Gladiatorzy - zapach krwi

Autor: Agnieszka 'kudłata' Kawula

Odkąd lud nie ma już głosów do sprzedania, lud, który niegdyś przydzielał władzę, godności, legiony, wszystko, odtąd z trwożliwym niepokojem nie pragnie nic więcej w świecie, jak tylko tych dwóch rzeczy: chleba i igrzysk (Juwenalis).


Zamiast wstępu


Fragment obrazu Jean-Léona Gérôme'a
Pollice Verso, 1872
...widowiska zapaśnicze urządza się ku pamięci zmarłych przodków... walkę gladiatorów (munus) nazwano od słowa obowiązek... starożytni sądzili, że tym widowiskiem spełniają należny zmarłym obowiązek. Późnej obowiązek ten zastąpili łagodniejszym okrucieństwem. Niegdyś bowiem wierzono, że tylko krwią ludzką można sobie zjednać przychylność dusz zmarłych. Składali więc w ofierze w czasie pogrzebu jeńców wojennych lub niewolników złego stanu zdrowia, kupionych specjalnie w tym celu. Potem postanowiono ten brak litości osłonić, łącząc go z przyjemnością. W tym celu przygotowali ofiary, wręczali im broń, która w owych czasach była w użyciu, uczyli ich walczyć, ale tylko na tyle, aby mogli zabijać, i niedługo potem w oznaczonym dniu ofiar dla zmarłych wyprowadzali ich nad groby. I tak oto w smutku nad śmiercią pocieszali się morderstwami ludzi. (Tertulian)


Jak widać ludzie od zawsze pragnęli krwi, jednak cóż zrobić, skoro taka jest ludzka natura? Wystarczy włączyć telewizor i posłuchać dowolnych wiadomości. Od antyku nie zmieniło się wiele, może tylko forma walki i okazywania okrucieństwa. Czym różni się zwykły przechodzień z rozdziawioną paszczą przyglądający się, jak na jego oczach ktoś kopie niewinnego człowieka, od obywatela rzymskiego chadzającego na walki gladiatorów? Czym różni się dzisiejszy człowiek z lubością obserwujący chociażby krwawe walki zwierząt, od tego antycznego oglądającego rzeź ludzką?

Luźne rozmyślania

O gladiatorach słyszeli chyba wszyscy. Zastanawiające jest, ile walki gladiatorskie miały wspólnego ze sportem. Jeśli chodzi o reakcje widzów, to dają się one porównać ze współczesnymi, jednak same zmagania zawodników różniły się stopniem nasycenia brutalnością i okrucieństwem, a jeśli nawet nie tym, bo przecież niektóre współczesne rywalizacje sportowe bywają brutalne, to przynajmniej samym założeniem i celami rywalizacji. Dziś żaden sportowiec wychodząc na arenę nie zapowiada śmierci przeciwnika, jeśli nawet ogłasza pokonanie, to nie używa sformułowań zbyt drastycznych, mówi tylko o "starciu przeciwnika na proch", o "zmieceniu go z ringu" itd., natomiast w rzymskich amfiteatrach zasadą było doprowadzenie do śmierci rywala.

Wielu współczesnych traktuje walki gladiatorów jako wynaturzenie obyczajów zdemoralizowanego społeczeństwa, jednak to wydaje się jakimś śmiesznym stereotypem i zbytnim uproszczeniem. Jeśli w ogóle mówimy o jakimkolwiek wynaturzeniu, to powinno ono dotyczyć raczej rozmiarów, niż samej istoty zjawiska.

Warto się chwilę zastanowić nad tym, jaką rolę spełniały zapasy, czemu służyły i dlaczego masy tak to kochały. Igrzyska miały określone zadanie społeczne oraz polityczne i naturalnie mieściły się w ramach obowiązujących zasad moralno-etycznych. Cesarze nie pozwalali plebsowi ziewać ani z głodu, ani z nudów. Widowiska stały się wielką rozrywką w bezczynnym życiu ludu i w skutek tego - skutecznym narzędziem absolutyzmu. Otaczając je swoją opieką i trwoniąc na to bajeczne sumy, cesarze działali świadomie na rzecz bezpieczeństwa swej władzy.

Jak to się zaczęło?

