06-08-2008 00:15
Gobliny w żłobku
W działach: RPG, Sesje, Warhammer | Odsłony: 4
Do dziś nie wiem, w jaki sposób zostaliśmy z Basią zaproszeni do klubu graczy w RPG. Niemniej, pewnej niedzieli pojechaliśmy na sesję Warhammera do klubowej siedziby, mieszczącej się w jakimś dziwnym żłobku. W maleńkim pokoju już ściskało się kilka osób. Okazało się, że Mg gotów jest poprowadzić licznej drużynie i w ten sposób oprócz niego było nas bodajże dziewięcioro. Ponieważ byliśmy nowymi graczami, do tego najmłodszymi, dostaliśmy "przewodnika", który miał spełniać funkcję jakby pobocznego Mistrza.
Przed sesją postanowiłem wyjaśnić z MG pewną nurtująca mnie kwestię. Otóż z poprzedniej przygody w moim ekwipunku pozostała srebrna, magiczna kulka. Zapytałem prowadzącego, czy podręcznik wyjaśnia, co to jest, i czy mogę to zatrzymać podczas przygody. Wyjaśniłem okoliczności wykorzystywania jej mocy, czyli pocieranie i hipnozę. MG otworzył z nabożeństwem podręcznik, zrobił uczoną minę, skonsultował się jeszcze z jednym z graczy, żeby potwierdzić swoje domysły i zawyrokował: "To Srebrny Amulet Hipnozy". A–ha. Dobrze, że nie "Pocierany".
Pamiętam naszą pierwszą erpegową scenkę. Nasz Przewodnik chciał objawić swój kunszt narracyjny, opisywał, że "oto przed wami stoi stary człowiek w szkarłatnych szatach maga. Jego czoło naznaczają zmarszczki wielu minionych…" W tym samym czasie ja zastanawiałem się, po co on tak cuduje zamiast powiedzieć, że jest człowiekiem, magiem. Kiedy skończył swoją — według mnie zbyt długą i zupełnie niepotrzebną — perorę, przeszedłem do konkretów. Wziąłem kartę postaci w dłoń i wyjawiłem zawiłości mojej historii: "Nazywam się Jarel, jestem elfem, uczonym, wieszczkiem. Mam 106 lat, 186 cm wzrostu, 67 kg wagi. Oczy zielone, włosy złote." Byłem bardzo z siebie zadowolony, ale z jakiegoś powodu nasz nowy kolega nie rozwlekał już dalej tej sceny i skupiliśmy się na MG, który właśnie pakował nas w Przygodę.
A zaczęło się od wędrówki przez lodowe pustkowie. Starałem się — bezskutecznie — zataić fakt, że dygam cały czas w sandałkach, żeby uniknąć rzutów na krytyczne odmrożenia. Wkrótce jednak kamienno–śnieżny krajobraz został urozmaicony wściekłym gigantem, którego wspólnymi siłami utłukliśmy. W końcu dotarliśmy do wioski, na która niebawem miały napaść gobliny!
Wtedy postanowiłem bohatersko pomóc towarzyszom. Zgrzany z podniecenia zamknąłem się w jednej z chatek i rzuciłem moje magiczne kości. Spodziewałem się wieszczby, która uratuje nas od zguby. Zapytałem "Co mówią kości?" Wtedy MG zawyrokował: "Śmierć". W samo sedno! Zacząłem mieć podejrzenia, że wieszczek niewiele różni się od psychologa i dobrego obserwatora.
Wkrótce gobliny faktycznie zrobiły nalot. Poleciało trochę krwi, ja nieco poczarowałem srebrną kulką — bo broni nie miałem, a z sandała za mocno bym nie kopnął. Basia dostała krytyka i jej łowcy ucięto głowę. Na szczęście po zrewidowaniu rzutu wykazano pomyłkę i głowa cudownie się zrosła. Poza tym nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło i kolejni gracze zaczęli deklarować potrzebę zjedzenia obiadu, więc przygoda szybko się zakończyła.
Rzecz jasna, nigdy już nie pojawiliśmy się w klubie, aby wypróbować nasze umiejętności przekrzykiwania się. Za to pojawiła się we mnie nowa potrzeba: posiadania własnego podręcznika do Warhammera, którą wkrótce zrealizowałem.
