Fantastyczne ideologie - część druga - "Sztuka dla sztuki"
W działach: Fantastyczne ideologie | Odsłony: 504Zapraszam do zapoznania się z częścią pierwszą cyklu: http://polter.pl/Fantastyczne-ideologie-czesc-I-i-zapewne-ostatnia-b17087
Tym razem notka zawierać będzie opis trzech filozofii/frakcji, ale mimo tego będzie w pewnym sensie monotematyczna. A to dlatego, że wszystkie trzy zaprezentowane nurty będzie łączyć ten sam motyw - uwielbienie dla piękna, uwielbienie dla sztuki. Ich zwolennicy będą realizować się na polu trzech różnych dziedzin - literatury (czy może raczej - szeroko pojmowane "tworzenia opowieści"), muzyki oraz... powiedzmy, rzeźbiarstwa. Tym razem, oprócz samej prezentacji pogląd postaram się podać przykładowe pomysły na konkretne wykorzystanie danych frakcji w grze.
Tkacze Opowieści
Ponoć Oscar Wilde powiedział "Nie ma książek moralnych i niemoralnych. Są książki napisane dobrze, lub źle". Każdy Tkacz przyklasnąłby tym słowom i dodałby "W ogóle nie ma dobra, ani zła. Zdarzenia, czyny i ludzi należy dzielić na nudne i przyziemne oraz na te, które są warte opowieści". Tkacz Opowieści nie ogranicza się do przelewania na papier, czy układania na piśmie opisów zaszłych wydarzeń, lub wymyślania fikcyjnych historii... On sztukę tworzenia opowieści przenosi na wyższy wymiar - kształtuje życie swoje i innych tak, aby warte było eposu, czy chociaż ballady.
Problem w tym, że opowieść potrzebuje konfliktu. Problemów, z którymi mogliby zmierzyć się jej bohaterowie. Spokojne, szczęśliwe, pozbawione trosk i niepokoju życie to coś, o czym marzy ogromna większość ludzi... I coś, czym Tkacze gardzą najbardziej na świecie. A kiedy brakuje konfliktu, trzeba go stworzyć. Takie działania mogą mieć różny charakter. Jeśli Tkacz chce stworzyć historię obyczajową, na przykład dramat, może ograniczyć się do towarzyskich intryg - na przykład skłócenia przykładnego małżeństwa. Jeśli pragnie eposu o bohaterskich czynach może dajmy na to, sprowadzić potwora, który będzie nękał miasto, albo wywołać wojnę między dwoma narodami. Pół biedy, gdy Tkacz chce stworzyć opowieść z happy endem. Wówczas pozwoli "bohaterom opowieści" pokonać przeszkody, albo nawet sam im w tym pomoże. Gorzej, jeśli marzy mu się prawdziwa tragedia i będzie dążył do tego, żeby zniszczyć swoje "postaci"... Oczywiście po to, żeby później móc wzruszyć się ich tragicznym losem.
Jak wspomniałem, Tkacze nie widzą niczego złego w swoim postępowaniu... Ba, wręcz uznają, że wyświadczają swoim "bohaterom" przysługę! Dają im nieśmiertelność i to niewielkim kosztem. Ich cierpienia są chwilowe. Nie ma znaczenia, czy swoje życie przeżyjesz w bólu czy w radości - kiedy umrzesz, wszystko to odejdzie w nicość... No chyba, że twe losy staną się tematem opowieści - wówczas "nie wszystek umrzesz", cząstka ciebie stanie się nieśmiertelna i na zawsze będzie żyła w ludzkiej pamięci! Tkacze są jak cesarz Neron, który podpala własną stolicę (tak, wiem, że to prawdopodobnie legenda), po to, żeby móc stworzyć przejmujący lament nad tragicznym losem mieszkańców zniszczonego miasta.
Kim mogą być Tkacze? Prawdopodobnie będą to ludzie bogaci i wpływowi. Po pierwsze dlatego, że to właśnie takie osoby mają środki do tego, aby tworzyć "opowieści" na szeroką skalę. Po drugie - to osobnicy żyjący w dobrobycie mają największe predyspozycje do wykształcenia takich właśnie poglądów. Życie w dobrobycie wywołuję nudę, którą niektórzy gotowi są zwalczać nawet kosztem krzywdy innych... Poza tym, człek bogaty, który nie musi się martwić o codzienny byt częśtokroć gardzi "zjadaczami chleba", który zajmują się swoimi przyziemnymi sprawami... Po prostu ma za dużo czasu na myślenie i dlatego przychodzą mu do głowy różne odjechane pomysły. Oczywiście, Tkaczami są nie tylko zblazowani bogacze. Świat pełen jest artystów, którzy przedkładają sztukę ponad wszystko. A nawet pojedynczy psychopata może w "sprzyjających" okolicznościach sporo namieszać...
