» Blog » Feminizm mój powszedni
06-09-2012 21:59

Feminizm mój powszedni

W działach: domorosła filozofia, różności | Odsłony: 56

Feminizm mój powszedni
Wróciłam i co widzę? Awantura o feminizm na polterze. Poczułam się wywołana do tablicy. Ktoś tutaj musi opowiedzieć, co oznacza feminizm dla osoby, która nie chodziła na studia polonistyczne ani kulturoznawcze, nie czytała tych wszystkich filozofów i uważa, że sporej części z nich przydałyby się środki na przeczyszczenie albo więcej pieniędzy, żeby nie musieli aż tyle pisać.

Jestem osobą mało zideologizowaną i dystansującą się od wszelakich nurtów politycznych - podejrzewam, że tego slota w moim mózgu zajęła biologia molekularna. Oryginalnego rantu też nie zarejestrowałam, więc nie wiem, na co był reakcją i czy przesadzoną (W ogóle nie podobają mi się nagonki, z zasady. Jedna z gorszych reakcji tłumu, jakie znam.).

Uważam się za feministkę, przynajmniej w wersji podstawowej: chodzi o wolność wyboru drogi życiowej. Wybór ten powinien być raczej oparty na osobistych skłonnościach i talentach niż na przymusie środowiskowym, no i ludziom (kobietom, mężczyznom, bo feminizm bez ogarniętych mężczyzn nie istnieje) nie powinno się go utrudniać. I arbitralnie przydzielać im jakieś cechy, zakładając, że jeżeli należą do zbioru A, to ten zbiór idealnie się zazębia ze zbiorem cech B. Nope. Będzie jakaś krzywa dzwonowa rozkładu cech i pewna część populacji zmieści się w środku, ale to nie znaczy, że wszyscy są tacy sami i powinni realizować jeden model.

No i sobie tak realizuję i truchtam własną życiową drogą, bo jak wspomniałam, do wojowania o ideologie mi daleko. W wojowaniu o ideologie nigdy bowiem nie chodzi o ideologię, tylko o samo wojowanie.

Walczyć należy, owszem, kiedy ktoś utrudnia. Aktywistki starające się o żłobki/przedszkola/przyjazne prawo mają moje pełne poparcie. Na temat końcówek językowych mam mniej więcej taką opinię, jak Somalijczyk słuchający debaty o zdrowym odżywianiu, przysłowiowe palenie staników jest głupie. Ja się z chęcią ubiorę po wiktoriańsku, pod warunkiem, że mogę też dostać sterowiec do pilotowania. A tam, dostać. Wezmę sobie.

Okay, skomplikowane. W każdym razie ludzi, którzy tutaj reagują alergią na słowo „feminizm” podejrzewam (może błędnie - ale wyprowadźcie mnie z tego błędu, też ukułam sobie stereotyp!), że to ci sami, którzy:

- poinformowani, że jestem pisarką/naukowcem zaczynają mi udowadniać, że kobiety pisarki/naukowcy są inni/gorsi i do niczego nie dochodzą, ale fajnie się bawisz, dziecko.

- w ramach popisywania się błyskotliwością zaczynają udowadniać jakieś inne rzekome męskie przewagi, a ja zaczynam się zastanawiać, jaki serdeczny wróg im powiedział, że to jest metoda podrywu

- lecą otwartym tekstem, że książek kobiet nie czytają, bo one są jakieś inne. Smutno jakoś, że na starcie mam mniejszy target, a jednocześnie powstaje refleksja, że może nie chciałabym takiego czytelnika.

- wygłaszają zdania typu „jak będziesz miała dziecko, to WSZYSTKO SIĘ SKOŃCZY”. Cywilizacja runie! Wizygoci splądrują Warszawę!

- podkreślają, że: fantastyka, erpegi, muzyka rockowa, pisarstwo, nauki ścisłe, gry komputerowe, karate, gra w go to męskie zainteresowania, a gotowanie i roboty ręczne - damskie. Litości. Wynikałoby z tego, że jestem facetem, a nie poczuwam się. Po prostu lubię co robię, robię co lubię i tyle. Moja przyjaciółka, informatyk, hobbystycznie robi profesjonalny manicure. To się nie wyklucza, poważnie.

- opowiadają seksistowskie dowcipy, a potem sami się z nich śmieją. WTF.

- nie są dostatecznie ogarnięci, żeby utrzymać się przy życiu (wyżywienie, higiena) bez pomocy kobiety. Opornym polecam poradnik survivalu.

Rzeczy takie jak przepuszczanie w drzwiach czy też noszenie tobołów biorę za to, czym są, czyli za przejawy kokieterii/flirtu/zwykłej, ludzkiej uprzejmości. Za toboły jestem wdzięczna, bo ani wielka nie wyrosłam, ani muskułów nie wyhodowałam. No ale jak ktoś powie, że sobie nie życzy, to przyjmijcie, że sobie nie życzy i tyle, tak już jest. Pomaganie, jeżeli ktoś nie chce pomocy, może być postrzegane jako kwestionowanie kompetencji lub odbieranie samodzielności.

Pytać trzeba, tak po prostu. Komunikacja międzyludzka kluczem do sukcesu.

To samo z komentowaniem urody, w sytuacjach nieoficjalnych to jest kokieteria/flirt, ale nie flirtuje się w sytuacjach zawodowych, bo to jest raz że nieprofesjonalne, a dwa, że obleśne (najchętniej robią tak mężczyźni w wieku przedemerytalnym, creepy).

No i tyle. Mniej więcej.

Komentarze


KRed
   
Ocena:
+1
@Nuriel
Jeśli o coś chodzi w takich przeciągających się dyskusjach, to główie o to, aby każdy uzyskał potwierdzenie własnego przekonania. Pod notką o "feminizmie powszednim" ja wolę uogólnienie i plastyczny język, bo daje to dosadniejsze sądy i żywszą reakcje oponentów. Ty wolałbyś przenieść dyskusję na obszar, na którym zapewne czujesz się pewniej (co zrozumiałe i rozsądne z twojej strony), czyli w okolice debaty akademickiej.

@Scobin
Świat raczej nie działa w taki sposób. To znaczy, możemy się rozejść w pokoju, oczywiście. Ale ludzie en masse nie podejmują wniosków na podstawie analizy treści :)

@Ezechiel
Na pewno dobrze linkujesz? Bo w raporcie "Bieda w dzieciństwie jako zagrożenie utrwaleniem biedy i wykluczenia społecznego w przyszłości" nie znalazłem Beauvoir w przypisach.

Ale, skoro już zapoznałem się z raportem (akurat tematykę społeczno-socjalną lubię od dzieciństwa) to podzielę się ze światem pewnym ustaleniem jakiego tam dokonano:

"Ponieważ w społeczeństwie kapitalistycznym warunki mieszkaniowe różnicują się w zależności od dochodów, można przypuszczać, że ci uczniowie, którzy mieszkają w najtrudniejszych warunkach, żyją także w rodzinach o najniższych dochodach."

Tak oto wiedza o świecie została poszerzona :>
10-09-2012 15:13
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"No ale jak ktoś powie, że sobie nie życzy, to przyjmijcie, że sobie nie życzy i tyle, tak już jest."

I oczywiście przyjmuję to w takiej sytuacji. Gorzej jeśli w przypadku gdy próbuję być uprzejmy, zostaję obrzucony stertą inwektyw i uznany za świnię, która napluła na godność tejże wojującej feministki.


"W każdym razie ludzi, którzy tutaj reagują alergią na słowo „feminizm” podejrzewam (może błędnie - ale wyprowadźcie mnie z tego błędu, też ukułam sobie stereotyp!), że to ci sami, którzy:"

Błędnie. Przynajmniej w części przypadków. Tyldodymomen fantastycznie i zwięźle to opisał.

Posłużę się też przykładem. Przyklaskuję czemuś takiemu:
http://www.youtube.com/watch?v=gkp 4t5NYzVM
(ja wiem, statystyki to śliski temat, ale nie warto dosrywać się do detali w tym filmiku, liczy się idea i ta jest słuszna).

Trudno mi natomiast przyklaskiwać "wojującym feministkom", które w majtkach ścinają krzyż upamiętniający ofiary stalinizmu na ukrainie, bo protestują przeciwko Putinowi, który przymknął "artystki" które zrozpaczone swoją nieudolnością muzyczną postanowiły narobić syfu na mszy w kościele. Sam jestem niewierzący, ale potępiam takie niepotrzebne obrazanie czyichs wartosci religijnych.
10-09-2012 15:48
Ezechiel
   
Ocena:
+3
@ KRed

"Na pewno dobrze linkujesz? Bo w raporcie "Bieda w dzieciństwie jako zagrożenie utrwaleniem biedy i wykluczenia społecznego w przyszłości" nie znalazłem Beauvoir w przypisach."

Dobrze linkuję, tylko Ty nie łapiesz w jaki sposób feminizm wpływa na socjologię. Zespół Kruszyńskiej korzystał z podstaw metodologicznych ludzi, którzy opierali się na pracach teoretycznych ludzi, którzy opierali się na Beuvoir.

Na tej samej zasadzie ja nie cytuję w każdej pracy Einsteina, Bohra czy Plancka, chociaż korzystam z fizyki ciała stałego, która korzysta z mechaniki kwantowej. Ba podręczniki do FCSu (Kittel) też nie cytują oryginalnych prac Einsteina.

@ KRed

"Tak oto wiedza o świecie została poszerzona :>"

Czekam teraz na równie udany żart o tym, że w 11% badanych rodzin dzieci (550 ankiet w Łodzi) nie mają osobnych łóżek. 24% badanych dzieci nie miało dostępu do własnego biurka.

Jak zapewne wiesz - nie każde badanie musi wnosić przełomowe treści. IMHO cytowane założenie jest uprawnione.
10-09-2012 15:50
KRed
   
Ocena:
0
Dzięki, Ezechielu. Co nieco mi mimowolnie wyjaśniłeś.

Czekam teraz na równie udany żart o tym, że w 11% badanych rodzin dzieci (550 ankiet w Łodzi) nie mają osobnych łóżek. 24% badanych dzieci nie miało dostępu do własnego biurka.

U mnie w domu było weselej. Trzy łóżka na pięć osob i żadnego biurka. Znam kilka inside jokes z tego obszaru i ze dwa klasyczne, ale wulgarne. Więc jeśli naprawdę czekasz, to muszę cię rozczarować.
10-09-2012 17:04
Albiorix
   
Ocena:
0
Też nie mam własnego łóżka ani biurka, ogólnie moja rodzina ma lekki niedobór meblowy z racji tymczasowości mieszkania. W sumie nie przyszłoby mi do głowy że to znaczy że jesteśmy strasznie ubodzy. Po prostu mieścimy się na kanapach, materacach i stole i raczej nie odczuwamy tego jako uciążliwego bo gdybyśmy odczuwali to byśmy zamienili dobry dojazd + małe mieszkanie na niedobry dojazd + duży dom.

To raczej pojęcie ubóstwa się przesuwa. Za 50 lat będziemy walczyć z nędzą polegającą na tym że ktoś nie ma własnego Jacuzzi
10-09-2012 17:34
Scobin
   
Ocena:
0
Oczywiście, że pojęcie ubóstwa się przesuwa. Natomiast to nie znaczy, że np. nowojorscy bezdomni powinni skakać z radości, bo przecież mają komórki z dostępem do internetu.

Inaczej: mówienie ludziom, którzy nie z własnej woli żyją na obniżonym poziomie materialnym (w porównaniu z przeciętnym dla danego społeczeństwa), że powinni się cieszyć, bo przecież w Ugandzie i Somalii mają gorzej, to zły pomysł. Ubóstwo ma naturę społeczną, nie jest czymś obiektywnym.
10-09-2012 17:57
Albiorix
   
Ocena:
+1
Ale zawsze ktoś będzie żył na poziomie materialnym poniżej średniej, tak działa rozkład normalny.

Nie mam na myśli że walka z ubóstwem nie ma sensu, tyle że warto być świadomym że jest potencjalnie nieskończona a stosunek rezultatów do kosztów pogarsza się wraz z postępem. Tzn - dużo taniej i z większym efektem jest zbudować studnię ludziom którzy nie mają wody niż Jacuzzi każdemu kto odczuwa dyskomfort w kompieli.

A w tym szczególnym przypadku mam na myśli, że jeśli chciałeś podać 24% dzieci w Łodzi które dzielą biurko z bratem albo o zgrozo odrabiają lekcje na stole po obiedzie jako przykład skrajnej nędzi po której należy porzucić żarty i zamilknąć w żałobnej powadze - to nasze pojęcia biedy są bardzo odległe.

A w ogóle o którym raporcie piszemy?
10-09-2012 17:59
Scobin
   
Ocena:
0
"Ale zawsze ktoś będzie żył na poziomie materialnym poniżej średniej, tak działa rozkład normalny".

Tak. Pytanie brzmi: jak duże będzie odchylenie standardowe? Oraz w którym momencie dojdziemy do etapu "jacuzzi dla każdego", bo jak na razie zachodnie społeczeństwa (zresztą nasze społeczeństwo też) robią niemało, żeby dla całej reszty świata mocno odsunąć ten moment w czasie?

No i zakładam, że wskaźniki podane przez Ezechiela były przykładami, ale to już od niego zależy, czy poda ich więcej. :-)
10-09-2012 19:33
inatheblue
   
Ocena:
+3
Tak offtopic, nie dojdziemy. Za 50 lat będziemy wspominać współczesność tak, jak po I wojnie wspominano w Anglii epokę wiktoriańską. Wysoki poziom dobrobytu nie da się utrzymać na dłuższą metę.
10-09-2012 21:01
Scobin
   
Ocena:
0
A tak swoją drogą to taki link, zbyt dobry, żeby go tu nie wrzucić:

Sss!
10-09-2012 23:56
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Albiorix
   
Ocena:
+2
No dobra, wizja z Jacuzzi to ekstrapolacja bez wiekszych wojen i katastrof. Bo w wersje ze caly dobrobyt pierwszego swiata to tylko kwestia eksploaacji biedy krajow rozwijajacych sie mnie nie przekonuje. Tania sila robocza sobie a technologia idzie do przodu. Bez tanich spodni i drukarek nadal wciaz bedzie u nas dostatnio, choc trzeba bedzoe wrocic do trwalych produktow i robienia rzeczy zamiast outsourcingu w Indiach.
11-09-2012 01:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.