» Blog » Hangman Bloguje o Karcie IKS (mam nadzieję, że po raz ostatni)
24-04-2014 12:42

Hangman Bloguje o Karcie IKS (mam nadzieję, że po raz ostatni)

W działach: Pierdoły | Odsłony: 868

Hangman Bloguje o Karcie IKS (mam nadzieję, że po raz ostatni)

Wiem, wiem - ostatnio bulwersowałem się, że w kółko jest temat wałkowany. Jednak jeden z nowych użytkowników, jeszcze jako tylda napisał na tyle dosadni w swoim wydźwięku komentarz (a nawet dwa), że uznałem, iż warto go nieco zareklamować. Jak na razie komentowanie jest dostępne, ale jak zobaczę, kolejne kręcenie się w kółko jak pod FAQ od Sobina, po prostu zablokuje, bez oceniania ich zawartości. Chciałbym by ta cała karta poszła w zapomnienie (kto tam chce niech jej sobie używa czy raczej nadużywa), jednak poprosiłem Hangmana o możliwość spostowania jego komentarza przed moim zmęczeniem tematem więc "umów należy dotrzymywać". Oczywiście, jest odniesienie się do nazistów, wiec dyskusję można potraktować jako skończoną zgodnie z prawami internetu.

No to jazda:

" 'Im szerszy ma być zakres propagandy, tym niższy musi być jej poziom.'

Trudno się nie zgodzić z tymi słowami Hitlera. Tym bardziej patrząc na jego dokonania i metody, a ludzi, którzy za nim poszli.

Współczesna kultura propaguje kretynizm. Trudno się więc dziwić, ze zwykli ludzie z taką pasją zajmują się wytwarzaniem narzędzi do jego produkcji. Problem stanowi to, że jednocześnie zajmują się jego promowaniem na szeroką skalę. W tej kwestii PR ma marginalne znaczenie, bowiem głupota jest zaraźliwa, bo łatwa. Dlatego większość ludzi łyka taki fajans bez mrugnięcia okiem. A potem owi nieszczęśliwcy sami siebie oskarżają o to, kto jest bardziej nienormalny i jakie ma do tego prawo.

Karta X, to jeszcze jedna pigułka gwałtu, wspaniałomyślnie zachwalana jako remedium na wszelkie bolączki.

W dzisiejszych czasach ludzie mają naturalną skłonność do uznawania za autorytet każdego, kto mówi mądrze, choćby pieprzył głupoty. Jego tezy, definicje i narzędzia je promujące siłą rzeczy także cieszą się popularnością.

Karta X jest wspaniałym narzędziem do tworzenia hipochondryków i produkowania schorzeń psychicznych. Co więcej, utwierdzania używających jej ludzi w przekonaniu, że to całkowicie normalne. Co tylko generuje przyrost psychoz i nerwic. Kolejnych ofiar szumu informacyjnego i współczesnej psychologii, którzy nie tylko nie potrafią korzystać z prostych aspektów komunikacyjnych, ale też ich od siebie nie odróżniają.

Zamiast uczyć ludzi używać zdrowego rozsądku, uczy używać tego co ma go zastąpić - bezmyślnie. A to nigdy nie kończy się dobrze. Bo to takie łatwe. Zamiast konfrontować się ze swoimi problemami. Uodparniać, mierzyć czy leczyć - TAP. I już nie boli. Ignorancja bardzo często idzie w parze z arogancją. Jednak leczenie skutków nie leczy samych przyczyn. Kiedyś było placebo, a teraz idziemy o krok dalej. Jest karta X. Kolejne narzędzie do piętrzenia różnic i produkowania problemów. A spytaj Kowalskiego, co to jest cała ta asertywność i do czego służy? Pewnie nawet nie wie o istnieniu takiego pojęcia.
O tym już się nie mówi. Nie wolno. Bo TAP. Już nie powiesz nikomu o asertywności. Bo TAP. Nie musisz. Niczego tłumaczyć. Zamykasz komuś usta swoją dłonią. Jednym jej ruchem likwidujesz problem. Problem w postaci bezczelności, chamstwa, braku delikatności i arogancji innych, którzy się interesują tym czym nie powinni. TAP. Masz swoje misterium. Jesteś swoim prywatnym zbawicielem. Robisz TAP, i świat nagle dostosowuje się do twoich oczekiwań. Do twojego widzimisię. Idealny metagrowy sposób na terapię kosztem innych ludzi. Bo to ty masz władzę. Nie potrzebujesz już kodów, kluczyków, arsenału, broni i amunicji. Masz swój X. A inni - zgodnie z regułą - mają się podporządkować. Grać według zasad. Ty TAPujesz, a oni mają obowiązek się z tobą godzić. TAPujesz - masz rację. Jeżeli ktoś się w tej kwestii z tobą nie zgadza - jest trollem. I dla pewności to zatapować. Kiedyś wyzywanie od troli wystarczało. Terz co sprytniejsi idą o krok dalej - odwołują się do uczuć wyższych. Do sumienia - wmyśl słów zacytowanych przeze mnie na samym początku. Bo teraz nie wystarczy już być trollem. Teraz musisz być ostatnim chamem. Normalnie dupkiem. A jak to osiągnąć najłatwiej? Najłatwiej wmówić komuś, że cię nie szanuje. Że ma w poważaniu twoją szeroko rozumianą wrażliwość emocjonalną. Jest to ostatnimi czasy bardzo wygodna wymówka dla wszelkiego rodzaju hipokrytów, którzy na jej podstawie obrażają innych, kryjąc się za murem swojej wrażliwości. Dobre sobie. Nie wolno ci się odgryźć. Nie wolno ci się nawet na temat ich obłudy zająknąć, bo TAP, bo ban, bo cie rozdziobią kruki i wrony.

