Imiona postaci fantasy
W działach: almanach, game design | Odsłony: 29717Poniższy tekst zrodził się z natchnienia, które spłynęło na mnie po przeczytaniu notki Dreamwalkera. Kudos.
Co ciekawego można zrobić z imieniem?
Moi drodzy każuale często wymyślają imię postaci na 5 minut przed sesją, zresztą, często sami nie zapamiętują imienia własnej postaci. A jak to robią otrzaskani pro-gracze? Tak jak pisał Dreamwalker: albo wymyślają połamańce językowe w stylu "Drizzta Do'Urdena", albo tworzą serowe abstrakty w rodzaju "Silentuma Shadowa". Zobaczmy, jak się sprawa ma w literaturze fantastycznej, a potem pomyślimy, co można by ewentualnie zrobić lepiej.
LITERATURA
Oczywiście Tolkien i oczywiście "Władca". Zobaczmy jakie imiona wymyślił profesor:
- Aragorn (brzmi nieco skandynawsko z tym "gorn")
- Gimli (krasnoludzkie imiona są "krótkie" i twarde, jak ich właściciele)
- Legolas (pomijając, że śmiesznie brzmi po polsku le'golas to typowe, delikatne, śpiewne elfie imię)
- Gandalf (prawdziwe imię germańskie, użyte też jako imię jednego z karłów w Eddzie Starszej. I kto mi powie, że Wiki ssie?)
- Arwena (pieknie wymawiane po angielsku "Ar-łen")
Oprócz tego mamy jeszcze "angielskawe" imiona hobbitów jako jedyne zawsze składające się z imienia i nazwiska:
- Bilbo Baggins (Kwitko Worczyk, z Dnoworek zresztą)
- Samwise Gamgee
- Meriadok Brandybuck
- Peregrin Took (albo Tuk, po polsku, ale lubię złodziejaszkowy wydźwięk oryginału)
Imiona Rohrimmów (wikińsko-celtycko-słowiańskie):
- Theoden
- Eowina
- Eomer
Oraz imiona "tych złych":
- Saruman (kojarzy się źle, bo z jaszczurem i dostojnie, bo z mądrością, jedno z lepszych imion Trylogii)
- Sauron (tu już sam jaszczur ;)
- Morgoth (Ghorblemghrrah! Mhrok!)
- Balrog (nie dość że baal to jeszcze rogaty, a po angielsku - łotr)
U Tolkiena imię oddaje charakter postaci i kulturę, z której pochodzi. Po Mistrzu było już podobnie.
Mamy plagę Conana, czyli Elric, Bane, Kull i inne imiona ery sword & sorcery. Mamy post-tolkienowskie imiona Świata Czarownic, jak Eydryth (tylko się nie zadławić przy wymawianiu), mamy nowożytne imiona pop-fantasy, które już wszystkie brzmią sztucznie i pretensjonalnie. W pop-fantasy językotwórstwo zaczyna się i właściwie kończy na języku drowów, który ma jakieś w miarę nowe brzmienie.
A co w naszym kraju?
Mamy dużo angielskawych (i fonetycznie i znaczeniowo) imion, co, generalnie jest błędem i świadczy o zachłyśnięciu się kulturą zachodu. Nawet nasze fantasy musi brzmieć jak fantasy z USA.
Zrywa z tym (trochę) Sapkowski, tworząc swojsko i średniowieczno brzmiące imiona. Ale już przy elfach pełno "sh", "ay", "ea" i innych angielskojęzycznych wstawek.
Generalnie więc - nihil novi.
PO CO KOMU IMIĘ?
W fantasy możemy trochę zaklinać rzeczywistość. Jeżeli możemy nadać postaci kobiety-kota imię Felicja to robimy to. Bo będzie fajnie. Niektóre postacie otrzymują imiona, które są jakby predestynowane. Bo gdyby nasza Felicja w drugim tomie cyklu dopiero przemieniła się w kobietę-kota...? Cóż za fatum kierowało rodzicami, kiedy wybierali dla niej takie, a nie inne imię. Bo czemu nie Zdzisława? Gdyby Zdzisława zmieniła się w kota, byłbym bardziej zaskoczony. Felicji takie coś może się przydarzyć. Zdzisławie - nie.
Nadając postaci imię dajemy jej dźwiękowy znak rozpoznawczy. Dźwięk, który ma się już zawsze wszystkim kojarzyć z tą właśnie postacią.
Zatem każde imię, które nadajemy postaci, przeczytajmy i wypowiedzmy głośno dziesięć razy. Imię musi brzmieć jak trzeba. Nieważne, ile iksów, aeów i eshów zawiera w pisowni i jak ładnie wygląda - ważne, żeby brzmiało.
