Get Bit

Aaa! To rekin! On nas zje!

Autor: Daniel 'ScripterYoda' Oklesiński

Get Bit
Dzięki programowi Kickstarter wiele ciekawych projektów doczekało się zrealizowania. Wielu geniuszy, mogących być też pozytywnymi wariatami, nie musiało już odkładać swoich pomysłów do szuflady, lecz mogło je zrealizować. Dave Chalker jest chyba tym drugim – kto normalny bowiem wymyśla grę o wodoodpornych robotach, płynących po morzu. W dodatku kraulem. Na domiar złego zaczyna gonić je stalożerny rekin (planszówki matką nowych gatunków), który odpuści sobie dopiero, kiedy zje wszystkie roboty poza jednym. Tak, taka gra istnieje. Nazywa się Get Bit.
Moją recenzję rozpocznę opisem elementów. Wszystkie są po prostu wykonane tak wyśmienicie – zarówno pod względem graficznym, jak i jakościowym – że nie sposób o tym nie wspomnieć. Kilkadziesiąt kart to najlepiej wykonane karty, jakie w życiu widziałem (tak, są lepsze do Piatnika, tych z Twilight Struggle i wielu innych) – grube na około milimetr, plastikowe, wytrzymają prawie wszystko. Zepsuć je można chyba tylko łamiąc je. Co więcej, w pudełku znajdziemy 7 figurek – sześć robocików i jednego krwiożerczego rekina. Te również zachwycają. Nie mają praktycznie żadnych detali (mi ten minimalizm się podoba), ale wykonane są z naprawdę grubego plastiku. Na koniec pozostaje pochwalić mi pudełko, które również nie należy do cienkich. Grę można kupić w cenie 50 zł i jest to zdecydowania niewygórowana kwota. Pora przejść do zasad, które są banalnie proste. Każdy gracz otrzymuje karty w kolorze swojego robota (z cyfrą od 1 do 5, 6, 7 – zależnie od liczby uczestników). Po losowym ustaleniu kolejności robotów każdy zagrywa jedną kartę. Osoba z najniższym numerem rusza się jako pierwsza, potem ruchy wykonują kolejni gracze, zgodnie z rosnącą kolejnością. Robot, który wystawił najwyższą kartę, zawsze znajdzie się na początku peletonu – w miejscu najdalszym od rekina.
Gdy ustalimy już kolejność, do gry wchodzi rekin. Wpada do wody, odgryza nogę lub rękę najwolniejszemu robotowi (jeśli ktoś straci wszystkie kończyny, odpada) i daje znowu trochę czasu na przegrupowanie się. Nadgryziony nieszczęśnik nagle dostaje sił i wyprzedza wszystkich, wracają mu tez wszystkie karty (karty dostajemy też z powrotem, gdy zostanie nam tylko jedna). Dodam, że gra się kończy, kiedy na placu boju zostaną dwa roboty (wygrywa ten na przedzie). Tyle zasad. Możecie teraz zasiadać do gry. Znacie absolutnie wszystkie jej reguły. Jak widać, zasady nie są bardzo skomplikowane, tak jest też z samą rozgrywką. Jest ona szybka, wesoła i często ma się ochotę na jeszcze. Łatwo można się domyślić, że gra nadaje się tylko na specyficzne okazje. Oczywiście impreza będzie jedną z nich. Rozruszanie swoich szarych komórek przed ciężkim tytułem może być kolejną. Nie jest to jednak tytuł, który wyciągniemy wieczorem po męczącym dniu jako formę relaksu. Lepiej wtedy się sprawdzi, na przykład, gra logiczna.
W Get Bit może grać od dwóch do sześciu osób. Gra sprawdza się dobrze w, praktycznie, każdym wariancie, ale jak to imprezówka – im więcej osób, tym weselej. Grę w dwie lub trzy osoby opisują specjalne warianty, w których kontrolujemy po dwa roboty. Inny pozwala nam na wydłużenie gry (rekin odgryza nie 4 kończyny, a 8 części ciała – dochodzą ręce i stopy), choć właściwie budowa robotów pozwala na wybieranie jakiegokolwiek parametru w przedziale od jednego do nawet dziesięciu.
Get Bit to gra dosyć nietypowa. Głównie ze względu na temat. Nie można do niej podchodzić na poważnie, bo szanse na spodobanie się spadną praktycznie do zera. Jeśli jednak zagra się w nią na wesoło, zabawa będzie gwarantowana. Jeśli szukacie ciekawej imprezówki i nie odstrasza was temat, warto wydać te kilkadziesiąt złotych na prostokątne pudełeczko z uroczymi robocikami. Plusy: Minusy:
Dziękujemy Luzodajni za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.