» Blog » Indie i lenistwo
14-08-2011 12:44

Indie i lenistwo

W działach: indie, rpg | Odsłony: 12

Indie i lenistwo
Mottem dla tego wpisu stał się żart z kauflandowej gazetki, który nadesłał pan Karol Zalewski z Suwałk (może ma do niego jakieś prawa autorskie? lepiej dmuchać na zimne...):


Krystyna przegląda kobiecą prasę. Nagle z przerażeniem zrywa się z fotela i biegnie do męża:

- Kochanie, czy ty wiesz, ile trzeba biegać, żeby spalić jednego pączka?

Stefan leniwie odrywa wzrok od telewizora i pyta:

- A po jakiego diabła palić pączki?


Jak to drzewiej grywałem

Mistrz Gry na swoim spiżowym tronie opracowywał przygodę. Może nawet prowadził z jakiejś książeczki z mnóstwem tabelek. I było super, naprawdę - rewolwerowcy padali jak muchy, niezwykłe artefakty trafiały w ręce bohaterów, pijanice pili, korporacje drżały przed nieznanymi anarchistami, a gracze bali się odwrócić w ciemną pustkę wielkiego pokoju za ich plecami. A nawet w ferworze potyczki w pokoju znalazł się drewniany miecz, a ja dostałem nim w głowę tak, że aż mnie porządnie zamroczyło. Faktycznie, patrząc z perspektywy czasu, mogłem przynajmniej spróbować sparować trzydziestocentymetrową linijką, albo wykonać zwinny unik, ale zabrakło mi refleksu.


Z czasem jednak odkryliśmy dziwne zjawisko - MG się do sesji (zapewne z jakichś bardzo ważnych powodów) nie przygotował, a sesja wyborna. Kiedy jednak takie sesje na spontanie zdarzał się coraz częściej, to znowuż okazało się, że to wbrew pozorom wymaga od MG więcej, a w dodatku (podobnie jak klasyczne sesje) czasem po prostu nie trybi.

Potem przyszła pora na system autorski, oraz wszelkie eksperymenty w ramach systemów granych wcześniej - w tym wpływanie graczy na fabułę nie tylko poprzez bezpośrednie działania. Raz nawet w tym właśnie celu gracze wykładali wylosowane wcześniej karty tarota w dowolnym momencie.

I wówczas się oczywiście okazało, że ani my na to nie wpadliśmy, ani nawet nie wpadliśmy na to najlepiej. Być może Mati, który miał w szafce Barona Munchausena (i mnóstwo innych ciekawych rzeczy), wiedział o tym wszystkim, ale siedział cicho? Graliśmy w to wprawdzie wcześniej, ale traktowaliśmy jako ciekawostkę. Dalej mam w swoim arsenale wiekową postać z Drogi Ku Chwale, która nie rozegrała ani jednej sesji, bo kolega stwierdził, że L5K jest fajniejsze (sic!). Także widać, że traktowaliśmy to jako ciekawostki i właśnie ubogie wersje większych kolegów.

A potem nastąpiło brzemienne w skutkach właściwe odkrycie Indii. Bo wcześniej to łączył je z nami jedynie zwiadowca, jakiś swojski Marco Polo. Bo po jakiego diabła palić pączki?

 

Indie rozleniwia

Mówię na własnym przykładzie - indie rozleniwia. Nie chce ci się wymyślać sesji? Wybierz tylko odpowiedni system, najlepiej taki, w którym się przygodę losuje. Nie masz pomysłu na postać? Wybierz system, w którym postacie są z góry narzucone. Chcesz niezapomniany klimat? Pozycja piąta. Nie do końca masz w ogóle ochotę na RPGa? Wybierz kompletną psychodramę, a może system z kosmosu, gdzie będziesz opowiadać o cudach-niewidach, albo tworzyć nową planetę.

Często też zamiast kilkusetstronnicowego podręcznika jest sto stron, albo dwadzieścia. Albo jedna i to luźno zadrukowana. A kiedy przeskoczy się pierwsze przeszkody, to gra idzie jak z płatka. Systemy są przeróżne - szybko można je wypróbować i stwierdzić, co wam pasuje.

A jednak to rozleniwienie jest tylko pozorne. Jeżeli gracie w jakiś system od pięciu lat, to obudzony w środku nocy gracz najpierw instynktownie rzuciłby na inicjatywę, a potem rozegrał całość zgodnie z zasadami. A tutaj raz rzucasz kartami, raz ciągniesz karteczki, tu konflikty, tu akty... Można się pogubić.

Po drugie - nie każdy system musi wam odpowiadać. Być może przeczytanie stu stron przyda się na pojedynczą sesję, a potem już nigdy w to nie zagracie. Kupując podręcznik za sto złotych człowiek najpierw dobrze się zastanowi, dowie o co właściwie chodzi, a dopiero potem radośnie kliknie "kupuj". I wie czego się spodziewać po zawartości paczki. A z indiasami bywa różnie - potrafią zrobić niespodzianki w każdą stronę. Coś, co wydaje się z założenia fajne, akurat u nas się nie sprawdza, a coś w co gracie właściwie przypadkiem, okazuje się strzałem w dziesiątkę. A powiedz symulacjoniście, że nie będzie rzucał kostkami - najpewniej się najpierw zdziwi, a potem będzie się dobrze bawił.

