Gra paragrafowa: Derrin Oathmaster
W działach: gry fabularne, gry rpg | Odsłony: 169Cześć
Znasz gry paragrafowe? To takie zabawki, gdzie po przeczytaniu krótkiego rozdziału musisz samodzielnie wybrać jedną z możliwości. Z czasem dotrzesz w ten sposób do końca historii, ale Twoje decyzje zmieniają zakończenie.
Właśnie tego typu grę prowadzę na swoim blogu. Co prawda dwa rozdziały już są zamknięte i czytelnicy zagłosowali na jedną z możliwości, ale głosowanie trzeciego rozdziału jest otwarte do niedzieli. Przy czym dylemat, przed którym stoi bohater, jest brzemienny w skutki.
Skróty
Rozdział I
Dobra, podsumujmy moją sytuację. Na plus trzeba dać to, że jestem krasnoludem. Na minus, że utknąłem w lesie, pomiędzy Leśnym Targiem a Bedrock. To jest na kompletnym zadupiu pomiędzy najbardziej wschodnim miastem mojego króla, a miejscem, gdzie handlujemy z mieszkańcami Wielkich Puszcz. Drugi minus jest taki, że mój koń złamał nogę, mimo że miał być doskonale wyszkolony i zdolny do cwału po gościńcu nawet w nocy. Nigdy już nie kupię nic u tego gnojka. Cholerne, ludzkie ścierwo. Wielkim plusem jest to, że w sakiewce mam trochę monet, a za pazuchą także srebrny naszyjnik. He, piękne cudeńko, na pewno będzie sporo warte u elfów. O ile zdążę tam na czas, ma się rozumieć. Czyli nie jest tak źle, bym musiał obawiać się o swoje życie.
Dobra, podjęcie decyzji chwilę mi zajęło, ale wiem co powinienem zrobić. Pakuję do plecaka ser, suszone mięso i parę bukłaków z winem. Same resztki naszego prowiantu. Wydawało mi się, że powinienem wziąć ze sobą broń, mimo że kompletnie nie umiem walczyć. Ale w tych niebezpiecznych okolicach trzeba choć spróbować odstraszyć przeciwnika. Na początku chwyciłem topór, ale gdy tylko poczułem jego ciężar i wyobraziłem sobie, że miałbym tym walczyć, od razu zrezygnowałem z tego pomysłu. Barney miał miecz, był z niego bardzo dumny. Ponoć runy wykuła na nim jego narzeczona. Ja [---], tyle żywotów będzie cierpieć z powodu jednego potwora…
Nie pamiętam zbyt dokładnie tego, co się działo gdy wykrztusiłem słowo, które miało wyjaśnić wszystko strażnikom dróg. Wąż. Chciałem dopowiedzieć, że miał nogi i wymordował całą karawanę, ale nie zdołałem zebrać dość sił. Widziałem jak wciągają mnie na rydwan, po czym ruszają traktem. Po jakimś czasie, mimo gorączki i mgły, która przesłoniła mi oczy, dostrzegłem dziesiątki straganów. Każdy z nich wypełniony po brzegi, a klienci i spekulanci tworzyli prawdziwe morze głów. Gdybyśmy tylko tu dotarli, każde z nas wróciłoby do domu z majątkiem. Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę głosy moich towarzyszy, ale to musiały być tylko wspomnienia chorego umysłu.
Pełne rozdziały znajdziesz na blogu devisto.wordpress.com
Zapraszam