» Recenzje » Infinities. The Empire Strikes Back

Infinities. The Empire Strikes Back


wersja do druku

Co by było, gdyby...


Infinities. The Empire Strikes Back
Alternatywna fabuła Nowej nadziei znajduje pod koniec swe rozwiązanie. Tym razem zacząć musimy w innym miejscu. I tak też się dzieje. Druga cześć zabawy w "co by było gdyby...", rozpoczyna się na Hoth i to od razu od mocnego uderzenia. Luke raniony w starciu z Wampą umiera na rękach zmierzającego mu na ratunek Hana. Czyżby dzielny awanturnik miał zająć jego miejsce i zostać ostatnią, pardon, przedostatnią nadzieją Jedi?

Han i Leia uciekają przez wojskami Imperium i wkrótce kryją się w Mieście w Chmurach. Jednak tutaj czeka ich niespodzianka i nie jest nią bynajmniej Darth Vader! Cóż jednak może powstrzymać ich pełną determinacji podróż na Dagobah?

Fabuła Inifinities: The Empire Strikes Back rozciąga się też częściowo "na obszar" trzeciego filmu trylogii. Po prostu pojawia się tutaj Tatooine oraz Jabba i jego pałac.

Najsłabszą stronę komiksu stanowi chyba nierówny rysunek. Jest to widoczne zwłaszcza w kreacji postaci. Rzadkość stanowią ciekawe tła, a większe kadry sprawiają wrażenie sztampowych. Dzięki temu, że nad Empire... pracował nowy zespól autorów SW, więcej tu świeżości w kolorze, ekspresji i ruchu postaci. Pojawia się również pewna maniera, która zdaje się być charakterystyczna dla twórców z latynoskim rodowodem. Jest nią połączenie stylistyki tradycyjnego komiksu amerykańskiego z wyraźnymi wpływami mangowymi, co najbardziej zauważalne jest na twarzach bohaterów.

To, co z pewnością zainteresuje wielu, to widok oblicza Boby Fetta! Wreszcie można spojrzeć w twarz najgroźniejszemu łowcy w galaktyce, gdyż paraduje tu bez hełmu aż na trzech stronach!

The Empire Strikes Back potwierdza, iż zasadą Infinities jest nie tylko nawiązanie do oryginalnych wydarzeń, ale także czerpanie pełnymi garściami z list dialogowych. Scenarzysta odważnie wprowadza tu też wątki i postacie, które dla opierających swą wiedzę o SW wyłącznie na filmach, mogą wydać się nowe i nieznane, np. Wujek Villie.

O ile w przypadku A New Hope scenariusz stanowił w miarę spójną historię, o tyle w Imperium... ciągłość akcji rozmywa się. Niestety mamy tutaj do czynienia ze zbyt dużą liczbą rozwiązań, wymuszonych poniekąd powstającą właśnie trylogią prequelową. Jest to natomiast z pewnością lektura obowiązkowa dla mistyków SW. Znacznie bardziej, niż dla wielbicieli akcji.

Ktoś kiedyś powiedział: "Jedyny problem, który pojawia się w tych historiach to fakt, iż zawsze wygrywa rebelia." Czy nie można by zmienić tego choć raz? Choć na chwilę? Prawdę mówiąc kontratakujące Imperium, zwłaszcza w wersji alternatywnej, stwarza ku temu ogromne możliwości. Niestety znów niewykorzystane. Long live the Emperor!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Star Wars. Infinities - The Empire Strikes Back TPB
Scenariusz: Dave Land
Rysunki: Davide Fabri
Kolory: Dan Jackson
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania oryginału: 2 kwietnia 2003
Liczba stron: 96
Okładka: miękka
Druk: kolorowy
Cena: 12,95 USD



Czytaj również

Empire #16-18. To the Last Man
Jak to Janek pojechał na wojnę
Rogale, irokezy i warkoczyki, czyli sztuka fryzjerska w odległej galaktyce

Komentarze


SethBahl
   
Ocena:
0
No cóż, "sequelowe prawo" znów znajduje swoje potwierdzenie. Imperium... wypada dużo słabiej od Nowej nadziei - zarówno pod względem fabularnym, jak i rysunkowym. Choć generalnie nie jest bardzo źle.
17-04-2007 21:49

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.