji oraz bijącej po oczach wyjątkowości dostaje się do Elit Społecznych (przy czym Elity mogą być wszystkim, począwszy od bandy arystokratów, przez wampiry, po oddział wojskowy). Wszyscy wieszczą jej wyjątkowość. Prócz niej w Elitach Społecznych znajdują się: Przystojny Młodzieniec wywodzący swój ród Z Odwiecznie Wrogiej Nam Rodziny, jego Zła Narzeczona oraz Inni Przystojni Faceci i ich Piękne Dziewczyny. Wszyscy żyliby próżniaczym żywotem, gdyby nie a) Straszne Zło, które gdzieś podnosi swój parchaty łeb b) Bohaterka nie zakochała się w Przystojnym Młodzieńcu z wzajemnością. Młodzi, chcąc być razem mieszają się w przeróżne miłosne trójkąty, czworokąty, ośmiokąty, sześciany i ośmiościany puszczając się każdy z każdym (nie wyłączając mebli i zwierząt domowych) jednocześnie walcząc z intrygami Złej Narzeczonej zdeterminowanej, by Przystojny Młodzieniec i Bohaterka nie mogli być razem. W końcu Zła Narzeczona zawiera pakt ze Strasznym Złem, które jednak Bohaterka, dzięki swej Wyjątkowości pokonuje. Złą Narzeczoną spotyka za to Zasłużona I Jakże Okrutna Kara. Młodzi zawierają małżeństwo i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

 

Co ciekawe w tej wersji bohaterka puszcza się bardzo intensywnie, ale nie zawsze skutecznie. Puszczania się często nie jest dosłowne, a przybierają formę niewinnych pocałunków lub innych obłapiane, bo te są romantyczniejsze, a powieści z tego typu bohaterką zwykle starają się być bardzo romantyczne. Seks jeśli występuje, to najczęściej w wykonaniu Strasznego Zła, które zwykle lubi sobie pogwałcić. Straszne Zło niekiedy ma córeczkę, którą hoduje jeno w tym celu w piwnicy, jak ten zbol z Austrii.

 

e) Król jak żaden inny:

 

Bohater jest królem lub w najgorszym wypadku następcą tronu. Królestwo jego jest specjalne, ponieważ jako jedyne ma / miało ale zgubiło i bohater musi go odnaleźć dostęp do potężnej mocy magicznej. Przy pomocy tej mocy może niszczyć wrogów. Prócz magii król posiada zwykle też supersiłę oraz znaki szczególne (np. blizny i znamiona) pozwalające wyróżnić go z plebsu i określić jako członka rodu królewskiego.

 

Król nękany jest przez różnych wrogów wewnętrznych i zewnętrznych oraz Straszne Zło, wrabiany jest we wszelakie intrygi i zwykle pozbawiany tronu i skazywany na wygnanie. Odkrywa prawdę o samym sobie i źródła swej mocy / moc jako taką, wraca i pokazuje na co go stać, mszcząc się na wrogach na lewo i prawo.

 

Król musi mieć moce nadprzyrodzone, bo bez nich nie byłby fajny.

 

Jeszcze co do postaci:

 

Nie można zapomnieć, że fantasy nie tylko traktuje o losach światów, ale ich wybawicieli. Są to osoby tak naznaczone wyjątkowością, że opuszczenie choćby jednego dnia z ich życia nie pozwoliłoby czytelnikowi w pełni poznać ich dokonań. Dlatego też należy opisywać ich losy z należytą pieczołowitością, jak już pisałem: od narodzin, aż po śmierć, ze wszystkimi nudnymi szczegółami, które miały miejsce w międzyczasie.

 

W sumie nie wiem, skąd się to wzięło. Większość książek z lat 80-tych i starszych, oraz spora część z 90-tych opisywała krótkie, choć istotne epizody z życia dorosłych bohaterów. Czasem robiły to zwięźlej, czasem obszerniej. Jednak skupiały się na teraźniejszości. Nikt więc nie rozpisywał się o dzieciństwie Conana, Frodo czy Bilbo. Większość współczesnych cykli natomiast zaczyna się w momencie dzieciństwa bohatera i przynajmniej jeden, gruby tom poświęca jego dorastaniu, czasem przeplatanemu z teraźniejszością (bo dzieciństwo zwykle jest nudne, jak flaki z olejem).

 

Podejrzewam, że odpowiada za to moda na psychologiczną głębię postaci (podobnie, jak za fakt, że większość współczesnych bohaterów to niezdecydowani emo). Psychologia to jak wiadomo Zygmund Freud. Zygmund Freud to natomiast wspomnienia z dzieciństwa i seks. Dlatego też, żeby uwiarygodnić swoje postacie znaczna część autorów zaczyna od opisywania wczesnego dzieciństwa, a kontynuuje opisując, jak uprawiają seks z wszystkim, co popadnie.

 

Myśle też, że za grube książki dostaje się więcej pieniędzy. Znaczną część zachodniego fantasy, jakie wydano po 2000 roku, a którą czytałem można by odchudzić o dobre 30% tekstu z zyskiem dla treści.

