» Magic: the Gathering » Raporty » Grand Prix Biarritz

Grand Prix Biarritz


wersja do druku

" Merde ! Cette impossible !?" -
- Olivier Ruel podczas trzeciej gry meczu ćwierćfinałowego GP Biarritz


O co mu chodziło ? Odpowiedź jest gdzieś w tym tekście, ponadto znajdziecie tu opis imprezy w dużym skrócie, informacje o kilku ciekawych zdarzeniach jakie miały tam miejsce i parę moich osobistych refleksji.
Jeśli wydaje się wam to interesujące to serdecznie zapraszam do lektury.


Na koniec roku szczęśliwie udało mi się wygospodarować trochę wolnego czasu, udałem się więc na ostatni w sezonie europejskim GP Biarritz we Francji. Dość daleko od Polski, ale to co zastałem na miejscu przyćmiło wszelkie niewygody podróży. Wysiadłszy z pociągu, ubrany w ciepłą kurtkę i szalik ( w końcu był to 23 listopad ) wpadłem na ..... soczyście zieloną palmę ! Tamtejszy klimat jest niesamowity, od razu można zrozumieć dlaczego jest to tak popularne w Europie miejsce wypoczynku. Kiedy dotarłem na miejsce turnieju zamurowało mnie ponownie, sala była zlokalizowana w wielkim budynku nad samym brzegiem Atlantyku ( konkretnie Zatoka Biskajska ), wyglądając przez okno trzeba było uważać aby nie wpaść do wody ! Było to centrum konferencyjne, znakomicie przystosowane do tej roli, warunki do gry były znakomite.

Dla sędziów turniej zaczyna się zwykle wczesnym rankiem, tak też było i teraz. Sędzią głównym turnieju był Cyril Grillon, profesjonalista w każdym calu, kto widział go w akcji ten wie o czym mówię. Nastąpiło rozdzielenie zadań i krótka pogadanka na temat tego czego się od nas oczekuje. Mnie osobiście powierzono funkcję Senior Judge'a team'u o wdzięcznej nazwie "Mountain". W skład mojego zespołu wchodziło trzech Francuzów ( 1 x Thierry i 2 x David ) i jeden Hiszpan ( prosił by mówić do niego Paco ). Dwóch z nich miało lev 2, więc nie było problemu z porozumieniem się w kwestii wykonywanych zadań - prawie bez używania słów. Nie wiem czy wiecie, ale "francuski" i "hiszpański" angielski to nie to samo co "polski" czy "angielski" angielski. Z planu wynikało, że w rundzie ósmej będziemy mieli pod opieką pierwsze stoliki, a to oznaczało, że pierwszy dzień będzie dla nas interesujący i bardzo pracowity.

Pierwsza faza turnieju ( rejestracja ) przebiegała bardzo sprawnie, w międzyczasie większość aktywnie uczestniczyła we wszelkiego rodzaju karcianych wymianach i transakcjach, wśród nich bez trudu można było wychwycić postawną sylwetkę Radosława Gromko, później okazało się, że będzie jedynym Polakiem grającym na tym turnieju. Zaczęliśmy prawie punktualnie, na sali zasiadło 524 zawodników i zawodniczek gotowych do "boju".
Skoro mowa o zawodniczkach to jak zwykle nie było ich wiele, pewnego rodzaju ciekawostką był start całej rodziny z Hiszpanii w pięcioosobowym składzie, najmłodszy syn miał 9 lat ( kiedy grał wydawało się, że karty są większe od niego ), jego starsza siostra miała lat 12, grał też ich starszy brat - 16 lat, no i ich rodzice. Doprawdy nieczęsty to widok.

