Homefront

Autor: Mirosław 'angel21' Poręba

Homefront
Kataklizmy i wojny to czynniki, które skutecznie doprowadzają do masowego uszczuplenia liczebności rasy ludzkiej. O ile na "humory" natury nie mamy wpływu, to wojny możemy uniknąć. Dlatego powoływane są różne organizacje mające zapewnić pokój i bezpieczeństwo. Jednak niekiedy i to nie pomaga. W przypadku drugiej wojny światowej wystarczyło, że dwa państwa podpisały porozumienie o podziale naszego kraju. To poruszyło ogromną machinę. Skutki jej działania okazały się opłakane dla całego świata. Śmierć poniosło wiele milionów ludzi, doszczętnie zniszczono sporo pięknych miast. Kaos Studios postanowiło przypomnieć i pokazać jakie okrucieństwa wynikają z ataku agresywnego państwa z żądnym władzy dyktatorem na czele. Tym razem prowodyrem została Korea Północna.


Wizja przyszłości?

Obecny przywódca Korei Północnej, Kim Dzong Il umiera. Schedę po nim przejmuje jego syn – Kim Dzong Un. Priorytetem dla niego staje się połączenie obu państw koreańskich, co ostatecznie mu się udaje, ale nie poprzestaje na tym. W wyniku konfliktów na Bliskim Wschodzie ceny paliw szybko wzrastają, przez co wiele krajów, w tym także Stany Zjednoczone, dopada kryzys. W USA zaczyna się emigracja ludności cywilnej do Meksyku i Kanady, gdzie ich życie ma stać się lepsze. Tę sytuację wykorzystuje Kim Dzong Un i napada na osłabione państwo, które szybko poddaje się agresorowi, pozwalając mu narzucić komunistyczny ustrój.

Bohaterem Homefront jest Robert Jacobs, były pilot wojskowy, który stara się trzymać z dala od całego zamieszania. Niestety komuniści uznają go za spiskowca. Siłą wyciągają z mieszkania i pakują do autobusu zmierzającego prosto do obozu pracy. W drodze do więzienia widzi, w jak brutalny sposób okupanci rozprawiają się z cywilami. W pewnym momencie na skrzyżowaniu w autobus uderza ciężarówka. Okazuje się, że z pomocą bohaterowi przychodzą jednostki ruchu oporu.


Krzyk mrożący krew w żyłach

Kaos Studios chwaliło się tym, że pokażą okrucieństwa wojny jakich żadna inna produkcja nie odważyła się przedstawić. Niewiele jest jednak scen, które wywarły na mnie większe wrażenie. Na długo można zapamiętać krzyk dziecka, które było świadkiem egzekucji, najprawdopodobniej swoich rodziców. Innym razem widzimy jak bojówkarze zabawiają się z koreańskim jeńcem, strzelając mu pod nogi. Oczywiście są inne obrazy, ale nie wywołały we mnie jakiegoś emocjonalnego szoku. Może dlatego, że wiem co robili kiedyś z naszymi rodakami naziści i sowieci. Dla Amerykanów, których kraj nie znajdował się wcześniej pod okupacją i nie zaznał takich zbrodni, ukazane w grze sceny mogą być kontrowersyjne.


Koreańczycy na prochach

Wiele do życzenia pozostawia sztuczna inteligencja, zarówno naszych kompanów, jak i wrogów. Przeciwnicy mają opóźnione reakcje, często wbiegają wprost pod lufę bądź nas mijają. Potrafią chować się za elementami otoczenia, ale potem i tak wystawiają się na odstrzał. Nasi towarzysze nie są lepsi. Czasami zastygają w miejscu i czekają do momentu, aż wejdziemy w ściśle wyznaczony obszar lub kompletnie olewają wrogów stojących tuż obok. Sądzę, że całą winę można śmiało zrzucić na zbyt oskryptowany scenariusz. Mógł zostać przemyślany bardziej logicznie.


Pojazd przyszłości

Kilka razy w ciągu całej zabawy będziemy mogli skorzystać z pomocy pojazdu zwanego Goliath. Do jego obsługi dostajemy specjalne urządzenie pozwalające namierzać wrogie jednostki i zdejmować je za pomocą rakiet wystrzeliwanych z opancerzonej maszyny. Zabawka całkiem fajna, ale razi w oczy zbyt elastyczne poruszanie się auta. Zachowuje się tak, jakby było prowadzone przez początkującego kierowcę. Szybko się rozpędza i nagle hamuje, po czym nienaturalnie skręca. Może w roku 2027, kiedy rozgrywa się akcja gry, pojazdy będą zachowywać się właśnie w ten sposób, jednak póki co wygląda to komicznie i nienaturalnie. Ponadto będziemy mieli jeszcze okazję polatać skradzionym helikopterem oraz postrzelać z karabinu maszynowego zamontowanego z tyłu samochodu.


