» Blog » I co z tego, że Polacy nie czytają książek?
22-02-2017 23:50

I co z tego, że Polacy nie czytają książek?

W działach: książki | Odsłony: 761

Kilka razy zdarzyło mi się martwić upadkiem czytelnictwa. Dziś zajmiemy się drugą stroną medalu: Dlaczego czytelnictwo spada i dlaczego mimo wszystko nie jest to straszne. Prawdę mówiąc, nie pamiętam dokładnie, dlaczego przyszedł mi do głowy akurat taki temat, jednak prawdopodobnie po ogłoszeniu wyników badań czytelnictwa za miniony rok ktoś mnie zirytował.

Co by się stało, gdyby Polacy czytali jeszcze mniej i dlaczego nie jest to takie straszne?

Pierwsze uściślenie:

Zacznijmy od jednej rzeczy: wbrew temu, co twierdzą statystyki, w Polsce książki czyta nie 40, 50 czy 60 procent ludności, między którymi to liczbami oscylują wyniki, a 5-10 procent. Reszta czyta barachło i równie dobrze mogłaby tego nie robić, bo i tak nic z tego nie wynika.

Jeżeli spojrzeć na listy bestsellerów, to królują tam straszne rzeczy: jakieś romanse i kryminały na poziomie, przy którym Conan Barbarzyńca jest literaturą nie dość, że wysoką, to jeszcze błyskotliwą i intelektualnie stymulującą. Potworne kicze, jak ta bajka o chłopcu przemierzającym ogarnięty wojną świat, by znaleźć liska o imieniu Pax (nie ma to jak powściągliwa symbolika). Pozycje szkodliwe społecznie, jak „dzieła” Bieszka, Zięby czy Pawlikowskiej… Polityczne agitki, jak „Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera”, czy też wreszcie zwykłe pornole, jak „50 twarzy Greya”.

Powiedzmy sobie szczerze. Nic strasznego by się nie stało, gdyby ludzie nagle przestali czytać takie książki. Nawet wydawcy nie ucierpieliby za bardzo, statystycznie bowiem czytana jest 1 na 5 sprzedanych książek.

Książka jako źródło magii:

Po drugie: nie ma prostego przełożenia pomiędzy liczbą przeczytanych książek, a inteligencją, wiedzą czy mądrością. By się o tym przekonać, wystarczy przyjrzeć się „fandomowi literackiemu”, jego grupom dyskusyjnym lub blogom. Jako człowiek wrosły w fandom graczy fabularnych i komputerowych oraz w środowisko miłośników anime, byłem nieprzyjemnie zaskoczony tamtejszym poziomem intelektualnym. U nas nawet z trollem można porozmawiać mądrzej.

Problemy z formułowaniem własnych opinii i ich wyrażaniem, zerowy krytycyzm, powtarzanie jeden przez drugiego, okropne wręcz luki, zarówno w wiedzy o funkcjonowaniu rynku, własnym hobby, jak i w ogólnej oraz zwykłe chrzanienie na poziomie: „Przeczytałam w tym roku wszystkie tomy Sagi O Ludziach Lodu, jestem więc 47 razy mądrzejsza od przeciętnego Polaka”, „Ekranizacja Władcy Pierścieni jest tak dokładna, że nie ma sensu czytać książki”, czy „Ucieszyłam się, gdy dotarło do mnie, że Aleksander Dumas podjął się napisania książki na podstawie filmu Trzej Muszkieterowie, ale niestety jestem nią rozczarowana, bowiem powieść znacząco odbiega od oryginału” (wszystkie cytaty są autentyczne).

Mangowcom, graczom komputerowym czy RPG-owcom aż tak bardzo bredzić się nie zdarza. Ale żeby być graczem, to jednak trzeba umieć samodzielnie rozwiązywać problemy. A przynajmniej znajdować ich rozwiązania w sieci.

