» Recenzje » Gone with the Blastwave (webkomiks)

Gone with the Blastwave (webkomiks)


wersja do druku

"Walczymy, żeby wygrać"

Redakcja: Julian 'Mayhnavea' Czurko

Gone with the Blastwave (webkomiks)
Tematyka wojenna jest bardzo bliska kulturze popularnej. Niektórzy traktują ją jako okazję do pokazania hektolitrów krwi, dramatycznych scen oraz historii o przyjaźni i poświęceniu. Inni zaś tworzą dzieła takie jak Gone with the Blastwave – pokazujące, że wojna potrafi być po prostu głupia i warto o niej czasami wspomnieć z przymrużeniem oka lub z gorzką ironią, bez nadmiernej powagi czy patosu.

Komiks tworzony jest bez pasji, a klimaty niezbyt kręcą autora. Trudno się tu doszukać wartościowych myśli. Aktualizowany co kilka miesięcy, "gdy akurat twórcy się zechce". Dzieło rzemieślnika, który chętnie podkreśla zarówno w FAQ, jak i pod komiksami, że jego pracę należy odbierać lekko i przyjemnie, nie jako artystycznie uduchowione dzieło. Rewelacyjne dzieło, nawiasem mówiąc.


Przyjrzyjmy się fali eksplozji

Od razu warto zaznaczyć: największym atutem komiksu tworzonego przez fińskiego amatora Photoshopa są wysokiej klasy ilustracje. Pierwsze wrażenie zachęca do dalszej lektury, a wraz z kolejnymi odcinkami poziom prac jedynie wzrasta. Stworzone przy pomocy tabletu, "malarskie", a przy tym szczegółowe kadry. To tylko wzmacnia wrażenie "miasta popiołów" – głównego miejsca akcji.

Wizerunek postaci jest przyjazny dla oka, jednak zgodnie z fantastyczną modą wojska są solidnie opancerzone. Trudno odróżnić poszczególnych żołnierzy (trzeba zwracać uwagę na symbole na hełmach), a trzy pojawiające się armie to po prostu "Żółci", "Niebiescy" i "Czerwoni". Lecz nawet to zdaje się mieć sens – anonimowość wojskowych jest motywem samym w sobie, a ich niemal identyczny wygląd to źródło licznych gagów.

Jedyną wadą w wizualnej stronie komiksu widzę w czcionce – zwykłe TNR owszem, jest czytelne, jednak brakuje mu "klimatu".


"World Burning"

Widoczne w komiksie są elementy konwencji postapokaliptycznej – ruiny, wyludnienie, zmutowane szczury i maski przeciwgazowe sugerują świat po wojnie nuklearnej. Wrogie armie przemierzają ruiny miasta, przypominające labirynt. Walczą dla nieznanych państw, bez przyczyny i sensu. Z początku obserwujemy głównych bohaterów, dwóch Czerwonych, starających się zdezerterować. Kolejne próby odkrycia wyjścia z miasta kończą się na planach, urozmaiconych mordowaniem przeciwników. Wreszcie – z braku lepszego wyjścia – korzystają z okazji powrotu do armii, która okazuje się być jeszcze bardziej cyniczna od nich samych.

Fabuła nie jest oryginalna, ale zawarta w niej doza absurdu spełnia swą komiczną funkcję. Wykonanie świetnych ilustracji zabiera wiele godzin pracy i autor nie podejmuje tego wysiłku, dopóki nie wpadnie na pomysł, który naprawdę go rozbawi. Historie mają więc charakter sytuacyjny.


"Works for me"

Czytelnik sięgający po GwtBW nie powinien oczekiwać dramatycznych historii o śmierci, przetrwaniu i przyjaźni. Tutejsza wojna to tragikomedia – absurdalna, pełna gagów i absolutnego braku szacunku dla ludzkiego życia. Nie jest to dzieło głębokie. Wyraźnie widoczny jest przerost formy nad treścią i zwrot do konkretnego adresata: wszystkich osób, które lubią pośmiać się nieco z groteskowego życia żołnierzy i świata dotkniętego sympatyczną zagładą.

Największą wadą webkomiksu jest jego długość – przez ponad trzy lata pojawiło się zaledwie czterdzieści odcinków, z czego najnowszy to odświeżona (i w znacznym stopniu zmieniona) wersja odcinka pierwszego. Czytanie GwtBW to jednak czysta przyjemność – nic dziwnego, iż został przetłumaczony na dziewięć języków, w tym polski. Niestety, tłumaczenie, jak zazwyczaj bywa, ujmuje nieco uroku całości. Polecam wersję oryginalną.


Tytuł: Gone with the Blastwave (polskie tłumaczenie: Przeminęło z Bombami)
Autor: Kimmo 'Morr' Lemetti
Strona: blastwavecomic.com (oryginalna), gwtb.chanibal.net (polskie, nieoficjalne tłumaczenie)
Aktualizowany: nieregularnie, w odstępach kilku miesięcy
8.5
Ocena recenzenta

Komentarze


Gruszczy
   
Ocena:
0
Fajny komiks, podoba mi sie.
22-02-2009 18:16
rincewind bpm
   
Ocena:
0
Klasyka.
22-02-2009 19:09
beacon
   
Ocena:
+1
Inni zaś tworzą dzieła takie jak Gone with the Blastwave – pokazujące, że wojna potrafi być po prostu głupia i warto o niej czasami wspomnieć z przymrużeniem oka lub z gorzką ironią, bez nadmiernej powagi czy patosu.