Czas na łowy

Największą zaletą Homefront jest rozgrywka wieloosobowa, do której Kaos Studios mocno się przyłożyło. W starciach może uczestniczyć maksymalnie trzydziestu dwóch graczy. Wybierając jedną z sześciu dostępnych klas, toczymy walki, starając się awansować aż do siedemdziesiątego piątego poziomu oraz odblokowując wiele wartościowych broni. Tryb wymaga od nas także taktycznego myślenia. Zdobywając punkty w walce, możemy wydać je na pojazdy wspierające piechotę czy na inne specjalne umiejętności, które często okazują się nieodzowne i są w stanie zmienić bieg wydarzeń.

Gra oferuje dwa mało innowacyjne tryby. Jeden z nich to typowy Drużynowy Deathmatch, w którym ścierają się ze sobą dwa zespoły. Natomiast w Terytorium Pod Kontrolą wyznaczone są trzy strefy, których trzeba bronić. Czasami podczas zabawy uaktywnia się opcja Urodzony Dowódca. Polega ona na tym, że komputer wydaje zlecenie zlikwidowania osoby, która dość długo trzyma się przy życiu i sprawnie uzyskuje kolejne punkty. Pokazana zostaje pozycja celu, a za zabicie go dostajemy sowitą nagrodę. Im lepsi jesteśmy, tym większe staje się niebezpieczeństwo bycia naznaczonym. Inaczej mówiąc – łowca może stać się ofiarą.

Multiplayer nie jest jednak pozbawiony wad. Przede wszystkim frustrować może obecność wielu miejsc, gdzie skrywać się mogą snajperzy. Jest to dobra okazja dla camperów, którzy chętnie korzystają z możliwości cichego zabijania. Uciążliwe jest także używanie noża. Trzeba podejść bardzo blisko nieprzyjaciela, by skutecznie się go pozbyć.


Kiepska grafa, niekiepski soundtrack

Wizualnie produkcja jest strasznie nierówna, a czasami wręcz fatalna. Zasadniczo, działając na silniku Unreal Engine 3, powinna prezentować wysoki poziom, a jest całkiem odwrotnie. Wiele tekstur jest rozmazanych i niskiej jakości, gra wygląda jak sprzed co najmniej trzech lat. Oczywiście istnieją elementy, które zapierają dech w piersiach, ale są to głównie widoki przedstawiające większy obszar. Należy do nich między innymi obraz slumsów, w którym gnieżdżą się cywile lub moment, gdy lecimy helikopterem w stronę ogromnego mostu. W obu tych przypadkach istotne znaczenie ma gra świateł.

Audio wyraźnie odstaje od dobrego poziomu, zwłaszcza dubbing budzi wiele zastrzeżeń. Głos aktorów podłożony pod postacie z gry niekiedy nie współgra z ich mimiką twarzy podczas dialogów, a wystrzały broni niezbyt różnią się od siebie. Jednak wielki podziw budzą we mnie utwory Matthew Harwooda. Jeśli ktoś lubi rockowy klimat, z pewnością spodoba mu się główny kawałek Homefront.


CoD wciąż niedościgniony

Fabuła z początku przedstawia się interesująco, jednak później bardzo stygnie. Brak w niej zawiłości, znaków zapytania, historia schodzi na drugi plan. Pokazane są kolejne dni z życia rebelianta, co w zasadzie byłoby ciekawe, gdyby twórcy postarali się o większe urozmaicenie. Przejście całej kampanii nie zajmuje wiele czasu, nawet poszukiwanie wycinków z gazet pełniących rolę ukrytych przedmiotów nie stanowi wyzwania. Szybko rzucają się w oczy. Ponadto podczas instalacji gra musi ściągnąć dobre pięć gigabajtów danych ze Steam. Mało cierpliwy gracz z wolnym łączem internetowym może dostać szału. Przyznanie oceny Homefront jest szalenie trudnym zadaniem. Biorąc bardziej pod uwagę tryb multiplayer, gra dostałaby siedem punktów, z kolei samą kampanię oceniłbym zaledwie na czwórkę, uwzględniając czynnik cena/jakość. Nie da się ukryć, że tytuł jest zwykłym przeciętniakiem, dlatego ostateczny wynik nie powinien dziwić. Jeżeli polityka THQ pozwoli Kaos Studios stworzyć kontynuację, to bardzo się ucieszę, pod warunkiem, że wezmą pod uwagę obecne słabe strony. Homefront ma potencjał, tylko trzeba go wydobyć.

Plusy:
Minusy: