"Folwark zwierzęcy" George Orwell - recenzja [ILDS]

"Mam wrażenie, że niejako zwierzęta w tej książce same były sobie winne. Świnie jawnie je okłamywały, manipulowały nimi, stosowały erystykę i sztuczki słowne, by wyszło na to, co one chciały zrobić i przekazać, i praktycznie nie spotkało się to z jakimkolwiek sprzeciwem."

@Kaworu, ale tak to właśnie wyglądało w rzeczywistości. Najpierw lud przymykał oko, bo komuniści obalili cara, na którego zrzucali winę za wszystko co złe. A potem trochę manipulacji, trochę strachu, trochę obietnic bez pokrycia a jeszcze później to się ludzie przyzwyczaili, że tak już jest. W ZSRR zapewne teoretycznie, gdyby lud powstał, obaliłby komunistów, ale w praktyce wyglądało to inaczej. I to też pokazuje Folwark Zwierzęcy - jak łatwo ulegamy takim manipulacjom, wystarczy, że manipulujący nie robi wszystkiego na raz a granicę przesuwa krok po kroku.

Hm... ale czy jak komuniści przykładowo: w Polsce oskarżali Amerykanów o stonkę ziemniaczaną (xD), to czy wszyscy nie wiedzieli, że to kłamstwo i heheszkowali z tego za plecami Partii?

Znaczy, nie wiem, nie żyłem w tych czasach, ale to chyba tak wyglądało, zawsze myślałem? ;-)

Hm... powiem tak: są ludzie we współczesnej Polsce, którzy wierzą w propagandę TVPiS, ale jest też wielu ludzi, którzy jawnie się jej sprzeciwiają. W Folwarku nie było za to żadnego sprzeciwu...