Rodowód walk gladiatorskich wywodzi się z najstarszych zwyczajów religijnych. Igrzyska pogrzebowe, których głównym punktem programu była walka lub zapasy zawodników, spotkać można u wielu ludów, jak chociażby u Greków i Etrusków. Krwawe ofiary składane bóstwom były częścią religii punieckiej. Również religie Celtów i Traków nie były pozbawione elementów krwiożerczości i cech, które dziś można by wciągnąć na listę okrutnych. W ciągu wielu wieków historii Rzymu ten rodzaj oddawania czci zmarłym stanowił jedną z głównych okazji do pojedynków. Ludzie sporządzając testamenty często zastrzegali sobie walkę gladiatorów w czasie uroczystości pogrzebowych. Z tych względów zapaśników nazywano bustuarii lub ludźmi funeralnymi.

Odrobina mitu


Gladiator, 2000
Instytucja gladiatorów tak głęboko zakorzeniła się w rzymskiej mentalności i duszy, że narosło wokół niej wiele przesądów. Doczytałam się, że utrzymywano jakoby ciepła krew zarżniętego (to słowo wydaje się tu na miejscu, bowiem to były istne rzezie ludzi) gladiatora leczy epilepsję, a kiedy młode mężatki robiły według zwyczaju przedziałek we włosach ostrzem włóczni, przynosiło im szczęście, jeśli włócznia ta należała do człowieka śmiertelnie rannego na arenie.

W amfiteatrach w Anglii i nie tylko tam, znaleziono magiczne emblematy, mające rzekomo wpływ na wyniki pojedynków między gladiatorami. Sycylijski astrolog Firmikus Maternus twierdził, zanim przeszedł na chrześcijaństwo, że porażkę i śmierć czekające walczących da się przewidzieć przez studiowanie gwiazd. Magiczne papirusy mówią o gwałtownej śmierci, jaka oczekiwała gladiatorów. Co więcej, ludziom często śniło się, że są gladiatorami, a to różnie interpretowano. Jeśli przeciwnikiem śniącego był gladiator "Trak", sen miał znaczenie matrymonialne. Oznacza to, że mężczyzna poślubi bogatą, wyrachowaną i samolubną kobietę (po prostu marzenie każdego mężczyzny!).

Jak trwoga to do maga

W dobie antycznych igrzysk sportowych powszechne były też zaklęcia zapisywane na magicznych tabliczkach. Większość "atletycznych" zaklęć dotyczyła wyścigów zaprzęgów w cyrkach i hipodromach rzymskiego świata. Tabliczki najczęściej miały zapewniać zwycięstwo w wyścigach rydwanów, ze szkodą dla zawodnika-rywala. Za przykład niech posłuży taki oto zapis:
Spętaj ich
[koni stronnictwa Zielonych]
bieg, zabierz zwycięstwo, zapał, dusze, szybkość; zetnij im głowy, pozbaw je ścięgien i stawów, aby nie mogły w jutrzejszym wyścigu biec ani dokonać okrążenia, ani zwyciężyć, ani wyjść z boksów startowych, ani biec do przodu po prostej lub okrążać słupki, i spraw, by upadły ze swoimi woźnicami. Zwiąż ich
[woźniców]
ręce, splątaj ich bicze z lejcami, zabierz im zwycięstwo, ich sukces, ich wzrok, aby nie mogli widzieć własnych przeciwników podczas wyścigu, lecz porwij ich z ich własnych zaprzęgów i rzuć ich na ziemię, aby spadali w każdym momencie wyścigu, ale szczególnie podczas brania zakrętów, wraz z własnymi koniami, raniąc ciała i łamiąc nogi, teraz teraz szybko szybko, zwiąż zwiąż zwiąż ich.


Cóż, jak widać zaklęcie dosyć wydaje się okrutne. Zastanawiające jest, czy było skuteczne. Tego się już nigdzie nie doczytałam. Nawet jeśli marne były skutki takich czarów, nigdy nie zaszkodziło poprosić o czuwanie nad zwycięstwem jakiegoś maga... tabliczki świetnie pokazują, jak z upływem czasu zmieniała się sama magia. Takie zapiski powstawały już w chrześcijańskich czasach, dlatego pełno w nich biblijnych reminiscencji, aniołów, archaniołów, ale też wciąż żywych tradycji pogańskich.

