» Recenzje » Invocato. Księga I - Agnieszka Tomaszewska

Invocato. Księga I - Agnieszka Tomaszewska


wersja do druku

Po drugiej stronie pętli

Redakcja: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Invocato. Księga I - Agnieszka Tomaszewska
Są trzy miasta, do których nijak nie można dostać się metodami potocznie nazywanymi konwencjonalnymi. Unoszą się nad powierzchnią naszego płaskiego świata, żeglując tam i z powrotem nad naszymi głowami. Opowiem pokrótce o trzeciej z tych metropolii, ponieważ znam ją najlepiej. Otóż Trzecie Miasto jest o tyle szczególne, że życie w nim do złudzenia przypomina to, które znamy z doczesnego żywota. Ludzie pracują, gotują, sprzątają, kochają się i nienawidzą. Tylko jego architektura pozostawia wiele do życzenia, bo wygląda jak ponowoczesny śmietnik stylów i projektów. Ale jak tam dojechać? Do wspomnianych sposobów niekonwencjonalnych należy np. otwarcie żył żyletką w wannie pełnej gorącej wody (osobiście nie próbowałem). Do Trzeciego Miasta trafiają bowiem tylko samobójcy.

Ale w Invocato mamy do czynienia z sytuacją niezwykłą. Do miasta samobójców trafia za życia człowiek – Lilith Novak, która będąc w stanie bliskim depresji, toczy głęboką rozmowę o życiu i samobójstwie z tajemniczym zamiataczem przed świeżym grobem bliskiej sobie osoby. Po paru stronach dziewczę budzi się na dachu jednego z budynków Trzeciego Miasta. Nie ma pojęcia, jak się tutaj znalazła, nie wie, co znaczy "tutaj", i nie wie, dlaczego odziany na czarno osobnik z długimi białymi włosami przykłada jej pistolet do czoła.

I co ma zrobić siwiuteńki oficer, Aleksander Katzez zwany Starym, który całe życie strzelał do demonów, z dziewiętnastolatką, która się nie powiesiła, tylko chciała dowiedzieć się, dlaczego zrobił to jej brat? Początkowo traktuje ją jak córkę, której nigdy nie miał, ale ponieważ Lilith Novak nie należy do głupich gąsek, szuka zajęcia, bo a nuż jej pojawienie się w Trzecim Mieście ma jakiś konkretny cel? Lilith wybiera sobie zajęcie tyleż romantyczne co niebezpieczne, ponieważ chce zostać żołnierzem walczącym z demonami. Tak jak jej przybrany tatuś.

Demony te są nie byle jakie, bo polują na dusze ludzi, którzy rozstają się z naszym światem i odchodzą w zaświaty. A z samobójcami jest dodatkowy problem – bestie podsycają w nich chęć skończenia ze sobą. Zatem w Trzecim Mieście utworzono grupy szybkiego reagowania, broniące dusz samobójców na całym świecie przed wpadnięciem w łapy demonów. Z powodu walki z pomniejszymi demonami żołnierze z Trzeciego Miasta mają kiepską opinię w dwóch pozostałych metropoliach, gdyż rzekomo zajmują się piekielną drobnicą. Do jednej z takich grup trafia nasza Lilith. I w tym momencie zaczyna się robić naprawdę ciekawie, bo członkowie drużyny, do której trafia Lilith, są jednymi z największych atutów książki.

Jest więc Natan, zwany Klechą lub Kaznodzieją, z powodu sutanny i koloratki, które wkłada na każdą akcję. Lubi sobie postrzelać, ale nie pogardzi bronią białą. Jest Szczur, geniusz elektroniki i automatyki, lubiący duże niebieskie oczy u panienek i duże giwery do swojego egzoszkieletu. Dalej jest Borys, cieszący się warunkami fizycznymi Mariusza Pudzianowskiego, wiecznie pogodny i uśmiechnięty. Następny członek ekipy to Pablo, zwany Makaroniarzem lub Princem, który w przeciwieństwie do wcześniej wspomnianych panów nie jest samobójcą, ale urodził się w Trzecim Mieście i ma normalną włoską rodzinę (kto choć raz spotkał większą grupę Włochów, wie, o co chodzi). To Pablo siedzi w centrum dowodzenia przed radarami, kiedy chłopaki idą na akcję. To on jest ich oczami i uszami. No i jest gejem. Ci czterej panowie po godzinach najchętniej oddają się pijaństwu, niekończącym się balangom i bójkom w okolicznych knajpach (choć trzeba wspomnieć, że Borys jest najbardziej poukładany – ma żonę oraz dzieci).

Ostatni w tej wyliczance (ale w książce spotkamy jeszcze dwóch sympatycznych panów) jest Koshe, który uczynił z całej tej zbieraniny sprawny zespół. Koshe wydaje się o tyle wyjątkowy, że należy do szlacheckiego rodu, to protektor Katzeza i właściciel gospodarczego imperium. Ponadto jest jednym z Invocato – to mieszkańcy Pierwszego Miasta, którzy w walce z demonami posługują się modlitwami (inwokacjami) oraz charakterystyczną umiejętnością przydatną w walce i pozwalającą na oddziaływanie na rzeczywistość siłą woli. Co ciekawe, pierwsi Invocato byli ludźmi, ale tylko płci męskiej.

