» Artykuły » Publicystyka » Graliśmy w Maneatera

Graliśmy w Maneatera


wersja do druku

Rekin to jest król wody...

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Graliśmy w Maneatera
...jak lew jest król dżungli. Za dwa miesiące będziemy mogli się o tym przekonać, pożerając szczupaki, karpie i amatorów gorących plaż południowych Stanów Zjednoczonych.

W komputerowych erpegach widzieliśmy już wiele. Nikt więc nie zaskoczy nas kolejnych rycerzem, skazańcem, łowcą potworów ani dowódcą statku kosmicznego. Mniej oczywisty jest natomiast pomysł studia Tripwire. W ich zapowiedzianej na 22 maja grze wcielimy się bowiem w… rekina. A czy jest na co czekać, mogliśmy się przekonać na pokazie zorganizowanym przez polski oddział wydawcy gry, Koch Media.

Przygodę zaczynamy od krótkiego samouczka, w którym sterujemy dojrzałą samicą rekina. To klasyczna sztuczka pozwalająca zasmakować nieco potęgi, zanim osiągniemy ją w ramach właściwego rozwoju postaci. Klasyczne, a nawet sztampowe jest także zawiązanie fabuły: krwiożercza ryba ginie z rąk Scaly Pete'a – brutalnego łowcy rekinów – a my przejmujemy kontrolę nad osieroconym rekiniątkiem. Misja jest oczywista: dorosnąć i zemścić się na mordercy matki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Będziemy potrzebowali większej łodzi

Maneater nie jest klasyczną grą fabularną, zdecydowanie bliżej mu do gatunku action RPG. Nie uświadczymy tu wielu wyborów ani dialogów, jest za to dużo widowiskowej walki, a przede wszystkim zdobywania doświadczenia i kolejnych poziomów. Te przynoszą nie tylko nowe zdolności i zwiększone statystyki, ale również fizyczne dojrzewanie. Startujemy od noworodka na pierwszym poziomie, po drodze mijamy etap z samouczka (10 poziom), a w grze możemy awansować maksymalnie na 30. Ostatnie etapy nie mają już jednak zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Mkniemy wtedy przez głębiny jako potwór rodem z najgorszych koszmarów marynarzy – monstrualny, osłonięty egzoszkieletem i strzelający wyładowaniami elektrycznymi przy każdym kłapnięciu ostrych jak brzytwa szczęk.

Najważniejszym aspektem rozgrywki jest zdecydowanie walka. Od pierwszych poziomów pożeramy ryby i żółwie, które uzupełniają pasek życia i zapewniają punkty doświadczenia. Z czasem spotkamy także drapieżniki, które nie będą bezczynnie czekały na śmierć, ale odpowiedzą własnymi zębami. Osobną kategorię pokarmu stanowią oczywiście ludzie – zarówno niespodziewający się niczego plażowicze, jak i uzbrojeni po zęby łowcy rekinów. System walki jest zadziwiająco intuicyjny, nawet na klawiaturze. Podstawowym atakiem jest oczywiście ugryzienie. Mniejszych przeciwników możemy także chwycić w zęby, a następnie ogłuszyć gwałtownym potrząśnięciem. Trzecią, najbardziej widowiskową umiejętnością jest uderzenie ogonem, co w połączeniu z wcześniejszym chwytem zamienia ofiarę w pocisk balistyczny. Mocno irytujący jest jednak fakt, że każdy drapieżnik automatycznie zaatakuje nas, gdy znajdziemy się w jego pobliżu – nawet jeśli nie jest od nas silniejszy. Sprawia to, że poruszanie się między lokacjami zajmuje znacznie więcej czasu, a i satysfakcja z bycia królem wód jest nieco mniejsza.

