» Recenzje » Grombelardzka legenda. Tom 1 i 2 - Feliks W. Kres

Grombelardzka legenda. Tom 1 i 2 - Feliks W. Kres


wersja do druku

Najmroczniejsze góry polskiej fantasy

Redakcja: Marcin 'malakh' Zwierzchowski

Grombelardzka legenda. Tom 1 i 2 - Feliks W. Kres
Karenira jest młodym oficerem rodem z Armektu: dowodzi oddziałem łuczniczek, które wraz z nią przybywają do Grombelardu, gdzie mają stać się zalążkiem uzupełnienia drużyn górskich kuszników. Nasza bohaterka ma jedną niezwykłą umiejętność, przysparzającą jej szacunku u podkomendnych: dzięki swym niesamowitym oczom widzi w mroku równie dobrze, jak w dzień; jest najlepszą nocną łuczniczką, jaką nosił Szerer. Jednak mieszanka chorobliwych ambicji i wielkiej odwagi sprawia, że Karenira traci swe wspaniałe oczy. Tak rodzi się Łowczyni, jedna z największych legend Grombelardu.

Jeśli miałbym wybrać jedną cechę, która ma największy wpływ na Grombelardzką legendę jako całość, bez wahania wybrałbym klimat. Początkowo powieść nie wciąga, ale z każdą kolejną stroną czułem coraz bardziej potężniejącą atmosferę. Kres zabiera nas w krainę do bólu klasyczną: miejsce, w którym ścierają się żołnierze i rozbójnicy. Jednak obiektywna narracja sprawia, że jesteśmy zafascynowani obiema stronami: honorowymi legionistami, którzy kochają potężne góry, wielkimi patriotami, ale także ich przeciwnikami: bezlitosnymi zbójami, którzy jeszcze bardziej kochają swoją ojczyznę, żyją pełnią życia. Paradoksalnie, to właśnie ci drudzy, umieszczeni po "niewłaściwej" stronie osi moralnej, są głównymi adresatami pozytywnych czytelniczych odczuć: czułem się wspaniale, kiedy miałem możliwość podziwiania potężnych górali, dla których wolność jest chlebem powszednim. Atmosfera zbójeckich imprez, opisywanych w drugim tomie, schodzi trochę na bok, co bardzo łatwo odczuć – przez opisy pałacowego życia brnie się całkiem inaczej. Jednak i tutaj jest coś, o czym warto wspomnieć: Kres ukazuje nam tyle tytułowych legend, tak bardzo podkreśla doniosłość wszystkich wydarzeń, że jakoś mniej odczuwałem tęsknotę za obozem rozbójników.


Nie wypada nie docenić jeszcze jednej sprawy: trójwymiarowych bohaterów. Jeśli ktoś powie mi, że przeżył swą przygodę z Grombelardzką legendą bez angażowania się, przejmowania losem konkretnych postaci, że się z nimi nie zżył − nie uwierzę. Losy ludzkie przedstawione w powieści są niesamowicie kompletnie: od chwil radosnych, przez triumfy okupowane krwią, rzewne pożegnania, melancholijne powroty, aż do gorzkich porażek. Najlepiej widać to na przykładzie Łowczyni: najpierw młodej, naiwnej wojowniczki, potem dojrzałej przewodniczki, która zaczyna dostrzegać mężczyzn i potrzebuje uczuć, w końcu łuczniczki, której ramiona zaczynają słabnąć. I tutaj pojawia się popis sztuki, którą Kres opanował do perfekcji: umiejętność przedstawienia przemiany bohatera, ukazanie pewnej ciągłości zmian charakteru. Przyznam, że Łowczyni początkowo była dla mnie największą wpadką autora – zbyt celna, zbyt dobra, zbyt perfekcyjna, aby ją polubić czy chociaż próbować ją zrozumieć; ale wtedy, kiedy pojawiły się w niej uczucia, kiedy oko nie było już tak pewne jak wcześniej, zrozumiałem, że pisarz wspaniale przedstawił swój punkt widzenia na rozwój człowieka. Zresztą dynamiczna charakterystyka Kareniry nie jest wcale wyjątkiem (takim byłaby raczej charakterystyka statyczna): podobnie dzieje się ze zmieniającymi swe życie Rbitem i Glormem (którzy, nie ma co ukrywać, nadają powieści najwięcej czaru – oto prawdziwe legendy Grombelardu) czy doskonale nakreślonym Ramezem.

Oprócz niezbyt miłych początków znajomości z naszą bohaterką i zmianą atmosfery, która wywołuje najzwyczajniejszy smutek, Grombelardzka legendą ma jedną drobną usterkę: trochę niefortunną budowę pierwszego tomu. Pierwsze akty historii to lekkie opowiadanka, które wydają się być błahymi. Nie potrafiły mnie porwać, były tylko pretekstem do lepszego poznania Łowczyni, co mocno mnie drażniło. Mam wrażenie, iż pozbawienie powieści tych kilkudziesięciostronicowych fragmentów niezbyt zaszkodziłoby ogółowi; wszystko i tak zawiązuje i rozwiązuje się w pewnych wyznaczonych granicach, poza którymi jest tło budujące legendę naszej bohaterki. Czy warto było wywoływać w czytelniku frustrację, aby Łowczyni wydała się jeszcze bardziej nieludzka? Moim zdaniem – nie.

Drobne wady Grombelardzkiej legendy bledną jednak w porównaniu z ogromem jej zalet. Jeśli szukacie doskonałej powieści i jesteście gotowi na przeżywanie niesamowitych przygód wraz z najgorszymi rozbójnikami, nie znajdziecie nic lepszego. Tą powieścią Kres potwierdził, że jest doskonałym pisarzem – naprawdę ciężko byłoby zdobyć lepsze dark fantasy rodem z Polski.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta



Czytaj również

Północna granica - Feliks W. Kres
Ciężkie życie żołnierza
- recenzja
Antykwariat: Północna granica
Dark fantasy w polskim wydaniu
- recenzja

Komentarze


Chamade
   
Ocena:
0
Książka jest moim zdaniem jedną z najlepszych w całości polskiej fantastyki. I tyle.
Recenzja bardzo dobra- nawet, gdybym "Grombelardzkiej Legendy" nie znała, kupiłabym po lekturze z pewnością.
25-11-2009 12:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.