Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z powagi jej słów. Zgasły światła...
W Import/Export mamy styczność z losem dwójki bohaterów, których nie łączy nic poza pragnieniem odszukania szczęścia i upragnionej życiowej harmonii .
Bohaterką pierwszej części (Import) jest Olga – w tej roli ukraińska aktorka - Ekateryna Rak. Samotna, popadająca w depresję matka, która z zawodu jest pielęgniarką, każdego dnia marzy o lepszym życiu na Zachodzie. Jak dużo będzie w stanie poświęcić, żeby zdobyć upragniony spokój?
Bohaterem drugiej części (Eksport) jest młody Austriak - Paul (zwany przez bliskich "Paulie"), który na co dzień mieszka z matką i ojczymem. Paulie jest osobą mało zaradną, zazwyczaj bezrobotną, siedzącą po uszy w długach. Pewnego dnia ojczym zabiera chłopaka w podróż na Ukrainę. Ten wyjazd zmieni życie głównego bohatera na zawsze.
Urodzony 24 listopada 1952 roku w Wiedniu, Ulrich Seidl uchodzi w swym ojczystym kraju za wielkiego skandalistę. Import/Export tylko to potwierdza. W filmie poraża przede wszystkim obraz szarości i biedy (nie uświadczymy tu choćby jednej słonecznej sceny), który z czasem zaczyna wprowadzać widza w stan głębokiego smutku i pesymizmu (kiedy wyszedłem z kina i zobaczyłem, że na niebie pięknie świeci słońce, odetchnąłem z niezwykłą ulgą). Czary goryczy dopełniają mocne sceny erotyczne i obraz pracy Olgi w szpitalu geriatrycznym.
W jednym z wywiadów Ulrich Seidl powiedział: "Uważam, że głębokie i wstrząsające sceny mogą powstać tylko w odpowiednich warunkach, choćby te były wyczerpujące i straszne. Bez tego autentyzmu przy realizacji, nie osiągnie się końcowego, najważniejszego efektu. Prawdy." Tą wypowiedzią reżyser trafił w sedno. Aktorzy, którzy grali główne role nigdy nie stali przed obiektywem kamery. Jednak, mimo wysoko postawionej poprzeczki, podołali swemu zadaniu zaskakująco dobrze. Zagrali realistycznie i przekonywująco, przede wszystkim dlatego, że reżyser dobrał odpowiednie osoby do swojego dzieła. Na co dzień Ekateryna Rak nie różni się od postaci, którą gra w filmie. Także jest samotną matką, marzącą o lepszym życiu na Zachodzie, a w przeszłości była pielęgniarką. Paul Hoffman, w rzeczywistości, także jest bezrobotnym, niezaradnym awanturnikiem, który nieustannie poszukuje szczęścia. Ponadto film był w dużym stopniu kręcony w prawdziwych szpitalach, domach publicznych czy urzędach pracy. Ukazani w filmie pacjenci szpitala geriatrycznego to nie aktorzy, lecz naprawdę umierający ludzie (w szczególności można się o tym przekonać po zakończeniu filmu).
W ramach podsumowania: film ciężki, wstrząsający, ale przede wszystkim prawdziwy. Takie kino zostawia pewien ślad w umyśle widza i skłania go do głębszej refleksji na temat życia i śmierci. Komu mogę polecić ten film? Myślę, że ze spokojem duszy każdemu kto ma osiemnaście lub więcej lat.