Tego rodzaju kampanie nakręcają politykę szowinizmu, feminizmu czy gender. A późniejszy PR tylko podkreśla istnienie takich patologii, (co paradoksalnie jest przyczyną ich powstania) które by nie zaistniały, gdyby je w odpowiednim momencie spuszczono w kiblu, razem z resztą tego syfu.

Georges Freche powiedział:
'Ludzi inteligentnych jest w społeczeństwie jakieś 5 czy 6 procent. Moją kampanię robię więc dla idiotów'

Trudno odmówić mu racji patrząc na to, co wyprawia te dziewięćdziesiąt pięć czy tam dziewięćdziesiąt sześc procent społeczeństwa...

Dlatego ja to ignoruję. Nie pozwalam na stosowanie tego typu patologii u siebie, nie akceptuję tego. Nie akceptuję wymyślania sobie problemów z nudów i obarczaniem tymi problemami innych. Nie boję się karty X. Ale skręca mnie na samą myśl, że jakiś domorosły demiurg stara się ludziom robić wodę z mózgu. I nawet, jeśli mu się to nie udaje z co bardziej rozsądnymi ludźmi, którzy jeszcze potrafią myśleć samodzielnie, to wprowadza w ich myśleniu oczywisty dysonans.

Przecież dzisiaj bardzo popularne jest przekonywanie innych, że są idiotami i nie mają racji. Zwłaszcza, jeśli mają swoje zdanie. To muszą być trollami. Tap. Ban. No tak, w necie to popularna metoda eliminowania tych, którzy mają coś rozsądnego do powiedzenia. Eliminacja i dyskredytacja. Blokowanie komentarzy...
Trudno się dziwić, dlaczego poza trollowaniem poltera na blogu nie chce się ludziom podejmować tutaj innych inicjatyw.

Jak widać, wraża propaganda poszerza wpływy i teraz bierze się za gry towarzyskie. Jedyne poletko, od którego do tej pory trzymała się z daleka. Ta popularna polityka internetowa wyłazi już z kabli. A przynajmniej się stara. Ja jednak nie mam zamiaru otwierać jej drzwi. A jeśli będzie się do nich natrętnie dobijała - poszczuję psami.
A jeżeli któregoś dnia wedrą mi się do domu orędownicy jedynego słusznego sposobu na cokolwiek - zastrzelę jak psa.

Niech sobie wygryzają wnętrzności w swoich rezerwatach, a ode mnie wara. Czasem mogę się ewentualnie przejść do zoo, żeby ich pooglądać - z bezpiecznej odległości, jako przykłady tego, czym nigdy nie chcę się stać. Żebym o tym pamiętał."

Część nr 2

" 'Hangman ten komentarz zasługuje na szerszy rozgłos. Jeżeli pozwolisz zrobię notkę, gdzie go zacytuję. Mam nadzieje, że jeszcze zaglądasz tutaj czasem.'

Rób, jak uważasz.

Notka miała być nieco bardziej rozbudowana, ale to co najważniejsze się w niej - mam nadzieję - jakoś zmieściło.
Ostatnio sporo tych tematów o gwałtach, wrażliwości i braku jej poszanowania... Sztorm w kałuży czy - jak to się teraz popularnie nazywa - shitstorm. 