Materiały prasowe

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Z kamerą w głębinach

Rozgrywkę Maneatera osadzono w otwartym świecie podzielonym na siedem obszarów. Przepłynięcie do kolejnego wymaga zniszczenia kraty lub innej fizycznej przeszkody, co w naturalny sposób wymusza osiągnięcie odpowiedniej wielkości przed kontynuowaniem przygody w nowym rejonie. Każdy z obszarów to właściwe dla niego misje fabularne, zadania poboczne, znajdźki i główny drapieżnik, którego musimy wyeliminować. Każdą grubą rybę możemy wcześniej osłabić, pożerając odpowiednią ilość jej ulubionego pokarmu. W końcu polowanie na sumy, barakudy i aligatory przestanie jednak wystarczać. Pozostaje wtedy skierować się ku powierzchni i terroryzować plaże. Każdy zabity człowiek zwiększa poziom obławy – mechanizm ten działa podobnie jak w serii GTA, jednak raz wbity poziom rozpoznawalności będzie od tej pory startowym dla każdego kolejnego ataku. W miarę zwiększania się terroru przyciągniemy łodzie patrolowe, nurków, wojsko, a także kolejnych profesjonalnych łowców rekinów – rozgrzewkę przed starciem z arcywrogiem. Od razu też widać, że wartka akcja jest ważniejsza od realizmu – bez problemu możemy pożerać ludzi z pokładu łodzi, wskakiwać na molo czy rozbijać w drobny mak wojskowe motorówki.

Najciekawszym aspektem gry jest narracja prowadzona w formule serialu dokumentalnego. Komentarze towarzyszą każdemu naszemu ruchowi i atakowi, ale dokumentaliści śledzą również załogę Pete'a. Nie powinniśmy się tu raczej spodziewać scenopisarskiego arcydzieła, ale jako zabawne tło do pod- i nadwodnej walki ta forma sprawdza się bardzo dobrze. Szkoda, że wydawca nie zatrudnił do polskiej wersji Krystyny Czubówny, ale może jeszcze nas w tym aspekcie zaskoczy w ciągu ponad dwóch miesięcy pozostałych do premiery.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podwodna groza

Wersja, w którą graliśmy, została opisana jako alfa, jednak graficznie wyglądała bardzo atrakcyjnie. Różnorodność podwodnej fauny i flory oraz miasta skąpane w zmieniającym się zgodnie z cyklem dnia i nocy świetle zachęcają do jeszcze jednej misji, jeszcze kilku machnięć płetwą. Wciąż jednak widoczne są pewne błędy – gra potrafi nagle się zamknąć, zdarzają się również problemy z doczytywaniem tekstur i umiejscowieniem obiektów.

W ciągu dwugodzinnej rozgrywki udało się nam awansować na siódmy poziom i odblokować trzecią z siedmiu lokacji. Można więc przypuszczać, że główny wątek fabularny to około dziesięciu godzin, a wszystkie zadania poboczne i kolekcjonerskie dorzucą jeszcze parę następnych. Trudno jednak ocenić, na ile Maneater będzie w stanie utrzymać zainteresowanie gracza – zadania są dość mało zróżnicowane i sprowadzają się do „popłyń do punktu A i zabij X przedstawicieli gatunku B”.

Nadchodząca gra Tripwire nie będzie z pewnością hitem na miarę największych produkcji segmentu AAA, ale twórcy wcale nie celują w ten fragment rynku. Ich pełny absurdalnego humoru i ciekawych rozwiązań Maneater zapowiada się na interesującą odskocznię od codziennego stresu. Na pewno warto będzie pamiętać o tym tytule za kilka tygodni.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Maneater
Producent: Tripwire Interactive
Wydawca: Deep Silver
Data premiery (świat): 22 maja 2020
Nośnik: dystrybucja cyfrowa
Strona WWW: www.tripwireinteractive.com/#/manea...
Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One, Nintendo Switch
Sugerowana cena wydawcy: 139 zł



Czytaj również

Maneater
Będziemy potrzebowali większego rekina
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.