Książka to produkt:

No niestety, książka to produkt, spełniający pewne konkretne funkcje. Książki mają dostarczać wiedzy, umiejętności i rozrywki, służyć też do wypełnienia jakoś czasu, którego z tej czy innej przyczyny akurat nie pożytkujemy inaczej. Są stosunkowo młodym (szeroko dostępna, masowo drukowana książka to niestety dobro, które pojawiło się dopiero w II połowie XIX wieku) wynalazkiem zaawansowanej cywilizacji, która nie tylko miała czas wolny, ale też środki produkcji niezbędne, by stworzyć narzędzia do jego wypełniania. Stąd wzięły się takie zjawiska, jak powieści czy wiersze.

Niestety, XIX wiek był jedynie krótkim mgnieniem w dziejach naszej cywilizacji i część jego zdobyczy okazała się w dłuższej perspektywie jedynie ślepymi zaułkami ewolucji, które przegrały konkurencję z innymi formami rozrywki.

Tak więc poezja, która w dużej mierze zaspokajała te same potrzeby, co obecnie muzyka popularna, została w dużej mierze przez nią pokonana. Teza ta może wydawać się kontrowersyjna, ale spójrzmy na takie Ballady i Romanse Mickiewicza. Przecież to zwykły pop. Odkąd istnieje radio oraz ogólnie dostępne gramofony, rola poezji w życiu społecznym spada coraz niżej.

Tak samo wygląda sprawa z innymi gatunkami literatury. Radio i telewizja zabiły modne w latach 50. powieści w odcinkach, drukowane w gazetach. Masowa motoryzacja zlikwidowała „powieść pociągową”, popularną jeszcze w latach 70. „Powieści pociągowe” to krótkie, liczące 150-200 stron utwory, które kupowało się na stacji, czytało, a po dojechaniu do stacji końcowej najczęściej wyrzucało. W Polsce nie były modne, gdyż nigdy nie mieliśmy wystarczająco masowej produkcji, by pozwolić sobie na coś takiego. Anderson, Zelazny i wielu innych klasyków fantastyki pisało właśnie w tym nurcie.

Radio i telewizja zabiły lub w dużej mierze ograniczyły też rynek „powieści dla kucharek”, uwalniając nas od okropieństw pokroju Znachora Tadeusza Dołęgi-Mostowicza czy Nocy i dni Marii Dąbrowskiej, bo najmniej wymagający czytelnicy przerzucili się na brazylijskie seriale.

Dość długo, bo do lat 90. broniła się „powieść samolotowa”, która pełniła podobną funkcję, jak „pociągowa”, jednak ostatecznie przegrała z laptopami, odtwarzaczami MP3 i innym sprzętem pozwalającym w trakcie podróży pracować lub oglądać filmy.

Jestem gotów założyć się, że czytelnictwo w dużej mierze spadło właśnie dlatego, że w kulturze uczestniczyć można dzięki innym, często dużo doskonalszym środkom.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


Bakcyl
   
Ocena:
+2

Zacznijmy od jednej rzeczy: wbrew temu, co twierdzą statystyki, w Polsce książki czyta nie 40, 50 czy 60 procent ludności, między którymi to liczbami oscylują wyniki, a 5-10 procent. Reszta czyta barachło i równie dobrze mogłaby tego nie robić, bo i tak nic z tego nie wynika.

 

A co ma wynikać z czytania książek? Książki zabijają czas, tak samo jak filmy i to wszystko.

Większość ludzi po protu na czytanie nie ma czasu. Pracując po 10h, mając na karku dzieci, mnóstwo spraw do załatwienia, o wiele łatwiej jest skupić się na serialu czy filmie, niż zagłębiać w lekturę. 

Inna sprawa, że dla mnie barachłem jest na przykład Władca Pierścieni. Nudnym barachłem, przy którym po prostu zasypiam, więc pojęcie barachła mocno jest subiektywne.

23-02-2017 11:05
Exar
   
Ocena:
0

W sumie ostatnio wynikła zabawna sytuacja. Zostawiłem czytnik na ławce, ale zaraz go zabrałem, żeby nikt nie ukradł. Jakbym zostawił książkę, to pewnie by tam leżała przez miesiąc nieruszana. 

