IV i V etap turnieju AvP

Autor: 27532

IV i V etap turnieju AvP
Na początku było wiele marzeń, spojrzeń do spisu nagród i rozważań – jeżeli zmieszczę się w chociażby pierwszej trzydziestce, będę szczęśliwy. A jak mogę się nie zmieścić, niepodzielnie panując na serwisach ociekających krwią mych wrogów?

Później nadeszła konfuzja, konsternacja i – ostatecznie – masakra, która bez żadnych zahamowań zepchnęła mnie na sam koniec listy zawodników. Spędziłem trochę czasu na przygotowaniach, usiadłem do gry pełny wiary we własne siły. I niczym mityczny bohater opadłem w ramiona Hybris, która zdała się być nie tyle toposem, co niemiłosierną boginią.

Czwarta faza turnieju Aliens vs Predator Demo stanowi organizacyjny wyż na tle rozgrywek. Każdy miał nadzieję na przejście dalej. Podzielono zawodników na siedem grup z założeniem, że do etapu finałowego przechodzą wszyscy uczestnicy, lecz walcząc o miejsca zależne od etapu czwartego. Toteż do walki o miejsca 1-7 walczyć mieli zwycięzcy ze wszystkich siedmiu grup i, konsekwentnie, o miejsca 22-28 rywalizować mieli ci, którzy w etapie czwartym zajmą czwarte miejsca.

Mój Alien wylądował na miejscu siódmym. Szary koniec.

Tym mocniej utwardziłem się w przekonaniu, że nadwiślański naród podczas tego turnieju stał się bez wątpienia najlepszym graczem AvP na świecie. I mówię to poważnie. Z osób, które jeszcze grają w Demo, nikt za granicą nie mógł się ze mną równać (i nie mówię tego z pychy, a dla zobrazowania; fakty mówią za siebie). Polacy przy tym są absolutnym kontrastem. Jednym słowem: wymiatają, dwoma: kopią tyłki.

Po dwudziestu minutach odcinania mi głowy, wyrywania kręgosłupa, przekłuwania oczu ostrą amunicją i powalania na ziemię ogonami morale nieco mi opadło. Przestałem rozgrywkę przeżywać i zapomniałem o etapie piątym (za co przepraszam, nie ukrywam, że chciałbym się podzielić wrażeniami, jak grają najgorsi z najlepszych – którzy przecież wychodzą znacznie ponad poziom światowy).

Jak ocenić cały turniej? Niewątpliwie był porażką na tle organizacji i samego oprogramowania. Agresywna niezgoda na współpracę ze strony Steama i zła wola uczestników sprawiły, że całość rozgrywek ma wiele czarnych plam. Przychylam się do opinii, że walka serwisów powinna być organizowana także przez głównych zainteresowanych – nie „każdy, kto chce”, lecz „każdy, kto chce i zostanie zaakceptowany przez redakcję”. Kilkuset graczy spod loga CDA (pozdrawiam!) naprawdę można była ograniczyć do dwudziestu wymiataczy.

Spójrzmy na to jednak pozytywnie. Ktoś zorganizował turniej na kilkaset osób, za pośrednictwem darmowej gry, przyznając 8 500 pln na nagrody. Niezależnie czy jest to jednorazowy wybryk i ciekawostka, czy jednak uda się zainicjować łańcuch podobnych inicjatyw, stało się coś dla naszego środowiska nowego. I warto dziękować organizatorom za chęci, odwagę i wysiłek.