Panowie pędzą więc wesołe kawalerskie życie (ci, którzy nie mają żon) w wiecznie zdemolowanym mieszkaniu, do jakiego pewnego dnia wchodzi Lilith. Ma ona w zwyczaju mówić "dzień dobry", "dziękuję" i "do widzenia", których to magicznych słów wojacy czasem zapominają. Cóż robi Lilith? Uwaga: sprząta. Sprząta i wywraca artystyczny nieład do góry nogami. Ta mała inteligentna kobietka o niewyparzonym języku i bardzo silnym charakterze bardzo szybko zaimponuje odwagą i inteligencją zblazowanym weteranom niejednej potyczki. Szybko okaże się także dla wszystkich jasne, że wypracowanie porozumienia między kilkoma silnymi indywidualnościami oraz między mężczyznami a kobietą, która nie pozwoli się traktować tylko jako panienka "w sam raz na jeden raz", może być trudniejsze niż niejedna misja bojowa. Z pewnym zaskoczeniem, ale i nie kryjąc, że podoba mi się ten pomysł, muszę odnotować, że wątki towarzysko-psychologiczne też należą do mocnych stron Invocato. Choć czasem można odnieść wrażenie, że czytamy powieść obyczajową.

Akcja jest odpowiednio pokręcona, bo Lilith trafi do szkoły kadetów, znajdzie sobie pracę w barze, a w końcu zostanie porwana. Do tego dochodzi jeszcze spisek, z którym bohaterowie będą sobie radzić w drugiej części opowieści. Nieco rozczarowujące może być też zakończenie, w którym spotkamy się z pobieżnie potraktowanymi początkami kilku wątków, jakie zapewne okażą się ważne w drugim tomie.

Można także przyczepić się do paru detali językowych, które mogą nieco utrudnić lekturę. Chodzi mi o takie kwiatki, jak w rozmowie Katzeza z Koshem o Lilith:

Koshe: Aż tak jest dla ciebie ważna?
Właściwie nie musiał pytać. Widział jak bardzo.
Katzez: Tak. I wiem, że niestety, tylko ty, jeśli obiecasz, że jej dopilnujesz, to tak będzie
(s. 38).

Musiałem czytać ostatnie zdanie trzy razy, żeby zorientować się, o co chodzi, i jestem przekonany, że można to napisać prościej. Gdzie indziej zabraknie nam z kolei słówka "nie".

Mimo paru powyższych niedociągnięć książka jest dobra, a mimo pokaźnych rozmiarów można ją przeczytać w ciągu jednego dnia. Szczególnie, że sposób prowadzenia dialogów często na to nie pozwala, choć ich język bywa bardziej lub mniej wyszukany, ot np. kiedy wściekły dowódca drużyny z Pierwszego Miasta ma pretensje do Lilith:

- Coś ty sobie myślała? – syknął do niej.
- Dokładnie czy tak ogólnie? Bo nie wiem, czy uwzględnić listę zakupów?
[…]
- No to był spalony. Czego was uczą w tym kurwidołku?
- Zdalnego podniecania panów w średnim wieku – wypaliła, ubawiona nabrzmiałą żyłą na jego szyi

(s. 64).

To świetna książka o ciekawej fabule, w której strzelaniny przeplatane są scenkami rodzajowymi pełnymi humoru lub analizami psychologicznymi. Czekam na ciąg dalszy, bo wnioskując po zakończeniu Invocato, sądzę, że wydarzenia w następnej części wstrząsną Trzema Miastami. Oczywiście z drużyną Koshego i Lilith w rolach głównych.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
8.83
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Invocato
Autor: Agnieszka Tomaszewska
Wydawca: Bullet Books
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 10 grudnia 2010
Liczba stron: 464
Oprawa: miękka
Format: 129x195 mm
Seria wydawnicza: Gorgo
ISBN-13: 978-83-62382-04-0
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Insomnia - Agnieszka Tomaszewska
Fantazja, szaleństwo i bezsenność kobiety
- recenzja

Komentarze


Dawidek
   
Ocena:
+1
"To świetna książka o ciekawej fabule" - i ocena 6,5 :P Przypomina mi to trochę moją nauczycielkę wiedzy o społeczeństwie... 'bardzo ładnie, ślicznie, doskonale, 2+"
28-03-2011 20:32
~MaTi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wdaje się interesujące... Właśnie w sferze obyczajowej, bo fabuła coś mi przypomina( i to coś też ma źródło w literaturze obyczajowej)... Jeśli biblioteka będzie posiadała tę książkę, to zapewne się z nią zapoznam . Faktycznie, ocena "świetnej książki" jest podejrzanie przeciętna, a powodów tejże przeciętności w recenzji raczej brak.

Pytanie : czy imię bohaterki niesie ze sobą związek z pierwowzorem?

Czas na bukiecik :
- metropolia jest rodzaju żeńskiego, toteż "Opowiem pokrótce o trzecim z tych metropolii, ponieważ znam je najlepiej." należy poprawić.
- "Chodzi mi o kwiatki w rodzaju tej (..)" - coś tu jest wybitnie nie tak, w kontekście dalszej części zdania.
Na koniec - powtórzenia. A imię ich Legion . W 3 i 4 akapicie słowo "demon" sieje się niesamowicie gęsto na niewielkiej przestrzeni.
28-03-2011 21:02
Scobin
   
Ocena:
0
Co było do poprawienia – poprawione.
28-03-2011 22:23
~Vessa

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mnie się książka bardzo spodobała:) Kontynuacja będzie (info z wydawnictwa). Autorka ma zacząć ją pisać jak skończy Insomnię (swoją kolejną książkę).
29-03-2011 16:34
Xaric
   
Ocena:
0
Jestem w trakcie czytania, jestem mile zaskoczony. Fajny pomysł i świetnie czytający się styl. Jeśli nic nie namiesza w terminach autorka wygłosi prelekcję na tegorocznej Avangardzie :) Dla mnie to bardzo fajne odkrycie.
15-05-2011 09:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.