» Recenzje » Harry Potter i Insygnia Śmierci: część II

Harry Potter i Insygnia Śmierci: część II


wersja do druku
Harry Potter i Insygnia Śmierci: część II
To już definitywny koniec wielkiej przygody czarodzieja Harry'ego Pottera, na którym zdążyło wychować się całe pokolenie. Najpierw były książki, które zawładnęły wyobraźnią milionów czytelników na całym świecie; pomysłowa fabuła, ciekawi bohaterowie i lekki styl sprawiły, że powieści o przygodach młodego maga rozchodziły się w niewyobrażalnie wielkim nakładzie. Taki sukces nie mógł pozostać niezauważony przez Hollywood i kilka lat po premierze pierwszego tomu, fani otrzymali jego adaptację.

Niestety, w porównaniu do poziomu, jaki trzymały powieści, filmy prezentowały się różnie; ja sam uważam je za jedynie dodatek do książek. Jak zatem wypadł wielki finał i czy dorównuje choć odrobinę pierwowzorowi?

Film podejmuje wątki nierozwiązane w pierwszej części – Harry Potter wciąż szuka horkruksów, których zniszczenie ma umożliwić mu pokonanie Czarnego Pana. Z kolei Voldemort czuje, że zaczął przegrywać tę wojnę, dlatego decyduje się na frontalny atak na mury samego Hogwartu.

W wielkim finale serii skupiono się przede wszystkim na ostatecznej konfrontacji Harry'ego z Voldemortem. Akcja nabiera zawrotnego tempa by zakończyć wszystko pośród wybuchów czarów i walących się ścian Hogwartu. Niestety, reżyserem kolejnej części pozostał David Yates, który ponownie udowodnił, że jest jedynie sprawnym rzemieślnikiem pozbawionym wyobraźni. Dysponując takim materiałem wyjściowym nie mógł stworzyć nieudanego filmu, ale też mógł zrobić coś o wiele lepszego, niż to, czym ostatecznie jest filmowy Harry Potter i Insygnia Śmierci – część II. W ostatniej części bohaterowie odgrywają najmniejszą rolę, sprowadzeni jedynie do funkcji statystów. Wszystko dzieje się tak szybko, że ciężko znaleźć czas, by zastanowić się nad postępowaniem postaci, czy też ukazać jakiś dłuższy dialog. I choć tym razem poświęcono więcej "miejsca" profesorowi Snape'owi, to i tak szkoda, że zdecydowano się na to tak późno, oraz że jest to tylko jedna retrospekcja. O zaniedbaniach dokonanych w stosunku do innych bohaterów aż żal wspominać.

Od momentu, kiedy przeczytałem książkę, wiele oczekiwałem od Bitwy o Hogwart. Niestety, nie jest ona tak epicka i dramatyczna jak sobie wyobrażałem. Oczywiście wiele scen robi bardzo dobre wrażenie, ale odczułem niedosyt. Wszystko trwało za krótko, działo się zbyt szybko i nie zostało tak dobrze nakręcone, jak mogło. Również pojedynki czarodziejów nie wywołały we mnie większych emocji. Na szczęście Yates tym razem ograniczył scenki humorystyczne, jednak nie byłby sobą, gdyby – niestety – jakichś nie wcisnął na siłę.

Przyszło nam żyć w czasach, w których do każdego tytułu "dokleja się" to nieszczęsne 3D. Nie byłoby może problemu, gdyby ów trzeci wymiar robiono za każdym razem starannie i od podstaw, a nie zadowalając nas jedynie cyfrową konwersją. W przypadku Harry'ego Pottera mogę opisać efekt trójwymiaru jako kpinę i bezczelne wyciąganie pieniędzy od widzów. Głębi obrazu praktycznie nie ma; zauważyłem może ze trzy sceny, w których faktycznie coś tam było w 3D i to wszystko. Różnica pomiędzy 2D a 3D jest w tym przypadku prawie niezauważalna, co innego różnica w portfelu.

