» Blog » It's showtime
03-10-2009 18:57

It's showtime

W działach: opowiadania, mitologia, podróże | Odsłony: 0

It's showtime
Anubis chwalebnie wkroczył na piedestał, wiodąc wzrokiem wzdłuż trybun Koloseum, aby w końcu zakotwiczyć swoje głodne ślepia na sylwetce Bogini.
Ostentacyjnie dygnął. Rozpoczął swoje misterium…
 
Energicznym przeciągnięciem dłoni o rozcapierzonych szponach, zakreślił przed sobą niemal tęczową wstęgę. Niemal, bo powstała w ten sposób zorza wierciła się przeplatając swoje barwy, kompromitując w ten sposób skamieniałe kolorowe łuki, które zwykły wisieć na słonecznym nieboskłonie tuż po opadach mniej lub bardziej uciążliwego deszczu.
 
Anubis odsunął się w cień Koloseum, aby zorza mogła swobodnie rozpełznąć po wszystkich zakamarkach gargantuicznej areny. Rzeczywiście, po niespełna dwóch głębokich westchnieniach Bogini całe Koloseum wypełniała aura zjawiska, co rusz musztrowanego przez napalonego bożka, za pomocą zestawu niemych gestów.
 
Ku jednakowemu zdziwieniu Bachantów i nie mniej licznych dzieci zasiadających na luksusowych trybunach, pstrokata zupa zaczęła coś przedstawiać. Tym razem twór człowieka o głowie psa okazał się być ogromnym herbem. Dookoła sześciokątnej miedzianej tarczy zawijały się kiście równie miedzianych drucików, zaś samo wytłoczenie na tarczy obrazowało piekielnie brzydką twarz czegoś…
 
Poświeciwszy ćwierć kwadransa poświęconego na gruntowne oględziny facjaty można by, że w rzeczywistości nie jest ona zrobiona z miedzi, lecz autentycznie żywotnej organicznej tkanki, jedynie posypanej obficie miedzianym pyłem. Ten drobny szczegół wypatrzyły oczywiście małe urwisy, które teraz biegały pomiędzy czcicielami Bachusa drąc się pod nieboskłon: Oszust! Oszust!
 
Asymetria twarzy była tak znamienna, że z profilu, a który był tak dobrze widoczny Jonathanowi Swiftowi, wygląda raczej jak jakiś górzysty krajobraz, a nie część czyjegoś ciała. Chociaż trzeba przyznać, że miedziany puder wtarty w twarz tego, jak można wnieść po grymasie, nieszczęśnika zdał swoje zadanie: publiczność była pod zachwytem.
 
Zarówno dzieciarnia jak i obóz sybarytów spoglądających z trybun nie był w stanie spostrzec prawdziwej tożsamości szczegółów, które niestrudzony podróżnik Jonathan Swift właśnie obserwował. Mogli zobaczyć co najwyżej rój robaczków pełzający po krajobrazie umęczonej twarzy. Pomimo swojej beztroski te małe robaczki, nie bez użycia specjalnej lunety, okazały się być niewyobrażalnie skarłowaciałym, acz cywilizowanym ludem, przypominającym maleńkich ludzi wykonanych z przedniej jakości hartowanego szkła barwionego na jasnozielony odcień.
 
Beztroskie życie małych ludzików zostało przerwane przez kolejną niemą tyradę Anubisa. Najwyraźniej udało mu się wywołać wśród nich odczucie oscylujące na granicy przymusu i fascynacji. Można było to wywnioskować po występującym na przemian zagryzaniu warg i wyszczerzaniu się psogłowego, zaraz po tym jak nieco ospałe stworzonka rozpoczęły budowę swoich miniaturowych miasteczek, które w końcu przerodziły się w wielką metropolię.
 
W miarę jak miasto budowane kosztem gargantuicznej twarzy rosło coraz wyżej, tym fascynacja małego ludu swoimi własnymi wyrobami malała z każdą chwilą. Zaczęło się to chyba od momentu, gdy maluczcy wymyślili metody kopulacji na odległość.
 
Lud, który potrafił budować w końcu podjął jednogłośną decyzję: zbudujmy boga, który będzie nas czcił, a my w zamian za to będziemy się nim opiekować tak jak miastem. Rzeczywiście nowopowstały mechaniczny bóg sprawował się bez zarzutu: czcił swoich stwórców, a oni dbali o niego jak należy.
 
Po pewnym czasie cześć oddawana małemu ludowi przez wielkiego boga przestała ich w jakikolwiek sposób obchodzić. Logicznie myśląc, zamiast niszczyć boga po prostu przestali o niego dbać, aby sam się popsuł i wyłączył. Ku zdziwieniu karłowatych konstruktorów bóg okazał się być nader dobrze skonstruowany i wcale nie chciał się psuć. (A może to dzięki tajnemu kółku sympatyków boga?)
 
Tak czy siak, odpowiedzialni za fuszerkę konstruktorzy oraz wcześniej wspomniane koło zostało ukarane w możliwie surowy sposób, czego bóg ni w ząb nie rozumiał. Sytuacja skończyła się w przewidywalny dla bachantów sposób: bóg wyciągnął skrywaną specjalnie na taką okazję butelkę i wypił jej zawartość do cna, oczekując upragnionego rozprzężenia.
 
Ku rozpaczy mieszkańców, teraz już nie tak małej metropolii, zanim ogromny bóg padł odurzony na glebę, zaczął on tańczyć i wywijać rękoma, strącając najwyższą z miejskich wież. Co by się stało gdyby upadł na miasto; pomyśleli. Oczywiście na przekór wcześniejszym nietaktom, które doprowadziły do uszkodzenia Spiketower bóg ostrożnie upadł dokładnie w przeciwnym kierunku kompletnie rozpłaszczając pozostałe szczątki nosa oraz pozostawiając siedlisko istot nietkniętym.
 
W tym momencie mali szklani Ludkowie odetchnęli z ulgą. Teraz nikt nie musiał ich czcić, na skutek czego mogli powrócić do swoich normalnych zajęć. (Normalne zajęcia zostały wymyślone w okresie rozpoczynającym się pod koniec rozbudowy miasta, a kończącym się tuż przed decyzją o porzuceniu boga.)
 
Jeszcze przed ostatecznym powrotem do normalnych zajęć lud Spiketower, jak zaczęli się teraz nazywać, ogłosił jeszcze jedno kameralne zebranie, na którym ustalono ostateczny komentarz wcześniejszych wydarzeń: bóg powinien być czerwony!
 
Gdy wszystko się uspokoiło, wszyscy, a niektórzy nawet przecierając oczy, zobaczyli że miedzio-podobne zwoje oplatające coś, co kiedyś było ogromną tarczą stały się niemal kompletnie przezroczyste, a co więcej, zaczęły graniczyć z połową tuzina równie przezroczystych krajobrazów, to mniej to więcej podobnymi do tego wypełniającego główną część areny. Gdy lwia część widowni wstała, Anubis pstryknął palcami, a cały obraz nagle zniknął zostawiając po sobie jedynie gasnące echo elektronicznego szumu.
 
…Niefortunnie dla Anubisa, jego występ nie poruszył Bogini. Świadczyły o tym znacznie bardziej poruszające ramiona niestrudzonego podróżnika Jonathana Swifta, splecione wokół klepsydry jej ciała.


2
Notka polecana przez: Freya25, Szarlih
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.