 

4) Postacie drugoplanowe:

 

Oczywiście żadna książka fantasy nie może obejść się samym głównym bohaterem. Oprócz niego koniecznie muszą występować w niej także inni bohaterowie, zwykle w ilościach dużych. W każdej, sztampowej powieści fantasy możemy spodziewać się więc następujących archetypów:

 

Szkolny brutal:

 

Chłopak nastoletni, 3 metry wzrostu. Bije różnych ludzi i zabiera im cukierki, czasem też spiskuje z ciemnymi siłami. Robi to, bo ma syndrom małego penisa. Tak naprawdę wszyscy mają go w pogardzie, zwłaszcza kobiety. Jednym z pierwszych, heroicznych czynów bohatera jest upokorzenie go za pomocą swojego pseudosprytu i przewagi fizycznej, za co brutal próbuje się mścić. Zwykle postać taka ma silne plecy (w postaci złowrogich spiskowców, czarnoksiężników albo wysoko urodzonych i wpływowych, ale równie głupich i wrednych rodziców, którzy spłodzili miernotę), przez co pierwsze trzy tomy każdego cyklu składają się z ciągłych utarczek Bohater-Brutal. Brutal jest non-stop wykołowywany na dudka, ale dzięki wstawiennictwu sił równie złych, co wpływowych wraca i znęca nad protagonistą.

 

Conan by sukinkota zwyczajnie zabił… Ale nikt dziś już nie pisze o Conanie.

 

Uczony mędrzec

 

Coś pomiędzy archetypicznym, mądrym dziadkiem, a Gandalfem. Miły staruszek dysponujący dużą wiedzą i życiowym doświadczeniem. Towarzyszy niektórym bohaterom (i częściej: bohaterkom) przez pierwsze dwa tomy. Pomaga radą, życiowym doświadczeniem, ciepłym słowem i mądrością. Sam jest najczęściej bezdzietny, ale bohaterkę traktuje jak córkę, zastępując jej rodzinne ciepło, którego nigdy nie miała.

 

Pod koniec drugiego tomu wypuszcza ją z pod swoich skrzydeł, by radziła sobie sama. W okolicach tomu siedemdziesiątego dziewiątego pojawia się ponownie. Tęskni za główną bohaterką, daje się więc wykorzystywać Strasznemu Złu. W końcu Straszne Zło zabija go przed samą walką. Jednak tuż przed śmiercią Uczony Mędrzec lub jego duch mają możliwość porozmawiania z bohaterką i przekazania jej jakieś Życiowej Rady.

 

Para Homo

 

Dwaj faceci lub dwie panie. Najlepsi przyjaciele bohaterów. Są po nic, czasem służą jako dekoracja, czasem jako sojusznicy, ale fabuła mogłaby się bez nich obyć. Kochają się mocno i nad podziw często.

 

Zła Konkurentka

 

Jest totalnym przeciwieństwem bohaterki (w cyklach o facetach nie występuje). To zła dziewczyna z wyższych sfer, która z jakiegoś powodu nienawidzi głównej bohaterki. O ile bohaterka pełna jest naturalnego wdzięku, geniuszu, dobra, piękna i zawsze ma szczere intencje, tak Zła Konkurentka jest pusta, głupia, złośliwa, intryguje. Nadal jest piękna (bo w szmirowatym fantasy wszyscy są piękni), ale jest to piękno sztuczne, w odróżnieniu od naturalnego wdzięku Bohaterki.

 

Zła Konkurentka tworzona jest jako postać, której wszyscy będą nienawidzić. Zwykle jednak jest faworytką czytelników. W odróżnieniu od wzbudzających zazdrość swą idealnością głównych bohaterów ta postać ma cechy ludzkie i to w dużych ilościach. Cały czas ponosi też porażki. W odróżnieniu od innych bohaterów negatywnych nie jest też obrzydliwą szmatą, więc można się z nią utożsamiać. Jej miejsce w rankingu stanowczo winduje też fakt, że istnieją nadzieje, iż Zła Konkurentka dokopie głównym postaciom.

 

Począwszy od tomu trzeciego niestety autor zwykle zaczyna się orientować, że czytelnicy bardziej lubią Złą Konkurentkę od Głównej Bohaterki. Robi więc wszystko, żeby im ją obrzydzić. Częstokroć efekt jest jednak odwrotny od zamierzonego. Postać ponosi same porażki, lecz, zamiast się kompromitować w oczach czytelników wywołuje ich empatię.

 

Pierwszy mąż

 

Wychowany w kulcie męskości. Pochodzi albo z obcej kultury (i np. jest Arabskim Szejkiem), albo jest lokalnym prymitywem. Zwykle bohaterka zostaje mu sprzedana przez złą rodzinę. Jest wielki i silny. Pije, bije, goni do garów i gwałci. W zamian za to bohaterka go zabija lub przynajmniej doprowadza do śmierci.

 

W powieściach o facetach złe żony uzbrojone w wałek nie występują.

 

Drugi mąż

 

Jest piękny i uroczy, miły dla zwierząt i dzieci, szlachetny i rycerski, do tego słucha się kobiet. Ba! Jest całkowitym pantoflem! Zwykle ma jakieś skazy charakteru, traumy i mroczne przeszłości, które bohaterka swym ciepłem musi uleczyć, nim będzie mogła za niego wyjść. Ogólnie nie jest niestety postacią ciekawą.

 

W trakcie nocy poślubnej bohaterka traci z nim dziewictwo. Nic to, że do tej pory się puszczała na lewo i prawo i / lub była kilkukrotnie zgwałcona. Jak uczy przykład Rapsodii: dziewictwo w fantasy jest bogactwem odnawialnym.

