» Czytelnia » Opowiadania » Gorzki powrót do domu

Gorzki powrót do domu


wersja do druku
Ilustracje: Wojciech Mazur

Gorzki powrót do domu

Who dares to love forever?
When love must die...
Queen, "Who wants to live Forever"


Obóz znajdował się wprost przed nim. Człowiek ukryty w cieniu drzew przyglądał mu się z uwagą. Kilku ludzi Meinera przechadzało się pomiędzy starymi, połatanymi niezliczoną ilość razy namiotami. Corvin skrzywił się z niesmakiem. Nie mógł uwierzyć, że taka banda prostaków zdołała napaść na dworek, spalić go i wyrżnąć wszystkich co do jednego. Z daleka sprawiali wrażenie ślepców. Niewielu z nich miało miecze albo topory, większość tej hołoty władała pałami lub sztachetami. Jednak widział, co zrobili z rodziną Eldreda - bestialstwem dorównywali niejednej bandzie zwierzoludzi. Przez trzy dni obserwacji Corvin naliczył ich około trzydziestu.

Ci ludzie niedługo przekroczą bramy Morra, pomyślał, a ja zapewne razem z nimi...


***

Do dworku Eldreda trafił kiedyś przez przypadek, uchodząc przed pościgiem. Miał wtedy pocięte bebechy i zanosiło się na to, że spotka się twarzą w twarz z Panem Kruków. Wolał jednak zdechnąć, choćby na brudnej podłodze niż zostać rozerwanym przez oszalałą tłuszczę wieśniaków, która miała mu za złe, że nie pozwolił jej spalić na stosie niewinnej kobiety. Jej jedyną winą było to, że była piękną i nie wstydziła się tego okazywać. Czarownica... wiedźma... Złe oko i inne bzdurne zabobony miały ukoić zranioną ambicję tłustego i brudnego burmistrza, który nie zdołał jej wychędożyć. Czasami aż tak niewiele dzieliło życie od śmierci.

Pamiętał, że gdy wleczono go na pokoje, broczącego krwią jak zarzynane prosię, błagał szlachcica, aby zaopiekował się dziewczyną i nie pozwolił tej bandzie jej dopaść. Nie spodziewał się jednak, że trafił na kogoś tak dobrego i sprawiedliwego. Eldreda bardzo zdenerwowało to, że jego podwładni chcieli bawić się w samosąd. Kazał wybatożyć burmistrza, a dziewczynę zatrzymał u siebie na służbie, zapewniając jej lepsze i bardziej dostatne życie. Podczas długich rozmów z gospodarzem, gdy dochodził do zdrowia, dowiedział się, że Eldred ślubował kiedyś bogini miłosierdzia, że w podzięce za szczęśliwy acz trudny poród swej małżonki, że nigdy nie odwróci się od potrzebujących. Dowiedział się także, jak to pewien łasy na pieniądze poborca podatkowy okradał jego rodzinę z roku na rok, szantażując ujawnieniem mezaliansu - Rose bowiem pochodziła z niedalekiej osady, a nie z odległej prowincji Stirlandu. Corvin dobrze pamiętał również wyraz twarzy owego poborcy, gdy podrzynał mu gardło, patrząc prosto w oczy...


***

...w obozowisku niedługo położą się spać, a wtedy wkroczy niczym Anioł Pomsty i wyrówna rachunki. Zapewne uda mu się zabić ze dwudziestkę, nim podniosą alarm. Może dwudziestu pięciu. Resztę będzie musiał położyć w nierównej walce. A na końcu zostanie Meiner... Corvin sprawdził jeszcze raz znajdujące się przy pasie noże. Były na swoim miejscu.