Kibice wszędzie stawiali zakłady, dlatego ze wszech miar opłacało im się wynająć maga czy też samemu pokusić się o sporządzenie zaklęcia, aby wpłynąć na wynik zawodów. Na rywalizację sportową i zakłady publiczności nakładały się też potężne siły społecznego awansu byłych niewolników i wyzwoleńców, z których rekrutowali się często zawodowi sportowcy i ich kibice, przejawy walki między grupami społecznymi, stronnictwami, dzielnicami, miastami, a nawet manifestowanie niechęci do władzy. Mówiąc krótko wielkie ludzkie namiętności. Tu nie mogło zabraknąć magii. Praktykowanie jej wśród atletów, gladiatorów, dżokejów, stajennych i drobnego personelu było niezwykle powszechne.

Jak działały zaklęcia?


Spartakus, 1960
Zaklęcia adresowane przeciw koniom miały sprawić, że zwierzęta cierpiały nie tylko zaraz po starcie, ale już w momencie wystawiania czaru. Słabły lub konały jeszcze przed wyścigami - w stajniach; nie jadły, nie piły i nie spały. Co ciekawe, istnieją też tabliczki mające na celu zesłanie na konie dotkliwej bezsenności. Tu pozwolę sobie na małą dygresję, bowiem pewna informacja wielce mnie zafrapowała. Jak wiadomo przeciętny koń wyścigowy nie miał w perspektywie kariery konsularnej, niemniej środki jakie przedsięwziął cesarz Kaligula, aby w przeddzień wyścigu zapewnić spoczynek swemu ukochanemu Incitatusowi, dają pojęcie o tym, jaką wagę przypisywano przedwyścigowej pielęgnacji koni:
Cyrkowemu stronnictwu Zielonych oddany był tak namiętnie, że nawet obiady jadał w stajniach i tam przesiadywał [...] W przeddzień igrzysk cyrkowych, na których miał biegać jego koń, Incitatus, nakazywał przez żołnierzy ciszę w całym sąsiedztwie, aby nikt nie zakłócał jego odpoczynku. Dał mu nie tylko marmurową stajnię i żłób z kości słoniowej, czapraki purpurowe, naszyjniki z drogimi kamieniami, lecz nawet pałac, rzeszę niewolników i meble, aby tym wystawniej podejmować osoby zaproszone w imieniu konia. Podobno miał zamiar wyznaczyć go na konsula
. Jak widać można dbać o zwierzęta, a takiego traktowania mogła zwierzęciu pozazdrościć niejedna kobieta...

Wracając do głównej myśli, tabliczki koncentrowały się też na kluczowym dla wyścigu momencie samego startu - w chwili startu wykończone bezsennością i postem konie, miały zobaczyć demony zmarłych. Zatem można powiedzieć, wszystkie chwyty dozwolone, byle skutecznie eliminowały rywali. Niewątpliwie ducha walki sportowej Rzymianom nie brakowało...

Kim byli?

Na zastępy gladiatorów, a w każdym razie ludzi, których niezależnie od stopnia przygotowania musieli potykać się na arenie, składały się nieprzeliczone tysiące jeńców wojennych. Wśród tych, których zmuszano do walki znajdowali się też przestępcy, a w okresie prześladowań za wiarę byli wśród nich liczni chrześcijanie. Walka na arenie była więc jednym z wyroków skazujących za świętokradztwo, o jakie obwiniano wyznawców religii chrześcijańskiej z powodu zarzucanej im wyraźnie anarchistycznej, aspołecznej, zdradzieckiej odmowy oddawania czci cesarzowi. Większość gladiatorów w Rzymie i poza nim była jednak niewolnikami, choć i znajdowali się pośród nich ludzie wolni, którzy z własnej woli godzili się na walki.

Rekordzistą w sztuce przetrwania był gladiator Publiusz Ostorius w Pompejach, wyzwoleniec walczący jako ochotnik, który to wystąpił w 51 pojedynkach. Ochotnik dostawał łaskawie dodatek, jeżeli dożył do końca kontraktu. W okresie jego trwania jednak musiał składać straszliwą przysięgę, że godzi się na palenie ogniem, zakucie w kajdany, chłostanie rózgami, zabijanie mieczem. Musiał także przedstawić oficjalnie deklarację posłuszeństwa urzędnikowi państwowemu - pretorowi. Mówiąc najogólniej, cała ta procedura była równoznaczna z uznaniem prawa właściciela do jego życia i śmierci. Jak pokazuje historia, byli tacy desperaci, którzy godzili się na taki pakt zaprzedania duszy i ciała zarazem.