 

Mędrzec – Głupek

 

Archetyp błazna. Żartowniś, zwykle niski, gruby i brzydki… Pełni funkcje pomiędzy lokalnym Stańczykiem, a Yodą. Nie ma stałego zajęcia i niczego w życiu nie robi. Podróżuje z miejsca na miejsce, płatając ludziom figle i sprytne (na miarę autora książki) żarty. Zwykle kara nimi niegodziwców i okrutników. Nie dajcie się zmylić pozorom. Tak naprawdę ma umysł bystry (na miarę autora), pełen jest geniuszu, a jego beztroska maskuje prawdziwie filozoficzne (na miarę autora) przemyślenia. Służy do wygłaszania morałów i praw o życiu (też kutych na miarę autora).

 

Często stanowi także element komediowy, także na miarę autora. Tzn. aż żal czytać… Błazen niekiedy okazuje się jakimś intrygantem – mistrzem szpiegowskim albo wielkim magiem sterującym światem tak, by wygrały siły dobra.

 

Sprytny Złodziejaszek Z Ulicy

 

Najczęściej sierota. Wychował się w slumsach wielkiego miasta bez nikogo żebrząc i kradnąc, by przeżyć oraz śpiąc na strychach. Od 10 roku życia praktykował pod okiem jakiegoś złodziejskiego mistrza. W wieku lat 12-13 został przygarnięty przez bohatera. Jest prawie tak samo sprytny, jak Mędrzec Głupek i dwa razy bardziej wkurzający (choć to trudne).

 

Czytając newsy na Policja.pl można odnieść wrażenie, że w realu przestępczością zajmują się tylko skrajni debile. Dzieje się tak dlatego, że Sprytny Złodziejaszek Z Ulicy ukradł im wszystkim mózgi. Dzięki temu jest mądrzejszy, niż ktokolwiek inny, wyraża się jak absolwent Oxfordu, ma wyczucie moralności lepsze, niż papież, a do tego jest lepiej wykształcony, niż inni bohaterowie. Człowiek oczywiście spodziewałby się niepiśmiennego, totalnie zdemoralizowanego chuligana, a tu pozory mylą…

 

W miarę dorastania Sprytny Złodziejaszek Z Ulicy ewoluuje albo w Mądrego Głupka albo Drugiego Męża.

 

Stary i Młody Wojownik

 

Zawsze dwóch ich jest, jak Sithów. Są jednak po stronie dobra. Pierwszy jest stary, zdrowie mu już nie dopisuje, za to jest doświadczonym mistrzem w swym fachu. Jest zdyscyplinowany i pełen samokontroli. Drugi jest dla odmiany totalnie pozbawiony dyscypliny i samokontroli, płata figle (głupie, jak cała powieść) i ogólnie zbiera od starego opitol co chwile. Za to ma niezwykły talent do miecza. Obaj przedstawiciele parki twierdzą, że wzajemnie się uzupełniają.

 

Stary dość często pełni funkcję dziadka bohaterki lub bohatera. Czasem jego funkcja łączy się z funkcją Mądrego Mędrca. Ginie lub umiera sam z siebie gdzieś w połowie cyklu. Od tego momentu zastępuje go Młody, który nagle staje się odpowiedzialany i zaczyna przywiązywać wagę do obowiązków.

 

Straszne Zło

 

Czyli dyżurny psychopata. Zwykle jakiś król lub zły imperator. Zdrajca i szmata bez honoru. Ma jakieś własne królestwo, brata się ze złymi mocami. Z charakteru i wyglądu jest zły. Po pierwsze: jest facetem (o tym będzie dalej), po drugie: jest stary i brzydki, w życiu nie zdarzyło się uczynić nic dobrego.

 

Jako, że Straszne Zło ma okazję uczynić coś złego bohaterom wszyscy czytelnicy kibicują właśnie jemu, w nadziei, że coś takiego zrobi. W efekcie, by obrzydzić czytelnikowi Straszne Zło lub pokazać, jakie jest ono przerażające autor dodaje mu jakieś okropne cechy. Dość często więc Straszne Zło popełnia mordy na tle seksualnym, lub okazuje się pedofilem. Ewentualnie utrzymuje na swoim dworze pedofila.

 

Jakieś Jedwabiście Fajne, Gadające, Jedwabiście Mądre Zwierzęta

 

Jednym z elementów, którym fantasy zawdzięcza większą popularność niż Science Fiction jest obecność dużej ilości zwierząt jako głównych gadżetów. Zwierzęta jak wiadomo są bardziej kontaktowe od robotów, mają futro, można je myziać i lepiej się je przytula, niż zimną blachę. Dodatkowo fantasy oferuje nam bardzo poszerzony wybór gatunków, do tego umożliwiając dodanie zwierzakom nowych, fajnych opcji np. gadania. Wspaniałe możliwości dla każdego, kto dorastał w bloku i nie mógł mieć psa, prawda?

 

I zwykle przez takich ludzi są opisywane. Zwierzaki te są więc tak wspaniałe, piękne, mądre, dobrze wychowane, czyste, pozbawione pcheł i pasożytów, że aż rzygać się chce. Nie robią kupek, nie sikają na dywany, a jeśli już, to ich mocz ma woń konwalii i fiołków. W cudowny sposób nie trzeba się też nimi zajmować…

 

Oprócz tego zdarza im się doradzać bohaterom i wymyślać plany taktyczno – strategiczne. Dlatego też wolę Conana od bohaterów współczesnej fantasy. Conan może był debilem i może przerastał go każdy problem, którego nie dało się zabić, zgwałcić lub zrabować, jednak nie musiał korzystać z rad swojego konia…

 

Wybranek Serca

 

Młodzian z dobrej, bogatej rodziny. Jest bogaty, uber super, mega piękny, super mądry, zaręczony z inną dziewczyną (najczęściej Złą Konkurentką) i do tego zepsuty do cna, ma nieczułe serce i (często) brata się ze Złymi Mocami. Przypadek, żeby był żołnierzem lub księciem z Krainy Zła jeszcze chyba się nie zdarzył (w Krainie Zła wszyscy są pryszczaci i biedni, bo uciska ich zło, oraz głupi, bo mu mimo to służą, więc nie spełniają kwalifikacji), ale wszystko przed nami.

