Gwiazdy moim przeznaczeniem - Alfred Bester

Klasyczna klasyka w klasycznym wykonaniu

Autor: Michał 'ShpaQ' Laszuk

Gwiazdy moim przeznaczeniem - Alfred Bester
Są tacy ludzie, w każdej dziedzinie życia, którzy stanowią klasykę danej dziedziny. Ich twórczość, myśli i słowa pozostają po nich na Ziemi tworząc pomnik. Pomnik trwalszy niż te z marmuru czy najzwyklejszego kamienia. Żyją bowiem w pamięci ludzi, a to jest najdoskonalsza i najbardziej wartościowa nagroda dla każdego twórcy. Do tego grona niewątpliwie należy Alfred Bester – nieżyjący od prawie dwudziestu lat autor powieści science fiction – zdobywca nagrody Hugo za Człowieka do Przeróbki. Jego dzieła przyniosły mu nieśmiertelną sławę i do dziś są jednymi z najchętniej wydawanych, a raczej wznawianych, książek. Nie dziwi mnie to w najmniejszym nawet stopniu – taka inwestycja przynosi krociowe zyski, a wydawnictwa mają takowe przynosić, by utrzymać się na powierzchni. Tym razem padło na Gwiazdy moim przeznaczeniem, a ja padłem pod wrażeniem tej książki. Dosłownie.

Wszystko zaczęło się w chwili, gdy nieco przypadkiem (ale z drugiej strony, kto by pamiętał takie rzeczy) naukowiec nazwiskiem Jaunt wynalazł… teleportację. Może "wynalazł" nie jest właściwym słowem, on po prostu jej dokonał i to jedynie wysiłkiem własnej woli. Dżuntowanie, tak bowiem nazwano tę wcale nie taką niezwykłą sztukę, odmieniło cały świat. Trudno się temu dziwić, z drugiej strony niełatwo to sobie wyobrazić, ale przecież w XXIV wieku nie takie rzeczy się zdarzają. Gdy już cały świat się zmienił pod wpływem odkrycia jednej, dotychczas skrywanej możliwości ludzkiego mózgu, my poznajemy niejakiego Foyle’a, życiowego nieudacznika, który na dodatek cechuje się wręcz chorobliwym brakiem jakichkolwiek ambicji. Właściwie to można powiedzieć, że cechuje go tylko jedna rzecz, jedna z najbardziej podstawowych namiętności, jakie zna świat, towarzysząca mu od zarania dziejów – chęć zemsty. I to tak ogromna, że człowiek ten poświęca jej całe swoje życie. To nadzwyczaj silne pragnienie daje mu równie nadzwyczajną siłę i motywację zdolną przesuwać góry, że o zwykłych śmiertelnikach nie wspomnę. Nic jednak nie przychodzi łatwo, a już na pewno nie Foyle’owi. Droga do ostatecznej zemsty na winnych jego cierpień jest długa i kręta, ale efekt…

Zemsta to jeden z najbardziej sztampowych motywów w literaturze ograny do granic możliwości. Wydawać by się mogło, że w temacie już nic nie można dodać, a jednak Bester pokazał, że można i to wcale niemało. I nie ma znaczenia fakt, że Gwiazdy moim przeznaczeniem powstały ponad pięćdziesiąt lat temu. Autor nie daje czytelnikowi nawet chwili wytchnienia – ciągle coś się dzieje, zmienia się sceneria (dzięki dżuntowaniu oczywiście), a akcja toczy się w szaleńczym tempie. Pojawiają się coraz to nowe wątki, postaci, tropy – wszystko powolutku prowadzące do zaskakującego finału. Tutaj każdy, najmniejszy nawet szczegół ma ogromne znaczenie. Nic nie jest pozostawione przypadkowi, a konstrukcja całości to istny majstersztyk – wzór godny naśladowania. Ale kto by wytrzymał takie tempo akcji? Autor przewidział i to, pozwalając sobie na dodanie specyficznych wątków, które niewątpliwie dodają całości uroku. Co więcej, wątków w żadnym razie przypadkowych, bo stanowiących istotne uzupełnienie powieści, a jak się później okazuje, tworzących jej drugie dno. Drugie oblicze, które wcale nie jest mniej ciekawe niż to, co widzimy od razu, jest znacznie bardziej mroczne i obnaża prawdziwą naturę ludzi. Zwykłych szarych obywateli i ludzi władzy – jedynych w swoim rodzaju despotów.

W Gwiazdy moim przeznaczeniem nie brakuje też humoru. Momentami ma się wrażenie, że pewne postaci są dodane nieco na doczepkę, by rozładować trochę napiętą atmosferę, w jakiej znajdzie się czytelnik. Nawet jeśli jest to ich jedyna rola, to grają ją doskonale. Trochę groteski, dowcipów sytuacyjnych czy klasycznych chwytów rodem z komedii pomyłek. To plus wszystkie poważne elementy tworzą coś skomplikowanego, a zarazem niezwykle łatwego w odbiorze. Coś innego, co dziś nazwiemy klasyką gatunku. Coś, obok czego żaden szanujący się fan fantastyki nie przejdzie obojętnie. Coś, co z dumą postawimy na półce sięgając po to od czasu do czasu. Coś, co nazywa się Gwiazdy moim przeznaczeniem i jest lekturą absolutnie obowiązkową.

Ślicznie wydane, zapakowane w twardą okładkę i z doskonałą zawartością jest świetną lekturą na zbliżające się wakacje. Polecam ze szczerego serca.

Dziękujemy wydawnictwu Solaris za udostępnienie książki do recenzji.