Harry Potter and the Deathly Hallows - Joanne K. Rowling
Wokół cyklu o Harrym Potterze wyrosła już niejedna legenda. Ilu jest czytelników, tyle też opinii: od tandetnej bajeczki dla dzieci, do wyśmienitej lektury przeznaczonej dla odbiorców w każdym wieku. I jakie by nie było podejście do tej serii, nie można zanegować jej wpływu na naszą popkulturę. Rok 2001, w którym ukazał się pierwszy tom (Harry Potter i Kamień Filozoficzny), okazał się być przełomowym dla czytelnictwa na całym świecie. Po raz pierwszy od lat, gdy zdawało się, że słowo pisane powoli umiera wypychane za margines przez nowoczesne mass media, najpierw dzieci, a potem i starsi sięgnęli po książkę debiutującej Brytyjki. W bardzo krótkim czasie przypuściła ona atak na światowe listy bestsellerów, bijąc wszelkie rekordy popularności.
Minęło siedem lat, doczekaliśmy się kolejnych sześciu części. Ta ostatnia, Harry Potter and the Deathly Hallows była bodajże najbardziej oczekiwaną książką tego stulecia. Jedenaście milionów egzemplarzy sprzedanych w przeciągu dobry od premiery robi wrażenie. Niektórzy się cieszą, że nareszcie doczekali się końca, inni z kolei (i tych jest zdecydowanie więcej) chcieliby wciąż jeszcze. A jakie wrażenia po lekturze? Zdecydowanie pozytywne. Nie zawiodłem się, chociaż przyznam szczerze, że nadal uważam, iż to Czara Ognia pozostaje najlepszą częścią cyklu.
Zacznę od plusów. Po pierwsze, pani Rowling wyśmienicie wywiązała się z zadania rozwiązania dziesiątków drobnych wątków, które narosły wokół głównej osi fabuły w przeciągu tych siedmiu długich lat. Było ich co nie miara i miałem wątpliwości, czy uda się zamknąć je w należyty sposób, bez konieczności zamieniania powieści w opasły leksykon. Na szczęście akcja na niczym nie ucierpiała, a czytelnicy doczekali się odpowiedzi na wszystkie nurtujące ich pytania.
Drugą zaletą powieści jest fakt, iż główny bohater opuścił mury przyjaznego Hogwartu. Zmiana konwencji na popularny quest (chociaż nie do końca w klasycznej formie) bardzo dobrze zrobiła powieści, odświeżając ją nieco. Bezustanna gonitwa z udziałem Śmierciożerców i Harryego wprowadza klimat grozy oraz czyhającego za rogiem zagrożenia, które udziela się także czytelnikom. Potęguje je też fakt, iż bohaterowie bardzo często doznają porażek. Autorka nie pozwala nam się odprężyć i poddać się złudnemu wrażeniu, że wszystko będzie dobrze. Bo nie będzie. Rowling stawia nas przed faktem: dobro nie zawsze zwycięża, a pozytywni bohaterowie nie są nieśmiertelni; pogódźcie się z tym!
I chwała jej za to!
Co jeszcze urzekło mnie w tym tomie? Na pewno fakt, że misja, jaką Harryemu w poprzedniej części wyznaczył Dumbledore, nie okazała się być spacerkiem. Bohaterowie nie potykali się o Horkruksy na każdym kroku, wręcz przeciwnie – tak naprawdę nie mieli pojęcia, czego i gdzie szukać. Autorka najwyraźniej chciała, aby i nam udzieliło się poczucie beznadziejności i abyśmy uświadomili sobie, że bohaterskie wyczyny nie zawsze są tak porywające, jak mogłoby się zdawać. Sama Rowling powiedziała, że pragnie wlać w serca czytelników odrobinę niepewności. Niech do końca nie będą pewni, czy doczekają się happy endu. No cóż… Udało jej się.