23-02-2017 11:46
earl
   
Ocena:
0

@ Bakcyl

Właśnie dlatego, że ludzie ciężko pracowali i nie mieli czasu na  jakieś poważne lektury, to pojawiły się tabloidy i różne czytadła (kryminały, romanse itd.)

23-02-2017 13:40
postapokaliptyk
   
Ocena:
+3

nie uda się Zegarmistrzu z tego g.. burzy wywołać, mimo szczerych chęci, słaba prowokacja 

23-02-2017 13:49
ivilboy
   
Ocena:
+1

"...okropne wręcz luki, zarówno w wiedzy o funkcjonowaniu rynku, własnym hobby, jak i w ogólnej oraz zwykłe chrzanienie..." - szacunek za wątki autotematyczne panie Zegarmistrz :)

23-02-2017 20:33
Kanibal77
   
Ocena:
+5

@zegarmistrz

Serio? Z tekstu przebija charakterystyczny dla wielu czytaczy kryptosnobizm. Znam wiele osób, które owszem, czytają sporo, ale nie jestem pewien, czy robią to dlatego, że lubią, czy raczej powodem jest to, że daje im to pretekst, by poczuć się ubermenschen względem bydła, które nie czyta wcale, lub też bydła, które czyta jak to określiłeś ,,styropian,,. Przeczytałem Paragraf 22, Mechaniczną Pomarańczę i Człowieka z Wysokiego Zamku. Przeczytałem też horrory autorstwa Harrego Knighta wydane w 90 przez phantom press, a zakupione w antykwariacie przeze mnie w cenie 5 zyli od sztuki, czytałem też Wędrowycze i uwielbiam wprost cykl o Gotreku Gurnissonie. I szczerze mówiąc nie zauważyłem, bym od tych pierwszych pozycji wstąpił na wyższy poziom ewolucji, albo, by po lekturze tych drugich podejrzanie obniżyło mi się czoło i uwydatniły wały nadoczodołowe. 

Tak, wiem, herezja. Tak jak herezją dla pewnych panów i pań w czarnych mundurach, byłaby koncepcja jakoby odpowiedni kolor tęczówek i włosów, połączony z należycie drobnym i zgrabnym noskiem, nie były oznaką wyższości nad osobami o innych cechach anatomicznych.  

Tym snobizmem, z którego ja na szczęście wyrosłem, pozarażały nas w dużej mierze polonistki, które w większości namiętnie uprawiają masturbację intelektualną w roli metaforycznego dildosa używając swej rzekomej umiejętności rozróżniania literatury wartościowej od chłamu, dzięki której osiągają orgazm wynikły z konstatacji swego wyrafinowania w doborze literatury i wyższości nad pospólstwem pozbawionym tejże zdolności.

Więc uważam, że jeśli ktoś chce czytać 50 twarzy geja, czy inne Harleqiny, niech to robi. Nie naszą sprawą jest oceniać, czy powinni i czy przynosi to im. lub społeczeństwu jakieś wymierne korzyści. Bo nie musi.

24-02-2017 15:41
TO~
   
Ocena:
+1

Harry Adam Knight to było pseudo dwóch gości :). Co nie zmienia faktu, iż powieści wydane przez Phantom Press czytało się wybornie :)
 

25-02-2017 02:16
Kanibal77
   
Ocena:
+1

Zdecydowanie! Gdyby nie znajomość przygód Marka Sabata, nie byłbym tym człowiekiem, którym teraz jestem.

