» Recenzje » Jagged Alliance: Back in Action

Jagged Alliance: Back in Action

Jagged Alliance: Back in Action
Jagged Alliance to tytuł, który na pewno zna każdy starszy gracz. Pod tą nazwą ukazały się dwie części (a właściwie trzy, bo wspomnieć należy również o dodatku do drugiej odsłony) turowej gry strategicznej, w której gracz przejmuje dowodzenie nad samodzielnie dobranym oddziałem najemników. Od wydania drugiej części tytułu minęło 13 lat i po tak długim czasie na rynek trafił właśnie remake tej odsłony. Studio Coreplay postanowiło odświeżyć klasyk i tak oto powstało Jagged Alliance: Back in Action. Dla mnie to jednak dopiero pierwszy kontakt z serią, toteż opinia tutaj przedstawiona w żadnym stopniu nie będzie oparta na poprzednich odsłonach JA.
____________________________


Arulco – 13 years later?

Tło fabularne jest takie samo jak w Jagged Alliance 2. Mamy więc Enrico Chivaldoriego, prawowitego władcę państwa Arulco. Stało się niestety tak, że ożenił się ze złą kobietą, Deidraną Reitman. Siłą odebrała władzę w państwie swojemu mężowi, który zmuszony przez sytuację, pozoruje własną śmierć i ucieka z kraju. Jako że terroryzm panujący w Arulco nie jest tym, czego pragnął, zwraca się właśnie do nas, abyśmy za olbrzymią opłatą zakończyli straszliwe rządy jego małżonki. Inkasujemy pierwszą część zapłaty i ruszamy na misję.

Aby rozpocząć pierwsze zadanie, musimy zrekrutować pierwszych podwładnych. Możemy to zrobić poprzez stronę internetową A.I.M., która zrzesza najemników. Łącznie na stronie odnajdziemy 40 ludzi, których za odpowiednią opłatą możemy zatrudnić i posłać do boju. Co jednak istotne, nie każdy z nich patrzy wyłącznie na mamonę, część z nich może odrzucić ofertę współpracy, tłumacząc to naszym brakiem doświadczenia. Toteż początkowo wybór jest zawężony i dostępni najemnicy prezentować będą słabsze statystyki i początkowy ekwipunek. Z biegiem czasu będą się oni do nas bardziej przekonywać i możliwa będzie rekrutacja coraz lepszych wojowników, a i wśród miejscowej partyzantki znajdzie się niejeden, który zdecyduje się do nas dołączyć.

Jak wygląda sama rozgrywka? W przeciwieństwie do starszych Jagged Alliance, zrezygnowano z rozgrywki turowej. Twórcy zdecydowali się na przemianowanie gry na RTS z możliwością aktywnej pauzy, podczas której dokładnie zaplanować możemy każdy ruch. Właściwie trudno to nazwać możliwością, ponieważ sam nie wyobrażałem sobie wejścia w starcie bez wcześniejszego zatrzymania czasu gry. Podczas takiej przerwy można sobie na spokojnie przejrzeć sytuację panującą na polu bitwy, wydać każdemu z naszych podwładnych dokładne rozkazy i następnie puścić grę, by obejrzeć skutki naszych decyzji. Co ciekawe, niektóre z rozkazów można synchronizować, tak by wszyscy (lub wybrani) najemnicy wykonali dany rozkaz w tym samym momencie. Ogólnie system ten sprawdza się świetnie, jednak trzeba brać pod uwagę, że sztuczna inteligencja kuleje w grze i jeżeli nie wydamy dokładnych rozkazów, to nasi podwładni zaczną gubić się na polu walki. Warto więc przy każdej potyczce na chwilę przysiąść i porządnie zastanowić się, co zrobić. Tym bardziej że poziom trudności jest dość wysoki.

