» Blog » J.M. McDermott: ,,Dzieci demonów"
07-01-2014 21:08

J.M. McDermott: ,,Dzieci demonów"

W działach: recenzja, J. M. McDermott | Odsłony: 71

J.M. McDermott: ,,Dzieci demonów

Oto świat, w którym demonie pomioty nie mają prawa bytu. Wszystko, czego dotkną, ulega zniszczeniu, ich krew, pot i ślina są trucizną. Niełatwo ich jednak rozpoznać, ponieważ pozornie niczym się nie różnią od zwykłych ludzi. Wędrowcy Błogosławionej Erin mają za zadanie odnaleźć takie istoty i dopilnować, aby nie chodziły już nigdy więcej po tej ziemi. Napotykają na pierwszego plugawca, który jest martwy - muszą jednak zakończyć żywot dwóch pozostałych: młodej kobiety, żyjącej w biedzie i ubóstwie, oraz mężczyzny, który nic sobie nie robi z przekleństwa, jakie na niego spadło. 
J. M. McDermott wykreował brutalny, smutny świat, o którym tak naprawdę niewiele się dowiadujemy. Nie wyjaśnił nam, jakie panują w nim zasady, darował sobie plastyczne i pobudzające wyobraźnię opisywanie przyrody. Być może dlatego ta niewielka gabarytowo powieść jest tak sucho przedstawiona. Uważam jednak, iż nie wpłynęło to źle na całokształt - wręcz przeciwnie, wzmocniło mroczny i tajemniczy klimat utworu. 
Zarys bohaterów stanowi przeciwieństwo opisu świata. Postacie bowiem zostały przedstawione bardzo różnorodnie i barwnie - zmagają się z wieloma problemami, są ukazani w świetle różnych sytuacji. Największą część  z nich poznajemy przez wspomnienia zabitego demona, które odczytuje jedna z Wędrowców Błogosławionej Erin. 
No właśnie, o narracji warto byłoby wspomnieć - autor zrobił mały misz-masz, mianowicie teraźniejszość, opisywaną w pierwszej osobie przez Wędrowczynię Erin, pomieszał z przeszłością, to znaczy napomknięciami z życia Jony, demona, odczytywane w wyżej wspomniany sposób. Takich retrospekcji było w Dzieciach demonów najwięcej. Zabieg ten uznaję za korzystny, chociaż początkowo miałam niemałe obawy, czy nie wpłynie to negatywnie na moje zrozumienie powieści. Na szczęście - niesprawdzone. 
Atmosfera powieści przypomina mi trochę klimat z utworów Cormaca McCarthy'ego - w obu przypadkach jest mrocznie, przygnębiająco, smutnie, tajemniczo, nie ma miejsca na litość i empatię. 
Dzieci demonów nie wywarły na mnie dużego wrażenia - owszem, powieść podobała mi się, aczkolwiek nie na tyle, bym ze zniecierpliwieniem wyczekiwała drugiego tomu trylogii. Mimo wszystko, gdy tylko zaczęłam lekturę, spodziewałam się czegoś gorszego, bo początek książki był bardzo toporny, a do świata autor nawet czytelnika nie wprowadził, tylko raptownie go wepchnął. 
Kontynuację przeczytam jeśli będzie okazja - z czystej ciekawości, jak potoczą się losy demonów i Wędrowców Erin, bowiem J. M. McDermott zakończył tom pierwszy z wieloma niewyjaśnionymi wątkami. 

 

Recenzja ukazała się również na moim blogu. 
 

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Repek
   
Ocena:
0

Witamy, ale nie spamuj za bardzo. :)

Pozdrawiam

07-01-2014 21:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.