» Recenzje » Galaktyka w ogniu - Ben Counter

Galaktyka w ogniu - Ben Counter


wersja do druku

Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Galaktyka w ogniu - Ben Counter
"Wielka Krucjata dobiegła końca – rzekł Prymarcha głosem, w którym huczała moc i siła – Ideały, które niegdyś reprezentowała, umarły, a wszystko, o co walczyliśmy, było kłamstwem. Aż do teraz. Teraz ja sprowadzę Krucjatę na właściwą ścieżkę i uratuję galaktykę, którą Imperator opuścił."
 
____________________________

 
Wielka Krucjata, prowadzona najpierw przez samego Imperatora, a potem przez jego umiłowanego syna, Horusa, miała przynieść Galaktyce pokój i zjednoczyć rozproszoną ludzkość pod wspólnym sztandarem. Choć jej postępy znaczyły niezliczone trupy tak obcych, jak i ludzi, którzy nie chcieli ukorzyć się przed Imperium i jego legionami, na przestrzeni dwóch wieków zdołała przywrócić kontakt z niezliczonymi światami, których mieszkańcy nierzadko nawet nie zdawali sobie sprawy ze wspólnego dziedzictwa, po całych pokoleniach izolacji tracąc pamięć o swych początkach, sięgających korzeniami odległej Terry.
 
W dwóch pierwszych tomach cyklu Herezja Horusa poznaliśmy kilka istotnych epizodów, jakie miały miejsce w czasie Krucjaty. Incydent na planecie oznaczonej w kronikach jako Sześćdziesiąt Trzy Dziewiętnaście przyniósł pierwszy kontakt z potwornościami Osnowy, które przedostały się do materialnej rzeczywistości. Walki toczone na księżycu zbuntowanego świata Davin nie tylko pierwszy raz postawiły oddziały Adeptus Astartes naprzeciwko dawnych towarzyszy, odmienionych nie do poznania przez plugawe siły, ale także stanowiły punkt zwrotny w życiu Horusa, Pierwszego Prymarchy. Gdy poznaliśmy go w pierwszej części serii, był lojalnym wykonawcą woli swego ojca, pragnącym w jego imieniu zaprowadzić w Galaktyce nowy porządek. Natomiast kiedy rozstawaliśmy się z nim w zakończeniu drugiego tomu, był już zaprzysięgłym wrogiem Imperatora, widzącym w nim największe zagrożenie dla przyszłego ładu, szaleńca uzurpującego sobie boski status i odwracającego się od swych najwierniejszych sług.
 
Trzeci tom Herezji Horusa, o dość jednoznacznie brzmiącym tytule Galaktyka w ogniu, napisał Ben Counter – jak na razie więc za każdą z części tworzących serię odpowiada inny autor. Zmienił się także tłumacz, Michała Kubiaka zastąpił Przemysław Bieliński, na szczęście jakość przekładu jest równie dobra, zmianie nie uległa także stosowana nomenklatura. Natomiast z zupełnie niezrozumiałych dla mnie przyczyn nazwa cyklu na okładce książki, jej grzbiecie i stronie tytułowej została zapisana w wersji oryginalnej. Niby to drobiazg, ale mimo wszystko szkoda, że wydawca nie zadbał o ujednolicenie tego elementu.
 
Identycznie jak w poprzednich tomach powieść otwiera dział zatytułowany Dramatis Personae i przybliżający najważniejszych bohaterów dramatu. Znów zdecydowaną ich większość stanowią Kosmiczni Marines, ale z niekłamaną satysfakcją przyjąłem powrót także znanych z Czasu Horusa i Fałszywych bogów upamiętniaczy oraz innych obywateli Imperium nie należących do Legionów Adeptus Astartes.
 
Chociaż znów fabuła koncentruje się na nadludzkich, zmodyfikowanych genetycznie superwojownikach, to i ludzcy bohaterowie odgrywają w niej istotną rolę, mimo że po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce na okręcie flagowym Horusa, kronikarze zostali zupełnie odsunięci od udziału w Krucjacie. Kult boskiego Imperatora, którego zaczątki widzieliśmy w Czasie Horusa, rozwija się coraz prężniej, i choć nadal musi pozostawać w ukryciu, to jego nauki docierają do coraz szerszych kręgów, a do wyznawców dołączają całe rzesze neofitów – nie tylko upamiętniaczy, ale także członków Imperialnej Armii, a nawet Legio Mortis, pilotujących monstrualne Tytany. Izolacja kronikarzy sprawia, że w całej książce fabuła rozwija się właściwie równolegle na dwóch płaszczyznach – z jednej strony śledzimy działania Kosmicznych Marines przygotowujących się do desantu na kolejną zbuntowaną planetę, z drugiej zaś obserwujemy upamiętniaczy usiłujących nie tylko przetrwać w coraz bardziej nieprzyjaznym otoczeniu, ale także chronić pierwszą świętą zakazanego kultu Imperatora, na którą polują słudzy Mrocznych Potęg.
 