Co jeszcze z zalet? Ano klasycznie, tak jak i w przypadku poprzednich tomów, barwny, pieczołowicie rozbudowywany świat, który - mimo aż siedmiu tomów - zdaje się wciąż być pełnym tajemnic; pełnokrwiści, różnorodni bohaterowie; tysiąc odcieni szarości (czyli nie każdy zły jest zły, nie każdy dobry ma złote serce); no i przede wszystkim lekki, wciągający styl, sprawiający że kilkusetstronicowe tomiszcza "połyka" się w jeden dzień (bądź noc).
Jednakże nawet Rowling nie ustrzegła się kilku błędów. Chyba największym zarzutem, jaki nasuwa mi się przy okazji recenzowania Deathly Hallows jest monotonia fabuły. Owszem, nudzić się nie można, ale autorka przyzwyczaiła czytelników, że w każdej części mogą doczekać się kilku rozbudowanych scen akcji. Tymczasem, w wieńczącym cykl tomie, mamy tylko jeden jedyny punkt kulminacyjny z prawdziwego zdarzenia – ten finałowy, na samym końcu. Tempo poprzednich rozdziałów jest nieco szarpane: pomiędzy dziesiątkami stron pozornego spokoju wplecione jest kilka zrywów, które same w sobie są jednak niewystarczające. Co było błędem autorki? Chyba za bardzo skupiła się na relacji: Ron – Harry – Hermiona. Aż nazbyt drobiazgowo opisywane stosunki między tym trio, z czasem niestety po prostu się mi przejadły. Co za dużo, to nie zdrowo.
Podsumowując, Harry Potter and the Deathly Hallows to powieść nietuzinkowa. Tworzona drobiazgowo niesztampowa fabuła ma swoje wady, ale nikną one pod naporem pozostałych zalet książki. I owszem, wiadomym jest, że nikogo, kto zaczął już swoją przygodę z Potterem zachęcać nie trzeba, ale i inni mogą przekonać się do twórczości Brytyjki. Wartka akcja, pełen uroku świat, wciągający styl, różnorodni bohaterowie, no i wspaniały Severus Snape – czego chcieć więcej od ksiązki?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Minęło siedem lat, doczekaliśmy się kolejnych sześciu części. Ta ostatnia, Harry Potter and the Deathly Hallows była bodajże najbardziej oczekiwaną książką tego stulecia. Jedenaście milionów egzemplarzy sprzedanych w przeciągu dobry od premiery robi wrażenie. Niektórzy się cieszą, że nareszcie doczekali się końca, inni z kolei (i tych jest zdecydowanie więcej) chcieliby wciąż jeszcze. A jakie wrażenia po lekturze? Zdecydowanie pozytywne. Nie zawiodłem się, chociaż przyznam szczerze, że nadal uważam, iż to Czara Ognia pozostaje najlepszą częścią cyklu.
Zacznę od plusów. Po pierwsze, pani Rowling wyśmienicie wywiązała się z zadania rozwiązania dziesiątków drobnych wątków, które narosły wokół głównej osi fabuły w przeciągu tych siedmiu długich lat. Było ich co nie miara i miałem wątpliwości, czy uda się zamknąć je w należyty sposób, bez konieczności zamieniania powieści w opasły leksykon. Na szczęście akcja na niczym nie ucierpiała, a czytelnicy doczekali się odpowiedzi na wszystkie nurtujące ich pytania.
Drugą zaletą powieści jest fakt, iż główny bohater opuścił mury przyjaznego Hogwartu. Zmiana konwencji na popularny quest (chociaż nie do końca w klasycznej formie) bardzo dobrze zrobiła powieści, odświeżając ją nieco. Bezustanna gonitwa z udziałem Śmierciożerców i Harryego wprowadza klimat grozy oraz czyhającego za rogiem zagrożenia, które udziela się także czytelnikom. Potęguje je też fakt, iż bohaterowie bardzo często doznają porażek. Autorka nie pozwala nam się odprężyć i poddać się złudnemu wrażeniu, że wszystko będzie dobrze. Bo nie będzie. Rowling stawia nas przed faktem: dobro nie zawsze zwycięża, a pozytywni bohaterowie nie są nieśmiertelni; pogódźcie się z tym!