Turniej odbywał się w formacie Sealed Deck, okazało się, że pewnego rodzaju zamieszanie powstałe od momentu wprowadzenia zasady nielimitowanej ilości landów, które można dodać do otrzymanego zestawu ( pierwszy raz w Wiedniu ) trwa nadal. Skutkiem tego była na prawdę duża liczba błędnych spisów i w efekcie kar z tym związanych. Ogólnie rzecz ujmując zawodnicy grali poprawnie i jeśli zdarzały się im jakieś nieprawidłowości to raczej nieumyślnie. Nikt nie kłócił się z sędziami, rullingi przyjmowali z powagą i zrozumieniem. Dawno nie widziałem gracza, który grając w zasadzie o przysłowiową "pietruszkę" gdzieś na ostatnich stolikach, o mały włos nie zemdlał, gdy dowiedział się, że grozi mu utrata gema za dobranie extra karty, co faktycznie zrobił, ale zawiniła tu raczej bariera językowa ( większość uczestników rozmawiała tylko w swoich rodzimych językach i czasami mieli problemy z ustaleniem, w którym momencie gry się znajdują ).

Artystą, który podpisywał swoje rysunki był Anthony S. Waters, niesamowity gość, ma on mocno zniekształco ne palce prawej dłoni, za to jego lewa ręka jest w pełni sprawna, nie odmówił nikomu, każdy kto poprosił o podpis lub specjalny rysunek, otrzymywał go. Kiedy dowiedział się, że w Polsce też w Magic'a gramy i znamy jego twórczość ( narysował takie karty jak : Treetop Village , Life, Wild Mongrel ), zasponsorował kilka swoich kolorowych i czarno-białych prac na nagrody w turniejach.

Po konstrukcji decków obejrzałem talię Radka, chciałem się dowiedzieć czy miałem szczęśliwą rękę podając mu jego zestaw. No niestety, karty które dostał nie były najlepsze, powstał z nich w miarę wyważony zielono - niebieski deck, z tego co pamiętam nie zmieściła się w nim żadna erka. Po sześciu rundach sprawdziły się nasze obawy, mając trzy wygrane i tyle samo przegranych "nasz" Grom zdropował. Ale z tego co wiem odbił sobie ten nienajlepszy wynik na "biednych" Hiszpanach i Włochach, dokonując z nimi niesamowitych transakcji handlowych
Inni grali dalej i po 8 rundach większość "pewniaków" dostała się do Top 64. Miedzy innymi oczywiście Kai Budde, widać było, że już okiełznał nowy dodatek, a jego słabsze miejsce na GP Wiedeń było " wypadkiem przy pracy".

Drugiego dnia wszedłem w skład jednego z dwóch team'ów sędziowskich o wdzięcznej nazwie "Gold", drugi dzień turnieju typu GP to ciężki dzień, dwa męczące rochester drafty i 6 następnych rund. Przebiegły one bezproblemowo, około 18.00 wyłonione zostało finałowe Top 8, nie przyznano żadnego DQ...

Oto kolejność po dwóch dniach zmagań :

1. Ferran Vila
2. Alexander Witt
3. Lucio Moratinos
4. Kai Budde
5. Alexis Domay
6. Oliver Ruel
7. Nicolas Labarre
8. Joost Vollebregt

Po godzinnej przerwie na "regenerację" zostałem przydzielony wraz z innym francuskim sędzią do pomocy przy finałowym drafcie. Prowadził go osobiście sędzia główny turnieju. Miejsce draftu otoczone było mnóstwem ludzi, ale cisza była prawie absolutna. W pewnym momencie zaczęły nam przeszkadzać nieco głośniejsze rozmowy toczone na oddalonym o jakieś 10 metrów stanowisku sędziów, prowadzący draft HJ spokojnie sięgnął po telefon komórkowy, wystukał numer i zadzwonił do ... scorekeepera ! Chwilę potem było już tam cicho. Rewelacja,
może kiedyś doczekamy się na turniejach Magic'a autonomicznego systemu łączności dla sędziów ? Skoro już jestem przy nowinkach technicznych wykorzystywanych w pracy sędziów, to muszę wspomnieć o używanym na tym
turnieju systemie kodów paskowych, drukowanych na entry slips ( kartki na których zawodnicy pisemnie potwierdzają wynik rozgrywki ), scorekeeper używając laserowego czytnika wprowadzał te wyniki wielokrotnie szybciej.