Harry Potter i Insygnia Śmierci: część II to z pewnością nie najlepszy, ale także nie najgorszy film z całej serii. Można było poczuć emocje, akcja była efektowna, a finał odpowiednio duży. W rękach lepszego reżysera istniałaby szansa na coś zdecydowanie lepszego, ale i tak nie jest źle. Jednak mimo wszystko lepiej zawsze przeczytać książki jeszcze raz, bo ekranizacje Potterów to ledwie półśrodek.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.0
Ocena recenzenta
6.66
Ocena użytkowników
Średnia z 29 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Harry Potter and the Deathly Hallows: Part II
Reżyseria: David Yates
Scenariusz: Steve Kloves
Muzyka: Alexandre Desplat
Zdjęcia: Eduardo Serra
Obsada: Daniel Radcliffe, Rupert Grint, Emma Watson, Timothy Spall, Alan Rickman, Helena Bonham Carter, Bonnie Wright, Jim Broadbent, Jamie Campbell Bower, Domhnall Gleeson,
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2011
Data premiery: 15 lipca 2011
Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.



Czytaj również

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
definitywny koniec - czy koniec może być nie definitywny?
To już definitywny koniec wielkiej przygody czarodzieja Harry'ego Pottera, na którym zdążyło wychować się całe pokolenie. Powinno być na której.

I choć tym razem poświęcono więcej "miejsca" profesorowi Snape'owi, - autor chyba nie widział innych części filmowej sagi, skoro wyciąga taki bzdurny wniosek.
Działo się zbyt szybko i nie zostało tak dobrze nakręcone, jak mogło. - Jakieś konkretne argumenty pokazujące jak poprawnie wygląda montaż scen batalistycznych? Bo z recenzji padają same narzekania, że coś jest niedostatecznie dobre, ale brakuje twierdzeń autora jak powinno być skoro jest tak źle.

Biadolenie o 3D - było wybrać się na seans 2D.

Można było poczuć emocje, akcja była efektowna, a finał odpowiednio duży. - O a dopiero co było marudzenie, że wszystko jest nie najlepsze. Jedno zdanie zaprzecza całej recenzji.

W ostatnim zdaniu nie dało się wcisnąć jeszcze ze 2 razy słowa lepszy, lepiej? Tekst pisał piątoklasista po przejściach? Korekta leży :)
29-07-2011 08:11
~greenbox

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Swietny film. Nie załuję tych 20zeta za bilet- dupa ze nie było seansu 2D w bielsku białej, 3d nie jest potrzebne potterowi do niczego, chyba żeby puchły gały widzowi, mnie puchły, i poleciały łzy- nie ze wzruszenia. Film na bardzo wysokim poziomie pod względem wizualnym, efekty specjalne wyśmienite, napięcie było też(zwlaszcza w scenie z mnożeniem bogactwa w skarbcu). Jedna durna scena psujaca odbiór to jak Voldemort butuje harrego na podwieszanych kładkach- zupełnie jak z filmu z seagalem. Finał jednak świetny, dodatkowo pokazanie dorosłych bohaterów na sam koniec wzrusza. Doskonałe kino rozrywkowe, należyte zakończenie calej serii. Jak ktoś jest miłośnikiem fantastyki, to nie ma bata, iść do kina powinien. Jak bedzie całosc na dvd to kupie z pewnoscią :D
29-07-2011 13:28
~greenbox

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
btw. jedynym minusem który boli(bolał) za każdym razem od cz4ej wzwyż, jest brak ścieżki dźwiekowej J. Williamsa zastąpionego innymi kompozytorami (chyba Doyle i Desplat ostatnio). Williams to jest jednak gość, jego kompozycje to jak błyskawica na czole harrego, mocny zapamiętywalny znak nie do wytarcia ;)
29-07-2011 13:33
FanTomas
   
Ocena:
0
Bylem na Harrym 7 cz.2 i powiem wam,że to byl bardzo dobry film, fakt,ze 3d to zwykle zdzierstwo, bo efektow w tym filmie praktycznie zadnych nie bylo, ale przynajmniej sie nie nudzilem, akcja wartka, fabula zwiezla i nie rozwlekla. B. dobry film!
30-07-2011 13:10
Cherrywave
   
Ocena:
0
@~

"definitywny koniec - czy koniec może być nie definitywny?"

oczywiście, że koniec może być nie definitywny, w potocznym rozumieniu, kiedy spodziewamy się, że "a może jeszcze". koniec jakiejś części, etapu, pewnej przygody, danej przygody; koniec definitywny to koniec wszystkiego.

