» Recenzje » Forge of Darkness – Steven Erikson

Forge of Darkness – Steven Erikson


wersja do druku

Malazańska Księga Poległych pół miliona lat wcześniej

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Forge of Darkness – Steven Erikson
Steven Erikson nie potrafi żyć bez swojej Malazańskiej Księgi Poległych. Jego czytelnicy cierpiący na podobną przypadłość mają powody do świętowania. Ukazał się prequel monumentalnej sagi – Forge of Darkness.

____________________


Po tym, jak w zeszłym roku Erikson zakończył dziesięcioksiąg Okaleczonym Bogiem, zrobił sobie ledwie kilka tygodni przerwy i zabrał się za osadzoną w tym samym świecie, ale setki tysięcy lat wcześniej trylogię Kharkanas, opowiadającą historię pradawnych ras Tiste. Forge of Darkness, pierwsza część nowego cyklu, na razie jest dostępna tylko w wersji anglojęzycznej.

Przed lekturą nowego dzieła można było mieć wątpliwości dotyczące sposobu pisania Eriksona. W swoich dotychczasowych pracach kanadyjski autor konstruował fabuły bardzo skomplikowane, wielowarstwowe, stanowiące kłębek nici, które czytelnik sam musiał rozsupłać i uszyć z nich coś sensownego. Jedni pisarza za to uwielbiali, inni nienawidzili i odrzucali po kilkudziesięciu stronach. Autor Forge of Darkness niedługo przed premierą powieści mówił o tym, że chciałby dzięki niej przyciągnąć do Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych nowych czytelników. Czy to oznacza uproszczenie fabuły? Nic z tych rzeczy. Wszystko jest po staremu.

Jeżeli Erikson faktycznie liczył na to, że Forge of Darkness pomoże mu zdobyć serca nowych miłośników fantastyki lub przekonać tych wciąż nieprzekonanych, to czeka go srogi zawód. Jako samodzielna powieść to dzieło nie broni się bowiem prawie wcale. Dlaczego? Po pierwsze, opowiadana historia aż kipi od wyjaśnień i nowych pytań dotyczących fabuły dziesięcioksięgu. Czasem wręcz uderzająco oczywiste, innym razem niejasne fragmenty z każdej strony atakują czytelnika zaznajomionego z Malazańską. Erikson raz po raz puszcza oko do fanów swojej twórczości, wyjaśniając albo wręcz przeciwnie – jeszcze pogłębiając tajemnice wykreowanego przez siebie świata. Nowicjusz, dla którego Forge of Darkness będzie pierwszym starciem z twórczością Kanadyjczyka, nic z tego nie wyłapie.

Po drugie, tym, co w Forge of Darkness można traktować jako samodzielne, trudno się zachwycać. Powieść ma dwa czy trzy doskonałe, dramatyczne momenty, ze znakomicie zbudowanym napięciem, przyprawiające o szybsze bicie serca. Co wrażliwszym pewnie nawet łza zakręci się w oku. Poza tym akcja wyraźnie przyspiesza pod koniec, ale nie tak jak w innych dziełach kanadyjskiego pisarza. Finał wydaje się niekompletny, ucięty w momencie, gdy właśnie zaczynało robić się ciekawie. Bardziej jednak boli to, że nieliczne zwroty akcji giną w natłoku ciągłych podróży i dialogów. Bohaterów jest mnóstwo i cały czas zdają się być w drodze i zabijać czas rozmową. Irytuje to tym bardziej, że właściwie każda z postaci to domorosły filozof.

W Forge of Darkness nikt nie rozmawia o byle czym. Tu nieustannie toczą się dysputy o sensie życia, historii, sztuce i najwyższych wartościach. U Eriksona filozofem jest każdy, od polityka decydującego o obliczu państwa, przez szeregowego trepa w armii, aż po ośmioletniego chłopca ze zubożałej szlachty. Wszyscy mówią, jakby przed chwilą byli u Platona na uczcie. I niestety rzadko wychodzi im to zgrabnie i przekonująco. Żołnierze w Eriksonowskich powieściach co prawda zawsze mieli bardzo wiele przemyśleń, ale tak ekstremalnej formy jak tutaj nie przybrały one nigdy. Rzuca się to w oczy tym bardziej, że w powieści nie dzieje się wiele, więc bez żadnej straty dla fabuły można by wyciąć pewnie czwartą część nudnych, męczących, przefilozofowanych dialogów.

Znacznie więcej dla siebie niż osoby, które wcześniej z Opowieściami z Malazańskiej Księgi Poległych nie miały styczności, znajdą w Forge of Darkness zapaleni miłośnicy prozy Eriksona. Autor wziął się za historię, która setki tysięcy lat później, gdy ma miejsce akcja dziesięcioksięgu, stanowi zbiór legend oraz wierzeń, i przetworzył ją zupełnie. Mitologia świata Malazańskiej została odwrócona do góry nogami. Okazuje się, że wiele rzeczy, które wcześniej można było uznawać za fakty, teraz staje się półprawdami lub czymś zupełnie, ale to zupełnie innym, niż wydawało się do tej pory. A udział w tej przemianie bierze cała plejada gwiazd Eriksonowskiego świata. Wystarczy zajrzeć do dramatis personae na początku książki, by przekonać się, że autor w pełni skorzystał z potencjału swojego uniwersum, wprowadzając do fabuły większość jego mitycznych potęg. Znalazło się więc miejsce dla Draconusa, Matki Ciemności, Anomandera wraz z braćmi, Osserca, Kaptura, Olar Ethil, Kilmandaros i wielu, wielu innych. Zupełnie nowe przedstawienie losów gromady znanych bohaterów wypada znakomicie, wzbogacając ich historię o sporo ciekawych zdarzeń. Stanowi to najmocniejszą stronę całej powieści. Pojawia się też grupa nowych postaci, ale pośród nich tylko kilku dorasta poziomem do znanych i lubianych – reszta stanowi po prostu tło dla ich rozgrywek.

Ciężko jednoznacznie ocenić Forge of Darkness. Jeśli rozpatrywać tę powieść w kategoriach nowości, to Erikson poniósł porażkę. Dla czytelników nie znających Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych nowe dzieło Kanadyjczyka będzie niejasne i nudne. Natomiast miłośnicy jego twórczości tę pozycję na swojej półce postawić po prostu muszą, bo interesujące fakty dotyczące historii i mitologii malazańskiego świata można stąd wybierać garściami. Entuzjaści prozy Eriksona z pewnością się nie zawiodą i z wypiekami na twarzy będą wyczekiwać kolejnych części trylogii Kharkanas: Fall of Light i Walk in Shadow.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Okaleczony Bóg
Wielkie zamknięcie
- recenzja
Myto Ogarów
Początek końca
- recenzja
Przypływy nocy - Steven Erikson
Jasne strony mrocznej wojny
- recenzja
Wspomnienie lodu - Steven Erikson
Wszystkie drogi prowadzą do Pannion Domin
- recenzja
Bramy Domu Umarłych - Steven Erikson
Czas Apokalipsy
- recenzja

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kotylion napisał reckę, nie mam pytań ;D
10-10-2012 21:08
~ja

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Dla czytelników nie znających Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych nowe dzieło Kanadyjczyka będzie niejasne i nudne"

Jak wszystkie jego "dzieła"...
11-10-2012 01:10
Seif al din
   
Ocena:
0
Wiadomo czy wydadzą to po polskiemu?
13-10-2012 16:07
lemon
   
Ocena:
0
Wydadzą.
14-10-2012 15:09

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.