Ja sam bym o takich rzeczach nie miał pojęcia, gdyby mnie o nich dobitnie nie informowano, lub gdyby z racji takich afer kilku cwaniaczków nie postanowiło wykorzystać tego przeciwko mnie (TAP, Ban, ty trollu!).
Oczywiście otaczamy się tylko tymi ludźmi,z jakimi chcemy przystawać, ale czasami nie mamy wyboru, a wszelkiego rodzaju indywidua mają przykry zwyczaj wchodzenia nam w drogę. Zwłaszcza dlatego, że działa nam to na nerwy. A ten zwyczaj na dłuższą metę bywa męczący. Zwłaszcza, jeżeli nie ma się kodu na nieskończoną amunicję i kilkuset lat na walkę z wiatrakami.

Co jakiś czas rzuca się w eter tego rodzaju idiotyzmy, żeby nabić licznik, bo przecież nic bardziej nie bulwersuje ludzi, niż urojone problemy (1-szego świata)
Trudno nie zwariować przy tym wszystkim będąc normalnym. Zwłaszcza, kiedy się jest w mniejszości i nie ma żadnego punktu odniesienia do rozsądku poza myślącą masą bezmyślnych jednostek, które przyklaskują takim inicjatywom. Jednak póki to zostaje w sieci, jest o tyle mało szkodliwe. Poza nią jakoś ludzie zapominają... zapewne mając mniej czasu na zajmowanie się pierdołami. W wypadku bardziej istotnych kwestii tego rodzaju inicjatywy potrafią się przenosić poza kable (Jak te wszystkie afery krzyżowe czy marsze w obronie telewizji Trwam, orędownicy jedynej słusznej partii politycznej czy drużyny piłkarskiej etc.). Dlatego czasem trzeba się odezwać. Radykalnie i bezprecedensowo zdusić kretynizm w zarodku, albo przynajmniej uciąć mu łeb, nim zacznie wyrastać poza ramy absurdu na załączonym obrazku. 
Tutaj rzecz dotyczy RPG, lecz czubki są trochę jak karaluchy. Gdzie jest jeden, jest ich znacznie więcej. Dość szybko się mnożą i rozprzestrzeniają, a do tego wystarcza im naprawdę niewiele tego rodzaju chabaniny. A umiejętność robienia z igły wideł ci przemytnicy rzeżuchy wykorzystują, by tego rodzaju problemy odnosić do innych kwestii, przyrównywać je, co rodzi już sytuacje naprawdę irytujące... i niebezpieczne.

Potem takie http://i58.tinypic.com/157jvt.png informacje zainteresowanym przestają wystarczać. I zaczynają się krucjaty... Nawiasem mówiąc, trochę machnęli się tutaj z procentami. Pewnie z racji optymistycznego podejścia. Albo nie chcieli zostać oskarżeni o brutalne zgwałcenie czyjejś wrażliwości przez ten truizm

Już widzę ten patent na X, koszulki, kubki, nadruki, hasła, filmiki (w roli głównej: Krystian Roztocki) i histerię...
Zapewne zostanie to wszystko w sieci, jako że Gry Fabularne nie cieszą się jakimś specjalnym wzięciem. Ale jeżeli banda psychopatów zacznie odnosić do tego hasła wszelkiego rodzaju kontrowersje podlewając to tendencyjnością ("A słyszeliście o tej aferze, co typiarę zgwałcili podczas gry? Prowadzący ją zabrał do szafy... Ona się teraz nie może pozbierać, a sąd nic nie robi, bo to było w grze niby, nie naprawdę."), to żeby kilku jaśnie oświeconych przez tego rodzaju propagandę rodziców nie zechciało zabronić swoim pociechom kolejnej rozrywki... A nauki medyczne znają takie przypadki. Jak znają przypadki ciąż wśród nastolatków, którzy nie wiedzieli, jak powinno się zabezpieczać przed seksem, bo rodzice uznali, że to temat tabu i nie należy o tym rozmawiać. Przypadki brania dopalaczy też znamy, bo młodzieży się nudzi. Ale wiadomo - grać w RPG trzeba zabronić, albo stworzyć do tego specjalne kwestionariusze i powołać kolejną agencję, może Agencję Ochrony Moralności, a do tego Biuro Prewencji Emocjonalnej, bo w Polsce jedna agencja i afera, to za mało. I zaraz ten system będzie trzeba wykorzystać w innych wymiarach socjalnych, bo jest dobry. Musi być dobry, skoro zapłacą za to podatnicy. Nie tylko pieniędzmi.

I nie, nie zadawajcie sobie trudu. Nie pytacie, dlaczego i po co. 

