» Pawilon herbaciany » Opowiadania » Gaijin no Kayaku

Gaijin no Kayaku


wersja do druku
Redakcja: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Akodo Jubei wpatrywał się w powoli jaśniejące niebo. Wschód słońca zawsze jest równie piękny, nieważne w jakim zakątku świata, pomyślał, zachwycając się różem budzącej się Amaterasu. Potem powoli przenosił wzrok na zachód, gdzie róż ustępował miejsca błękitowi, błękit granatowi, a granat czerni. Tam wciąż panowała noc i widać było jeszcze pana Onotangu w jego wiecznej pogoni za boginią.
Lew kochał ten moment, kiedy noc i dzień na krótko stawały się jednością. W momencie gdy zbladła ostatnia gwiazda, Tomoe, jego konkubina, podała mu czarkę gorącego sake. Jubei pociągnął łyk, przymknął oczy i po chwili rzekł:

"Wzrok wodzi po niebiosach
Niczym dłonie na ciele kochanki
Tajemnica"


"To bardzo piękne mój panie.", odezwała się Tomoe. Była od niego o wiele młodsza - nie miała więcej niż 20 lat. Nosiła proste acz gustowne kimono, na którym widniały czaple i tulipany. Tulipanów wprawdzie nigdy nie widziała na oczy, ale wiedziała że jej pan lubił te cudzoziemskie kwiaty. Inaczej nie opowiadałby o nich z tym charakterystycznym błyskiem w oku. Żeby zrobić mu przyjemność, kazała wyhaftować je na kimonie zgodnie z ich opisem.
Jubei uśmiechnął się patrząc na dziewczynę. Wiedział że zakłada "tulipanowe" kimono żeby sprawić mu przyjemność na przekór kąśliwym uwagom, które musiała przez to znosić. Niewielu lubiło ozdoby wywodzące się z barbarzyńskich krajów. Gdyby dziewczyna wiedziała, że tulipany przypominają mu inną miłość, miłość z innego dalekiego świata, do którego nie było już powrotu, spaliłaby je zapewne i wściekała się przez wiele dni.
"Mówisz tak żeby zrobić mi przyjemność Tomoe-chan, oboje wiemy, że moje wiersze są mierne. Ale tak piękny wschód domaga się poezji, nawet tak niedoskonałej".
Tomoe przez chwilę milczała wpatrując się w jaśniejące niebo i ogród rozpościerający się poniżej balkonu na którym się znajdowali. Siedziała o pół kroku za swoim panem, jak nakazywała etykieta, gotowa w każdej chwili mu usłużyć. W tej chwili wiedziała, że bardziej niż sake czy dotyk ucieszą go piękne słowa. Jako samuraj z klanu Żurawia wiedziała doskonale jak ucieszyć mężczyznę tak, aby z czasem stał się jej bezwolnym narzędziem. Ale ten Lew był inny niż wszyscy mężczyźni. Pobyt wśród Wielkookich Diabłów zmienił go w niepokojący sposób. Oczywiście Tomoe nigdy nie pozwoli aby zorientował się jak bardzo dziwaczne i niecywilizowane jest dla niej czasem jego zachowanie. Dziś jednak wyglądał jak na samuraja przystało i miała nadzieję, że będzie tak jak najdłużej.

"Jakże wielki i starożytny
Musi być ten smok, jego
Mrugnięcie trwa cały miesiąc"
.