 

Zasadniczo ma różne perypetie romantyczno – łóżkowe z Bohaterką, Złą Konkurentką i innymi paniami. Jednak w końcu, poruszony dobrem, inteligencją, urodą i ogólną wspaniałością Głównej Bohaterki oraz uleczony jej moralnym przykładem ze skłonności do zła ewoluuje pomału w Drugiego Męża. Ewentualnie ginie gdzieś śmiercią równie tragiczną, co bohaterską ustępując owemu miejsca.

 

Zła macocha

 

Druga żona Tatusia 2.0. Uwiodła go niecnie, gdy rozpaczał po śmierci swej pierwszej żony, skuszona jego bogactwem i zasobnością. Postarała się o to, by nie miał kontaktów z Jedynym Dzieckiem Z Pierwszego Małżeństwa, które świadomie i z premedytacją oczernia. Chce zastąpić je własnym potomstwem, by przejąć spadek. Częstokroć puszcza się na boku ze Strasznym Złem, którymś z jego minionów albo innym, nieprzyjemnym typem (np. czyimś Pierwszym Mężem lub Tatusiem 1.0) z którym planuje zamordowanie Tatusia 2.0.

 

Tatuś 1.0

 

Tyrański patriarcha rodziny żyjącej pod uciskiem tyrańskiego patriarchatu. Zwykle opiekuje się córką. Bije zniewoloną żonę (zwykle 3 lub 4, wcześniejsze zatłukł), która rewanżuje się bijąc jego dzieci, głównie te ze wcześniejszych małżeństw, a szczególnie bohaterkę. Czasem Tatuś 1.0 żyje w kazirodczym związku ze swoimi dziećmi (ale tylko wówczas, gdy występuje jako postać drugoplanowa, dzieje się to tylko po to, by podkreślić jego zło), najczęściej jednak ogranicza się do wydawania ich za śliniących się starców, alkoholików – brutali i arabskich szejków.

 

Tatuś 2.0

 

Jako jedyny z tatusiów jest człowiekiem miłym i szlachetnym. Po śmierci pierwszej żony okazuje się być lekko zagubiony w świecie, daje się więc niecnie manipulować Złej Macosze. Nie ma kontaktu z dzieckiem, czego bardzo żałuje. Pod wpływem Uzdrawiającej Mocy Absolutnej Wspaniałości Bohaterki lub na skutek Bohaterskich Czynów Bohatera odkrywa prawdę o Złej Macosze i pomaga swemu potomstwu wywrzeć nań Zemstę Straszną I Sprawiedliwą. Przy okazji zostaje zabity, ku radości czytelnika i smutkowi Bohaterki / Bohatera.

 

Tatuś 3.0

 

Zdarza się najczęściej postaciom męskim. To zwykły człowiek, który nie stanowi wzorca dla swego bohaterskiego potomstwa. Jest niezdecydowany tchórzem, który nie potrafi walczyć i bark mu odwagi, by przeciwstawić się tyranii. Dlatego jego rodzina musi żyć w błocie i brudzie, wyzyskiwana przez władców ciemności. Przez brak odwagi ojca ginie matka Bohatera. Sprawia to, że w tym narasta uczucie buntu, w efekcie którego ucieka z domu i wkracza na Bohaterską Ścieżkę.

 

Złodziejski mistrz lub Przywódca

 

Jest mentorem Sprytnego Złodziejaszka lub też jego bezpośrednim przełożonym. Prowadzi coś, jak przytułek dla dzieci ulicy. Zgarnia je doń, karmi, uczy kraść i innych życiowych umiejętności. Jak uczy Policja.pl tacy są i w Polsce, jednak w fantasy, zamiast dzieci, oprócz zmuszania do kradzieży tłuc i robić im różne inne, nieprzyjemne rzeczy celem maksymalnego wyzyskania ich niewinnych dusz, ten robi to z miłości, żeby miały się gdzie podziać i żeby zapewnić im dochodowy fach na przyszłość.

 

Naucza między innymi złodziejskiego systemu wartości Jak wiadomo złodzieje są bowiem najbardziej honorowymi osobami na świecie, opracowali też najlepszy i najdoskonalszy system prawno – moralno – etyczno - sądowniczy.

 

Faceci

 

Tworzą około 50% ludzkości. W kiepskim fantasy ich rola jest jednak dość ograniczona, w efekcie czego podzielić ich można na następujące kategorie:

 

- Męskie, szowinistyczne świnie, które pragną jedynie pić, zniewalać, bić i gwałcić kobiety.

- Sługusów Strasznego Zła, którzy uczynili z tego treść życia

- Wyznawców Dobra, którzy słuchają kobiet, zapatrzeni w ich doskonałość i wymagają delikatnej, kobiecej ręki, by ich pokierowała.

- Homoseksualistów.

 

Zasadniczo żaden mężczyzna nie może osiągnąć nic bez kobiety. Faceci dzielą się na tych, którzy wiedzą to i dobrowolnie akceptują, oraz zbyt głupich, żeby fakt ten pojąć. Siły zła składają się tylko z tych ostatnich, więc, mimo, że mają wielką przewagę muszą przegrać (bo są głupie).