Kiedyś na potrzeby pewnej gry nazwałem swojego barda Cixada. Wydaje mi się, że to naprawdę dobre imię, bo wygląda egzotycznie, egzotycznie brzmi, jest stosunkowo łatwe do wymówienia, a po polsku kojarzy się z... cykadą. "X" w środku jest trochę serowe, ale odrobina egzotyki, z umiarem, nie przeszkadza.
Imię bohatera gracza oczywiście musi służyć do sławienia go. Trudno, żeby enpece typowego pop-fantasy stawiali pomniki Bronkom i Filipom w podzięce za ocalenie przed demonem Borutą. Musi więc takie imię odpowiednio brzmieć. Co to znaczy odpowiednio? I tu zaczynają się schody, bo dla każdego gracza "odpowiednio" znaczy co innego:
- średniowiecznie
- celtycko
- mhrocznie
- tolkienowsko (z tymi smiesznymi ' nad literkami)
- podobnie do tego gościa z tego filmu/książki/komiksu
I nagle w takim np. Starym świecie ekipa bohaterów (sami ludzie, pochodzący z jednego miasta) nosi takie imiona:
- Ulric Feinthoven
- Daennah
- Orghorn Harkenblood
- Fingelion Falthainen
- Spawn ("no dobra, niech będzie Spawner")
I co? I dupa. Jak to brzmi? Bez sensu. Żadnej jednolitości, żadnej konsystencji. Niby każdy wziął imię jakie chciał, więc każdy jest zadowolony, a jednak coś tu nie gra. I dlaczego niektórzy jakby rzadziej mają ochotę odpowiadać na pytania "jak się zwiesz, bohaterze?".
Od strony Mistrza: powinniśmy powalczyć o konsystencję, o adekwatność imion postaci do realiów świata. Dobro drużyny ponad dobro jednego gracza, który lubi Spawna. Niech imiona będą jednorodne. Niech postacie z Middenheim mają imiona charakterystyczne dla Middenheim. Tu rodzi się konflikt.
ORYGINALNOŚĆ VS SENS
Skasujmy oryginalność. Usuńmy wyjątkowość "bohaterskich" imion. Mówię całkiem serio. Predestynowanie postaci gracza do wielkości za pomocą heroicznie brzmiącego imienia nader często wypala w twarz nazywającemu.
Krasnolud jednego z moich graczy otrzymał imię Horgarth. Ładne. W klimacie. Krasnoludzkie według wiecznych schematów Tolkienowskich.
Po piętnastu minutach sesji był już Hogwartem. Umówmy się - humor i luz zawsze wygrają z nadęciem i trudnowymawialnymi angielskawymi połączeniami. Yarpen (mimo egzotyki) jest jednak swojskim Jarpenem. A Horgarth... Cóż.
Ale to jeszcze nic. Weźmy takiego wspomnianego Spawnera. albo innego Gyeralta. Czy naprawdę jedyne na co stać gracza to kopia? Co gorsza, możemy się po takiej postaci spodziewać częstych zachowań łudząco podobnych do zagrywek bohatera, od którego to imię pochodzi, niezależnie od tego, jak bardzo rózni się profesją, pochodzeniem czy nawet poziomem siły od pierwowzoru, co czesto może prowadzić do sytuacji śmiesznych lub wręcz tragicznych w skutkach.
Bo co z tego, że nazywasz się Geralt, skoro dupa z ciebie, a nie szermierz? Albo że nazywasz się Raistlin Meier (czy jak mu tam było), a jesteś pierwszopoziomowym magiem i już dawno zużyłeś swój Magiczny pocisk?
Niektórzy gracze podświadomie wierzą w potęgę przybranego imienia postaci. Wierzą, że daje im ono wymówkę do popisywania się, albo do "bycia jak ulubiony bohater". Za pożyczonym lub pompatycznym, wydumanym imieniem idzie przeświadczenie o epickiej przyszłości bohatera. Jak wielu z takich herosów poległo na pierwszym-drugim poziomie, od przypadkowej pułapki? Kilku na pewno. Pamiętajmy o nich, zanim nazwiemy kolejną ze swoich postaci Whisper Shadowborn.
PRZEZWISKA
Niektóre systemy posiadają na karcie postaci dwie osobne rubryki: imię oraz tytuł/ksywę/przezwisko. I bardzo dobrze, wszystkie tak powinny. Bo niezależnie od świata i epoki (no, może z wyłączeniem Cthulhu 1890, gdzie dobrze urodzeni panowie powinni używać swoich nazwisk) przezwiska są w modzie i w uzytku. Zawsze były i zawsze będą.