Jaką rolę mogę odgrywać Tkacze na sesji? Najczęściej przeciwników. Wyobraźcie sobie zdziwienie graczy, gdy okazuje się, że ten sam mędrzec, który zdradził im sposób, jak można pokonać smoka jest tym, który tego smoka wcześniej sprowadził... Mentalność Tkacza może wyjaśnić także pewne elementy, które na ogół uznaje się absurdy. Czemu każda pułapka zastawiona przez przeciwnika posiada jakąś "furtkę", która umożliwia graczom uniknięcie śmierci? Bo do niczego jest taka opowieść, w której bohaterowie giną na samym początku zmiażdzeni przez ściany korytarza. Dlaczego wróg pozostawia wskazówki, umożliwiające graczom odnalezienie jego kwatery głównej? Bo zaplanował już sobie finałowy akt i teraz chce się upewnić, ze aktorzy przybędą na przygotowaną scenę . Nawet po ostatecznym pokonaniu nieprzyjaciela gracze mogą zadać sobie pytanie - czy wygraliśmy dlatego, że byliśmy tacy dobrzy... Czy może w scenariuszu stworzonym przez przeciwnika od początku było wiadomym, że historia zakończy się jego śmiercią? Bo chciał stworzyć opowieść o bohaterach pokonujących czarny charakter... i gotów był za to zapłacić własnym życiem? A co jeśli okaże się, że całe życie graczy jest zaplanowane przez jakiegoś Tkacza? Wiesz, czemu twoi rodzice zginęli, kiedy byłeś mały? Bo Tkacz wie, że sieroty stanowią dobry materiał na bohaterów-mścicieli... Ci wszyscy ludzie, którzy z niewiadomych względów zwracali się do ciebie, obcej osoby, żebyś pomógł im w ich problemach (wykonał questa) byli podstawieni... Tak, twoja ukochana enpecka też - Tkaczowi zamarzył się wątek romantyczny... Albo jeszcze lepiej - co jeśli cała historia świata, wszystkie te wojny, zarazy, rewolucje to kreacja całej siatki Tkaczy, istniejącej od wieków i przez pokolenia kreującej najbardziej "epicką" opowieść wszechczasów? Oczywiście, wprowadzenie takiego NPC-a jest ryzykowne i wymaga dużo wyczucia ze strony MG. Tkacz nie powinien przerodzić się w jego własne "alter ego" - dodajmy, wypieszczone i przeszarżowane alter ego. Z drugiej strony, taka idea może spodobać się graczom, którzy sami są nieco "artystycznie" nastawieni - "Więc w tym scenariuszu stworzonym przez ciebie jesteśmy tak naprawdę postaciami, które grają w scenariuszu wymyślonym przez jedną z postaci? Czysty postmodernizm".
Oczywiście, gracze sami mogą wcielić się w Tkaczy. W jeden "zespół autorski", a może w konkurencyjnych "twórców", z których każdy próbuje przeforsować swoją wizję "opowieści"? Oczywiście, taki typ rozgrywki będzie pasował tylko części (możliwe, że niewielkiej) erpegowców - będzie wymagał "trzymania się w cieniu" i polegał głównie na manipulowania NPC-ami.
Kult Muzyki
Po cóż szukać mistycznych przeżyć w relacjach z jakimiś domniemanymi bóstwami, albo w uprawianiu magii, gdy możliwe jest obcowanie z czymś dalece bardziej niezwykłym? Mowa o muzyce. Muzyka jest pięknem w stanie czystym. wszystkie inne tak zwane "sztuki" są tylko imitacją rzeczywistości, kolejną formą brudnej materii. Muzyka to czysty duch, coś wymykające się ludzkiemu zrozumieniu, co nie służy jakimś praktycznym celom, ale istnieje samo dla siebie. Och, oczywiście, do muzyki można dodać słowa, ale właśnie "dodać" - w gruncie rzeczy są one nieistotne i niepotrzebne, bo muzyka sama w sobie to czysta melodia. O ile słowa mogą trafiać do umysłu, o tyle muzyka trafia wprost do duszy. Kto wytłumaczy, dlaczego jedne melodie wzbudzają w człowieku radość i chęć do zabawy, inne żal i smutek, jeszcze inne zapał do walki? To jest cud, dalece większy niż wszelka magia.
