» Recenzje » Infinities. Return of the Jedi

Infinities. Return of the Jedi


wersja do druku

Zamknięcie klasycznej trylogii pod hasłem: Co by było, gdyby...


Infinities. Return of the Jedi
Podczas lektury dwóch poprzednich odsłon cyklu, miewałem liczne chwile zwątpienia, co do zabaw w "historie alternatywne" świata Gwiezdnych wojen (cokolwiek... przynajmniej odległego). RotJ zdecydowanie mnie podbudował. Jest to bez wątpienia najlepsza z dotychczasowych Infinities.

Akcja komiksu zaczyna się oczywiście na Tatooine. Do pałacu Jabby dociera łowca nagród Boushh, prowadząc pojmanego Chewbaccę. Dotąd wszystko brzmi znajomo, ale... Ukontentowany zadziornością łowcy Hutt nieco zbyt mocno uderza w korpus C-3PO, który ulega zniszczeniu. Kto będzie teraz tłumaczył zaostrzające się negocjacje? Sytuacja robi się niebezpiecznie napięta. Boushh musi ujawnić swą prawdziwą tożsamość. Od tego momentu już nic nie będzie takie same... Nie chcę zdradzać dalszej treści, bo w tym tkwi główny "smaczek" komiksu.

Największą zaletą tej wersji Return... jest fabuła, która nie ucieka tutaj (jak w poprzednich częściach) w luźne dywagacje. Skonstruowana została bowiem wokół wydarzeń, które dobrze znamy z filmu. Toczą się one tutaj w sposób niezależny, jakby swoim torem. Ich swoisty bezwład, niezależność od niewielkiej grupki czołowych bohaterów, w pierwszej chwili zaskakuje. Potem gdy wiemy już co jest "nie tak", budzi niepokój ale jednocześnie i nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone. Najbardziej zdumiewa tu zakończenie, pozostające pod każdym względem otwarte!

W warstwie rysunkowej mamy tu delikatne odejście od realizmu. Chociaż twarze wyraźnie odwzorowują oblicza aktorów, to jednak przestawione zostały znacznie bardziej nowocześnie – bardziej umownie. Podobnie zresztą potraktowane zostały postacie, plany oraz proporcje. W pełni realistyczne pozostają tu jedynie kolory - przeważnie ciemne i chłodne, jak kosmos, jak Ciemna Strona...

Pośród ilustracji znalazło się kilka prawdziwych perełek, np. całostronicowe wyjście floty Sojuszu Rabeliantów z nadprzestrzeni. Kadry kosmiczne powinny zachwycić każdego fana spaceopery. Hełm Vadera, blikujący w mrokach sali tronowej drugiej Gwiazdy Śmierci, wydaje się nieprzebytą tarczą ciemności, która wręcz poraża. Wreszcie dla kontrastu, "styrany życiem", mandaloriański pancerz Fetta, który tu zdaje się przez to nawet bardziej realny niż w filmie.

Tak, to zdecydowanie historia godna pierwowzoru, dość mroczna, nie przynosząca łatwych odpowiedzi. Po raz pierwszy w cyklu Infinities miałem ochotę zapytać: "I co dalej?" No właśnie. Może zobaczymy? Long live the Emperor!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Star Wars. Infinities - Return of the Jedi TPB
Scenariusz: Adam Gallardo
Rysunki: Ryan Benjamin, Dan Norton, Juvaun Kirby
Kolory: Joel Benjamin
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania oryginału: 28 lipca 2004
Liczba stron: 104
Okładka: miękka
Druk: kolorowy
Cena: 12,95 USD



Czytaj również

Empire #01-04. Betrayal
Imperialna perspektywa
- recenzja
Star Wars Komiks #10 (6/2009)
Nadchodzą dobre czasy
- recenzja

Komentarze


SethBahl
   
Ocena:
0
Razem z Jedi powracają lepsze dialogi (choć wciąż - to jeszcze nie A New Hope...). Fabuła raz kolejny jest ciekawa, choć może lekko przekombinowana. Na zakończenie czeka na czytelnika niespodzianka... choć nie wiem czy się śmiać czy płakać... Widok w każdym razie jest... szokujący (chyba dla każdego fana SW)
17-04-2007 22:08

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.