» Recenzje » Gambit mocy

Gambit mocy

Gambit mocy
Fantasy jest w Polsce raczej ubogo reprezentowanym gatunkiem, w ostatnich latach, nie licząc Wegnera, ciężko znaleźć wartego uwagi autora, który by się z nim zmierzył. Tym bardziej cieszy debiutancka powieść Piotra Muszyńskiego, chociaż zawiera ona równie dużo mocnych punktów, co niedociągnięć.

Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z bardzo standardową historią w bardzo standardowej dla fantasy rzeczywistości: wygnana z rodzinnego kraju księżniczka Samia, młoda wojowniczka Serina i psotna sierota Monika przeżywają na zamku Pajęczyca obyczajowe i polityczne perypetie w stuprocentowo nieoryginalnym, pseudośredniowiecznym świecie. Muszyński jednak rozgrywa tę pozorną schematyczność, balansując między pastiszem młodzieżowej fantastyki, z humorem wstawionym tam, gdzie w podobnych powieściach zazwyczaj występuje patos a całkiem sensowną intrygą, suto doprawioną plejadą postaci oraz zwrotami akcji, zgodnie z wyznaczonymi przez Martina trendami.

Ta mieszanka wychodzi w powieści zaskakująco dobrze, poszczególne elementy ciekawie się uzupełniają. Humor jest zazwyczaj niewymuszony, nieco pratchettowski; nie zawsze najwyższych lotów, ale zdecydowanie częściej przywołuje uśmiech niż grymas zażenowania, a to spore osiągnięcie. Zdystansowana narracja połączona z unikaniem patosu powodują co prawda, że brakuje tu emocjonalnych czy podnoszących adrenalinę scen, ale rozgrywki między uczestnikami intrygi są na tyle satysfakcjonujące, że poznaje się je z przyjemnością.

Gorzej bywa z fragmentami obyczajowymi. Gdy niewiele się dzieje, na wierzch wychodzą niedociągnięcia narracji i języka, które wydają się wynikać z niedoszlifowanego warsztatu debiutanta. Autor ma na przykład irytującą manierę wymieniania cech charakteru postaci ciurkiem, czasem po dziesięć przymiotników z rzędu. Taki opis źle się czyta, bowiem sprawia wrażenie wtłaczania na siłę pewnego schematu. Podobnych zgrzytów jest więcej. Rzecz w tym, że większość z nich znajdziemy w pierwszej połowie powieści; kolejnym, poważniejszym jeszcze problemem jest złe prowadzenie fabuły i bohaterów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Tych głównych mamy początkowo trójkę, z których najważniejsza wydaje się Samia, była następczyni tronu w królestwie Silensil. Jej czarne skrzydła są dla rasy skrzydlatych dowodem przekleństwa bogów. Nieudany zamach, w wyniku którego ginie jej matka, a królewna zostaje dla bezpieczeństwa ogłoszona martwą i wysłana do sąsiedniego Dorianu, jest pierwszym kamykiem w lawinie wydarzeń, a egoistyczna i bezwzględna Samia, będąca odwróceniem stereotypu wygnanej niewinnej księżniczki – osią wokół której tworzą się kolejne wątki.

Tym bardziej zaskakuje, że na zamku Pajęczycy, do którego się udaje, uwaga skupia się głównie na postaci sieroty – Moniki, która nie potrafi poradzić sobie z tajemniczą i traumatyczną przeszłością. Ten wątek nie dość, że nudny i miejscami dziurawy, to na dodatek słabo przystaje do ogólnego klimatu książki. Monika sama w sobie stanowi całkiem interesującą postać, ale nie odgrywa żadnej znaczącej roli w intrydze, a jej wprowadzenie do fabuły przywodzi na myśl dosyć naciągane wciąganie szczurołapa do drużyny szlachciców i żołnierzy na sesji Warhammera. Dopiero, gdy okazjonalnie pojawia się akcja, więcej ma do powiedzenia trzecia z bohaterek – Serina oraz sama Samia.

Umęczeni rozwleczoną przez pierwszą połowę powieści ekspozycją postaci docieramy wreszcie do części drugiej, w której nagle... cała trójka schodzi na dalszy plan. Na pierwszym błyszczą postacie wcześniej zupełnie nieobecne lub wspomniane na marginesie, jak siostra czarnoskrzydłej – Julia, arcykapłan Yarrik czy magowie Silensil. Na ostatnich stu stronach akcja gna do przodu jak szalona, skacząc wręcz po wątkach, a czytelnik, chociaż dostaje kawał bardzo dobrej fabuły, zastanawia się, czemu właściwie miały służyć wcześniejsze, obyczajowe rozdziały poświęcone bohaterkom, które pod koniec po prostu wtapiają się w długi szereg postaci. W całej historii najkonsekwentniej prowadzone są czarne charaktery: czarnoksiężnik Skażony oraz Woderyk Wilcze Serce. Obaj są zresztą bardzo smacznymi parodiami fantastycznych szwarzcharakterów: tak stereotypowo źli, że aż budzący sympatię.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Wydaje się, że tym, czego powieści zabrakło, jest właściwa redakcja. Szkielet fabuły – intryga oraz uczestniczące w niej postaci są dobrze przemyślane, ale ich przedstawienie kuleje. Gdyby rozbudować finał kosztem niepotrzebnej "ekspozycyjnej" waty na początku, wyszedłby naprawdę dobry debiut. Skończyło się na dziele pod wieloma względami nierównym, ale summa summarum dobrze rokującym autorowi na przyszłość. Mimo wszystko warto sięgnąć po lekturę – w Polsce humorystyczej fantasy prawie nie uświadczymy (do głowy przychodzą mi tylko Kłopoty w Himdirholm, Świdziniewskiego), a tę można zaliczyć do całkiem udanych.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
5.9
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Gambit mocy
Autor: Piotr Muszyński
Wydawca: Oficynka
Data wydania: styczeń 2014
Liczba stron: 704
Oprawa: miękka
Format: 135x210 mm
Seria wydawnicza: Szpunt do Antałka
ISBN-13: 978-83-62465-79-8
Cena: 45 zł

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.