Ja! Mizogin!
W działach: Fanboj i Życie, Książki | Odsłony: 251Kilka dni temu dobra znajoma zarzuciła mi, że – czytając mojego bloga – można dojść do wniosku, że (przynajmniej w fantastyce) nie ma dobrych, kobiecych bohaterów. I wiecie co? Powiem szczerze: jeśli bohaterem książki, a zwłaszcza głównym bohaterem jest kobieta, to automatycznie dostaje Zegarmistrz dostaje +10 do Podejrzliwości i Oszczędności. Powód jest bardzo prosty:
W fantastyce kobiety postrzegane są przez pryzmat płci!
Każdy zna chyba ten obrazek. Powieść pisana przez jakiegoś paszkwilistę lub naśladowcę Howarda. Okładka. Na niej: półnagi osiłek walczy z niewypowiedzianie plugawym potworem (jakąś Gwałcimacką Rozpustną lub czymś w tym guście), w tle czarnoksiężnik. Na pierwszym planie: omdlała, cycata panienka. Ot, typowa okładka typowej powieści fantasy czy science fiction (jeśli podmieni się czarnoksiężnika na szalonego naukowca) z okresu sprzed nastania Nowej Fali. Chyba wszyscy znamy ten typ: głupie babony, które nie potrafiły zrobić nic innego, niż tylko dawać się porywać, więzić i składać w ofierze, które co chwila mdlały i które bohaterowie musieli raz po raz cucić i odbijać z rąk porywaczy.
Ja bym takie zostawił na pastwę losu. Widać prawdą jest to, co mówią i miłość faktycznie jest ślepa, głucha i upośledzona. Wydawałoby się jednak, że tego typu uprzedmiotowiająca wizja kobiet, spychająca je w zasadzie wyłącznie do roli nagrody dla wojownika dziś, w erze równouprawnienia nie ma racji bytu.
Niestety jest nawet gorzej!
Niestety obecnie, jeśli kobiety pojawiają się w rolach pierwszoplanowych, to najczęściej, to w prawdzie zwykle już nie są półnagie i omdlałe (ufffff!), jednak ich sytuacja poprawia się niewiele. Fabuła najczęściej przybiera trzy formy. Tak więc:
- Świat, w którym żyją Bohaterowie władany jest przez Moce Magii. Moce Magii płyną z wewnętrznego talentu / słów użytych przez Stwórcę w trakcie Aktu Kreacji / Zwierząt Chińskiego Horoskopu / Krwawych Poświęceń i Zaprzedawania Duszy. Posługiwać się nimi mogą jednak wyłącznie mężczyźni. W rękach kobiet pozostają natomiast wyłącznie sztuki niższe / zabijane są jeśli w ogóle lizną cokolwiek z magii, aż pewnego dnia pojawia się niezwykle utalentowana dziewczyna, najpotężniejszy mag, jaki kiedykolwiek chodził po świecie. Musi jednak ukrywać swoje istnienie, gdyż skostniały, patriarchalny beton reprezentowany przez Gildię Magów / Mędrców z Roke / Złych Doradców Cesarza / coś innego w tym stylu sięgnie po wszelkie środki, by ją zgładzić!
- Świat w którym żyją Bohaterowie władany jest przez moce Barbarzyństwa i / lub Patriarchatu. Jedyny wyjątek stanowi idylliczne Królestwo władane przez Praworządnie Dobrą Królową. Do pomocy ma ona zastęp Paladynów / Kosmicznych Marines (też Praworządnie Dobrych) władających magią / technologią / gadającymi koniami / smokami / wymyślcie sobie, co chcecie. Królestwo ma jednak masę wrogów zewnętrznych (tzn. wszystkich naokoło) i wewnętrznych, którzy nienawidzą go za jego otwartość dla mniejszości seksualnych oraz równość praw dla kobiet, rzeczy w tym świecie egzotyczne, a w tym jednym i jedynym miejscu nie tylko akceptowane, co akcentowane. Przed nieuchronną zagładą państwo ocalić może jedynie odważna bohaterka...