"Godverdomme! Oto poemat - kochana nigdy nie będę mógł się z tobą równać!", rzekł Jubei klepiąc ją po udzie i marszcząc jej kimono, które jeszcze przed chwilą było nienagannie ułożone.
Widząc, że zesztywniała, samuraj uświadomił sobie, że bezwiednie użył barbarzyńskiego słowa. Zazwyczaj wystrzegał się tego, ale teraz poczuł się zbyt zrelaksowany. Oczywiście Tomoe za nic nie przyznałaby się że ją to razi. Na ziemiach Gai jinów wszystko było prostsze i bardziej bezpośrednie.
Akodo Jubei w wieku 20 lat postawił sobie za życiowy cel wybawienie cesarstwa od nieustannej groźby jaką stanowił dla niego mroczny bóg. Przez dwa lata wędrował po Rokuganie w przebraniu ronina o imieniu Musashi, w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące go pytanie – jak raz na zawsze pozbyć się Tego Którego Imienia Nie Należy Wymawiać i doszedł do wniosku, że odpowiedzi na to pytanie nie znajdzie w cesarstwie.
Wyruszył więc w wieloletnią podróż, najpierw na ziemie Modliszek gdzie za pomocą łapówek i gróźb udało mu się zaokrętować na piracki okręt barbarzyńców, którzy prowadzili zatajony handel z Modliszkami pomimo cesarskich zakazów. Przez wiele lat Jubei wędrował przez morza i lądy ucząc się języków gai-jinów oraz ich zadziwiającej magii, którą oni sami nazywali "techniką". Opanował sztukę wytwarzania prochu strzelniczego, rusznic, a nawet dział. Barbarzyńska "technika" polegała w istocie na takim "składaniu" kami żywiołów, aby osiągnąć pożądane skutki. Lew wiedział, że dla shugenja będzie to herezja bowiem "technika" rozrywała i krzywdziła żywioły, ale liczył że cesarz dostrzeże fakt, iż jej jednorazowe wykorzystanie dla zniszczenia mrocznego kami jest zasadne. Potem oczywiście należy całą tę broń zniszczyć - to pewne.
Po powrocie stary już Jubei uzyskał prawo do audiencji u Szmaragdowego Czempiona, przy której obecny ma być (oczywiście ukryty przed wzrokiem śmiertelnych) sam Syn Niebios. Bushi zszedł na dziedziniec. Tam spoczywała skrzynia zawierająca liczne zapieczętowane skrytki. Do skrzyni przykutych było czterech heiminów służących za tragarzy, na straży stał Matsu Ichi – młody samuraj całkowicie zafascynowany ideą ostatecznego zniszczenia krain cienia.
"Zbliża się godzina smoka przyjacielu, czas audiencji… módl się do wszystkich kami i jedynego Kami Samy żeby był to początek końca Zepsucia". Jubei wprawdzie odnosił się z pewną rezerwą do wierzeń barbarzyńców, ale niewątpliwie Jedyny Bóg Gai jinów dawał im znaczną potęgę więc nie zaszkodzi i jego poprosić o pomoc. Pozostałe kami z pewnością nie będą urażone, gdyż one również nienawidzą Skazy.
Czysty głos dzwonu wybił godzinę smoka, po chwili pojawił się dworzanin w strojnym kimonie, wyszytym w wzbijające się do lotu Żurawie, którego rękawy przypominały skrzydła.
"Akodo san, już czas. Pamiętaj, że przy audiencji będzie obecny sam Syn Niebios – cesarz więc waż słowa. Nie wolno Ci również spojrzeć w Jego stronę, albowiem śmiertelnicy których wzrok spocznie na jego boskiej osobie płacą za to życiem."
Jubei skinął głową i gestem wskazał tragarzom żeby podążyli za nim oraz dworzaninem.
Nadchodzi chwila dla której się urodziłem, pomyślał, czując stróżkę zimnego potu spływającą między jego łopatkami.


Czy cesarz przychyli się do propozycji starego Lwa ? Czy siły cesarstwa uzbrojone w "technikę" barbarzyńców rzucą ostateczne wyzwanie Krainom Cienia ? Czy może Jubei zostanie uznany za heretyka, jego wiedza za skazę, barbarzyńskie artefakty zniszczone a jemu nie pozostanie nic poza seppuku ?
Jest też całkiem możliwe, że rewolucyjne pomysły Jubeja doprowadzą do ostrych sporów między tymi którzy uznają je za zasadne, a tymi dla których samo myślenie w barbarzyńskich kategoriach jest najwyższym złem. Być może przed wyruszeniem przeciwko siłom mroku cesarstwo czeka wojna domowa ?
Salwy dział z Muru Cieśli, samuraje stający do boju przeciwko demonom z rusznicami i mieczami w rękach wśród eksplozji i przecinających powietrze kartaczy. To zdecydowanie nietypowy klimat dla przygody w L5K…

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tagi: L5K | L5K 3ed | L5K3ed | Legenda



Czytaj również

Jigoku
Piekło w Szmaragdowym Cesarstwie
Legenda - David Gemmell
Stary człowiek i może!
- recenzja
Khaki Play: Prezentacja Legendy Pięciu Kręgów
O orientalnym fantasy opowiada Bartosz 'Nurgling' Czapnik

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.