» Recenzje » Grudge 3: Powrót klątwy

Grudge 3: Powrót klątwy


wersja do druku
Grudge 3: Powrót klątwy
Nie ukrywam, że Klątwa Ju-on to jeden z moich ulubionych horrorów i świetny przykład, jak z filmu z klimatem i sporym potencjałem zrobić całą serię godnych pożałowania produkcji. Pozwolę sobie krótko wspomnieć o amerykańsko-niemiecko-japońskim remake’u wspomnianego tytułu (The Grudge – Klątwa), który zabił wszystko to, co w oryginale było dobrze zrealizowane oraz o kiepskiej jakości sequelu (celowo pomijam inne filmy z serii – są tak słabe, że nie warto o nich nawet napomknąć). Ostatnio zaś obejrzałem Grudge 3: Powrót klątwy – a więc trzecią (przynajmniej pod względem chronologii wydarzeń) część serii. Za tą odpowiedzialny jest zupełnie inny zespół twórców – Takashi Shimizu, znany jako autor scenariusza i reżyser Klątwy Ju-on został zastąpiony przez Toby’ego Wilkinsa (reżyseria) oraz Brada Keene’a (scenariusz). Fakt, że w życiu o nich nie słyszałem nie nastroił mnie szczególnie pozytywnie do filmu, który miałem obejrzeć. Przypuszczałem bowiem, że będę miał do czynienia z kolejną słabą produkcją z serii. Oczywiście nie pomyliłem się.
Jak napisać scenariusz filmowy w dwa wieczory
Co tu dużo mówić, fabuła filmu jest bardzo niedopracowana. Oczywiście jestem przyzwyczajony do swoistej logiki horrorów, która rządzi się swoimi prawami (na przykład duchy zwykle mają powód, dla którego straszą i często starają się coś przekazać głównym bohaterom), jednakże kolej wydarzeń i główna oś fabularna filmu są absolutnie nie do przyjęcia. Ot pojawia się znana nam z poprzednich części zjawa (a raczej dwie zjawy – matki i syna – ten drugi jednak jest mniej morderczy), która mści się i zabija kolejnych ludzi. Dlaczego morduje osoby, które nie mają z nią praktycznie nic wspólnego (wątek zemsty jest więc wykluczony)? W przeciwieństwie do jedynki, produkcja nie sili się na ciekawą historię. Co zaś do samej fabuły: występują w niej chyba wszystkie najbardziej sztampowe motywy, jakie można spotkać w horrorach. Para zakochanych nastolatków, nawiedzony dom, szaleństwo, gasnące światła, wynurzanie się potworów z wody, ściany czy telewizora (tu wstaw prawie każdy azjatycki horror)... Mamy więc całą plejadę oczywistych postaci, które zachowują się w bardzo przewidywalny sposób – praktycznie zawsze wiedziałem, co się za chwilę zdarzy. Istnieje też kilka raczej słabych wątków pobocznych, takich jak wspomniani zakochani nastolatkowie, mała, chora dziewczynka (to właśnie ona widzi duchy jako pierwsza) czy problemy brata głównej bohaterki. Zasadniczo poza dziewczynką (wcielająca się w nią Jadie Hobson zagrała o klasę lepiej niż pozostali, dorośli aktorzy) film nie zaoferuje nam żadnego ciekawego wątku.
Strasznie? Panie, aż się Colą zachłysnąłem!
A jak film wypada jako straszak? Raczej średnio – nie jest źle, ale praktycznie każdy element mógł zostać zrobiony lepiej i żaden nie jest oryginalny. Mamy do czynienia z typowym gaśnięciem świateł, ukradkowymi ujęciami, często też kamera ukazuje to, co jest za plecami bohaterów. Są również ślady krwi i łuszczące się ściany. Nie uświadczymy zaś za dużej ilości scen przemocy – krew się poleje, karki i kości będą łamane, ale zazwyczaj pozostanie to raczej w sferze naszych domysłów – konkretnie zaś tuż za kadrem, na kamerę zaś pryśnie kilka kropel krwi. Niestety cały efekt psuje potworna charakteryzacja. Obydwa duchy zdają się być wymoczone w białej farbie i nieumiejętnie pomalowane. Są bardziej komiczne niż strasze. Zaś widok zwłok zamordowanej kobiety przyprawił mnie o autentyczny śmiech – wyglądała, nie przymierzając, jak wokalista kiepskiej kapeli black metalowej.
Pomaluj mój świat na czerwono i czarno
Pod względem realizacji film stoi na przeciętnym poziomie. Praca kamery niczym szczególnym się nie wyróżnia, muzyka jest praktycznie niezauważalna, ale miejscami potrafi całkiem nieźle podkreślić napięcie. Sceneria jest bardzo typowa i skontruowana raczej bez polotu, ale też nie razi w żaden sposób. Średnio wypada też gra aktorska. Postacie są raczej nieprzekonujące, przede wszystkim zaś nie czuć ich strachu. Wszystko jest albo przesadzone, albo zagrane za mało emocjonalnie. W zasadzie tylko wspomniana już dziewczynka dobrze sobie poradziła, godna uwagi jest też scena ucieczki pani psycholog (w tej roli Shawnee Smith) przed nadciągającą zjawą. Oczywiście w filmie nie spotkamy żadnej gwiazdy Hollywood.
Klątwo! Nie powracaj!
Podsumowując, film Grudge 3: Powrót klątwy jest po prostu typową, średnio zrealizowaną kontynuacją hitu sprzed lat. Niczym się nie wyróżnia. Obejrzenie jej nie przyprawi nas ani o zawał serca spowodowany strachem, ani też o poobiednią drzemkę w wygodnym bujanym fotelu. Plusy:
  • to ciągle Klątwa
  • czasami jest nawet jakieś napięcie
  • rola chorej dziewczynki
Minusy:
  • sztampa
  • charakteryzacja
  • nijakość we wszystkim
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
4
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Grudge 3
Reżyseria: Toby Wilkins
Scenariusz: Brad Keene
Muzyka: Sean McMahon
Obsada: Beau Mirchoff, Johanna Braddy, Matthew Knight, Marina Sirtis
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2009
Data premiery: 24 marca 2009
Czas projekcji: 90 min.



Czytaj również

Jujutsu Kaisen #3-4
Nawet zmartwychwstaniec wiele musi się jeszcze nauczyć
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.