I chwała jej za to!
Co jeszcze urzekło mnie w tym tomie? Na pewno fakt, że misja, jaką Harryemu w poprzedniej części wyznaczył Dumbledore, nie okazała się być spacerkiem. Bohaterowie nie potykali się o Horkruksy na każdym kroku, wręcz przeciwnie – tak naprawdę nie mieli pojęcia, czego i gdzie szukać. Autorka najwyraźniej chciała, aby i nam udzieliło się poczucie beznadziejności i abyśmy uświadomili sobie, że bohaterskie wyczyny nie zawsze są tak porywające, jak mogłoby się zdawać. Sama Rowling powiedziała, że pragnie wlać w serca czytelników odrobinę niepewności. Niech do końca nie będą pewni, czy doczekają się happy endu. No cóż… Udało jej się.
Co jeszcze z zalet? Ano klasycznie, tak jak i w przypadku poprzednich tomów, barwny, pieczołowicie rozbudowywany świat, który - mimo aż siedmiu tomów - zdaje się wciąż być pełnym tajemnic; pełnokrwiści, różnorodni bohaterowie; tysiąc odcieni szarości (czyli nie każdy zły jest zły, nie każdy dobry ma złote serce); no i przede wszystkim lekki, wciągający styl, sprawiający że kilkusetstronicowe tomiszcza "połyka" się w jeden dzień (bądź noc).
Jednakże nawet Rowling nie ustrzegła się kilku błędów. Chyba największym zarzutem, jaki nasuwa mi się przy okazji recenzowania Deathly Hallows jest monotonia fabuły. Owszem, nudzić się nie można, ale autorka przyzwyczaiła czytelników, że w każdej części mogą doczekać się kilku rozbudowanych scen akcji. Tymczasem, w wieńczącym cykl tomie, mamy tylko jeden jedyny punkt kulminacyjny z prawdziwego zdarzenia – ten finałowy, na samym końcu. Tempo poprzednich rozdziałów jest nieco szarpane: pomiędzy dziesiątkami stron pozornego spokoju wplecione jest kilka zrywów, które same w sobie są jednak niewystarczające. Co było błędem autorki? Chyba za bardzo skupiła się na relacji: Ron – Harry – Hermiona. Aż nazbyt drobiazgowo opisywane stosunki między tym trio, z czasem niestety po prostu się mi przejadły. Co za dużo, to nie zdrowo.
Podsumowując, Harry Potter and the Deathly Hallows to powieść nietuzinkowa. Tworzona drobiazgowo niesztampowa fabuła ma swoje wady, ale nikną one pod naporem pozostałych zalet książki. I owszem, wiadomym jest, że nikogo, kto zaczął już swoją przygodę z Potterem zachęcać nie trzeba, ale i inni mogą przekonać się do twórczości Brytyjki. Wartka akcja, pełen uroku świat, wciągający styl, różnorodni bohaterowie, no i wspaniały Severus Snape – czego chcieć więcej od ksiązki?
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Harry Potter and the Deathly Hallows
Cykl: Harry Potter
Autor: Joanne K. Rowling
Wydawca: Bloomsbury
Data wydania: 21 lipca 2007
Liczba stron: 608
Oprawa: twarda
Format: 129 × 198 mm
ISBN-13: 9780747591061
Cena: 17,99 £
Cykl: Harry Potter
Autor: Joanne K. Rowling
Wydawca: Bloomsbury
Data wydania: 21 lipca 2007
Liczba stron: 608
Oprawa: twarda
Format: 129 × 198 mm
ISBN-13: 9780747591061
Cena: 17,99 £