» Recenzje » Gnijąca panna młoda

Gnijąca panna młoda


wersja do druku

Gnije i zachwyca


Gnijąca panna młoda
Dziesięć lat pracy nad filmem trwającym nieco ponad 70 minut zakrawa na kpinę. Użycie przy tym animacji poklatkowej zakrawa na masochizm. Zapewne wielu reżyserów zrezygnowałoby w trakcie – z powodu narastającej frustracji lub w wyniku niecierpliwości producentów, którzy szybko przykręciliby kurek ze środkami na realizację obrazu. Należy zatem, wobec powyższego, podziękować gorąco opatrzności, że Timowi Burtonowi udało się ukończyć swój najnowszy film – Gnijącą pannę młodą.

Miłość i śmierć to motywy - wydawałoby się - nad wyraz banalne, na których temat współczesne kino powiedziało już wszystko, co było do powiedzenia, a teraz tylko powiela schematy. Jednak u Burtona nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Otóż poznajemy młodzieńca – Wiktora Van Dorta – który zostaje zmuszony przez rodziców do małżeństwa z córką zubożałych arystokratów - Wiktorią. Jak się okazuje, obie rodziny mają nadzieję, że ożenek młodych rozwiąże szybko ich problemy i spełni aspiracje. W głębokim poważaniu mają więc uczucia (lub raczej ich brak), jakimi darzą się oblubieńcy. Młodzi jednak zakochują się w sobie, więc perspektywa ślubu przestaje być dla nich tak przerażająca.

Przynajmniej dla Wikitorii - jej przyszły mąż jest niestety nadal zdenerwowany całą sytuacją i podczas próby ceremonii nie jest w stanie wypowiedzieć małżeńskiej przysięgi. Postanawia poćwiczyć wymaganą do zawarcia związku formułę w pobliskim lesie. Ma to dosyć niespodziewane konsekwencje, bowiem młodzieniec przypadkiem oświadcza się najseksowniejszemu ciału na świecie. Jest tylko jeden problem – owo ciało jest martwe.

Widz szybko domyśli się, co tak zafascynowało reżysera Edwarda Nożycorękiego w rosyjskim podaniu ludowym, że zdecydował się poświęcić prawie dekadę swojego życia na jego sfilmowanie. Cała ta baśń jest przesiąknięta czarnym humorem i nietypową romantycznością, tak charakterystycznymi dla wcześniejszych dokonań twórcy. W tej konwencji czuje się on jak ryba w wodzie i prawdę mówiąc ciężko mi sobie wyobrazić innego reżysera, który z takim polotem, fantazją i humorem potrafiłby przedstawić tę radosno-smutną historię.

Strzałem w dziesiątkę okazało się użycie wymierającej już sztuki animacji poklatkowej. Dzięki temu postacie zyskują na autentyczności, świetnie wpasowują się w klimat filmu, który mógłby zostać zabity przez "plastikowatość" animacji komputerowej. Dodatkowo, każda niedoskonałość przedstawionych postaci działa na korzyść filmu, wzmacniając karykaturalny wizerunek bohaterów.

Jednym z największych atutów obrazu jest muzyka. Danny Elfman po raz kolejny pokazał klasę i nieprzeciętne umiejętności w dopasowaniu dźwięków do obrazu. Przesiąknięte jazzem aranżacje, świetne teksty (co ważne, dobrze przetłumaczone na język polski), wzmacniają makabryczno-romantyczną otoczkę filmu. Najbardziej zachwyciła mnie pieśń szkieletów, witających Wiktora po "drugiej stronie", która przejdzie zapewne do historii kina.

Kolejnym plusem jest dobranie głosów postaci. Johnny Depp jako Wiktor, Emily Watson jako Wiktoria i Helena Bonham Carter jako Gnijąca panna młoda sprawdzają się po prostu genialnie. Dodatkowo wpływają na mocniejsze zarysowanie karykaturalności postaci, a i język jakim się posługują pełen jest aluzji, nawiązań i podtekstów – istna uczta dla widzów.

Tim Burton, bawiąc się konwencjami, przeplatając ze sobą miłość i śmierć, tworząc karykaturalny i kontrastowy świat, gdzie rzeczywistość jest szara i ponura, zaś kraina zmarłych jest miejscem kolorowym i wesołym, stworzył niesamowitą baśń. Nie popadł przy tym w banał, bądź tani sentymentalizm i po raz kolejny pokazał, że potrafi wciągnąć widza w swój świat jak mało kto. Wyszedłem z kina zauroczony. Wszystko w tym filmie jest na swoim miejscu. Od strony audiowizualnej prezentuje się genialnie i wprowadza przy tym widza w niesamowity nastrój. Gorąco polecam.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 5 / 6

Komentarze


Nasstar
    heh
Ocena:
0
mój debiut na Polterze:)
11-11-2005 00:01
Furiath
    Jeszcze nie widziałem,
Ocena:
0
Mam pytanie, gdyż autor napisał, jakby to była oczywiśtość - a jest to pierwsza recka Gnijącej panny Młodej, jaką czytam. Chodzi mi o partie śpiewane - czy jest ich dużo? Czy przypominają Nightmare Before Christmas, czy tez jakies arie operowe? Musze przyznać, że ostatnio na Charlim straszliwie się nudziałem na piosenkach (ale to może przez beznadziejny dubbing).