A muzyka tworzona przez ludzi, choć cudowna, jest jedynie nikłym odbiciem prawdziwej Muzyki, Harmonii Sfer (tą ideę skradłem Pitagorasowi, który wbrew obiegowej wiedzy był bardziej mistykiem, niż matematykiem... czy może raczej mistycznym matematykiem?). Cały Wszechświat jest jednym wielkim instrumentem muzycznym. Głosy żywych istot, odgłosy natury, oraz miliardy dźwięków umykających ludzkiemu uchu składają się razem na najwspanialszą symfonię, jaką można sobie wyobrazić... ale ponieważ Harmonia Sfer rozbrzmiewa nieustannie wokół nas, nasze wątłe zmysły przyzwyczaiły się do niej i po prostu przestają ją zauważać. Jedynie bez przerwy rozwijając swój słuch, wrażliwość muzyczną i samemu próbując tworzyć jak najdoskonalsze melodie, jak najbliższe tej Prawdziwej człowiek jest w stanie osiągnąć stan, w którym wreszcie usłyszy i pojmie Muzykę Sfer... A wówczas jego dusza rozpłynie się w zachwycie i na zawsze zjednoczy z Wielką Symfonią. To jest prawdziwe osiągnięcie Absolutu, zbawienie, nirwana.
Niektórzy Kultyści próbują wprowadzić do swojej filozofii aspekt moralny - mówią, że tylko osoba czystego serca jest w stanie tworzyć naprawdę piękną muzykę, i tylko taka może w pełni pojąć Harmonię Sfer... Inni odrzucają to stanowisko. Mówią "Nie, nie należy do tego mieszać takich wymyślonych przez moralistów kategorii jak dobro i zło. To tylko zafałszuje nasze postrzeganie. Muzyka jest pięknem samym w sobie i nie potrzebuje dodatkowych uzasadnień czy dowartościowywania przez jakieś inne idee".
Na pierwszy rzut oka kultyści mogą zdawać się frakcją egzotyczną, niemającą szans na zdobycie jakiejś szerszej popularności... Ale czy na pewno? Wszak nawet w naszym świecie są ludzie, dla których muzyka jest bardzo ważna, ważniejsza od tradycyjnych wartości, które stanowią fundament większości doktryn, takich jak religia, ojczyzna itd. W wielu tzw. subkulturach muzyka jest jednym z podstawowych elementów identyfikujących jej członków. Są grupy ludzi, które zatracają się w muzyce, które są od niej wręcz uzależnione - np. niektórzy wielbiciele techno. Kultyści Muzyki po prostu idą o krok dalej...
Jaką rolę mogą pełnić Kultyści Muzyki? Najróżniejszą. Ot, choćby zleceniodawców - trzeba odszukać jakiś wymyślny instrument, a może partyturę zapisaną przez legendarnego kompozytora? Siedziby Kultystów wciąż rozbrzmiewają najróżniejszymi niezwykłymi dźwiękami. Niektóre z nich są piękne ponad wyobrażenie, inne budzą niepokój, czy wręcz lęk... To okazja dla MG do popisu przy tworzeniu finezyjnych opisów oddziałujących na zmysły i wyobraźnię graczy.
A może trzeba rozwikłać konflikt pomiędzy subfrakcjami? Dwie grupy preferują odmienne style muzyczne i gotowe są zabić za tworzenie, czy choćby słuchanie innych. A gdzieś pośrodku tego stoją wyznawcy Muzyki Niepodzielonej, którzy próbują przekonać swych zwaśnionych braci, że każda muzyka jest piękna na swój sposób i ma swoje miejsce w Harmonii Sfer... Innym przykładem konfliktu frakcyjnego mogą być zamieszki wywołane przez ruch, który uznaje zapisywanie nut za bluźnierstwo, które redukuje Muzykę do jakiś kropek i kresek na papierze - ten odłam można porównać do ikonoklastów, czy - w pewnym aspekcie - muzułmanów.
Gracze mogą też wstąpić do frakcji. Będzie się to wiązało z uzyskaniem umiejętności i mocy opartych na dźwiękach. W takim np. D&D najprościej wykorzystać w tym celu zdolności barda. Zdolności kultystów powinny mieć mistyczną otoczkę, powinny oddziaływać na ducha innych ludzi - Kultysta śpiewając odpowiednią pieśń jest w stanie wywołać w istotach całe spektrum emocji, od miłości poprzez nienawiść. Odpowiednie wibracje głosu mogą oddziaływać na rzeczywistość (co daje moce podobne do telekinezy - i w mniemaniu kultystów potwierdza ich teorie o tym, że w gruncie rzeczy muzyka jest prawdziwą strukturą wszechrzeczy i kształtuje nawet materię - bardzo ładnie coś podobnego wyłożył Karczmarz w komentarzach pod tekstem). Oczywiście, można też wprowadzić bardziej "przyziemne" moce - np. umiejętność doskonałego imitowania głosów innych ludzi, czy słuch absolutny (co pozwala zdawać wszystkie testy nasłuchiwania oraz obywać się bez zmysłu wzroku np. w ciemnościach). Ostatecznym celem gracza, który wstąpił do frakcji będzie usłyszenie i pojęcie Harmonii Sfer... Opisanie finałowej sceny ascendencji będzie prawdziwym wyzwaniem dla MG.