"Przezwisko" ma nieco pejoratywny wydźwięk w języku poslkim. To trochę jak słowo, którym określamy kogoś żeby zrobić mu na złość. "Pseudonim" jest zbyt bohaterski. "Ksywa" - od razu kojarzy się z więzieniem. Nie mamy niestety dobrego, neutralnego okreslenia na "nickname" dla postaci, może dlatego ociągamy się z używaniem takowych. No bo jak to, nasz wielki rycerz ma mieć jakąś ksywkę? Tytuł już chętniej. Ale czym tak naprawdę rózni się tytuł Longshanks (czyli Długonogi) od ksywy...? Niczym przecież. Tytułem nazwiemy ksywę kogoś, kto wyróżnia się z tłumu szarych zjadaczy chleba, kogoś ważnego.
Jest to imię nieformalne, nadawane ze względu na:
- charakterystyczny wygląd (łysy, rudy)
- zawód (kowal, szewc, rębajło)
- skłonności (pijak, artysta, lowelas)
- dokonania (reformator, obrońca, pogromca)
- pochodzenie (Warneńczyk,
- porównanie z obiektem nieinteligentnym (i to fani fantasy czasem nadużywają. Kot, pies, miecz, tarcza, Biały Wilk)
Czasem ksywą stają się różne zdrobnienia i przekształcenia imienia i/lub nazwiska, choćby u klasyka:
- Meriadok "Merry" (czyli wesoły, wesołek) Brandybuck
To rzadko używany, a skuteczny sposób wyróżnienia imienia swojej postaci.
W Infusion w pierwszej piątce szermierzy jest laska o skomplikowanym, typowo nidyjskim imieniu Omenafinetorama. Ale wszyscy znają ją pod skrótem "Otora". Ta sztuczka pozwala użytkować nawet najtrudniejsze językowe wygibasy.
Całkiem ciekawie jest też, kiedy niektórzy gracze odgrywając swoją postać wymyślają sobie ksywki dla innych postaci. I tak: dla wszystkich postać Michała to Elrond, ale dla postaci wojtka będzie Kuzynkiem.
Albo tytułowanie: Frodo do Sama mówił "Sam" ale Sam zawsze zwracał się do przyjaciela Panie Frodo, nawet wtedy, kiedy ich przyjaźń dawno już powinna sprawic, żeby byli sobie po imieniu.
IMIONA POSTACI GRACZY
Zaproponuję rzecz karkołomną.
Losujmy imiona i nazwiska postaci graczy.
Dokładnie tak. Dlaczego warto? Bo nikt nie wybiera sobie imienia i nazwiska. Niektórzy całe życie cierpią za to jak nazwali ich rodzice, albo borykają się z dziwnym, śmiesznym nazwiskiem.
Będzie to ciekawe, obserwować, jak potężny wojownik wstydzi się przedstawiać prawdziwym imieniem, bo jego kochająca matka, która zawsze chciała mieć córkę nazwała go Merry. A na nazwisko mieli Lilijan.
Ale sprawi też, że imiona drużyny zostaną uśrednione, urealnione, co zwiększy immersję.
Warto też dlatego, że wtedy prawie każda postać z imieniem i nazwiskiem które otrzymali, będzie chciała nadać sobie własne imię, wyjątkowe, które wyróżni go z tłumu.
Wywernobójca. Licz. Dzierzba. Biały Wilk. Krwawy Miecz. Tańczący na Grobach Wrogów. Dziewięć Języków.
Jeden ze sławniejszych szermierzy w Infusion nazywa się Shiuil. Klasyczne, pseudo-celtyckie imię khuryty. Ale wszyscy znają go jako Trzydzieści Bestii Shiuil. Dlaczego? Bo w pojedynkę wyrżnął elitarny oddział trzydziestu zabójców szermierzy, zwnaych Bestiami.
Oczywiście tytuły i ksywy nie mogą, powtarzam, nie mogą! być ksywami bohaterów od początku gry. Bo na tydzień przed sesją zabili wampira, więc jego ksywa to "Łamacz Kłów". Zasada, którą wyznaję i polecam wszystkim moim graczom brzmi:
Jedyna licząca się historia twojej postaci zaczyna się na pierwszej sesji. Użyj tego.
Ksywy i tytuły muszą pochodzić z sesji, żeby miały wagę. Franek w domu wymyślił swojego Łamacza Kłów. Ale postać Bronka na ostatniej sesji zadała decydujący cios smokowi, prosto w oko. Jego Smocze Oko będzie zawsze będzie lepsze, bo wszyscy gracze to przeżyli.
Dobra ksywa może być celem, nagrodą i chlubą, oznaką statusu.
A to napędza fabułę.
A co napędza fabułę - jest dobre.