» Recenzje » Gwiezdne wojny – komiks #02 (2/1999)

Gwiezdne wojny – komiks #02 (2/1999)

Gwiezdne wojny – komiks #02 (2/1999)
We wrześniu 1999 roku pojawił się kolejny numer czasopisma Gwiezdne wojny – komiks. Poza publicystyką, podobnie jak poprzedni, zawierał trzy komiksy. Tym razem dostaliśmy drugą część Misji Lorda Vadera, pierwszy odcinek opowieści Jix – agent Imperium oraz komiks o Anakinie Skywalkerze, którego zdjęcie znalazło się też na okładce.

Akcja Anakina Skywalkera rozpoczyna się tuż przed spotkaniem przyszłego Lorda Vadera z Qui-Gonem. Fabuła jest równie skomplikowana, jak zwoje mózgowe Jar Jar Binksa i ma w sobie mniej więcej tyle głębi, co życie uczuciowe mynocków. Da się ją streścić w jednym zdaniu: Anakin ratuje pustynnego szczura i znajduje różne rzeczy na śmietnikach. Można próbować usprawiedliwiać komiks stwierdzeniami, że zbiera do kupy różnych bohaterów piątego czy dziesiątego planu, ale po co? Sprawia wrażenie zlepku postaci i wątków sklejonych tylko po to, żeby czymś zapełnić strony.

Pod względem wizualnym jest już lepiej. Kreska udana, choć trudno się oprzeć wrażeniu, że rysownikom postacie obcych wychodzą znacznie ładniej niż ludzie. Całość estetyką przypomina Mroczne widmo: jest pogodnie, kolorowo i jasno, za wyjątkiem przedostatniej – moim zdaniem bardzo klimatycznej – strony. Wydawać by się mogło, że w okolicach Mos Espy nie ma niczego, co warto narysować, lecz graficy udowodnili, że nawet mała osada może wyglądać ciekawie. Roi się tam od przedstawicieli przeróżnych ras: zarówno zawodników oraz kibiców przybyłych z okazji Boonta Eve, jak i tubylców. Wśród nich pojawiają się bohaterowie znani z Mrocznego widma (np. Watto), narysowani tak, że czytelnik nie powinien mieć wątpliwości, czy dana postać to faktycznie Jira, czy może ciotka jej stryjecznej siostry. Tym niemniej, jeśli ktoś tylko dla nich chciałby kupić komiks, więcej pożytku będzie miał z wydrukowania filmowych fotosów, bo Anakin Skywalker jako całość wypada słabiutko.

Kolejna historia to drugi epizod Misji Lorda Vadera. Znany z poprzedniej części Jal Te Gniev przesiaduje w jakiejś spelunie na Dubrawie, gdzie odnajduje go tubylec o przezabawnym dla polskiego czytelnika imieniu Bobek. Bohater ten zdecydowanie nie wzbudził mojego uznania, co najwyżej politowanie. Jest naiwny, łatwowierny i pragnie zbawić świat jako pilot Rebelii. Dziwi trochę, że fajtłapowatemu stworowi udaje się wpłynąć na Jala – w naszym asie pilotażu dokonuje się wewnętrzna przemiana i postanawia on wrócić na łono stęsknionej matuszki Rebelii. Nie jest jednak w stanie cofnąć czasu i usunąć z pamięci szturmowców nieopatrznie wypaplanego nazwiska "Skywalker"...

Wizualnie komiks nie różni się w zasadzie od poprzedniej części. Jest kilka plusów, takich planeta Jazzbina, która wygląda jak wzięta wprost z Baśni tysiąca i jednej nocy, czy demolka w barze na Dubrawie, ale nie wpływają one zbytnio na ocenę całości. Nie jest źle, ale nie da się tego uznać za jakąś rewelację.

Takie miano należy się natomiast trzeciej opowieści, zatytułowanej Jix – agent Imperium. Pod względem graficznym komiks plasuje się bardzo wysoko. Obiekty i postaci nie są płaskimi, jednobarwnymi plamami, wszystkie detale – jak na przykład fałdy ubrania – zostały dokładnie odwzorowane. Bardzo wyraźnie podkreślono muskulaturę Jiksa, co zresztą ma swoje usprawiedliwienie w konwencji: główny bohater należy do tych, co to jednym paluszkiem zabiją wampę, krayta i rankora razem wziętych. Fantastycznie prezentuje się Darth Vader, ale graficy nie poszli na łatwiznę także w przypadku szturmowców, rebeliantów, czy innych postaci. Wszystko jest narysowane bardzo szczegółowo i dobrze świadczy o umiejętnościach rysownika i kolorystów.

Głównym bohaterem komiksu jest wspomniany już Jix, który pracuje dla Vadera jako człowiek do zadań specjalnych. W tym przypadku zlecenie dotyczy zabicia jednego z imperialnych gubernatorów i upozorowania zamachu na dzieło Rebelii. Jix podejmuje się misji, ale szybko odkrywa, że sprawa ma drugie dno... Akcja jest wartka, scenariusz ciekawy, a fabuła wciąga. Tytułowy agent Imperium przypomina trochę Hana Solo: charakteryzuje go podobne poczucie humoru i równie wielka pewność siebie, chwilami wręcz pyszałkowatość. Jest ona uzasadniona, gdyż Jix ze wszystkich niebezpiecznych sytuacji wychodzi cało. Szkoda, że brakuje pewnego dreszczyku emocji; z góry wiadomo, że bohater zrobi użytek z potężnych mięśni i nie zostanie choćby draśnięty. Sporej części postaci z uniwersum Gwiezdnych wojen zdarzało się jednak od czasu do czasu stracić wolność, kończynę albo przynajmniej dobre samopoczucie. Mimo wszystko jednak owa "niezniszczalność" Jiksa nie razi zbytnio i nie przeszkadza w odbiorze komiksu. Jest to pozycja godna polecenia nie tylko fanom opowieści á la heroic fantasy, ale wszystkim wielbicielom SW.

Summa summarum, drugi zeszyt Gwiezdnych wojnen – komiksu wypada dobrze. Poziom komiksów jest zróżnicowany: Jix bez wątpienia wybija się ponad przeciętność, ale pozostałe też mają swoje zalety. Czasopismo jest warte sięgnięcia do skarpetki z pieniędzmi, dlatego osobom nieposiadającym go w swojej biblioteczce doradzam uzupełnienie tego braku.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Gwiezdne wojny. Komiks #2/1999
Redaktor naczelny: Jacek Drewnowski
Scenariusz: Timothy Truman, Darko Macan, Ryder Windham
Rysunki: George Freeman, Steve Crespo, Dave Gibbons, Nick Choles
Kolory: Dave Nestelle, Angus McKie, Dave Stewart, Cary Porter
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: wrzesień 1999
Tłumaczenie: Michał Studniarek, Maciej Jurewicz, Maciej Drewnowski
Liczba stron: 64
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
Cena: 4,90 zł



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.