W grze mamy ogromną swobodę. Po wykonaniu pierwszego zadania mamy już całkowitą dowolność co do podejmowanych działań. Tak naprawdę możemy od razu zabrać się za główne zadanie, którym jest eliminacja królowej Deidrany, aczkolwiek jest to coś pokroju mission impossible. Jest jednak achievement za ukończenie tego zadania w 15 dni (oczywiście tych w grze). Jeżeli nie zależy nam na szybkim ukończeniu gry, możemy pobawić się w zadania poboczne czy walki o terytoria wyspy Arulco. Musimy być jednak świadomi, że przeciwnicy nie pozostaną bierni w przypadku akcji zaczepnych i również będą atakować tereny, które należą już do nas.

Warto również zwrócić uwagę na to, że gra jest dużym wyzwaniem. JA:BiA oferuje dwa poziomy trudności: normalny i wysoki, jednak nawet na tym pierwszym trzeba mocno główkować. Tym samym, zanim zabierzemy się za ten tytuł, warto mieć już doświadczenie w grach, które wymagają od gracza zmysłu strategicznego. Warto tutaj również wspomnieć, że przed rozpoczęciem naszej przygody na Arulco wybrać musimy, czy chcemy skorzystać z tzw. trybu taktycznego. Wyłączenie go spowoduje, że wszyscy przeciwnicy będą od razu widoczni na mapie, jednak gdy zdecydujemy się z niego skorzystać, wrogów musimy namierzać samodzielnie – wzrokiem lub słuchem (źródło hałasu oznaczane jest na mapie).


Tell me something about you

Każdy z bohaterów, którzy trafić mogą pod nasze dowodzenie, jest na swój sposób unikalny. Statystyki najemników dzielą się na poziom doświadczenia, atrybuty, umiejętność, wskaźnik morale, który określa skuteczność bojownika, i cechy charakteru. Szczególnie to ostatnie wpływać miało na zachowanie poszczególnych postaci, ponieważ każda z nich miała mieć inną osobowość. Tymczasem wcale tego nie dostrzegłem: na polu walki postać określana jako tchórz zachowywała się tak samo jak rzekomy twardziel. Reszta statystyk jest jednak dostrzegalna podczas bitew i potyczek, więc w całokształcie trudno mieć jakieś zastrzeżenia. Gorzej byłoby, gdyby nie miało to żadnego znaczenia.

Ważne jest również, jak wyposażymy daną postać. Możemy więc wybrać, co znaleźć ma się na głowie, tułowiu, nogach i stopach (a może to być zarówno mundur, jak i strój dla cywila). Dodatkowo decydujemy, jaką broń dzierżyć będzie nasza postać oraz jakiego gadżetu używać będzie domyślnie (np. apteczka lub zestaw do rozbrajania min). Trzeba jednak zwracać uwagę na zużycie poszczególnych elementów ekwipunku, ponieważ poważnie może to wpłynąć na jego efektywność podczas walki. Do tego dochodzi jeszcze miejsce w plecaku, na to czego nie będziemy używać, ale co może okazać się dla nas przydatne w przyszłości.


Got my mind on my money

Główną rolę w grze odgrywają jednak pieniądze. To nimi płacimy za rekrutację, zakup ekwipunku, amunicję (o którą strasznie ciężko w terenie) czy szkolenie partyzantów, którzy zajmować będą się obroną naszych terytoriów. Musimy więc z pieniędzmi obchodzić się ostrożnie i dbać o to, by miejsca, z których dochód dzienny jest największy, były w naszych rękach. Zarobić możemy też na wykonywaniu zadań dodatkowych.

Jak każdy biznesmen, jesteśmy również w posiadaniu laptopa. To właśnie przez internet (oczywiście ten w grze) zakontraktować możemy najlepszych najemników oraz zakupić porządny sprzęt w sensownych ilościach. Oprócz tego przejrzeć możemy z jego poziomu dostępne misje, skrzynkę pocztową (to w niej znajdziemy informacje na temat dostaw, których oczekujemy), a także kontrolować bilans naszych finansów.