***

- Nauczy mnie pan tak walczyć? - Chłopak miał może z dziesięć lat. Był bardzo blady i wyglądał na umęczonego chorobą. Eldred wyjaśnił mu przy wieczerzy, że były to problemy z płucami. Jego pierworodny urodził się chorowity. Był jednak złotym dzieckiem.
- Po co ci to, chłopcze? Za broń chwytają tylko nieudacznicy, którzy nic innego nie potrafią - schował miecz do pochwy. Kichy bolały go nadal po tych przeklętych bełtach.
- No, ale, przecież uratował pan życie tej pani, prawda? - Chłopak był wyraźnie zmieszany.
Ma rację, pomyślał.
- To prawda, ale tylko dlatego, że słabo władam słowami. Pamiętaj, że zawsze jest inne wyjście. Walka to głupota i ostateczność.
- Tata potrafił kiedyś dobrze władać mieczem, tak mówi mama...
- Twój tata mądrze wybrał - wszedł chłopakowi w słowo - jest dobrym człowiekiem i gospodarzem, jego poddani powinni dziękować Sigmarowi za tak rzadki dar.
Doskonale pamiętał Gerolfa i publiczne batożenie jego starego i schorowanego ojca. Sukinsyn...
- Ale oni się z niego śmieją, tak mówi Alaric, po gospodach nazywają go głupkiem.
- Posłuchaj - położył chłopakowi ręce na ramionach - w życiu liczy się to, co podpowiada ci serce, nie to co mówią inni. Twój ojciec to dobry człowiek i ty powinieneś brać przykład z niego. Nie ze mnie, nie z wieśniaków, tylko właśnie z niego. Pamiętaj chłopcze, nie tykaj się broni, ona nigdy nie przynosi niczego dobrego...


***

...ona nigdy nie przynosi niczego dobrego. Tak powiedział mu wtedy, na polanie, za domem. Corvin ważył w dłoniach swoje sztylety. Odgłosy z obozowiska cichły. Za kilka minut rozpocznie się rzeź, pomyślał.

I nigdy nie przyniosła.

Kolejne twarze, kolejne wyrzuty sumienia, to wszystko, co przez całe życie mu dała. Przyszłość należała do takich ludzi jak Eldred. Tak bardzo chciał w to wierzyć...


***

- Wyjeżdżasz... - Jej głos był pełen smutku i dziwnej tęsknoty.
- Tak...
Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał zostać Rosalin. Nie wiesz, jak bardzo...
- Czy wrócisz kiedyś? - Tym razem był pełen nadziei
- Rosalin, nie jestem nikim dobrym. Jestem... Jestem mordercą, potrafię tylko zabijać. Nie pasuję tutaj. Do tego domu... do... Ciebie...
Dlaczego paliło go tak bardzo pod mostkiem, gdy to mówił?
- Nie jesteś mordercą Corvin. Ty... nie pozwoliłeś mnie zabić... Nie dałeś zrobić mi krzywdy, chociaż nie znaliśmy się wcześniej...
Gdzieś w jego świadomości zapalił się jasny płomyk, a nim ogarnięta jego matka. Zgasł on równie szybko, jak się pojawił. Nie mógł się rozklejać. To stare, nic nie znaczące obrazy.
- Nawet morderca ma swoją granicę wytrzymałości - uśmiechnął się smutno.
Przywarła do niego swym ciepłym ciałem. W jego trzewiach obudziło się stado węży.
- Zostań... - Wyszeptała mu do ucha.
Odsunął się gwałtownie.
- Nie mogę. Muszę... Muszę odnaleźć siebie. Człowieka, którym byłem kiedyś... Dawno temu...
- Czy wtedy powrócisz?
- Powrócę Rosalin, powrócę do ciebie...


***

...powrócę do ciebie... Po raz ostatni sprawdził sztylety. Na Morra, tak dawno tego nie robił. Przez ostatnie trzy lata, Sigmarze zmiłuj się, żył jak nędzarz. Dwa razy go obrabowano i pobito. Pomimo to nadal pomagał ludziom, był dla nich dobry. Praca w hospicjum otworzyła mu oczy na to, jakim nic nieznaczącym śmieciem był kiedyś. Jak bardzo hańbił swoje człowieczeństwo. Otworzyła mu oczy na dobro w ludziach. Wtedy zrozumiał, że najwyższy czas powrócić...


***

...jechał wolno pośród wypalonych zgliszczy. Tam, gdzie kiedyś stał dwór, teraz było rumowisko. Tam gdzie kiedyś był ogród, zadeptano kwiaty. Zbliżał się do starego, samotnego drzewa, choć tak bardzo nie chciał tego robić. Wydawało mu się, że słyszy trzeszczenie poruszanych wiatrem sznurów. Zanosiło się na to, że znów zacznie padać...