 

Dobra Wiccanka Z Lasu

 

Wiccanką nazywam ją dlatego, że dość często wyznaje kult Wielkiej Matki lub inny zespół wierzeń dający się powiązać z ruchem New Age. Zwykle jest kimś w rodzaju czarownicy i zajmuje się zielarstwem.

 

Stara wiedźma, często mieszkająca poza społecznością (albo nie tak znowu stara) sprawująca pieczę nad Bohaterką. Ta trafia do niej zwykle po ucieczce od Pierwszego Męża lub Złej Macochy. Wiccanca buduje w niej postawę moralną i urabia umysł do stanu pozwalającego osiągnąć wyzwolenie (głównie seksualne) od męskiej tyranii. Uczy też Bohaterkę masy bardzo przydatnych rzeczy (w tym głównie antykoncepcji).

 

Mądry dzikus lub dzikusy

 

Pełnią funkcję lokalnych elfów i zwykle występują tłumnie, przynajmniej w zespole Szaman + Młody Wojownik + inni wojownicy (Elrond + Legolas + Synowie Elronda). Czasem są obcą rasą, czasem ludźmi. Mimo, że przypominają coś pomiędzy Apaczami wodza Winetu, a bandą Papuasów i prezentują taki sam poziom rozwoju technicznego zwykle stanowią równoległą i przynajmniej równie potężną cywilizację jak normalni ludzie. Często ich cywilizacja jest wręcz wyżej rozwinięta, jednak stawia na wartości duchowe nad umiejętnościami technicznymi, stroni od wojen, jest mniej ekspansywna i dla dobra wszystkich rezygnuje z agresywnego rozwoju. Nie jest jednak ginąca, bo w fantasy dobro zawsze zwycięża. Odnoszę też wrażenie, że fakt iż tak wspaniała cywilizacja wymiera byłby też niedopuszczalny z punktu widzenia systemu wartości części autorów.

 

Mimo, że dzikusy często praktykują szereg groteskowych zwyczajów (najgorszym przegięciem, z jakim się spotkałem był rytualny kanibalizm, na porządku dziennym są jednak głównie różne formy skalpowania) zwykle stanowią rasę super mega dobrą. Wszyscy żyją w przyjaźni z naturą, jak smerfy, ale w odróżnieniu od nich uprawiają wolną miłość, a w ich społeczeństwie panuje idealne równouprawnienie płci objawiające się między innymi tym, że wszyscy są bi. Mimo, że stanowią dzikusów używających kamiennych toporków są supermądrzy, superprzystojni i superinteligentni. Do tego czuli, mili i kochający. Mają też odpowiednie słownictwo do ich poziomu intelektualnego, tzn. każdy wyraża się uczenie, jak oksfordczyk.

 

Wszyscy dzikusi mają lepszy kontakt ze światem natury i światem nadprzyrodzonym, niż cywilizowani. Wszyscy, lub przynajmniej większość z nich to najwspanialsi magowie tej krainy.

 

Bohater lub bohaterka trafia do nich po ucieczce z krainy wroga. Daje jej lub jemu to szanse zakosztować nieba po wizycie w piekle. Żyje wśród nich w wolnej miłości, ucząc się czarów w przerwach między kolejnymi partnerami. Często z pośród dzikich pochodzi też jej Drugi Mąż. Jednak po jakimś czasie musi od nich odjechać. Dzicy żegnają ją lub jego wręczając mu podarki, w tym magiczne artefakty i Ach Jakże Inteligentne, Gadające Zwierzę lub Zwierzęta.

 

Bardzo często dzicy służą autorom o poglądach proekologicznych do przedstawienia morału książki brzmiącego „Jakże piękną cywilizacje moglibyśmy stworzyć, gdybyśmy zamiast ścinać lasy deszczowe i zabijać zwierzęta nauczyli się magii”.

 

Co warto podkreślić: mimo, że dzikusy żyją w jakiś superprymitywnych warunkach wszyscy są czyści, zadbani, przystojni i superinteligeni, nigdy nie chorują i zawsze są w pełni męskich sił (nawet po 80-tce). Zawdzięczają to prawdopodobnie zdrowemu, ekologicznemu pożywieniu oraz dużej dawce ruchu na świeżym powietrzu. Oraz faktowi, że w fantasy Natura, z którą są w tak bliskim kontakcie nie zawiera błota, insektów ani zarazek.

 

5) Budowanie psychiki postaci:

 

Jak powszechnie wiadomo każda postać musi być głęboka psychicznie. Nawet, jeśli piszesz powieść, w którym ktoś przyszedł, zabił kogoś, przespał się z kimś innym i poszedł (czego de facto już się nie robi) bohaterowie muszą mieć głębię wewnętrzną, tak głęboką, jak sztolnie Wieliczki.

 

Głębię bohaterstwa opiera się na dwa sposoby: doświadczeniach behawioralnych i koncepcji freudowskiej. Behawioryzm, to jak wiadomo wszelkiego rodzaju traumy, Freud to jak wiadomo doświadczenia z dzieciństwa. Ego: jeśli dana postać nie ma przynajmniej trzech traum z dzieciństwa, to jest płytka jako ta kałuża... Tak więc: wszyscy muszą mieć traumy. Nawet zwierzęta bohaterów.

 

Po drugie: postacie koniecznie nie mogą być czarno białe. Muszą mieć w sobie coś złego i coś dobrego. Przy czym to, że ktoś zabija nie znaczy jeszcze, że jest zły. Musisz wymyślić coś naprawdę bijącego po oczach i perwersyjnego, żeby naprawdę szokować.

