Jagacon 2014, nie relacja
Odsłony: 409Na Jagacon wybrałem się dzięki korzystnemu zbiegowi okoliczności - praca sprawiła, że byłem we właściwym miejscu we właściwym czasie. (Miało to wadę: konwent miałem poprzedzielany 12-godzinnymi cyklami pracy).
Okazało się, że lokalizacja to w praktyce dalekie peryferia Suchedniowa. A przynajmniej takie wrażenie sprawiała okolica. Budynek, choć spory, nie wydawał się szczególnie dobry do konwentowania - sprawiał wrażenie, że składa się z samych korytarzy (w dodatku ciemnych).
Z rzeczy istotniejszych:
- Nie zauważyłem na terenie żadnych pijaków, co poprawia moją ocenę konwentu. Jeszcze bardziej poprawił ją człowiek, który akredytował (nie lubię tego określenia w kontekście wchodzenia na konwent, z wielu powodów) mnie o bardzo barbarzyńskiej porze mimo, że nie leżało to w zakresie jego obowiązków. W dodatku dopilnował, żebym później odebrał nadpłaconą kwotę. Zdecydowanie beyond the call of duty, medal mu. Zakładam, że miał na imię Krzysiek, bo poznałem mnóstwo Krzyśków.
- Sesja w Diadem RPG. Od dłuższego czasu chciałem sprawdzić, jak to wygląda w praktyce.
Dosyć szybka mechanika, dostosowana raczej do testów przeciwstawnych. Z naciskiem na konfrontacje fizyczne. Wykorzystuje różnorodne kości (k3-k20), co może być dla niektórych atrakcyjne. Ostatnio podchodzę do RPG na zasadzie "im prościej, tym lepiej", więc rzeczy typu "broń odlatuje na k4 metry w losowym kierunku" raczej odstraszają. Rasy (grywalne i wrogów) klasyczne do bólu. Może i zagram kolejny raz, niemal na pewno nie kupię.
Na sesji udało się przy okazji wymyślić, w jaki sposób krasnoludy w absolutnej ciemności orientują się w otoczeniu - echolokacja. Brzuch spełnia taką funkcję, jak tłuszcz w głowie waleni. Broda odbiera drgania. Muszę to gdzieś wykorzystać.
- Eliminacje do mistrzostw Polski w Siedem Cudów. Dostałem łomot, jak przystało na kompletnego amatora, w dodatku zmęczonego.
Młodzieńcy w koszulkach klubu (?) "3 Kości" wyglądali bardzo pro. +1 do zastraszania innych uczestników. Na swoje nieszczęście, w pierwszej turze wylosowałem stolik z nimi wszystkimi.
Popełniłem kilka bardzo grubych błędów w pierwszej grze, m.in. zbudowałem niepotrzebnie dodatkowe źródło surowca (szkła?), który miałem od razu na starcie. A chyba nie ma w ogóle karty, która wymaga dwóch jednostek szkła. Zaangażowałem się też w wyścig zbrojeń, co zwykle nie przynosi dobrych rezultatów (zazwyczaj albo inicjujesz konfrontację militarną i za wszelką cenę chcesz ją wygrywać, albo zupełnie ignorujesz walkę). W drugiej przez nieuwagę wybudowałem dwie identyczne kopalnie rudy (dobrze, że inni gracze zauważyli; jedną odrzuciłem), przez co zbrakło mi dwóch punktów ("małych" punktów, tych z gry) do znacznie wyższego miejsca a zarazem załapania się do finałowej gry eliminacji. Niech moją wymówką będzie niemal terminalne niewyspanie.
Nie spodobało mi się olanie przez zdecydowaną większość uczestników uporządkowania elementów gry po rozgrywce. Drobiazg, a pozostawia niesmak.
- Świetna rozgrywka w "Dawno, dawno temu" z poznanymi ludźmi z Kielc oraz tłumaczącym i grającym obsługantem.
Zaklęta siekiera, która zamieniła złodzieja w górę (albo zamknęła w) była bardzo, bardzo świętokrzyska i pozostanie na długo w mojej pamięci. Obok pięknej królowej-macochy-wiedźmowróżki-rozwódki z niezdrowymi skłonnościami do wilków i magii przemieniającej ludzi w zwierzęta i vice versa.
- Nie załapałem się na LARP taktyczny "Aliens", ponieważ został przełożony. Szkoda, chciałem zobaczyć to w innym wydaniu, niż puławskie. W ogóle odsetek przełożonych LARPów i sesji RPG był rekordowy.
- Spodziewałem się znacznie mniejszego konwentu.