'Bo mogę'
Że zacytuję sobie tutaj Repka z innej notki. Choć w taki sposób odpowiada każdy, kto... może. Choćby to było kompletnie bez sensu. Przecież to oczywiste.

To przecież nic, że w takim głupim podręczniku do Warhammera czy Wampira stoi, że to tylko gra. Fkcja, nieprawda, banialuki, ułuda, bzdura, fantasmagoria."

Komentarze


Headbanger
   
Ocena:
+1

Dobrze powiedziane... munchkin to ktoś taki kogo zamierzeniem jest rozwalić sesję swoją zajebistością. Munchowałem z Katem kiedyś jedną sesję kumpla :)

26-04-2014 12:44
~kulafix

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a teraz rozwalasz dyskusję na swoim blogu kasując komenty. nie taka petra zła, jak ją malują.

a kto nie gra dla siebie? każdy chce się dobrze bawić i żeby jego postać przeżyła tyle że powergamer gra według reguł  muchkin to właśnie egoista któremu wszystko jedno, co zrobi, byle tylko był najlepszy za wszelką cenę

wszyscy tak sarkają na tą jesienną gawendę (w której jest kilka ciekawych spostrzeżeń), a większość (niby) pro erpegowców przyklaskuje idei złego powergamera i rozprzestrzenia jakieś niedorozwinięte przekonanie o tym, że powergaming jest zły czy niesportowy. chciałbym widzieć te sesje, jak kaleczycie swojego bohatera albo mu nie podnosicie rang skilli i atrybutów, żeby czasem nie zachowywać się niesportowo. też bym chciał zobaczyć, jak dla dobra całej drużyny nie rzucacie potężnych czarów żeby ich zazdrość nie zżerała
fajnie jest czasem pograć z dojrzałymi ludźmi, no serio
powergaming jest normalny i każdy go robi poza erpegie też. ktoś ćwiczy żeby być silniejszym a ktoś uczy się języków żeby znać ich więcej, czy to jest dla was jakaś czarna magia żeby pojąć i zaakceptować dyrektywę rozwoju? 
26-04-2014 13:43
Headbanger
   
Ocena:
+2

kulafix nie rozumiesz podstawowych rzeczy.

1. Nie skasowałem tutaj żadnego posta... zresztą ja nigdy nie skasowałem niczyjego posta. Sama idea tego mnie brzydzi.
2. Powergaming to nie podnoszenie levelu postaci za expa. Powergaming to przesadna optymalizacja postaci, rozwój postaci który nie wynika z tego co postać powinna logicznie wiedzieć i umieć w związku z wydarzeniami na sesji i konceptem postaci, ale by mieć moc powyżej 9000. Podam ci przykład, power gamer robiący snajpera z backgroudem wojskowym wpakuje wszystko w zręczność i broń palną by być DA BEST. On nie kupi tych skilli które są istotne z perspektywy snajpera i żołnierza - sztuki przetrwania, kamuflarzu, nawigacji, naprawy, pierwszej pomocy, odporności na zmęczenie, choroby i stres, oraz walki wręcz. Po co, skoro może wszystko wpierdzielić w mega-strzelanie. Powiem ci więcej, power gamer nie będzie logicznie rozwijał postaci tylko ciągle ją optymalizował zgodnie ze swoim pierwotnym planem. Przykład - mój łowca nagród w ostatniej kampanii Gwiezdnych Wojen przez 3 sesje nie robi wiele innych rzeczy poza spawaniem i naprawianiem statku kosmicznego. Siłą rzeczy logiczne jest to, że powinien zgodnie z DOŚWIADCZENIEM kupić sobie umiejętność spawania, nie ważne jak daleko odchodzi to od pierwotnego planu rozwoju. Po bójce na noże w barze, postać też zaczęła ćwiczyć walkę tą oto bronią jak przegrała. Dla mnie najważniejsza jest fabuła i perspektywa zdarzeń Z perspektywy mojej postaci, a nie omni-plan-oober-badassa. Nie rozumiem przekonania, że RPG się "wygrywa", uważam, że chodzi o to by zrobić ciekawą postać i porywającą fabułę, gdzie porażka jest jedną z dróg by to osiągnąć, tak samo jak sukces.

26-04-2014 14:16
~Leliana

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Headbanger
Co do pierwszego komentarza po moim - masz rację i według mnie to wyjaśnienie jest bardzo dobre. :) Tylko niektórym trzeba pewne rzeczy tak wyłożyć, żeby załapali, że ludzie czasem mówią: "power gamer", bo przed munchkinem było właśnie to i/lub Mary Sue. Dlatego w pewnym sensie obie strony mają po trochu racji.
To pierwsze jeszcze nie rozwala sesji choć jest fajne określenie "niesportowe", to drugie już nie zostawia żadnych złudzeń.