Pustynia, dżungla i nocne eskapady

Na rzecz recenzji dostałem również trzy dodatki DLC, które oferują sprzęt przeznaczony do akcji prowadzonych na terenach piaskowych, leśnych oraz tych wykonywanych w nocy. Na skrzynkę pocztową dostajemy mail, że dotarł do nas sprzęt i do odebrania jest na lotnisku. Każdy zestaw zawiera broń, hełm i mundur. W grze dostajemy to za darmo, jednak aby móc cieszyć się tymi fantami, zapłacić trzeba 1,24 euro od każdego. Wychodzi więc mniej niż 3 "ojro", jednak nie jestem do końca przekonany, czy warto. Oczywiście, jest to spore ułatwienie na start, ale chyba nie warte takiej sumy. Grać można również bez tego i sam chyba bym tak zrobił.


Dislike

Jagged Alliance nie uniknęło jednak irytujących wad. Jednym z najbardziej denerwujących błędów jest duża ilość "kwiatków" podczas walki. Przykładowo: podczas gdy nasz wojak nie ma pola do oddania strzału w przeciwnika, ten sam osobnik śmiało ładuje w nas tyle ołowiu, ile mu się żywnie podoba. Strasznie nie spodobało mi się również to, że jeżeli biegnie na nas przeciwnik z bronią do walki wręcz i jest na odległość do zadania ciosu, nasz najemnik dzierżący broń palną rezygnuje ze strzelania, na rzecz pewnej śmierci.

Nie spodobała mi się również całość oprawy audiowizualnej. Pole walki, mimo iż zróżnicowane pod względem rodzaju terenu, prezentuje się brzydko – lepszą grafikę miało Company of Heroes, chociaż wydane zostało kilka lat wcześniej, a oferowało podobne przybliżenie kamery z widoku taktycznego. Do tego dochodzą wizualizacje twarzy najemników. Na plus zaliczyłbym tylko modele postaci i jako taki ragdoll.

Jeżeli chodzi natomiast o oprawę audio, to na jej zdecydowaną niekorzyść działa dubbing, który moim zdaniem został wykonany słabo. Mamy tutaj pełno akcentów, które związane są z pochodzeniem postaci, ale często wychodziło to komicznie. Zresztą, kto wie, może taki był zamiar twórców: w grze jest trochę humoru, chociażby przy opisach broni. Jednak ten humor nie podpasował mi wcale do tego typu gry. Tym, co wyszło perfekcyjnie, jest ścieżka dźwiękowa – przyjemna dla ucha i świetnie dopasowana do tego, co dzieje się na ekranie.


Jechać do Arulco czy nie?

Co do JA:BiA mam mieszane uczucia. Z jednej strony to całkiem ciekawy tytuł, jednak gra posiada kilka mniej lub bardziej irytujących elementów, które nie zachęcają do dłuższej zabawy. Myślę, że grę można polecić, pod warunkiem że zmniejszy się jej cena lub gdy będzie dostępna w jakiejś promocji na Steamie (tych nie brakuje). Za 80 złotych można kupić coś ciekawszego.


Plusy:
  • duża swoboda działania
  • wysoki poziom trudności
  • elementy ekonomiczne
  • dobrze dobrana muzyka
  • część statystyk najemników ma znaczenie...


Minusy:
  • ...jednak nie wszystkie
  • szpetna grafika
  • kilka kwiatków, psujących przyjemność z walki
  • słabiutki dubbing
  • DLC nie warte swojej ceny


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Jagged Alliance: Back in Action
Producent: Kalypso Media
Wydawca: Kalypso Media / bitComposer Games
Dystrybutor polski: bitComposer Games
Data premiery (świat): luty 2012
Data premiery (Polska): luty 2012
Wymagania sprzętowe: Windows XP / Vista / 7
Strona WWW: www.jaggedalliance.com/ja2-reloaded...
Platformy: PC

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.