Twój tata mądrze wybrał...

Koń stawiał kolejne wolne i ostrożne kroki...

Nie jesteś mordercą Corvin. Ty... nie pozwoliłeś mnie zabić... Nie dałeś zrobić mi krzywdy, chociaż nie znaliśmy się nawet wcześniej...

Gdzie byłeś, Corvin? Gdzie byłeś, gdy to wszystko się działo?

Ale oni się z niego śmieją, tak mówi Alaric, po gospodach nazywają go głupkiem...

Cały świat wypełnił się spływającym błotem...

Pamiętaj chłopcze, nie tykaj się broni, ona nigdy nie przynosi niczego dobrego...

Dobre rady. Prawdziwie dobre rady...

Nauczy mnie pan tak walczyć?

Wyjeżdżasz...

Tak...

Czy wrócisz kiedyś?

Pierwsze krople deszczu dotknęły jego płaszcza...

Powrócę Rosalin...

Tata potrafił kiedyś dobrze władać mieczem...

Zostań...

Nie mogę...

Sznur targany podmuchami wiatru...

Muszę... muszę odnaleźć siebie...

Za broń chwytają tylko nieudacznicy...

Człowieka, którym byłem kiedyś... dawno temu...

Powrócę Rosalin, powrócę do Ciebie...

Kruki już dawno skończyły ucztę. Cztery, targane podmuchami wiatru sylwetki...

Nawet morderca ma swoją granicę wytrzymałości...


***

...przecięta tchawica bulgotała po cichu. Dwudziesty... Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. Żaden się nie obudził. Ciekawe, o czym śnili? O gwałtach? O obwiązywaniu jelit wokół szyi chłopaka? Jakie sny zesłałeś Morrze tym skurwysynom? Czy jesteś po mojej stronie?

Jestem...
Corvina zalał zimny pot. Oszalałem...
Corvinie z Ferlagen nie oszalałeś. Zakończ cóżeś rozpoczął...
To nie dzieje się naprawdę...
Ależ dzieje się. Nie próbuj temu zaprzeczać.
Kolejny namiot, kolejne trupy...
On już wie, że coś jest nie tak Corvinie z Ferlagen. Udaje, że śpi, a celuje z kuszy. Meiner w końcu zbrukał tę biedną niewiastę...
Po co mi to mówisz? Z okrucieństwa?
Śmiertelnicy... Wasze uczucia są mej naturze tak samo obce, jak waszej moja obojętność... Daję ci prosty wybór, człowieku, bowiem zaciekawiły mnie twoje czyny. Tak bardzo starałeś się zmienić... Dla istoty zwanej Rosalin.
Która podróżuje teraz przez twoje królestwa...
A ty tego nie chcesz? Nie chcesz podróżować razem z nią?
Nie, póki nie dopadnę Meinera.
Trzy lata to za mało, aby nauczyć starego psa nowych sztuczek?
Co masz na myśli?
Zemsta... To dla ciebie, aż tak wiele. Więcej niż szczęście, które chce ci ofiarować?
Szczęście? Jakie szczęście?
On ma kuszę, celuje w wejście do namiotu. Nie chcesz się spotkać ze swą Rosalin?
A on?
Uwierz mi Corvinie z Ferlagen, na niego także przyjdzie czas. Obiecam ci, że o stokroć gorszy od losu jaki jej zgotował. Czy mi wierzysz Corvinie?
Wierzę Panie.
Więc wejdź prosto w me objęcia.
Dobrze...

***

Meiner patrzył na zwłoki mężczyzny. Trafił sukinsyna prosto w bebechy i w końcu posłał go w objęcia Morra. Zaśmiał się w duchu. Co się odwlecze to nie uciecze. Trzy lata temu udało się biednemu sukinsynowi uciec. Cóż, skończył tak samo jak ta szmata... Chociaż ona przed śmiercią miała trochę więcej uciechy...


*******************************

Meiner z Holzbeck, wyjęty spod prawa morderca, zginął roku Sigmara 2522 podczas Burzy Chaosu. Pewne plemię zwierzoludzi obdarło go żywcem ze skóry i zostawiło na pastwę lasu.