Po trzecie - indie często wymagają mniej przygotowania, a więcej główkowania w trakcie sesji. To też nie każdy lubi i nie zawsze ma na to ochotę. Naprawdę po ciężkim dniu wolę rozegrać odprężająca filmową sesję, gdzie będę bardziej inteligentnym pionkiem (ciekawe ile jest takich indiasów? do sprawdzenia). Z kolei niektórzy mogą mieć problemy z szybkimi decyzjami - "no szybciutko, kończymy postać, to jaki jest twój życiowy cel?"

I last but not least, jak mawiają Muzułmanie, kwestia zaufania i odpowiedzialności. Na przykładzie - na ZjAvie prowadziłem InSpectres. Zupełnie z biegu, bo okazało się, że zainteresowanie było tak duże, że sam jeden Neurocide z Portalu nie da rady, ale to mnie jednak nie usprawiedliwia. Pal sześć gracza, który postanowił sobie chodzić z gazrurką i nazywać ją Usypiacz, wbrew pozorom jestem tolerancyjny. Inny bowiem siedział właściwie cicho przez większość czasu, a potem w kulminacyjnym momencie poszedł do Pokoju Zwierzeń i zaserwował kompletnie nie pasujące do czegokolwiek rozwiązanie. Co robić? A wytłumaczyłem, że w Pokoju Zwierzeń tak akurat nie można (a naprawdę to guzik prawda, bo można!). A jednak zgrzyt pozostał. Potrzeba dużo wyczucia, albo dobrego ugadania się wcześniej co do pewnych ram rozgrywki.



Grając dużo w indie mam potem czasem opory przed zagraniem w coś normalnego. Jejku! tyle czytania, jakieś umiejętności, siakieś profesje... Wszystko sen i marzenie, bo kiedy mimo to zagram (i ponarzekam trochę na rozwiązania mechaniczne i co jeszcze), a w środku cieszę się jak mały dzieciak rzucając garściami kostek i będąc prowadzonym przez MG za rączkę.



Uwagi końcowe

Wcale nie twierdzę, że indiasy są lekiem na całe zło (ani nadzieją na przyszły rok). Jeżeli ktoś woli je traktować jako ciekawostkę, albo przerywnik pomiędzy regularnymi sesjami - też super. Jeżeli ktoś z kolei jest już na tyle niezależny, że kręci nosem na Warhammera - może mniej super, ale czemu nie. Jeżeli ktoś kolekcjonuje systemy, żeby wpisać sobie na kartce "grałem w to, to, to i tamto" - to nie do końca rozumiem takie zachowanie, ale indiasy nadają się do tego świetnie.

Bo o zabawę przecież chodzi.

 

(Zdjęcie autorstwa voobie z flickr.com)

Komentarze


Indoctrine
   
Ocena:
+1
Klasyczny zajawkowy indias, dobry jest na one shota, z doskoku.
Duży system, z pełną mechaniką, światem itp, to zabawa na wiele miesięcy, kampanie itp.

Dobrze porównać to do gier komputerowych. Indie są jak 5-6 godzinne action-erpegi, gdzie liczy się konkretny pomysł, a całość jest fajna na dwa popołudnia.
Zwykły system, klasyczny, to taki Morrowind gdzie grasz, grasz, drugi miesiąc, a tu jeszcze dużo zostało.

Ja osobiście wolę gry nastawione na kampanie. Dlatego takie najbardziej indyjskie indie, nie podobają mi się. Zresztą, za rzadko grywam by móc pozwolić sobie na zajawki ;)
14-08-2011 12:58
jasisz
   
Ocena:
0
Grałem kampanię w In a Wicked Age, w wielu systemach również to sobie wyobrażam bez problemu (np. Szare Szeregi opierają się na założeniu, że będzie to taka mini-kampania na trzy sesje). Oczywiście nie we wszystkich systemach to ma sens, masz rację - kampania w Toona i mnie przyprawiłaby o ból zębów.

Widzisz, a ja właśnie z powodu rzadkiego grania i rozjeżdżania się po świecie, ostatnio nie mogę sobie pozwolić na kampanie ;)
14-08-2011 13:06
Indoctrine
   
Ocena:
0
A ja i tam od ponad roku, praktycznie nie gram, tylko prowadzę "Głębię" testując na różne sposoby ;)

14-08-2011 13:13
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
INDIE GO HOME
15-08-2011 23:41
jasisz
   
Ocena:
+2
Jak człowieka od "INDIE GO HOME" to bawi, to od razu napiszę, że mnie kasowanie tego nie bawi i od tej pory komentarze tylko dla zarejestrowanych.
16-08-2011 00:50
Indoctrine
   
Ocena:
0
Tyldy tak mają :) To forma oswojonego trola o wielu osobowościach ;)
16-08-2011 09:09

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.