Dodatkowym źródłem skandali było obieranie kariery gladiatorskiej przez kobiety. Cóż, można nabawić się bólu głowy, jeśli się pomyśli jak mogła taka niewiasta wyglądać, jest jednak bezspornym faktem, że takowe gladiatorki istniały. Za najbardziej poniżające jednak uznawano czynny udział arystokratek rzymskich w widowiskach. Kobiety także były żądne krwi...

Trzeba dbać o gladiatorów


Gladiator, 2000
Poziom szkolenia gladiatorów był niezwykle wysoki, dyscyplina surowa, a kary egzekwowano bezlitośnie. Cele więzienne w barakach gladiatorskich okazały się tak niskie, że pensjonariusze mogli w nich tylko siedzieć lub leżeć. W murach były także żelazne dyby przeznaczone na dziesięciu więźniów. Gladiatorom nie zezwalano na posiadanie broni z obawy przed ucieczką lub samobójstwem.

Z drugiej zaś strony skrupulatnie dbano o zdrowie walczących. Ich szkoły budowano w okolicach o sprzyjającym klimacie, angażowano najlepszych lekarzy. W II wieku n.e. jednym z najsłynniejszych lekarzy wszechczasów, Claudius Galenus z Pergamonu, kiedy miał 29 lat został nadwornym lekarzem cesarza Marka Aureliusza, pracował też jako medyk w szkole gladiatorów w rodzimej Azji Mniejszej. Galenus utrzymywał, że gdy się opiekował gladiatorami, w wyniku jego starań i doglądania straszliwych ran nastąpił znaczny spadek śmiertelności.

Gladiatorów nazywano hordearii, ludźmi jęczmienia, z powodu spożywanych przez nich jego wielkiej ilości - pożywienia budującego mięśnie. Ziarno było jednak krytykowane przez Galenusa za to, że powodowało miękkość ciała, gdy je łączono z fasolą, jak w Pergamonie

Reklama też ważna

Pokazy gladiatorskie były bardzo reklamowane. Opisy mających się odbyć pojedynków, wypisane kolorowo przez specjalnego skrybę, pojawiały się na murach i kamieniach nagrobnych wzdłuż gościńców. (Jak widać graffiti to nie wybryk współczesności). Celem podtrzymywania zainteresowania publiczności dodawano do obwieszczeń wiadomości z ostatniej chwili, anonsując pary zawodników, dzień po dniu. Te listy następnie przepisywano, sprzedawano na ulicach, rozprowadzano. Angażowano także heroldów do wykrzykiwania nazwisk przyszłych zawodników, a specjalni ludzie nosili płachty, na których te same informacje wypisywano wielkimi literami. Istniały też programy zawodów.

Bitwy morskie też w cenie

Jedną z najbardziej wyszukanych form pojedynku była naumachia, czyli bitwa morska. Zalewano wielkie obszary wodą, aby utworzyć sztuczne jeziora dla okrętów, i szkolono gladiatorów, a także jeńców wojennych do walki z pokładu. Pierwszą z takich bitew morskich zorganizował Juliusz Cezar na specjalnie utworzonym jeziorze na Polu Marsowym w Rzymie. Rywalizujące ze sobą floty, składające się z okrętów różnego typu, na których znajdowało się 1200 marynarzy i 200 wioślarzy, przedstawiały floty Egiptu i Tyru. Po śmierci Cezara jamę tę zasypano, bowiem wydzielała odór.

Potomek gladiatora

Jak plotka głosi, podobno cesarz Kommodus nie był synem Marka Aureliusza, tylko gladiatora, z którym to rzekomo romansowała cesarzowa Faustyna. To przypuszczenie zdają się potwierdzać szczególne upodobania władcy. Należy jednak nadmienić, że cesarz był zjawiskiem wyjątkowym w społeczeństwie Rzymu, niezależne od tego, czy jego matka pozwoliła sobie na hańbiącą słabostkę miłosną, czy nie. Występował aktywnie i zawodowo na arenie, i to zarówno zanim został cesarzem, jak i po objęciu władzy.