"To już definitywny koniec wielkiej przygody czarodzieja Harry'ego Pottera, na którym zdążyło wychować się całe pokolenie. Powinno być na której."

nieprawda. zależy, czy autor uważa, że pokolenie wychowało się na potterze, czy też na jego przygodzie.

"I choć tym razem poświęcono więcej "miejsca" profesorowi Snape'owi, - autor chyba nie widział innych części filmowej sagi, skoro wyciąga taki bzdurny wniosek."

podczas pisania recenzji będącego drugą częścią jakiejś całości filmu wręcz samoistnie stosuje się odniesienia do części pierwszej – a tam snape'a było mniej, o wiele.

"Biadolenie o 3D - było wybrać się na seans 2D."

nie wszyscy lubią dubbing.

"Można było poczuć emocje, akcja była efektowna, a finał odpowiednio duży. - O a dopiero co było marudzenie, że wszystko jest nie najlepsze. Jedno zdanie zaprzecza całej recenzji."

średnia ważona uwzględnianych elementów nie musi wpływać na ogólny odbiór całości tekstu.

"W ostatnim zdaniu nie dało się wcisnąć jeszcze ze 2 razy słowa lepszy, lepiej?"

niedopatrzenie, dziękuję za uwagę. pomoże mi to uniknąć podobnych błędów!

btw, droga wstydząca się swojej tożsamości tyldo, nie stosujemy dywizu "-" jako pauzy! :)
30-07-2011 16:07
~Franciszek Małomówny

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ależ nie tylda, już się przedstawiłem. Ale proszę wskaż mi droga Cherrywave (to imię czy nazwisko?) jakieś prawo naszego kochanego kraju, które zabrania mi komentować coś nie podając swoich danych osobowych. Jak znajdziesz to cię ozłocę.

Definitywny koniec - nadal będę się upierał, że to błąd, takie masło maślane. Błąd logiczny - bo wiedząc, że nie ma już książek trudno spodziewać się czegoś innego niż koniec.

"podczas pisania recenzji będącego drugą częścią jakiejś całości filmu wręcz samoistnie stosuje się odniesienia do części pierwszej – a tam snape'a było mniej, o wiele."
Odwracanie kota ogonem, patrząc na czas ekranowy Snape'a w obu częściach różnice można liczyć w sekundach.

"nie wszyscy lubią dubbing."
Trudno, ślij listy do dystrybutora, może wysłucha.

średnia ważona uwzględnianych elementów nie musi wpływać na ogólny odbiór całości tekstu.
Po mojemu - czyta się to co się pisze, aby nie powstały takie głupoty.
30-07-2011 18:19
Saya
   
Ocena:
+2
Prawa może i nie ma, ale istnieje coś takiego jak zasady dobrego wychowania, których wymogi mówią, że krytykując kogoś, kto podpisuje się swoimi prawdziwymi danymi, również coś takiego powinno się uczynić.
30-07-2011 19:43
~Franciszek Małomówny

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Saya
jestem dobrze wychowany, nikt i nic nie zarzuca. Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz raz i porządnie i już się nie czepiam i nie krytykuje, a rączki złoże do bicia braw i pochwał. Serio piszę. Opublikujcie jeden tekst w miesiącu, gdzie nie będzie logicznych błędów - żeby czytelnik miał wnioskować z komentarzy autora o co mu chodzi, zdania będą gramatycznie poprawnie, interpunkcja jak należy, znajomość znaczenia słów: ponadto a ponad to rozpoznawalna, brak ortografów, nazwiska aktorów poprawne i chociaż w połowie merytorycznie ciekawy tekst, słowem nie pisnę.
W innym wypadku nie mamy o czy rozmawiać. Dobranoc.
30-07-2011 22:37
New_One
   
Ocena:
0
Może tak - błędy logiczne i literówki to co innego, także nie mieszajmy pojęć. Te drugie, jeśli są wychwycone (także przez czytelników, już po publikacji), to je poprawiamy i jesteśmy szczerze wdzięczni za czujność.