Pytanie, na ile Gone with the Blastwave pokazuje faktycznie, że wojna jest głupia. Samo robienie sobie z niej jaj jeszcze o tym nie świadczy.
22-02-2009 19:10
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wojna z założenia jest głupia i bezsensowna.
22-02-2009 20:18
zgreg
   
Ocena:
0
Wielkie dzieki :) O tym komiksie dowiedzialem sie kiedys na forum Poltera, przeczytalem wszystkie wtedy dostepne odcinki i zapomnialem linka... Dlugo probowalem go odnalezc i udalo mi sie to dopiero dzieki Twojemu tekstowi, jeszcze raz dzieki :)

@beacon
To kwestia odbioru. Dla mnie ten komiks pod warstwa mniej lub bardziej udanych gagow ma drugie dno...
22-02-2009 20:55
Kot
   
Ocena:
0
Polskie tłumaczenie GWTBV jest oficjalne - sam autor umieścił do niego link.
22-02-2009 22:28
Repek
    @Mackotek
Ocena:
0
Tak, ale z headerem: "unofficial". :) Zatem jest oficjalnie nieoficjalne. :D

Zakładam, że to dlatego, że pewnie nie był w stanie go sprawdzić. :D

Pozdrówka
22-02-2009 22:32
beacon
   
Ocena:
0
@beacon
To kwestia odbioru. Dla mnie ten komiks pod warstwa mniej lub bardziej udanych gagow ma drugie dno...
[zgreg]
Pytanie, czy to drugie dno wynika z komiksu, czy raczej je sobie dorabiasz ;)

Polecam choćby Rzeźnię numer pięć Kurta Vonneguta.

Wojna z założenia jest głupia i bezsensowna.[anonim]
Tak. Ale pytanie, czy ten utwór o tym akurat mówi.
22-02-2009 23:06
Repek
    @beacon
Ocena:
+1
Pytanie, czy to drugie dno wynika z komiksu, czy raczej je sobie dorabiasz ;)
A co za różnica? :)

Tak. Ale pytanie, czy ten utwór o tym akurat mówi.
Skoro dla anonima mówi, to znaczy, że mówi.

Dla mnie też mówi. :)

Pozdrówka
22-02-2009 23:14
27532

Użytkownik niezarejestrowany
    @beacon, repek
Ocena:
0
Pytanie o to, czy dzieło sztuki jest bytem przynależnym wykonawcy, czy odbiorcy i czy ważniejsza jest interpretacja, czy zamiar, to pytanie w stylu jajka i kury. : )
22-02-2009 23:38
Repek
    @Aureus
Ocena:
0
I tak, i nie. Zależy, co uznasz za pierwsze. Dla mnie ważniejszy jest odbiorca, więc nie mam dylematu.

Pozdrówka
22-02-2009 23:39
Siman
    @Aureus, repek
Ocena:
0
IMO dzieło jest relacją między twórcą a odbiorcą (jest formą komunikacji między nimi), a więc przynależnym im obu, dlatego też nie zgadzam się z żadnym z was. ;)
22-02-2009 23:45
Repek
    @Siman
Ocena:
0
I możemy tak długo, bo dla mnie to jest relacja między odbiorcą a jego odczytaniem utworu, czyli - de facto - jest dialogiem wewnętrznym. W utworze jest to, co odnajduję w sobie dzięki kontaktowi z nim. Autor umarł. :)

Pozdrówka
23-02-2009 00:03
beacon
    @repek
Ocena:
0
Według Twojego podejścia w tym komiksie może być równie dobrze opowieść o miłości ponad podziałami i teorii klasycznego piękna w kontekście szalejącego post-modernizmu.

Nie kupuję tego ;/
23-02-2009 00:39
Repek
    @beacon
Ocena:
0
Można powiedzieć wszystko. Pytanie, czy jesteś w stanie przekonać innych do swojej interpretacji?

Pozdrawiam
23-02-2009 01:04
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ Siman:

Dzieło uczestniczy w dużym procesie komunikacji, w którym biorą udział: autor, dzieło, odbiorca, tłumacz, dystrybutor, wydawca, kultura danej sztuki, kultura jako całość. Do tego możemy dodać różne kwestie związane z kodem (kto zna jaki język, na ile dobrze, na ile zna jego konteksty, aluzje), kanałami (obieg, drugi obieg, dystrybucja), itd. W żadnym kierunku relacja nie jest liniowa (nawet jak sprawia takie wrażenie).