Nie tylko kronikarze czują zaciskającą się wokół nich sieć, także nieliczni Adeptus Astartes, którzy zachowali wierność Imperatorowi, przekonają się, że nie ma dla nich miejsca w nowym porządku, jaki zamierza stworzyć Horus po powstrzymaniu swego ojca przed sięgnięciem po boski status. Uwikłani w pajęczynę zależności – od przełożonych, towarzyszy i przyjaciół, do końca nie mogą być pewni, komu zaufać, i będą zmuszeni dokonywać trudnych wyborów, wiedząc, że każdy ich błąd może być ostatnim. Mimo że stosunkowo szybko zarówno bohaterowie jak i czytelnik mogą domyślić się, jak dalej potoczy się fabuła, nikt nie jest w stanie powstrzymać tragicznych wydarzeń. Walka, jaką toczą wierni słudzy Imperatora, z góry skazana jest na porażkę, a jednak do ostatnich chwil kibicujemy im, ciesząc się z ich małych zwycięstw, pomimo świadomości, że odwlekają one jedynie nieuchronny koniec.
 
Z jednej strony mamy więc tragedię w iście antycznym stylu – zarówno Horus, jak i ci, których ostatecznie będzie musiał zniszczyć, są w jakimś sensie postaciami pozytywnymi. Wszyscy oni bowiem chcą służyć Imperium i ocalić ludzkość, lecz choć motywy kierujące poczynaniami Mistrza Wojny są szlachetne, to dla ich realizacji nie cofnie się przed niczym. Z drugiej możemy obserwować, jak chorobliwa ambicja popycha do zdrady nie tylko Pierwszego Prymarchę, ale także innych Kosmicznych Marines, członków Legio Mortis i zwykłych ludzi – jej ofiarami padają ich najbliżsi, często do samego końca nieświadomi mroku, jaki ogarnął serca ich towarzyszy. Podtytuł trzeciego tomu cyklu brzmi: "Herezja odsłania oblicze", i w istocie – nie tylko sam Horus i jego poplecznicy przestają ukrywać swe zamiary, stając do otwartej konfrontacji z ostatnimi lojalistami w szeregach swoich Legionów, ale ich zdrada pozwala odkryć prawdziwą naturę osób będących świadkami lub uczestnikami wiekopomnych wydarzeń, które na zawsze odmienią losy Imperium. Zapomniani bohaterowie, odsunięci na boczny tor, raz jeszcze staną do walki w obronie dawnych wartości, zwykli ludzie znajdą w sobie odwagę, o jaką sami by się nie podejrzewali, a dążący do osiągnięcia ideału perfekcjoniści okażą się zwykłymi szujami, które nie cofną się przed żadną podłością. Podczas gdy Czas Horusa umożliwiał obserwowanie przemian głównych bohaterów, a Fałszywi bogowie dawali nam możliwość prześledzenia ewolucji Horusa, Galaktyka w ogniu pokazuje czytelnikom, jak różne jednostki zachowują się w obliczu ekstremalnych sytuacji.
 
Mimo że część postaci, które zdążyliśmy poznać i polubić na przestrzeni trzech tomów Herezji Horusa, raczej nie pojawi się w kolejnych częściach cyklu, zakończenie książki daje jeszcze Imperium cień nadziei. Choć czytelnicy znający jego realia późniejsze o sto wieków od tych opisanych w powieści Bena Countera wiedzą, jaki ostatecznie był los Herezji Horusa i jak wpłynęła ona na losy ludzkości, bohaterowie serii wciąż mogą wierzyć, że uda się im odwrócić nieuchronne przeznaczenie, i że dzięki nim w przyszłości Galaktyka nie będzie tylko jednym wielkim polem bitwy.
 