I właśnie dokładnie opisałeś mojego kolegę (i moje podejście do tych słówek) którego power gamerem nazwałam. :) Nie wywalamy go z sesji, bo to co robi zazwyczaj nam zabawy nie psuje (choć jak się okazało z kartą X nie bylibyśmy w stanie z nim wytrzymać :)) a kiedy trochę za bardzo przesadza to zostaje ogarnięty przez MG (jeśli Miś Gry panuje nad sesją, a z X-em często nie bardzo jest w stanie). Osoba, którą ja nazwałabym munchkinem to taka, której tamagotchi i wykorzystywanie dziur w systemie na tyle psuje wszystkim sesje, że trzeba sobie podziękować za grę i się pożegnać.

A647
Leliano, wyjdź za mnie <3

Zgoda! Oficjalnie ogłaszam A647 moją żoną. <3
Head, sądzę że podstawową różnicą może być to, że powergamer gra "dla siebie" i nierzadko obok drużyny, zaś munchkin przeciwko drużynie.


Z tym też można się zgodzić. Wiele również zależy po prostu od odporności MG i graczy na niektóre zagrywki ze strony takich osób.

kalufix
Nie wiem czy to nasza szanowna tylda, ale wypowiadasz się dość podobnie i nadal nie rozumiesz. Ja już wyjaśniłam wszystko, reszta to twoje wzięte z powietrza rzeczy. Nakręcasz kompletnie niepotrzebną dyskusję. Kasowanie komentarzy? Czytam Poltera na tyle długo, że można dość łatwo określić, kto je najczęściej kasuje. Wątpię, żeby Head to zrobił, ale czego to się nie napisze, żeby tylko komuś nasmrodzić i sprowadzić do swojego poziomu. Dodam, że już dawno zmieniłeś temat - apeluję o zaTAPowanie kalufixa!

Head
Podpisuję się wszystkim czym mogę pod twoją ostatnią wypowiedzią i uważam, że to powinno też wiele wyjaśnić kalufixowi, ale na cud też nie liczę.
26-04-2014 14:42
~Leliana

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
*kulafix (przepraszam za przekręcenie, ale pracowanie przed kompem do godziny 3-4tej w nocy może trochę zjechać i zmęczyć wzrok :))
26-04-2014 15:08
A647
   
Ocena:
0

@Leliana

Teraz będziemy razem rpgować po kres naszych dni! To takie romantyczne ^_^

Btw, znam taką Mary Sue, która tworząc postać wbija dużo punktów w charyzmę i/lub zalety typu "piękna", "pociągająca" po czym i tak gra odmianą prymitywnego rzeźnika z mieczem rodem z crpgów lub innych slasherów, bo przecież na sesji chodzi o to żeby zadać jak największy dmg :) A charyzma jest po to, żeby NPCe i w ogóle świat lubili ją z automatu. Bo nie musi odgrywać, mechanika powinna załatwić to za nią. Taki właśnie przykład osobnika, który gra dla siebie i nieszczególnie interesuje go co zrobi drużyna, byle było co usiec i mieć z radochę z tego że inni widzą jakie ma się osom skille.

@Head

uważam, że chodzi o to by zrobić ciekawą postać i porywającą fabułę, gdzie porażka jest jedną z dróg by to osiągnąć, tak samo jak sukces.

To, podobnie jak i cały punkt 2 powinno się oprawić w ramkę i powiesić przy każdym stole :)

Odnośnie Twoich słów o łowcy nagród, tak mi się przypomniało... Podczas ostatniej kampanii 40K za analityka i "adepta" robiła postać gwardzistki. Głównie dlatego że na starcie miała (w porównaniu z resztą drużyny) jakiekolwiek umiejętności związane z administracją i wiedzą akademicką i aktywnie ich używała. Było to naturalną konsekwencją wychowania w Schola Progenium* i owocowało sukcesywnym wszechstronnym rozwijaniem postaci oraz częstymi parafrazami doktora Bonesa - "Na Złoty Tron, Legacie, jestem żołnierzem a nie [tu wstaw dowolna rolę]".

 

* Mój ulubiony komentarz współgracza na widok pakietu ze Schola: "Ej, ale po to tu tyle tego syfu wiedzowego, nie lepiej dodać więcej bojowych?"

27-04-2014 12:14

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.