Według greckiego senatora, historyka i naocznego świadka, Diona Kasjusza, młody cesarz
Poświęcał większą część życia rozrywkom, koniom i walkom z dzikimi zwierzętami i z ludźmi
. Do chwili śmierci w wieku trzydziestu dwóch lat, wystąpił w amfiteatrze w co najmniej tysiącu pojedynków różnego rodzaju - w trzystu sześćdziesięciu pięciu za życia swego ojca, a w pozostałych, gdy był już samodzielnym władcą. W ostatnim, pełnym szaleństw roku życia ten częściowo obłąkany cesarz uczestniczył w czternastodniowej serii występów na arenie. Po pierwszym dniu, w czasie którego siedząc na swym podium zastrzelił z łuku sto niedźwiedzi, poświęcał czas rano na zabijaniu zwierząt, a po południu walce jako gladiator.

Uwaga drastyczny kawałek, czytelnicy o słabych nerwach proszeni się o opuszczenie tego fragmentu

Cesarz - gladiator posuwał się w swym okrucieństwie wyjątkowo daleko.
Raz zebrał w mieście tych wszystkich, którzy czy na skutek choroby, czy jakiegoś innego wypadku utracili nogi, kazał im przywiązać do kolan coś, co przypominało tułowie wężowe, i dać do rąk gąbki zamiast kamieni, po czym pozabijał ich ciosami maczugi jako niby gigantów
- dziwaczny rodzaj mitologicznego okrucieństwa, które miało symbolizować boską rolę cesarza, herkulesowego zabójcy potworów. Po czymś takim jego stosunek do gladiatorów można uznać za normalny.
Kiedy raz niektórzy z gladiatorów zwlekali z mordowaniem pokonanych, kazał powiązać przeciwników ze sobą i walczyć wszystkim razem. Tak więc powiązani walczyli każdy z każdym i niektórzy pozabijali nawet tych, którzy w ogóle nie należeli do ich grupy, zetknięci z innymi z tłoku.


Wychodzono wszak z założenia, że im większa doza okrucieństwa, tym lepsza zabawa.

Koniec widowisk

Można by przypuszczać, że nunera będą wieczne i że nic całkowicie nie powstrzyma ich agresywnej ekspansji. Tu miała odnieść sukces nowa religia. Podbici przez Ewangelię Rzymianie zapłonęli wstydem z powodu tej dawnej hańby i zdecydowali się skończyć z nią na zawsze. O ile korridy trwały tak długo jak wyścigi cyrkowe, to rzezie na arenie zostały zniesione przez nawróconych cesarzy. Pierwszego października 326 roku Konstantyn wydał zarządzenie o zamianie kary walki na przymusowe roboty w kopalniach i odciął w ten sposób główne źródło rekrutacji gladiatorów. Pod koniec IV wieku gladiatorzy zniknęli już zupełnie na Wschodzie. W 404 roku edykt Honoriusza zniósł walki gladiatorów na Zachodzie.

Pamiętajmy o drugiej stronie medalu


Gladiator, 2000
Żadne tłumaczenie nie zaneguje okrucieństwa i ja także nie zamierzam bronić rzymskiej rzezi ludzi. A jednak warto przyjrzeć się temu, że w najróżniejszy sposób z igrzysk, niemal największego zła, wyniknęły także rzeczy godne. Zrodziło one niezliczone akty najwyższej odwagi, przyczyniło się do stworzenia najwspanialszych architektonicznych form świata. Zainspirowało też wielu, głównie Greków lub zhellenizowanych ludzi Wschodu, a sporadycznie i Rzymian, do wyrażenia na piśmie gwałtownego protestu, który oparł się mocno potężnemu naporowi opinii. Barbarzyńskie okropności widowisk gladiatorskich umocniły pozycję chrześcijaństwa i ujawniły potrzebę istnienia religii chrześcijańskiej, głoszącej szacunek dla życia jednostki, co w końcu doprowadziło do zniesienia instytucji gladiatorów w ogóle. Na te historyczne aspekty należałoby zwrócić uwagę, gdyż są równie ważne, jak samo okrucieństwo tego sportu.