» Recenzje » Ględźby Ropucha - Wit Szostak

Ględźby Ropucha - Wit Szostak


wersja do druku

I snuje się opowieść, i snuje…


Ględźby Ropucha - Wit Szostak
Wit Szostak jest autorem specyficznym. Poza pisaniem zajmuje się bowiem wykładaniem filozofii na jednej z krakowskich uczelni, dlatego też jego książki pełne są rozważań o naturze wszechrzeczy. Dodać musze, że sam jestem studentem filozofii, a przy okazji zapalonym czytelnikiem, więc takie połączenie idealnie trafia w moje gusta. W związku z powyższym, gdy tylko dotarła do mnie informacja, że wydawnictwo Runa wypuści na rynek kolejną pozycję Szostaka wiedziałem już, że nie będzie takiej siły, która mogłaby mnie powstrzymać przed zdobyciem jego książki.

Pierwsze wrażenie jest raczej mało zachęcające. Ględźby Ropucha to cieniutka książeczka o niemal kieszonkowym formacie, z kiepskiej jakości okładką. Spodziewałem się jakiegoś opasłego tomiszcza, a tu coś takiego. "No cóż", pomyślałem, "O niczym to jeszcze nie świadczy" i pełen oczekiwań zabrałem się do lektury.

Ględźby Ropucha to zbiór szesnastu krókich opowiastek, które łączy świat i w naprawdę znikomym stopniu bohaterowie. Przyznam szczerze, że książka Szostaka jest trudna. Nie jest to bowiem tradycyjna proza, z którą ma się do czynienia na co dzień. Nie jest to także typowe dzieło filozoficzne. Czym w takim razie jest? Kreacją łącząca w sobie to, co najlepsze w ludowych opowieściach, okraszoną wywodami na tematy natury otaczającego nas świata w iście arystotelesowskim stylu. Nie czyta się tego łatwo. Opowieści snują się leniwie i niespiesznie zmierzają ku końcowi, który sam w sobie jest zaskoczeniem i zagadką. Szostak umieścił w swojej książce mnóstwo motywów zaczerpniętych wprost z mitów i ludowych podań. Historie te nie mają jednoznacznej wymowy i nie dają odpowiedzi na zadane pytania. Wręcz przeciwnie, sprawiają, że w głowie czytelnika rodzą się kolejne i kolejne, i kolejne… W ten sposób autor wciąga nas w swego rodzaju filozoficzną dysputę, której mimowolnie się poddajemy.

Opowiastki, którymi raczy nas Wit Szostak, przywodzą na myśl ludowe podania i baśnie opowiadane dawno temu przy ogniskach. Każda z nich jest na swój sposób odmienna, ale wszystkie tak naprawdę traktują o tym samym. To kolejne próby znalezienia odpowiedzi na mnóstwo pytań dręczących filozoficzny umysł autora. Dlatego też nie można poddać rzeczonych opowieści jednoznacznej interpretacji. Są one tak wieloznaczne, jak to tylko możliwe. Za każdym razem zaskakuje nas w nich coś nowego, zachęca, aby po raz kolejny pogrążyć się w lekturze.

W każdej opowieści Wit Szostak wikła bohaterów w coraz to bardziej nieprawdopodobne i skomplikowane historie. W niemal wszystkich pojawia się motyw znużenia, które sprawia, że lektura przenosi nas jakby w inny wymiar, w którym nie czas, a jedynie opowieść ma jakiekolwiek znaczenie. Pojawiają się też i elementy nadprzyrodzone - cuda, które są dla autora pretekstem, by włożyć w usta bohaterów własne zdanie na temat filozoficznych dyskusji toczonych od wieków.

Nawet sam język i sposób, w jaki przedstawione są Ględźby Ropucha jest specyficzny. On tworzy tę atmosferę "snucia się". Nie jest łatwy w odbiorze, a autor wyraźnie go, w pewnych momentach, komplikuje, co sprawia, że czytelnik musi choć trochę wysilić swoje szare komórki. Jest to cecha, która idealnie współgra z fabułą opisywanych historii.