Często jednak zarzut, jakoby pojawiały się w tekstach te pierwsze, wynika z niezrozumienia artykułów przez konkretnych czytelników. Także nierzadko treść tekstów jest klarowna, a komentarze objaśniające są zbędne. Pojawiają się jednak takowe właśnie dla tych osób, którzy z jakichś powodów nie były w stanie odczytać zawartych w tekstach sensów i wyrażają swoje zagubienie (często w agresywny wobec redakcji sposób, przerzucając na nas odpowiedzialność za niezrozumienie) w komentarzach.
02-08-2011 01:43
27383
   
Ocena:
0
Pierwsza scena zajebista, potem już tylko gorzej... No fajna była epickość na początku bitwy o Hogwart, fajna ta ściana, fajne te statuetki, ale potem to się nieco rozmyło. Za mało było fajnych i przyjemnych pojedynków na czary (te chwile, gdy Harry nawalał się z Voldemortem były żałosne...). Ale było tez kilka plusów. Nie chce mi się wypisywać, aczkolwiek z recenzją i oceną się zgadzam.
02-08-2011 15:25
~T

Użytkownik niezarejestrowany
    Wybaczcie wtręt
Ocena:
0
Franciszku:

"definitywny koniec - czy koniec może być nie definitywny?"

Cytując Orsona Scotta Carda: Sagę da się zakończyć. Ja zakończyłem Endera. Trzy razy!

Tak mi się przypomniało w tej kwestii. :-)

"Biadolenie o 3D - było wybrać się na seans 2D."
Tu się zupełnie nie zgodzę. Z paru przyczyn.

Pierwsza:
Skąd miałby widz mieć taką wiedzę a priori? Zawsze wybierać 2D bo a nuż 3D będzie kiepskie?

Druga:
Bitwa o Hogwart w książce ma wszystkie zadatki na widowisko, epicki rozmach i wiedząc, że idę na film który ją pokaże, mając wybór 2D a 3D, zdecydowałbym się na to drugie.

Teraz biorąc pod uwagę jedno i drugie, jeśliby trójwymiarowe widowisko było rozczarowujące... to jest warto wspomnieć o tym w recenzji. Bo różnica w cenie biletu jest istotna dla osób, które nie zarabiają dużo.


Wszystko to napisawszy dodam, że masz rację w wielu miejscach - jeśli oczekujemy profesjonalizmu. Ale nawet ludzie, którym za to płacą, często muszą go sobie wypracować. (Pytanie na boku: czy autor i korektorka dostali kasę za swój trud nad tym tekstem?) Jestem pewien, że zgodzisz się, że tylko fakt, iż podejmujesz pracę, nie znaczy, że z miejsca stajesz się profesjonalistą. Do "pełnego profesjonalizmu" (w jakiejkolwiek dziedzinie) droga jest długa.


"W ostatnim zdaniu nie dało się wcisnąć jeszcze ze 2 razy słowa lepszy, lepiej? Tekst pisał piątoklasista po przejściach? Korekta leży :)"

Błąd był, więc złośliwość uprawniona. Ale - patrząc z boku, bo nie znam ani Ciebie, ani duetu autor - korektorka... cokolwiek po taniej stronie.


Saya:

Zasady dobrego wychowania? W Sieci to netykieta. Ta zaś o nakazie ujawniania nazwiska czy imienia nic nie mówi - sama idea stoi w sprzeczności z anonimowością sieciową.
Piszesz do kogoś po imieniu - o ile pozwala! Jeśli nie - po ksywie.

Jeśli zaś chodzi o savoir vivre... Stosowanie go w Sieci byłoby kuriozalne. Pod tym względem nie sądzę, by Franciszkowi należało coś zarzucać. Ba - nawet jeśliby pozostał (ca.) "wstydliwą tyldą", jak go sympatycznie ochrzciła Cherry, to poza byciem uszczypliwym komentatorem... nic nie zrobił, by mu bycia "tyldą" odmawiać.

No i taki los piszących (pod prawdziwymi nazwiskami) artykuły w Sieci, gdzie gros serfujących preferuje anonimowość. Nie będą znali danych osobowych każdego rozmówcy. Bo w wielu miejscach podanie ich dla dyskusji o przecinkach, błędach ortograficznych czy nawet poważnych merytorycznych wpadkach jest nienaturalne.
10-09-2011 22:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.