» Blog » Gry a historia
12-01-2011 22:25

Gry a historia

W działach: PC, ogólne, rozważania | Odsłony: 14

Gry a historia
Na serwisie Gry-OnLine pojawił się mój artykuł Gry a historia.

Tekst zbiera skrajnie różne opinie. Byłbym wdzięczny za Wasze - wygłaszane tutaj lub na samym GOLu. :)

Oto link:
Część pierwsza
Część druga
Część trzecia.

Obrazek wzięty z grafiki przy samym tekście.

Komentarze


Gerard Heime
   
Ocena:
+2
Popełniłeś jeden, fatalny moim zdaniem błąd. To znaczy udajesz, że piszesz artykuł "gry a historia", podczas gdy w rzeczywistości piszesz artykuł "Czemu strategie o kierowaniu państwem nie są realistyczne".

I nie wiem jak z medium w postaci komputera, ale w papierowym RPG jak najbardziej da się grać średniowiecznym władcą który cierpi na to wszystko, co opisałeś. Co więcej, jest to naprawdę zajefajne.

(ale też ma jeden zasadniczy plus: coś, czego mi w komputerowych strategiach bardzo brakuje, czyli doradców uzupełniających luki w wiedzy i kompetentnych AI którymi można powierzyć kierowanie czymś, od armii po prowincję).
12-01-2011 23:24
Cooperator Veritatis
   
Ocena:
+5
Przeczytałem i ostrzegam, że będę niemiły. :)

Zaczniemy od końca. Druga część artykułu ma tyle wspólnego z historycznym rządzeniem państwem, co Age of Empires 2. Nie wiem, czemu to ma służyć poza zaszpanowaniem własną wiedzą- jeśli były inne motywy, to przepraszam.

Dobór gier pod tezę też nie powala. Age of Empires 2, zresztą świetna gierka (zwłaszcza na LAN party z kumplami :P), ma swoje lata, a zestawienie jej z grami Paradoxu chyba ma tylko i wyłącznie na celu poparcie tezy.

Gdy czytałem artykuł od razu znajdowałem kontrargumenty na stawiane tezy, zawierające się w dwóch tytułach- Tropico i Crusader Kings. W pierwszej z tych gier nie mamy ani technologii, ani jednostek rekrutujących się w ratuszu, mamy za to frakcje o określonych preferencjach, coroczne raporty i zawarte w nich rady. Mamy także doradcę w postaci asystenta zastępcy bibliotekarza :P

Crusader Kings natomiast to w sumie postulowane połączenie RPG ze strategią- tam też mamy masę postaci o różnych traitach, które potrafią nam nieźle napsuć krwi swoim warcholstwem, ale także pomóc w odpowiednich chwilach.

Nie twierdzę, że gry tzw. historyczne odzwierciedlają historię. Jednak tekst ogólnie jest słaby (pierwsza część), a wiedza przekazywana przez autora (w części drugiej) delikatnie mówiąc niepełna.

Pozdrawiam
13-01-2011 00:05
Ezechiel
   
Ocena:
+5
Wziąłeś rozrywkowe zabawki i dziwisz się, że nie są twardymi strategiami. Wiem, że piszesz dla dzieciaków z GOLa i nie możesz straszyć widowni, ale poszedłeś na łatwiznę.

Zamiast kopać niemowlaka w postaci AoE czy TW, mógłbyś spróbować sparingu z symulatorami (por Silent Hunter III, najlepiej na modach) czy poważnymi strategiami (choćby dyskusja na temat Victorii 2, HoI3 czy choćby Hidden and Dangerous). A nie jest to jeszcze waga ciężka - tutaj czekają kobyły pokroju Steel Panthers czy War Plan Orange.

A nawet pisząc o zabawkach popełniasz błędy w wyliczaniu.

a) Dance macabre to nie do końca to samo co kult śmierci. Przypomnienie o przemijaniu nie jest równoznaczne z kultem.

b) Spisy czy informacje o ilości kopalń / manufaktur czy poddanych nie były oczywiście ścisłe (dzisiaj też nie są), ale król na życzenie miał dostęp do danych szacunkowych. W końcu w oparciu o powierzchnię pól obliczano w trakcie stulatki powinności wojskowe (zobaczysz to choćby u Barbary Tuchman).