Sam draft był bardzo ciekawy i przebiegał w dość luźnej atmosferze, Kai Budde siedział przy stoliku obok Oliviera Ruel'a, obaj wiedzieli że nie będą grali ze sobą w ćwierćfinałach, pozwalali więc sobie na wymowne gesty komentujące bezgłośnie karty wykładane na stolik. Kai od samego początku draftował U/B, kiedy przyszła pora aby otworzył swój ostatni booster okazało się, że jest w nim ... Shadowmage Infiltrator ! To dopiero jest fart.
Wziął go oczywiście, był tam jeszcze Psychatog, ale przeciwnicy już nie dali mu go wydraftować. Szczęście uśmiechnęło się też do Nicolasa Labarre, draftował od początku U/G , a jego ostatni booster zawierał ... Call of the Herd ! Wszystko to nie wróżyło najlepiej ich przeciwnikom. W czasie konstrukcji deck'ów finałowej ósemki miałem pod swoją opieką land station i zajmowałem się deck check'ami, następnie przydzielono mnie do sędziowania pojedynku ćwierćfinałowego Lucio Moratinesa i Oliviera Ruel'a. Lucio Moratinos to Hiszpan nie wyróżniający się niczy szczególnym, Olivier Ruel to zupełne jego przeciwieństwo. Pierwszego dnia imprezy paradował w japońskim stroju samuraja, bez mieczy ale za to z żółtym, pluszowym misiem na plecach. Prawdopodobnie chciał w ten sposób przypominać swoim przeciwnikom o tym, że na GP Shizuoka w Japoni był czwarty . Do pojedynku ćwierćfinałowego przygotowywał się zastawiając cały stół pluszowymi zabawkami, chyba miały mu przynieść szczęście. W czasie meczu obaj gracze zachowywali się bardzo swobodnie ( przynajmniej przez pierwsze dwie gry ),
mnożyły się zabawne sytuacje, np. Olivier po zagraniu Elephant Ambush postawił na stole tokena, którym był pluszowy słoń o wymiarach ca. 20x10x15, jego przeciwnik Lucio zagrywał kilkakrotnie Chatter of the Squirrel i kilkakrotnie odmawiał przyjęcia proponowanej przez Oliviera wielkiej pluszowej żaby jako tokena, chociaż ten uparcie przekonywał go, że ta się do tego nadaje bo jest zielona... Pierwsze dwie gry stały na najwyższym poziomie, obaj grali jak z nut, ledwo nadążałem rejestrować to co się dzieje na stole, Ruel grał G/R, Moratinos G/B i był to w zasadzie pojedynek dwóch kart Firebolt'a i Ghastly Demise, obaj mieli ich po kilka. Przy stanie 1-1 rozpoczęła
się trzecia gra, Ruel dostał na rękę otwarcia Forest i Mountain reszta kart była dobra ale droga, zdecydował, że zatrzyma je, niestety przez następne 5 tur nie dobrał żadnego lądu, a przeciwnik nie narzekał na brak many, gdy Ruelowi zaczęły wreszcie iść lądy było już za późno, oponent miał już zbyt wielką przewagę, przegrał 1 - 2. To chyba najgorsza z przegranych, przez brak lądów. Dawno nie widziałem tak "przybitego" zawodnika, z oczu prawie pociekły mu łzy, wolnymi ruchami zaczął zbierać swoje pluszowe zabawki za stolika ...

W finale, który oglądałem już jako widz, zagrali Kai Budde i Nicolas Labarre. Sędziował go osobiście HJ Ciril Grillon. Kai ma dość specyficzny sposób tasowania kart, robi to bardzo długo i systematycznie, robiąc to nie patrzy na nie tylko na oponenta , lubi też opowiadać przy tym różne ciekawe historyjki, traktujące o jego grach z różnymi przeciwnikami na całym świecie. Poziom finału był wysoki, szybka i bezbłędna gra. Tu też pojedynek odbył się w zasadzie pomiędzy dwoma kartami : Shadowmage Infiltrator'em i Call of the Herd . Ostatecznie 2-1 wygrał Francuz Labarre i jego zielone słonie poparte niebieską kontrolą, chociaż niemałą rolę odegrało to, że Kai w decydujących turach dobierał same lądy...

Reasumując GP Biarritz było imprezą udaną pod każdym względem. Szkoda tylko, że jedynym polskim reprezentantem był Radek Gromko, a karty które dostał nie pozwoliły mu osiągnąć lepszego wyniku.


Pozdrawiam:

Andrzej Cieślak
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.