PS. Dobry podtytuł ;)
11-11-2005 00:11
Draker
   
Ocena:
0
Nasstar, witamy, witamy :)
11-11-2005 00:13
Nasstar
    Re
Ocena:
0
Furiath:
partii śpeiwanych jest dużo, klimat mają zróznicowany, jednak bez wyjątku bardzo wpadają w ucho oraz bawią tekstami. W sumie to ciezko opisac, naprawdę, lepiej chyba uslyszec/zobaczyc w kinie.

Draker: no czesc:)
11-11-2005 09:26
Umbra
   
Ocena:
0
Piosenki są świetne, to fakt, ale pierwsza jest wyjątkiem. Chyba pierwsza bo nie pamiętam za dobrze, wiem, że jedna była nudna jak flaki z olejem.
11-11-2005 11:24
Nasstar
    hmmm
Ocena:
0
"Hmmm pierwsza była chyba piosenka mówiaaca o ślubie. nudna? nie wiem mi wszystkie bez wyjątku przypadły do gustu, a pieśń szkieletów to mistrzostwo świata.
11-11-2005 13:39
Seji
    Pierwsza byla swietna
Ocena:
0
A szkielety roxx. nasstar, cienie byly robione recznie czy komputerowo? Wiesz cos?

A sam film w nieco innym tonie niz "Maisteczko...". Piosenek tez IMO o pare mniej. Ale fajny, wzruszajacy nawet. :)
11-11-2005 14:33
Nasstar
    Seji:
Ocena:
0
wygląda na to, żę wszystko było robione ręcznie. Przynajmniej tak wyczytałem w presspacku na Stopklatce. Tam jest cały rozdział o animacji i światłach (http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=2280&sekcja=4)
11-11-2005 15:04
~Crancz

Użytkownik niezarejestrowany
    Nasstar?
Ocena:
0
O, Nasstar! Tutaj teraz się znalazłeś :) Fajnie, ale szkoda, że Valkirię zostawiłeś. Pewnie bez ciebie na dno pójdzie, hehe :D
11-11-2005 15:17
~sl

Użytkownik niezarejestrowany
    potwierdzam
Ocena:
0
Film to niewatpliwie przeblysk geniuszu, zwlaszcza pierwsza piosenka u trupow, spadlem z krzesla w niejednym momencie. Animacja poklatkowa niestety czasem, podczas szybszych scen, slabo sie sprawdza - jest malo plynna. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze, jestem na to nieco uczulony. :) Natomiast dobor kolorystyki dwoch swiatow to majstersztyk. Oj, oby DVD wyszlo w jakies taniej serii. :)
11-11-2005 21:16
wóda
    swietny
Ocena:
0
Swietny film. Powala klimatem, muzyka, pomyslem, wykonaniem [animacja poklatkowa sprawdza sie tutaj niesamowicie]. Piszecie duzo o piosence szkieteltow - zgadzam sie byla swietna, zreszta cala wizja swiata na dole, ale mi bardzo podobala sie tez na przyklad scena mlodej pary [tej zywej], kiedy Vincet gra na fortepianie. Genialnie uchwycony nastroj. :)
Recenzja tez niezla ;).
12-11-2005 13:45
Nasstar
    :)
Ocena:
0
Ha! stałem się szczesliwym posiadaczem soundtracku z Gnijącej Panny młodej - cudo!:)

Co do klimatu - to faktycznie ukazanie świata żywych jako miejsca ponurego i smutnego, zaś świata umarłych w stylu dekadenckim, rozrywkowym było strzałem w dziesiątkę.
Ogólnie Burton jak mało kto potrafi budować klimat:)
12-11-2005 14:26
~Morgana

Użytkownik niezarejestrowany
    :-)
Ocena:
0
No proszę, mój ulubiony redaktor tutaj:-) Właściwie nie mam już co pisac, moje zdanie o filmie znasz. Uwag do recki _już_ nie mam;-)

Następnym razem chcę twój tekst przeczytać wiesz gdzie:D
14-11-2005 00:12
Seji
    Droga Morgano
Ocena:
0
A moze Ty tez dla nas cos napiszesz? ;)
16-11-2005 17:34
~Morgana

Użytkownik niezarejestrowany
    re
Ocena:
0
Hehe, który raz już to słysze:-) Kto wie, może coś napisze. Póki co jesli chodzi o recenzje filmowe jestem bezrobotna;-)
16-11-2005 18:50
bartok20
   
Ocena:
0
Historia jest bardzo ciekawa ale wykonanie gorsze. Film w pewnym momencie robi się nudny i monotonny. Można obejrzeć ale jest to film na 1raz !
25-12-2005 19:00
~Artur Szczurowski

Użytkownik niezarejestrowany
    "Gnijąca panna młoda"
Ocena:
0
Ten film bardzo mi się podoba. Naprawdę jest świetny.
30-03-2006 12:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.