 

Po trzecie: ludzie generalnie mają popęd seksualny. By twoje postacie były prawdopodobne psychologicznie również takowy muszą odczuwać. Najlepiej szczególnie wybujały.

 

Zwykle ta głębia jest tak głęboka, że zmienia się w wewnętrzną pustkę.

 

6) Ogólne uwagi natury formalnej:

 

Jest to ostatnia i chyba najważniejsza rzecz, o której autor  musi pamiętać. Otóż, zasadniczo pisze on powieść fantasy. Wielką powieść Fantasy. Jak Tolkien, tylko większą. Wielkość powieści fantasy określa się przy pomocy linijki. Jeśli coś zajmuje na półce mniejszą przestrzeń, niż Władca Pierścieni jest to literatura mała, czyli niegodna prawdziwego mistrza pióra, jeśli natomiast zajmuje więcej: jest to literatura wielka. Autor, by osiągnąć pełnię artystyczną musi Tolkiena pokonać przynajmniej o jedną długość.

 

Tak więc: pisząc coś, co nie ma przynajmniej 6 tomów, po 800 stron każdy traci czas. Zresztą, takie dzieła to nie są powieści. To krótkie opowiadania.

 

Bibliografia:

 

Raymond E. Feist Saga o Wojnie Światów (wątek Puga)

Christopher Rowley cykl Bazil

Terry Goodkin cykl Miecz Prawdy

John Flangan cykl „Zwiadowcy”

Melissa de la Crouse „Błękitnokrwiści

Raymond E. Feist, Wurts Janny „Tryklogia Imperium

Elizabeth Moon cykl „Czyny Paksenarion

Elizabeth Haydon cykl „Rhapsodia

Tom Lloyd cykl „Królestwo Zmierzchu

Patrick Rothfuss „Imię Wiatru

Peter V. Brett „Malowany Człowiek

Scott Lynch „Kłamstwa Locke Lammory” oraz „Na szkarłatnych morzach

Robin Hobb „Złotoskóry” (czyli marny sequel dużo lepszego cyklu o Królewskim Skrytobójcy)

Michael A. Stackpole cykl „Epoka Wielkich Odkryć

Erick Van Lustbader cykl „Perła

Mercedes Lackey, Andre Norton „Zguba Elfów

Robert Redick „Sprzysiężenie Czerwonego Wilka

Jacqueline Carey cykl „Kusziel

Mike Wilks „Wizjokrąg

Mercedes Lackey „Trylogia Wojen Magów

Mercedes Lackey „Trylogia Heroldów Waldemaru

Mercedes Lackey „Trylogia magicznych wichrów

Mercedes Lackey „Przysięgi i Honor

Jonathan Wylie „Trylogia Słudzy Arki

Jonathan Wylie „Trylogia Zniszczona Ziemia

Jonathan Wylie „Trylogia Wyspa i Imperium

Gordon J. Keyes „Z Wody Zrodzony” i „Czarny Bóg

 

Komentarze


Scobin
    Prawie jak OT
Ocena:
+1
Zorientowałem się, że nie czytałem ani jednej powieści żadnego z pisarzy wymienionych w bibliografii. I chyba rośnie szansa na to, że nie przeczytam. ;)

Swoją drogą strasznie dużo się porobiło słabej fantasy (jak i wszelkiej innej literatury), można by się kiedyś poznęcać i zrobić listę jak u Barańczaka: "Książki najgorsze"...
19-06-2010 20:49
Asthariel
   
Ocena:
+2
Scobin
nie zniechęcaj się. Kłamstwa Locke'a Lamory są naprawdę dobre. :-P
19-06-2010 20:52
Alkioneus
   
Ocena:
+1
Scobin - polecam Feista, szczególnie w duecie z Wurts (Trylogia Imperium). Pomimo, że podpada pod wiele schematów zegarmistrza, to jest to idealne czytanie z przebłyskami bardzo dobrego pisania.

Nie jest to może coś, za co warto oddać życie, ale jak natrafisz, to warto poświęcić kilka chwil.


Choć w sumie młody byłem jak to czytałem :)
19-06-2010 20:52
Qball
   
Ocena:
+1
Byłem przerażony faktem braku Canavan na liście z bibliografią. Dlaczego? Bo 3/4 rzeczy pasuje jak ulał do jej książek. Ale z tego co masz w bibliografii niczego nie miałem w rękach. Pozostaje więc przy MacDonaldzie, Silverbergu i Simmonsie.
19-06-2010 20:58
Siman
   
Ocena:
+4
Z całego wpisu (który generalnie muszę pochwalić: był zdecydowanie za długi, ale zauważyłem to dopiero gdzieś w 2/3 czytania ;) ) najbardziej nie rozumiem narzekania na jeden z punktów, mianowicie: "e) Świat: twój główny bohater".

IMO stawianie świata w centrum to jeden z fundamentalnych cech fantasy, a nieraz fantastyki w ogóle (bo mocno futurystyczne s-f też skupia się przede wszystkim na wykreowaniu wiarygodnego świata przyszłości), wrzucać to do elementów sztampy, to tak, jak zarzucać kryminałom, że zawsze padają w nim trupy.