Kilku wieśniaków, którzy go potem znaleźli, rozpowiadało co prawda, w gospodzie 'Pod Krukiem', że gdy znaleźli to, co zostało z trupa, z ust jego dobył się złowrogi szept: obwieszczający:

Dokonało się.

Jednak byli oni tak pijani, że zgromadzona ciżba wzięła to za czcze gadanie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


~Xeel

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo dobre opowiadanie, krótkie ale treściwe i porządnie trzyma klimat.
25-02-2006 22:02
~tjk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Podoba mi się :D - dłuższy komentaż jest zbędny ;)
26-02-2006 10:43
~Hipiss

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fajne. Ma kilka niezłych, klimatycznych wstawek, które mi się spodobały.
Było też kilka zdań, ktore mi nie podpadały, dziwnie brzmiały... to jednak sprawa drugorzędna, i tak mi się podoba :]
26-02-2006 20:20
Iman
   
Ocena:
0
Hm, zauważyłam, że lubisz w swoich opowiadaniach stosować retrospekcję, ale w sumie nic dziwnego, bo dobrze Ci to wychodzi.
Opowiadanie bardzo dobre. Fabuła mnie w żadnym momencie jakoś szczególnie nie zaskoczyła, ale mimo tego nie jest przewidywalna. Świetnie pokazałeś oddanie idealnej miłości, wiarę w wielkie wartości (miłość, dobro itd.) oraz pokorę wobec boskich wyroków.
28-02-2006 19:34
Ifryt
   
Ocena:
0
Świetne opowiadanie! Uderzyło dokładnie w moje ulubione wątki. Strasznie mi się podobało.

Tylko tytuł ma taki sobie. I imię Eldred jakoś mi nie pasuje (ale może się czepiam ;)
03-03-2006 14:14
~Nekris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Opowiadanie świetne. Dawno nie czytałem czegoś równie dobrego. Jedynym zastrzeżeniem jakie mam to Morr zwracający się bezpośrednio do śmiertelnika... Hmm, wątpię czy nawet arcykapłanowie kultów dostąpywali takich zaszczytów... Ale poza tym, opowiadanie jest wspaniałe. Oby tak dalej. :)
04-03-2006 16:36
~Felista

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Naprawdę świetnie napisane, wyrazy uznania.
07-03-2006 22:04
Aramil Liadon
   
Ocena:
0
Opowiadanie mi sie podobalo ale jest jak zawsze jakies "ale" o ktorym wspomial wczesniej Nekris...
11-03-2006 10:33
~JogMaruth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A ja pochwale grafika :) Swietna robota, poprostu mrok i cierpienie ;)
16-03-2006 11:23
~Paweł

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Znakomite! Gratuluje!
16-03-2006 18:03
Sepp
   
Ocena:
0
Grafika ciekawa, choć można się czepić proporcji. Ale czy prawdziwi artyści zwracają uwagę na takie detale ? :)

Pozdrawiam serdecznie.
20-03-2006 23:26
Gutts
   
Ocena:
0
Podobala mi sie twoja praca. Urzyles ciekawej formy cos w stylu "burza mysli". Dobrze sie czytalo i mam nadzieje ze napiszesz cos jescze. Pozdro
04-02-2007 00:17
   
Ocena:
0
Ciekawy pomysł, świetny klimat. Gratuluje!
21-02-2007 21:22
~Zoly

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Może sie nie znam, ale dla mnie pierwsza klasa, gdyby bylo dluzsze i w podobnym klimacie posadził bym autora iz jest zawodowym powiesciopisarzem. Moim zdaniem naprawde dobre opowiadanie, Tak trzymać.:)
26-08-2007 00:57
~Gveir

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Świetne opowiadanie....Doskonale wplotłeś wątki miłość,pokuty,boskich wyroków,częci czynienia dobra,okrucieństwa.......Chwilami zruszające a chwilami zbudzające czacunek dla Corvina....
29-09-2007 19:00
dzemeuksis
    Finis coronat opus
Ocena:
0
Dobre. Szczególnie zakończenie. Udało Ci się mnie zaskoczyć. Mam nadzieję, że zwierzoludzie bobaraszkowali trochę z Meinerem, zanim obdarli go ze skóry ;)
05-03-2008 14:34

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.