I tak jak snują się historie opowiedziane przez Ropucha, tak też i snuje się ta recenzja, zbliżając do końca. Wit Szostak wykreował świat pełen niespotykanej nigdzie indziej mieszanki magii, podań, zabobonów i poważnych przemyśleń nad partią szachów, które to są nieodłącznym elementem tych historii. Świat, w którym rzeczywistość miesza się z baśnią, a każda odpowiedź prowokuje tylko kolejne pytania. Świat, w którym jednoznaczne interpretacje ciągle wymykają się czytelnikowi.

W ten sposób autor napisał książkę inną, książkę, którą można rozpatrywać na nieskończonej liczbie płaszczyzn. Pozycję tę z dumą postawię na swojej półce i z prawdziwą przyjemnością będę po nią regularnie sięgał, aby znaleźć kolejne odpowiedzi i kolejny raz rozegrać z Witem Szostakiem filozoficzną partię szachów.

Dziękujemy Agencji Wydawniczej Runa za udostępnienie książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
6
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ględźby Ropucha
Autor: Wit Szostak
Autor okładki: Dagmara Matuszak
Wydawca: Agencja Wydawnicza RUNA
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 23 maja 2005
Liczba stron: 224
Oprawa: miękka
Format: 125 x 185 mm
ISBN-10: 83-89595-17-6
Cena: 25,50 zł



Czytaj również

Dumanowski
Rozbiorowa Polska alternatywna
- recenzja
Chochoły
Krakowski realizm magiczny
- recenzja
Ojciec
...czyli męskie relacje
- recenzja
Sto dni bez słońca
Aura Finneganów
- recenzja
Sto dni bez słońca
Wyspiarski Don Kichot
- recenzja

Komentarze


Alkioneus
    dobra recenzja
Ocena:
0
tekst solidnie napisany ,wyłapane wszystkie smaczki Szostaka. Choć można było wskazać na nierówny czasem poziom opowiadań.
02-07-2005 15:44
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
szkoda tylko ze tyle bledow jezykowych w tym "solidnie napisanym tekscie" :/
04-07-2005 10:49
ShpaQ
    Eee?
Ocena:
0
A moglbys jakies wskazac?
04-07-2005 11:02
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zacznij korekte od zdania zaczetego od "wiec". Znajdziesz je w pierwszym akapicie :)
05-07-2005 10:38
ShpaQ
    Więc...
Ocena:
0
«partykuła o charakterze ekspresywnym, zwykle uwydatniająca kontrast, zdziwienie; czasem służy do nawiązania rozmowy»

Źródło - http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=66273
05-07-2005 12:52
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Owszem jak najbardziej moze to byc nawiazanie rozmowy. Przypominam jednak ze to co stworzyles to nie rozmowa, tylko recenzja. W tym przypadku powinienes skupic sie raczej na dwoch pozostalych definicjach, w ktorych mowa o SPOJNIKU i ŁĄCZNIKU! warunkującym zdania współrzędne wynikowe i wyliczenia. Wlasnie te dwie definicje odnosza sie do slowa pisanego, a ta ktora podajesz do potocznej polszczyzny ktora poslugujemy sie w mowie. Rozpoczynanie zdania od "więc" jest i zawsze było błędem językowym. Kazdy polonista Ci to powie.
Pozdrawiam
05-07-2005 19:50
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Poza tym dwa "więc" tak blisko siebie, to ewidentnie niezreczne powtorzenie :P
06-07-2005 01:57
ShpaQ
   
Ocena:
0
Fakt. Czy Szanowny Pan Anonim jest zadowlony z wprowadzonej zmiany? :P
06-07-2005 09:05
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
alez oczywiscie :o)
06-07-2005 10:08
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
do dupy z tym
12-11-2010 15:17

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.