IMO zadaniem pisarza fantasy jest stworzyć taką sytuację, w której głównym bohaterem jest świat ORAZ bohater(owie) osobowy(i) i na obu płaszczyznach historia była ciekawa. Dla mnie idealnym przykładem jest Battlestar Galactica - space opera co prawda, ale świetnie obrazująca, o co w tym chodzi. Mamy losy ludzkości po przegranej wojnie z maszynami i jej walkę o przetrwanie, ale z drugiej strony - galerię postaci, które są dla tej ludzkości kluczowe i to ich decyzje wpływają na to, czy i jak ona przetrwa, dzięki czemu skala mikro i makro bardzo elegancko się przenikają i obie nas wciągają.
19-06-2010 21:00
zegarmistrz
   
Ocena:
+1
nie zniechęcaj się. Kłamstwa Locke'a Lamory są naprawdę dobre. :-P

Powiedziałbym "dobre" bez tego "naprawdę". Przegadane i schematyczne, ale zgrabnie napisane i warsztatowo niezłe. O ile pamiętam to jest debiutancka powieść, na drugim tomie widać znacząca poprawę, więc są szanse, że autor jeszcze się wyrobi. Dla mnie 4 w skali szkolnej.

Całkiem solidne powieści napisał też: Feist, dobry jest cykl Kusziela, Z Wody Zrodzony i Czarny Bóg. Ponownie są to rzeczy na 4 do 4+. Imię Wiatru mnie strasznie zmęczyło i ostatecznie od niego odpadłem, jednak wielu innym się podoba.

Dyskusyjny jest też jeszcze Lloyd z jego królestwem zmierzchu, bo podejrzewam, że tą powieść załatwił duet tłumacz + redaktor. Przez to czyta się ją tragicznie.

Qball ależ to bardzo proste. Pisze tylko o książkach, które czytałem. Czytam tylko rzeczy, które mają szanse mi się podobać. Po Canavan na 100 metrów widać, że nie jest to pozycja dla takich jak ja. Nie zamierzałem tego czytać, ani tym bardziej wydawać na to pieniędzy.

Dlatego też nie mogłem umieścić tego w bibliografii.
19-06-2010 21:01
malakh
   
Ocena:
0
Myślałem, że jeśli w tekście i w bibliografii do niego nie padnie ani razu polskie nazwisko ludzie domyślą się, że to nie jest o polakach.

Nie zmienia to faktu, że jeżeli zaczynasz tekst od jakiś sądów, wypadałoby, żeby było precyzyjne.

Sztampowa literatura fantasy kojarzy się (bardzo niesłusznie) z dwoma schematami.

Powiedz mi jeszcze, czy którakolwiek z wymienionych w bibliografii książek wychodzi poza ramy heroic/high/dark fantasy? Bo Założenia początkowe i te dwa "schematy" sugerują, że odnosisz się do tekstów utrzymanych w tej konwencji... z definicji niemalże bardzo schematycznych.

Jednocześnie nie dostrzegasz innych, dużo bardziej oryginalnych odłamów fantasy. Cykl o Dobrze Skonstruowanym Mieście Jeffreya Forda chociażby...
19-06-2010 21:02
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
malakhu,
może ja nie rozumiem czegoś w konwencji tej notki blogowej, która przypomina mi chociażby wpis na temat Kronik Amberu jako anime,
ale czy nie mamy tutaj do czynienia z czystym wpisem zrobionym dla jaj? W sensie: uproszczenia właśnie mogą nas zachęcać do nie zgodzenia się z którymś stwierdzeniem i, hehe, refleksji, ale to jest chyba jakieś 20-25% notki, której głównym założeniem jest nabijanie się z pewnych, hehe2, toposów obecnych w licznym zbiorze prozy fantastycznej?
19-06-2010 21:10
zegarmistrz
   
Ocena:
+1
Jednocześnie nie dostrzegasz innych, dużo bardziej oryginalnych odłamów fantasy. Cykl o Dobrze Skonstruowanym Mieście Jeffreya Forda chociażby...

Nie dostrzegasz ich z dwóch powodów:

1) Nigdy nie czytałem nic Jeffreya Forda, choć być może powinienem. Nie będę umieszczał w bibliografii rzeczy, których nie znam.

2) Jak sam zauważasz są to dzieła oryginalniejsze. Sztampa to (cytując Słownik Online): szablon, rzecz oklepana, banalna, utarta, schematyczna, stereotypowa. Nie będę przecież podawał rzeczy oryginalnych, jako przykładów oklepanych. Przecież byłoby to bez sensu.
19-06-2010 21:19
Pantokrator
   
Ocena:
+1
Geralt jako barbarzyńca "a pomocą siły swych mocarnych mięśni rozprawiający się z kolejnymi wrogami" - Malakh, jak czytam twój komentarz, odczuwam dysonans poznawczy.
Geralt to Geralt. Ani to barbarzyńca. Ani arystokrata. Ani typowy wojownik. Ani czarodziej. Do postaci Conanopodobnej równie mu daleko co Komorowskiemu do podejmowania samodzielnych decyzji.
19-06-2010 21:52
~Martvica

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
Co ciekawe, wpis ten wywołał odzew nie tylko w tutejszych komentarzach. Oto linki:

http://www.zaginiona-biblioteka.pl/viewtopic.php?p=10001 5#100015

http://www.kawerna.pl/forum-kawerny - dział Literatura, temat "Co mnie boli w nowej fantasy"
19-06-2010 21:54
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Martvico,
Mam wręcz ochotę przejrzeć ostatnie notki blogowe tutaj, bo gdyby wyjść z założenia, że jak treść nawiązuje do tytułu i jest wstęp i założenie, to mamy Artykuł, to może poproszę redakcję Poltka o legitkę prasową? Niech mnie licho - w moich notkach zazwyczaj stosuję tytuł (!) i nawiązuję do niego (!!), wstęp (!!!), zakończenie (nie mam na klawiaturze opcji poczwórnego wykrzyknika).