Nie muszę chyba dodawać, że nie ma tam wzmianki o żadnej Srebrnym Amulecie Hipnozy?
Przed sesją postanowiłem wyjaśnić z MG pewną nurtująca mnie kwestię. Otóż z poprzedniej przygody w moim ekwipunku pozostała srebrna, magiczna kulka. Zapytałem prowadzącego, czy podręcznik wyjaśnia, co to jest, i czy mogę to zatrzymać podczas przygody. Wyjaśniłem okoliczności wykorzystywania jej mocy, czyli pocieranie i hipnozę. MG otworzył z nabożeństwem podręcznik, zrobił uczoną minę, skonsultował się jeszcze z jednym z graczy, żeby potwierdzić swoje domysły i zawyrokował: "To Srebrny Amulet Hipnozy". A–ha. Dobrze, że nie "Pocierany".
Pamiętam naszą pierwszą erpegową scenkę. Nasz Przewodnik chciał objawić swój kunszt narracyjny, opisywał, że "oto przed wami stoi stary człowiek w szkarłatnych szatach maga. Jego czoło naznaczają zmarszczki wielu minionych…" W tym samym czasie ja zastanawiałem się, po co on tak cuduje zamiast powiedzieć, że jest człowiekiem, magiem. Kiedy skończył swoją — według mnie zbyt długą i zupełnie niepotrzebną — perorę, przeszedłem do konkretów. Wziąłem kartę postaci w dłoń i wyjawiłem zawiłości mojej historii: "Nazywam się Jarel, jestem elfem, uczonym, wieszczkiem. Mam 106 lat, 186 cm wzrostu, 67 kg wagi. Oczy zielone, włosy złote." Byłem bardzo z siebie zadowolony, ale z jakiegoś powodu nasz nowy kolega nie rozwlekał już dalej tej sceny i skupiliśmy się na MG, który właśnie pakował nas w Przygodę.
A zaczęło się od wędrówki przez lodowe pustkowie. Starałem się — bezskutecznie — zataić fakt, że dygam cały czas w sandałkach, żeby uniknąć rzutów na krytyczne odmrożenia. Wkrótce jednak kamienno–śnieżny krajobraz został urozmaicony wściekłym gigantem, którego wspólnymi siłami utłukliśmy. W końcu dotarliśmy do wioski, na która niebawem miały napaść gobliny!
Wtedy postanowiłem bohatersko pomóc towarzyszom. Zgrzany z podniecenia zamknąłem się w jednej z chatek i rzuciłem moje magiczne kości. Spodziewałem się wieszczby, która uratuje nas od zguby. Zapytałem "Co mówią kości?" Wtedy MG zawyrokował: "Śmierć". W samo sedno! Zacząłem mieć podejrzenia, że wieszczek niewiele różni się od psychologa i dobrego obserwatora.
Wkrótce gobliny faktycznie zrobiły nalot. Poleciało trochę krwi, ja nieco poczarowałem srebrną kulką — bo broni nie miałem, a z sandała za mocno bym nie kopnął. Basia dostała krytyka i jej łowcy ucięto głowę. Na szczęście po zrewidowaniu rzutu wykazano pomyłkę i głowa cudownie się zrosła. Poza tym nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło i kolejni gracze zaczęli deklarować potrzebę zjedzenia obiadu, więc przygoda szybko się zakończyła.
Rzecz jasna, nigdy już nie pojawiliśmy się w klubie, aby wypróbować nasze umiejętności przekrzykiwania się. Za to pojawiła się we mnie nowa potrzeba: posiadania własnego podręcznika do Warhammera, którą wkrótce zrealizowałem.
Nie muszę chyba dodawać, że nie ma tam wzmianki o żadnej Srebrnym Amulecie Hipnozy?
13
Notka polecana przez: Furiath, Ifryt, Jeremiah Covenant, kaduceusz, Karczmarz, Kot, MEaDEA, Qball, Repek, rincewind bpm, senmara, soffi, Zuhar
Poleć innym tę notkę