Dokładne spisy podatkowe zachowały się dla niektórych okresów - por R. Perignoud i spis podatkowy Paryża w XIII wieku. Serio myślisz, że król Francji nie miał dostępu do szacunków na temat ilości ludności na swoich ziemiach?

c) Kiedy piszesz o handlu "odbywającym się sam z siebie" stawiasz też dość pochopne tezy.

Pominąwszy rolę edyktów i jarmarków, feudał mógł sterować wymianą handlową poprzez
1. Jakość pieniądza (stosunek do Żydów za Filipa Pięknego - Maurice Druon, Król. Przeklęci)
2. Wprowadzenie mody na fatałaszki na dworze (por. zmiany w modzie w trakcie niewoli króla Francji)
3. Zakupy osobiste - królestwo było partnerem handlowym

d) Kiedy generalizujesz na temat tego, że w trakcie średniowiecza nie było czegoś takiego jak koszary, zgrabnie pomijasz izby męskie w społecznościach wikingów czy dormitoria w zakonach rycerskich.

e) Nie wiem jak definiujesz "nie zawracanie sobie głowy taktyką i strategią", ale przykłady (specjalnie nie wybieram bardziej egzotycznych - jak Bannockburn) Crecy, Azincourt, Manzikert dowodzą, że taktyka wciąż ewoluowała.

O takich detalach strategicznych jak planowanie kampanii przed zimą (wojna stuletnia), przeliczanie przepustowości portów (j.w.), wywiad (wojna polsko-krzyżacka, wojny krzyżowe) nie wspomnę.

Wpływ pór roku na marszrutę widzisz choćby w TW, rola żniw i sezonowość kampanii pokazana jest też w Królu Arturze.
13-01-2011 03:21
Szczur
    Żałosne
Ocena:
+4
w dodatku w części 'szpanowania wiedzą' popełniasz liczne błędy i piszesz głupoty. Oprócz tych wytkniętych powyżej:

1. "Najważniejsza była więc renoma samego władcy – im większym autorytetem się cieszył, tym więcej młodych szlachciców i bogatych mieszczan się do niego garnęło."

Gdzieś po drodze zupełnie udało ci się zgubić zarówno zasadę tworzenia armii feudalnych (z żądaniem wystawienia wojsk przez wasali i uzupełnianiem 'jakościowej' konnicy mierną i niedoszkoloną piechotą), regularnych treningów wojskowych obecnych w niektórych krajach (Anglia się kłania), pospolitego ruszenia oraz całej ewolucji wojskowości w Europie.
Nie wspominając o tym, że odwołujesz się do Bizancjum, a te akurat miało stary zwyczaj koszarowania wojska.

2. "Jak nietrudno się domyśleć, ten sposób gromadzenia armii był dalece niewystarczający – pojawili się więc najemnicy, którzy służyli władcy tak długo, jak ten ich opłacał. Kondotierzy oczywiście nie brali się znikąd[...]"

Pomijając taki 'detal', że kondotier nie jest tożsamy z najemnikiem, a oznacza oficera najemników (w dodatku odnosi się przez cały interesujący nas okres tylko do dowódców najemników na obszarze obecnych Włoch), to tutaj sprawa też nie jest taka oczywista.

Często najemnicy brali się również w armiach (i byli utrzymywani praktycznie jak stałe wojsko) z takiego prozaicznego powodu, że nie byli związani lojalnością z nikim oprócz zleceniodawcy, więc idealnie nadawali się do tłumienia buntów (takiej czy innej postaci).

3. Twoje wyjaśnienie bitwy pod Azincourt jest tak fascynująco głupie, że aż powstrzymam się od dalszych komentarzy.


Zresztą - taki sposób werbunku armii jaki uważasz za istniejący występuje choćby w EU.
13-01-2011 09:48

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.