Galaktyka w ogniu okiem erpegowca"Nie żyjecie" z całą pewnością nie należy do ulubionych tekstów, jakie gracze mogą usłyszeć od swojego Mistrza Gry. A jednak historie opowiadające o nieuchronnej klęsce bohaterów mają potencjał, jakiego nie daje chyba żaden inny rodzaj przygód. Stając naprzeciw przeważających sił, zdając sobie sprawę z nieubłaganie nadciągającego końca, którego nadejście można jedynie opóźnić, ale nie powstrzymać, postacie stają się zdolne do czynów niewyobrażalnego bohaterstwa, heroicznego poświęcenia, lub przeciwnie – podłości i zdrady, by nawet kosztem towarzyszy przedłużyć swą egzystencję o choćby kilka chwil.
 
Chociaż w trzeciej części Herezji Horusa postacie Adeptus Astartes i upamiętniaczy niemal przez cały czas funkcjonują w oderwaniu od siebie, to historia opowiedziana w tym tomie nadaje się na międzysystemowy crossover nieporównanie lepiej niż fabuła Fałszywych bogów. Przed kronikarzami odsuniętymi od dokumentowania przebiegu Wielkiej Krucjaty staje zadanie ochrony pierwszej świętej powstającego kościoła boga-Imperatora, zależnie więc od tego, czy postacie graczy zaliczają się do jego członków, mogą albo brać w tym udział, albo – przeciwnie – jako zwolennicy racjonalnego porządku panującego w Imperium mogą śledzić nielegalny kult i próbować zwalczyć to zagrożenie dla rządów rozumu. Kosmiczni Marines, związani rozkazami swych przełożonych, muszą uczestniczyć w desancie na zbuntowany świat, nawet pomimo tego, że plan ataku musi budzić ich wątpliwości. Czy, gdy zorientują się, że atak ma wyeliminować nie tylko siły wroga broniące jego stolicy, ale także tych spośród Adeptus Astartes, których Horus postrzega jako zagrożenie dla swego planu, będzie jeszcze dość czasu, by zapobiec masakrze? Być może, inaczej niż w powieści, gracze zdołają nie tylko stawić opór przeważającym siłom stronników Mistrza Wojny, ale także uciec ze zniszczonego świata, by powiadomić o zdradzie Legiony stojące u boku Imperatora i nieświadome wolty swych braci. Toczenie rozgrywki na dwóch płaszczyznach i kierowanie równolegle postaciami Akolitów i Kosmicznych Marines może dać graczom niedostępną w inny sposób możliwość współdziałania, by ocalić choćby część ze swych bohaterów i – być może – kontynuować nimi rozgrywkę w dalszym ciągu kampanii.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.38
Ocena użytkowników
Średnia z 8 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Galaktyka w ogniu (Galaxy in Flames)
Cykl: Herezja Horusa
Tom: 3
Autor: Ben Counter
Tłumaczenie: Przemysław Bieliński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 28 września 2012
Liczba stron: 432
Format: 125 x 195mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-627-3
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Zstąpienie aniołów
Tysiąc tysięcy służyło mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed nim...
- recenzja
Fulgrim – Graham McNeill
Na imię mi Legion, bo nas jest wielu
- recenzja
Ucieczka Eisensteina - James Swallow
Oto ja Was posyłam, jak owce między wilki
- recenzja
Fałszywi Bogowie - Graham McNeill
Pycha kroczy przed upadkiem
- recenzja
Czas Horusa - Dan Abnett
Kto się wywyższa, będzie poniżony
- recenzja

Komentarze


whitlow
   
Ocena:
+1
,,ale także członków Imperialnej Gwardii,,
Wtedy jeszcze armii imperialnej. Siły zbrojne imperium zostały podzielone na marynarkę wojenną obejmującą okręty kosmiczne i gwardię imperialną dopiero po Herezji Horusa.
18-12-2012 14:00
earl
   
Ocena:
0
Po zrobieniu 3 korekt będę musiał wreszcie przeczytać ten cykl.
18-12-2012 20:58
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
0
@ Earl - Poczekaj, aż wyjdzie całość.
@ Whitlow - dziękuję za zwrócenie uwagi, oczywiście chodziło o Armię Imperialną.
18-12-2012 22:15
earl
   
Ocena:
0
Ok. W każdym razie narobiłeś mi apetytu.
19-12-2012 21:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.