Do tego dochodzi fakt, że różne dyscypliny oraz metodologie w ich ramach interesują się innymi elementami tej komunikacji. Np. pisząc o książce jako literaturoznawca wracam do kategorii narratora, podmiotu czynności twórczych, czasem autora - ale traktowanego bezosobowo. Z kolei (tu przykład z życia wzięty) o tej samej książce koleżanka z psychologii pisze cały czas wymieniając go z imienia i nazwiska, wspomina wciąż wątki z jego biografii.

A to stąd, że jestem bardziej z poststrukturalistycznej szkoły i koncepcja 'śmierci autora' mi odpowiada - podobnie jak repkowi - interesuje mnie sam tekst i jego funkcjonowanie, a koleżankę z kolei interesuje autor jako osoba.

@ beacon:

A co Ty masz do postmodernizmu? :] I od kiedy postmodernizm należy utożsamiać ze schizofrenią albo błędami poznawczymi? ;]

Zgadzam się z repkiem co do odczytania komiksu. Szczerze mówiąc, wydawało mi się, że gorzka ironia tych historii - a nie jedynie ich żartobliwy wymiar - są bardziej wyraźne. Choćby ta plansza, która została podpięta na górze - być może (na pewno) wynika to z moich przekonań czy wrażliwości, ale nie potrafię poprzestać na tym, że to tylko taki żarcik. Zwłaszcza, że jest ich więcej i wszystkie obnażają to, że ta wojna jest bez sensu, że krzywdzi ludzi, odbiera im tożsamość, jest nakręcającą się spiralą, a sami ludzie są za głupi, żeby postawić temu kres.

A co do polecania innych tekstów: jasne, że zawsze znajdzie się coś lepszego czy bardziej dosadnego. Ale to niewiele wnosi do analizy tego komiksu.

Pozdrawiam
23-02-2009 01:13
Repek
    @Mnie...
Ocena:
0
...najbardziej podoba się plansza, w której na żołnierzy spada czołg. 100% absurdu w absurdzie.

Jak mówił klasyk Van Hamme w Thorgalu [może być niedokładnie]: "w kwestii wyrządzania bliźnim krzywdy nasza wyobraźnia jest nieograniczona".

Pozdrówka
23-02-2009 01:43
Siman
    @Mayhnavea
Ocena:
0
Wydaje mi się, że w każdej obserwowanej sytuacji musimy wziąć pod uwagę złożoność i mnogość zjawisk. Jednakże przy konstruowaniu jakiejś definicji, spójnego spojrzenia, ważne jest uchwycenie meritum, elementów najważniejszych.

Toczymy rozmowę i możemy oczywiście mieć na względzie fakt, że to dział komiksowy dużego portalu fantastycznego, należy pamiętać o formie naszej rozmowy, komiksie o którym mowa i opinii o nim, kontekście w odniesieniu do innych wypowiedzi, naszego wykształcenia, całej plejady wątków pobocznych, które już zostały poruszone lub poruszone będą etc. W gruncie rzeczy chodzi jednak o to, że ta dyskusja to komunikacja między mną a tobą. Można wskazać jeszcze formę i przedmiot komunikacji. Reszta w kontekście definicji jest mniej istotna.

Tak samo jest z dziełem. "Duży obieg" zawiera oczywiście całą mnogość elementów, nie przeszkadza to we wskazaniu "małego/głównego obiegu" - twórca tworzy dzieło, koduje treść i przekaz, odbiorca je odczytuje i interpretuje. Cała reszta jest istotna dla lepszego zrozumienia procesu, ale nie jest obowiązkowa, a na pewno nie definiująca. Ciąg:

Twórca -kodowanie-> Dzieło -odczytanie-> Odbiorca

jest kluczowy i definiujący. Cała reszta - kontekst kulturowy, pośrednicy, "zakłócenia" w kodowaniu - są pomijalne.
23-02-2009 02:29
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Dzieło się samo odczytuje? :> To chyba lapsus.

W przytoczonym przez Ciebie układzie (który jest dla mnie modelem, upraszczającym, ale i falsyfikującym wiele spraw) wywalam Autora i w ramach odczytywania dzieła dopatruję się w nim wewnątrztekstowego podmiotu twórczego - czyli de facto staje się on nie jakąś osobą, bo z tą nie mam do czynienia, tylko moją własną kompetencją poznawczą, wcielającą się podczas lektury w różne role. Czyli - jak napisał repek - obcuję z sobą samym w monologu wewnętrznym, snując domysły na temat własnych interpretacji. Jestem uczciwy wobec siebie, więc swojej własnej wirtualnej projekcji nie nazywam Autorem - dzięki czemu również uniezależniam się od pozatekstowego autora.

Ale chyba zeszliśmy na głęboki offtop, a było o interpretacji GwtB ;)

Pozdrawiam.
23-02-2009 02:48
Ainsel
   
Ocena:
+1
Bozia dała, że pierwej łyknąłem komiks, bo komcie sugerują odstraszająco, że do zapoznania się z nim konieczna jest znajomość klasycznych dzieł teoretyków sztuk wszelakich, od literatury począwszy, poprzez balet rosyjski a na nowoczesnym performansie awangardowym skończywszy.

-17 dla wydumanego pseudointelektualizmu.

A komik jest bomba.
23-02-2009 19:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.