- Świat w którym żyją Bohaterowie ponownie władany jest przez moce Barbarzyństwa i / lub Patriarchatu. Władzę w nim sprawują brutalni i bezmyślni szowiniści, traktujące kobiety jak niewolnice, znęcające się nad dziećmi, ciągle pijane potwory zwane mężczyznami. Sprzeciwiają się im i czynią los kobiet znośnym jedynie nieliczne osoby płci pięknej, zrzeszone w jakieś tam sekretne bractwo / kapłanki Bogini-Matki, władające mocami magii / technologii / innymi. Niestety nadciąga okropne zło, najczęściej w postaci straszliwej, patriarchalnej religii lub ideologii. Czy dzielne kobiety zdołają ochronić swój jedyny azyl przed napompowaną testosteronem agresją?
Dlaczego nie podoba mi się to, że baby stale walczą z Patriarchatem?
Bo czytałem już z milion książek o tym. Chętnie poczytałbym o czymś nieco innym. Na przykład o tym, jak baby walczą ze smokami. Albo z wampirami. Albo jak kobieta odkrywa tajemnicę myślącej planety-oceanu. Albo jak zakrada się do strefy lądowania obcych, by kraść pozostawione przez nich, tajemnicze artefakty...
Wiecie co mnie dziwi? Że autorki fantasy (bowiem, jak już wszyscy zdążyli się domyślić preferuje fantasy nad science fiction, tak więc siłą rzeczy tam trafiam na więcej tego typu odchyłów), bo to właśnie najczęściej kobiety piszą tego typu książki notorycznie udowadniają, że kobiety są gorszą płcią! Nie dziwiłoby mnie, gdyby snuły jakieś feministyczne fantazje, w których jedyne sensowne państwa są władane przez królowe, mężczyźni chodzą na smyczach, a reszta świata błaga je o rzucenie kaganka oświaty. Ot, taki Gor, tylko napisany przez babę...
Natomiast piszą...
Piszą powieści, z których jasno wynika, że nie radzą sobie w świecie równouprawnienia. Bo w przedstawionych przezemnie schematach fabularnych postacie kobiece prezentują tylko jedną, wyróżniającą je cechę: swoją płeć. Prócz tego, że są kobietami są nikim. Co więcej pozycje te często pełne są jakiejś dziwnej, negatywnej energii... Bo widzicie: żyjemy w XXI wieku, czasy, w których pani Andre Norton musiała podawać się za pana Andre Nortona, bo wydawca bał się, że babskie imię wystraszy czytelników dawno już minęły. Większość widowni nie będzie też miała nic przeciwko kobiecym postaciom. Oczywiście jeśli będą z jajem.
Tymczasem pierwsza kobieta-mag, pirat, wojownik czy space marine w świecie, w którym kobietom nie wolno być magami, piratami, wojownikami czy space marine nie jest kimś z jajem. To postać, która znajduje się w dość sztucznej dla czytelnika sytuacji. Tym bardziej, że w naszym świecie kobiet pracujących na równi z mężczyznami i traktowanych na równi z nimi w typowo męskich zawodach jest całe mnóstwo i nie budzą żadnej sensacji.
W fantastyce też jest wiele dobrych, kobiecych postaci. Sara Connor z Terminatora, Ellen Ripley z Obcego, komandor Karen Halabi z Osi Czasu, kapitan Maneka Trevor z Bolo! Weterani, Honor Harington z cyklu o Honor Harington czy nawet howardowskie Belith i Czerwona Sonja... Postacie o których piszę w tej notce nie zasługują jednak, by stawać z nimi w jednym szeregu. A wszystko to dlatego, że autorzy ich przygód robią wszystko, by pokazać, że radzą sobie dobrze, jak na kobiety...