25-02-2017 15:02
TO~
   
Ocena:
0

Mark Sabat troszkę mi narobił we łbie za gówniarza, potwierdzam. Ogólnie książki Guya Smitha to była radocha w czystej postaci :). Choć przyznaję - "Neofita" to jedna z tych kilku książek, których nie zmęczyłem :)

25-02-2017 19:16
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Jak na mój gust za duzo było w tych horrorach scen seksu... ;)

25-02-2017 23:36
TO~
   
Ocena:
0

W sam raz ich było!!!!1111oneoneone

26-02-2017 17:09
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+1

Świntuch! Głowę daje że masz owłosione dłonie od "czytania" tych kawałków a książki same się na nich otwierały... XD

26-02-2017 22:44
TO~
   
Ocena:
+2

Powiedział specjalista od gargantuicznych łechtaczek iksdeiksde
 

26-02-2017 23:41
Bakcyl
   
Ocena:
+1

Świntuch! Głowę daje że masz owłosione dłonie od "czytania" tych kawałków a książki same się na nich otwierały... XD

 

A później przestały się otwierać w ogóle.

 

Powiedział specjalista od gargantuicznych łechtaczek iksdeiksde

 

Aniołek jest zazdrosny o włosy. Gładziutki jak pupa niemowlaka, wszystko się po nim ześlizguje i spływa. Można wpaść w kompleksy.

27-02-2017 00:39
Exar
   
Ocena:
0

Przeczytałem Paragraf 22, Mechaniczną Pomarańczę i Człowieka z Wysokiego Zamku. Przeczytałem też horrory autorstwa Harrego Knighta wydane w 90 przez phantom press, a zakupione w antykwariacie przeze mnie w cenie 5 zyli od sztuki, czytałem też Wędrowycze i uwielbiam wprost cykl o Gotreku Gurnissonie. I szczerze mówiąc nie zauważyłem, bym od tych pierwszych pozycji wstąpił na wyższy poziom ewolucji

Pamiętaj, że żyjemy w społeczeństwie, którego częścią jest kultura. Ludzie inteligentni (zasadniczo) mają to do siebie, że interesują się wieloma rzeczami i wiedzą wiele na różne tematy - także te związane z kulturą. Więc jeśli ktoś nie wie kim był Darth Vader (i np. nie kuma dowcipów około jego postaci) to jest wyjęty z części dyskusji. Podobnie jeśli ktoś nie rozumie stwierdzenia Paragraf 22 może nie zakumać o co chodzi ludziom wokół (albo się głupkowato cieszy i kiwa głową udając że rozumie).

Już nie mówiąc, że gdyby ludzie czytali (i rozumieli) takie "Na Zachodzie bez zmian" może by jednak rzadziej mieli (naiwne stwierdzenie) jakieś ciągoty w kierunku brania udziału w wojnach.

27-02-2017 08:56
earl
   
Ocena:
+1

@ Exar

Ludzie inteligentni interesują się wieloma rzeczami, ale część z nich uważają za nudne i nie dążą do zgłębiania danego tematu. Stąd mogą wiedzieć, kim jest Vader czy Han Solo, bo gdzieś kiedyś o nim przeczytali lub obejrzeli kilka filmów z serii SW, ale dla nich są to postaci niewarte uwagi i poza najważniejszymi informacjami nie wiedzą o nich nic.

27-02-2017 17:53
Exar
   
Ocena:
0

Jasne, takie ryzyko jest zawsze, nawet mogą stwierdzić że sytuacja zwana jako paragraf 22 nie jest warta zapamiętania. Ale chyba mimo wszystko widzisz o co mi cho:)

28-02-2017 10:31
Bakcyl
   
Ocena:
0

A jak przeczytam książkę wydaną w jednym egzemplarzu, o której nie wie i nie czytał nikt, poza kilkoma moimi znajomymi, to jestem zajefajny na maksa?

28-02-2017 11:27
Exar
   
Ocena:
0

Nie wiem, nie mówie o byciu fajnym na maksa tylko o kumaniu co się dzieje na około.

28-02-2017 12:50
Bakcyl
   
Ocena:
+2

To co się dzieje w książkach nie ma nic wspólnego z tym, co się dzieje naokoło. Dane środowisko korzysta z dzieł kultury do przekazywania treści metaforami z niej wyjętymi, co nie czyni nikogo ani fajniejszym, ani inteligentniejszym. Po prostu zorientowanym w danej kwestii i nic ponad to.

28-02-2017 13:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.