» Blog » Hellboy i hobbit handlują trupami!
15-10-2009 18:34

Hellboy i hobbit handlują trupami!

W działach: blog, komiks | Odsłony: 0

Hellboy i hobbit handlują trupami!

Powiem to od razu - dawno nie widziałem tak wypaśnej, śmiesznej, dobrze zrobionej czarnej komedii. Chyba od "Death at a Funeral" Franka Oza z 2007 roku. Staram się sięgnąć pamięcią w tył, przypomnieć sobie masę tytułów, jakie wciągnąłem w siebie przez ostatnie dwa lata, ale nic mądrego nie wypływa na wierzch.



Tym bardziej zdecydowanie polecam zatem czułym oczom wszystkich widzów rewelacyjne "I Sell the Dead" z gościem, który grał Meriadoka a potem zgubił się na wyspie czy tam niewyspie, rozgrywającym pierwsze skrzypeczki pod akompaniament kolesia, który gra antychrysta i to do tego na motorze. Partnerem złodziejskiego hobbita jest bliżej nieznany* Larry Fessenden.



Cała rzecz to historia kariery młodego Arthura Blake (Moghan), terminującego w trudnym fachu porywacza zwłok pod okiem doświadczonego partnera - Williama Grimesa (Fessenden). Historię poznajemy z opowieści tego pierwszego, którą w celi śmierci wysłuchuje i spisuje ojczulek z zakonu dominikanów (Perlman). Oczywiście, there's more than that, ale po raz pierwszy chyba w życiu nie zdradzę zakończenia utworu i nie powiem, że mordercą jest ogrodnik. A tak poważnie - zakręty fabuły są dość przewidywalne i film nie ma ambicji urwyania zadu za pomocą odkrywczo prowadzonej fabuły. Mimo to (a może właściwie dlatego) podąża się za wydarzeniami kompletnie zawieszając niewiarę.







Jeśli kto ma ochotę na jesienną bekę gawędy - to właśnie dla niego ten film został zrobiony. Wszystko, co w tym filmie pokazują jest low, grim and gritty - ale tylko na pozór. Śledzimy kariery najniższej z najniższych klas społecznych, obszarpanych brudasów, wyciągających po nocy trupy z grobów - i od razu pałamy do tych dwu oczajduszów sympatią! A fakt, że parają się plugawą profesją, w dodatku za jedyną rozrywkę mając pintę piwka (lub jej wielokrotność) w niczym nam nie przeszkadza. O, ba - więcej! Przedstawiciel wyższych sfer, na jakiego natykamy się w filmie jest, zasadniczo, jedyną postacią, co do której widz nie ma żadnych wątpliwości - i żadnych pozytywnych uczuć.



Film jest świetny. Bardzo dobra opowieść, genialnie naszkicowany portret epoki, wyraziste postaci** rysowane grubą kreską, ale z dala od parodii. Soczysty język, witz za witzem. Trupy, whisky i piękny XIX wiek - czego chcieć więcej? Komiksu! Otóż 7 października wydany został album autorstwa Brahma Revela!



Jeśli szukacie cieplutkiego (od gazów gnilnych) obrazu na romantyczny wieczór z jakąś zacną dzierlatką (płci dowolnej) - gorąco polecam "I Sell the Dead". I pamiętajcie - never trust a corpse.




l.




*) szerokiej publiczności, rzecz jasna. Ktoś może kojarzyć całkiem niezły film Wendigo, który Larry wyreżyserował. Całkiem niezły.


**) Valentine Kelly! Aaaa!



PS. Nic nie powiem o Wolsungu, ale jak ktoś szuka inspiracji do wprowadzenia na sesje najniższych możliwych klas społecznych - albo po prostu zastanawia się, co porabiał lumpenproletariat w połowie XIX wieku - to ten film jest idealnie postmodernistyczną, pulpową niemalże wersją prawdy historycznej.


Komentarze


Neurocide
   
Ocena:
0
No i Craven w roli głównej ;)
15-10-2009 23:35

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.