» Recenzje » Wszystkie » Full Thrust, Gwiezdne Floty

Full Thrust, Gwiezdne Floty


wersja do druku

Osobiście nigdy nie lubiłem bitewniaków. Śmieszyło mnie rozstawianie przez X godzin dziesiątek (albo, o zgrozo, setek!) figurek i makiet. Jakoś nie docierało do mnie, że można wydać fortunę na kilka kawałków metalu i jeszcze się z tego cieszyć. Do tego kilkanaście army booków, kodeksów i innych, n-tych edycji. Wysysanie kasy tak jawne, że aż bezczelne. A tu ostatnio taka niespodzianka. Całkiem przypadkowo wszedłem w posiadanie Full Thrust: Gwiezdne Floty.

Na pierwszy rzut oka podręcznik prezentuje się skromnie jak na kompletny zbiór zasad: 136 stron kredowego papieru formatu B5, całość zamknięta w foliowanej miękkiej okładce. Jednak zawartość szybko zmienia nasze zdanie o podręczniku.

Czyta się to bardziej niż przyjemnie. Tłumacz postarał się, dzięki czemu mamy do czynienia z żywym i zabawnym językiem, a całość nie przypomina instrukcji obsługi pralki, pozostawiając miłe wrażenie po lekturze. Rzecz napisania jest z dystansem i zdarza się momentami puścić autorom oczko do czytelnika.

Od strony edytorskiej podręcznik trzyma również bardzo przyzwoity poziom. Ilustracje Gruszewicza i Jędruszka są ładne, choć niewiele ich (jedna ukazała się w którymś ze śp. Portali). Także literówek jak na lekarstwo. Widać znaczną poprawę jakości w stosunku do wcześniejszych produktów Wydawnictwa Portal. O pomstę do nieba woła jedynie rozmiar czcionki, miejscami dochodzący do 5tki! Bez lupy ani rusz!

Świat gry nie powala na kolana feerią barw ani efektów specjalnych, czy niesamowitym rozmachem. Nie odstręcza jednak, a kilka smaczków w tekście podręcznika pozwala lepiej wczuć się w klimat. Otóż mamy okolice roku 2200, podzielona na kilka frakcji ludzkość penetruje od prawie 150 lat przestrzeń kosmiczną dzięki napędowi Tsukady-Krensberga, pozwalającemu na podróż w nadprzestrzeni. Główne frakcje to:
- Nowa Konfederacja Angielska skupiającą pod swymi skrzydłami Anglię, USA i Kanadę,
- Nowa Liga Szwabska, czyli starzy dobrzy Germanie wszelkiej maści i konduity,
- Europejskie Stany Zjednoczone reprezentujące sobą to, co pozostało z Unii Europejskiej po odejściu z niej Niemiec, Austrii i kilku innych krajów, zjednoczone pod egidą Francji.
- I, last but not least, Euroazjatycka Wspólnota Solarna, obejmująca na Ziemi tereny Azji i przedmurza Uralu. Przyświeca im gwiazda czerwona i rewoluciji nadjeżda.

Oprócz nich przewijają się w opisie świata siły o mniejszym znaczeniu. Są one na tyle mało charakterystyczne, że szczegóły o nich pominięto, co oczywiście nie przeszkadza nam w stworzeniu gwiezdnej floty wojennej jakiegoś watażki z zapadłego systemu. Nieodparcie narzuca mi się tu porównanie z I-wszą Wojną Światową i ówczesnym układem sił. Oczami wyobraźni widzę żołnierzy NLS w pickelhaubach i mundurach armii pruskiej.

Same zasady są przejrzyste i proste jak konstrukcja cepa. Większość rzutów wykonuje się K6, czasem zdarzy się jakiś rzut K12. Co najważniejsze, bitwy są szybkie i przeprowadza się je z użyciem niewielkiej liczby modeli o miażdżącej sile ognia. Okręty każdej ze stron zostały opisane szczegółowo i w ilości pozwalającej na rozegranie zróżnicowanego rodzaju starć: od potyczek małych patrolowców po walki olbrzymich superlotniskowców i zgrupowań floty. Co najważniejsze, konstrukcja i taktyka pojazdów każdej z nacji jest odmienna i wymaga innej strategii oraz stylu gry. Nowa Konfederacja Angielska jest najbardziej uniwersalna, stawia na zróżnicowane uzbrojenie i systemy obronne. Z kolei okręty NL Szwabskiej to wzór niemieckiej solidności. Ciężkie, powolne i grubo opancerzone. Przystosowane do prowadzenia długiej wymiany ognia i obrony przed atakiem wielu przeciwników. Co najważniejsze, zdolne z takiej potyczki wyjść zwycięsko. Europejskie SZ stawiają na szybkie, zwrotne i kruche konstrukcje stworzone do prowadzenia krótkich, gwałtownych walk polegających na zmiażdżeniu przeciwnika kilkoma salwami rakiet. Można śmiało powiedzieć, że wojska ESZ wygrywają od razu, albo wcale. EWS, jak to komuniści: małe, szybkie jednostki zwiadowcze i olbrzymie mastodonty składające się z samych armat i silników. Podatne na uszkodzenia, ale jednocześnie wyposażone w gigantyczną siłę ognia i przystosowane do długich, samotnych patroli.

Podsumowując, podręcznik jest wart swojej ceny i zapewni naprawdę wiele wspaniałych godzin rozrywki. Ale dość ględzenia, moja Kriegsraumflotte NLS czeka na rozkazy!


Autor: Jon Tuffley, David Graham
Tytuł: Full Thrust, Gwiezdne Floty
Wydawca polskiej wersji: Wydawnictwo Portal
Tłumaczenie: Tomasz F. Misiorek
Cena: 42 zł
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 4 / 6

Komentarze


~ Muab'Dib

Użytkownik niezarejestrowany
    Full Thrust
Ocena:
0
Jakos wczesniej nizawiele wspolnego mialem z figorkowkami , ale ta odrazu mnie sie spodobala. No i statki sa tanie........ POLECAM!!!!!!!!!!
24-04-2005 12:00
~Przemo

Użytkownik niezarejestrowany
    Full Thrust
Ocena:
0
Jest nas nie wielu, ale gramy w ten system, koledzy z BattleTecha użyczyli nam trochę miejsca sieciowego tu: http://solaris7.pl/forum/viewforum .php?f=48 Zapraszamy :)
17-09-2011 20:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.