» Recenzje » Infekcja - Scott Sigler

Infekcja - Scott Sigler

Infekcja - Scott Sigler
Dew Phillips zostaje poproszony przez swego starego przyjaciela, który od dawna pnie się po szczeblach władzy (i wspiął się już naprawdę wysoko), o przyjrzenie się jednej z najdziwniejszych spraw kryminalnych w historii Stanów Zjednoczonych − zwykli ludzie nagle stają się żądnymi krwi zabójcami. Mordują bez opamiętania, nie zwracając uwagi nawet na śmiertelne wyniszczenie własnego ciała. Wydaje się, że jakiś dziwny związek ze zmianami ich mentalności mają dziwne trójkątne narośle. Cała sprawa oczywiście jest tajna, dlatego też Perry Dawsey, były futbolista, nie wie, co może oznaczać doprowadzająca go do furii wysypka. A Strasznego (taki przydomek przylgnął do niego na boisku) naprawdę nie opłaca się denerwować.

Zdecydowanie największą zaletą Infekcji jest kreacja głównego bohatera. Perry początkowo wydaje się najnormalniejszym facetem na świecie, ale im więcej dowiadujemy się o jego przeszłości, tym bardziej nas fascynuje. Sigler, pisząc o Dawseyu, śmiało stąpa na granicy dzielącej rzeczywistość i wyobraźnię; czytelnik jest świadkiem przemiany Perry'ego ze spokojnego, biurowego szaraka w szalonego, agresywnego potwora, który bez wahania niszczy swe ciało, walcząc z przeciwnikiem siedzącym w jego głowie. Krwawa otoczka, przesycone brutalnością opisy i psychologiczna prawdziwość, gwarantowana przez interesujące fragmenty poświęcone tragicznemu dzieciństwu Strasznego, czynią z jego historii najmocniejszą część całej książki. Podczas lektury Infekcji czułem się niekiedy, jakbym czytał Auschwitz Gustavo Nielsena – byłem jednocześnie obrzydzony przez niewyobrażalnie krwawe sceny i zafascynowany surrealistyczną atmosferą.

Szkoda, że Siglerowi nie udało się utrzymać takiego klimatu w całej Infekcji. Fragmentom o Dawseyu dorównuje co najwyżej początek historii Dew. Później, niestety, nie jest już tak ciekawie. Phillips staje się typowym gliną z manią zemsty na mordercach partnera, a jego śledztwo w żaden sposób nie wciąga. Sporą rolę odgrywa w powieści także doktor Montsoya, która miała być chyba gwarantem science przy szufladkowaniu gatunkowym – jednakże jej wątek jest bodaj najnudniejszą częścią Infekcji. Ogromny zawód sprawia także niesamowicie pretensjonalne zakończenie. Powieść jest klimatyczna, wywołuje ogromne emocje, ale do czasu, kiedy jest tekstem "personalnym". O co chodzi? Otóż przez dłuższy czas jesteśmy świadkami cierpień Perry'ego, zżywamy się z nim, przeżywamy jego męki; w końcówce natomiast, gdy tytułowa infekcja staje się sprawą globalną, brakuje specyficznej atmosfery. Znika nagle cała brutalność, znika gdzieś głos, który powtarzał: "… i tobie może się to zdarzyć". Sigler spodziewał się chyba, że uda mu się podkręcić czytelniczy strach do tego stopnia, że niezauważalna będzie oszałamiająca zmiana skali – niestety, niepokój wywołany przez historię Dawseya nie wydaje się wystarczająco wielki, aby przenosić go na całą ludzkość.

Nietypowym problemem Infekcji jest też dziwne połączenie tekstu realistycznego z fantastycznym. Niby wszystko rozwija się tak, jak powinno, niby mamy zwyczajną aferę, która powoli przeradza się w nadprzyrodzoną tajemnicę, ale to się po prostu nie sprawdza. I znowu, dopóki Trójkąty pozostają sprawą samego Dawseya, wszystko jest w porządku – dzięki surrealistycznej otoczce nie wiemy, czy choroba jest wymysłem jego wymęczonego umysłu, czy też naprawdę zaraził się nieznaną infekcją. Kiedy jednak do sprawy zostaje zaangażowane wojsko, a gdzieś w tle pojawiają się głosy polityków – powiązanie wątku popadającego w obłęd Perry'ego i odważnych Amerykanów broniących ojczyzny wydaje się czymś nienaturalnym, wywołuje zmieszanie, którego zdecydowanie nie powinno tu być.

Zaletą powieści na pewno jest język. Infekcja jest napisana tak, jak współczesny thriller powinien być napisany – Siglerowskie opisy są dynamiczne, dokładnie odzwierciedlają tempo akcji. Przy tym nie brak w nich celnych porównań, które jednak rzadko przypominają te znane nam z klasycznych lektur – pisarz odwołuje się raczej do współczesnej popkultury, z LeBronem Jamesem i drużynami z NFL na czele.

W ostatecznym rozrachunku, mimo wskazywanych wad, Infekcja to książka naprawdę intrygująca. Bardzo mocno zaangażowałem się w historię Perry'ego Dawseya, za co autorowi należą się brawa. Wątpię co prawda w przyszłość cyklu (głównie z powodu mało ciekawego zakończenia), ale pierwsza część trylogii to thriller warty polecenia.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Infekcja (Infection)
Autor: Scott Sigler
Tłumaczenie: Łukasz Dunajski
Wydawca: Papierowy Księżyc
Data wydania: 15 kwietnia 2010
Liczba stron: 450
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 143 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-61386-02-5
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Infekcja
Drugi fragment
Infekcja
Niech cię zaraza!
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.