Jako czytelnik i autor artykułów (i mam tu na myśli Normalnych artykułów) wymagam od nich przemyślanej kompozycji, konkretnej metody badawczej i założeń metodycznych, możliwie klarownego i nie nastawionego na kontrowersyjność, tylko komunikatywność stylu. Cholercia, spodziewam się nawet w miarę rozsądnych przecinków.

Biję pianę, trudno: nie róbcie wielkiego halo. Aż mi żal, że te komentarze zacząłem przeglądać po tak świetnej zabawie jak to, co nam Zegarmistrz zaaranżował.
19-06-2010 22:09
Szczur
    Śmieszny, humorystyczny wpis
Ocena:
+1
przyjemnie się czyta, pomimo przesadnej długości.

Niemniej za święte oburzenie u JaTeżJestemAutorką należy się zdecydowany plus ;)
19-06-2010 22:22
~Martvica

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Otrzymałam linka z dopiskiem "zerknij na ten artykuł". Nie znam tego portalu, ani nie słyszałam wcześniej o autorze tekstu, ani o Tobie. A że tekst wyglądał, jak artykuł i miał formę zgodną z artykułem, toteż udowodniłam swój tok rozumowania. Ja wiem, że na blogach wpisuje się tytuł, a czasem się nawet do niego nawiązuje w poście, a nawet nadaje notce jakieś zakończenie ;) A że cały tekst nie traktuje o rozterkach miłosnych Zegarmistrza, ani nie jest jego opisem dnia/tygodnia, tylko skupia się na jakimś zagadnieniu, zatem mogłam wnioskować, że jest to jakiś artykuł. Tym bardziej, że autor przybrał ton opiniotwórcy, wybrał bibliografię, podzielił tekst na części, które po kolei omawiał. Więc nie ma co bić piany. To, że tekst wzbudził kontrowersje, to już zasługa treści. Piana tu nic nie pomoże :)
19-06-2010 22:22
zegarmistrz
   
Ocena:
+2
Aureus: wiesz, tajemnica sukcesu polega na tym, że warto pisać kontrowersyjnie i prowokacyjnie. Wbrew pozorom ludzie lubią się wkurzać. To trochę jak z oglądaniem horrorów. Wydawać by się mogło, że jeśli film jest straszny, to widzowie uciekną z kina oknami, a jednak są tacy, którzy na niego przychodzą.

Cały sekret polega na tym, że a) mimo, że ludzie się z tobą będą nie zgadzać MUSISZ mieć rację (bo jeśli nie da się znaleźć opinii na Tak i na Nie oznacza to, że nie jesteś kontrowersyjny, tylko palnąłeś bzdurę). Dla tego najlepiej pisać szczerze, co się myśli. b) nie można tego robić za często, bo ludziom się prowokator przeje. Dlatego też przez kilka następnych tygodni będę publikował neutralne lub pozytywne notki, żeby uspokoić atmosferę.

Martvica: wiesz, pewnie stąd ta różnica, że nie jestem nastolatką.
19-06-2010 22:37
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Lepiej o koniach napisz. ; )
19-06-2010 22:40
zegarmistrz
   
Ocena:
0
O koniach dopiero muszę napisać notkę. O gierce i książce mam już gotowe na pendrive.
19-06-2010 22:41
Siman
   
Ocena:
+2
"A że cały tekst nie traktuje o rozterkach miłosnych Zegarmistrza, ani nie jest jego opisem dnia/tygodnia, tylko skupia się na jakimś zagadnieniu, zatem mogłam wnioskować, że jest to jakiś artykuł."

Czasy, w których większość blogów była pamiętniczkami sercowo-codziennymi nastolatek minęły bezpowrotnie jakiś czas temu. Obawiam się, Martvico, że przespałaś kilka lat ewolucji zajowisk internetowych (w skali tego medium - kilka epok). Dziwne, o tym, że dziś blogi źródłem swobodnej wymiany myśli na temat rozmaitych zagadnień zorientowali się już nawet politycy.
19-06-2010 22:52
Tixon
   
Ocena:
0
Jako, że Khil się bardzo do wpisu zapalił, przedstawił go nam na forum do dyskusji.
I chociaż w wielu momentach mogę się z autorem wpisu zgodzić (wyśmiewanie schematów, piętnowanie błędów), to jednak całość znika pod wymysłami autora. Pal licho jeszcze prześmiewcze prezentacje stereotypów, chociaż i przy nich przydało by się podanie tytułów, z których pochodzą (aby ograniczyć zapędy autora do fantazjowania); to co mnie ruszyło, to zupełnie bzdurne stwierdzenia pokroju "Jednym z elementów, którym fantasy zawdzięcza większą popularność niż Science Fiction jest obecność dużej ilości zwierząt jako głównych gadżetów".
Czytając tekst co i rusz natrafiałem na taki kwiatek, każący mi wątpić w to, czy autor w ogóle wie o czym pisze.
Część z tych stwierdzeń wymieniłem zresztą w przytoczonym już przez Martvice temacie na forum kawerny. Nie widzę też przeszkód do prowadzenia tam ewentualnej polemiki.

19-06-2010 22:57
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Tixonie,
przeczytaj kilka powyższych komentarzy, bo Ty też podchodzisz do tej notki nazbyt serio. : )

A czemu nikt się nie czepia na przykład tego fragmentu:
"W fantasy nie ma AIDS, za to jest magiczna antykoncepcja dla wszystkich."

Przecież cały wpis jest napisany w taki sposób, by usprawiedliwić obecność takich objawień. : P
19-06-2010 22:59

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.