Czciciele Ciała
Nie będziemy się tutaj zagłębiać w body horror. Czciciele Ciała za najpiękniejszą rzecz na świecie uznają ludzką sylwetkę, ale mają dosyć
stereotypowe pojmowanie piękna - zachwycają ich regularne twarze, proporcjonalnie zbudowane kończyny, kobiece krągłości czy męska muskulatura, a nie jakieś sadomasochistyczne konstrukcje z wyrwanych flaków. Zdawać by się mogło, że nie jest to w takim razie nazbyt groźna frakcja - ot, mogą co najwyżej budzić zgorszenie u ascetów i kaznodziei, którym nie podoba się przedkładania ciała ponad ducha. Zdawać by się mogło...
Rzecz w tym, że za swoją misję Czciciele uznają wynajdowanie najpiękniejszych ludzi i utrwalanie ich piękna na wieki. W jaki sposób? Malarstwo i fotografię (o ile ta ostatnia istnieje w danym settingu) odrzucają ze wzgardą. Jakieś płaskie obrazki są jedynie nędzną imitacją ciała, bladym odbiciem, które ukazuje zaledwie niewielką część aspektów jego piękna. Dużo lepszym rozwiązaniem jest rzeźba, która pozwala ukazać urodę danej osoby w skali jeden do jednego. Ale to wciąż jedynie kopia... Nie chodzi o to, aby kopiować. Chodzi o to, żeby unieśmiertelnić piękno w jego prawdziwej istocie.
I tu zaczyna się mroczny aspekt tej frakcji. Jeśli rzecz dzieje się w settingu fantasy, Czciciele petryfikują "wybrańców" za pomocą magii. Jeśli w settingu s-f - mogą wybrać inne sposoby, na przykład umieszczać ich ciała w przezroczystych tubach wypełnionych płynem konserwującym. Pozyskanie nowego "eksponatu" wiąże się z dużym wysiłkiem i wynika zdolności manipulacyjnych. Wszak nie chodzi o to, żeby na wieki zachować ciało z twarzą wyrażającą przerażenie czy nienawiść (niestety, większość wybrańców z własnej woli nie chciałoby stać się dziełem sztuki). Dlatego trzeba ich "utrwalić" z zaskoczenia - tu w sukurs przyjdą intrygi, narkotyki, hipnoza, czy magia.
Sama frakcja może składać się wyłącznie z nadzwyczaj pięknych (i dbających o swą urodę) osób. Na razie odwlekają one chwilę swojego "utrwalenia" po to, aby móc wykonywać misję pozyskiwania nowych wybrańców... Ale ich największym marzeniem jest doczekanie chwili, w której sami staną się dziełem sztuki. Nastąpi to raczej wcześniej, niż później, zanim starość przyćmi ich urodę.
Równie dobrze (jak to wskazał Jesykh) członkami mogą być osoby brzydkie, chore i ułomne, które mając dosyć własnej szpetoty wyszukują piękne "okazy", aby napawać się ich pięknem... Może zachodzić tu mechanizm mecenasa sztuki - czyli kogoś, kto nierzadko sam cierpi z powodu braku możliwości samorealizacji, ale pragnie wspomagać tworzenie piękna w inny sposób (prócz tego, że w tym przypadku "protegowani" na ogół nie wyrażają chęci skorzystania z "mecenatu"). A może w skrytości serca szpetni piewcy piękna ludzkiego ciała tak naprawdę odczuwają to jako swego rodzaju "zemstę" na urodziwych ludziach? "Śmialiście się ze mnie, patrzyliście na mnie z góry... A teraz jesteście eksponatami w mojej galerii, buhaha!"
Naturalną rolą Czcicieli w scenariuszu jest funkcja przeciwników. W miasteczku giną ludzie, a trop prowadzi do niedawno otwartej agencji modeli? Prowadzący śledztwo gracze podejrzewają handel ludźmi, albo coś w tym stylu, podczas gdy prawdziwe wyjaśnienie jest dużo bardziej niezwykłe... A może jedna z postaci graczy o wysokiej Charyzmie może wpaść w oko Czcicielom? Jej nowi znajomi, pełni uroku i wdzięku, mogą okazać się groźniejsi, niż to się wydaje... A może sam gracz wcieli się w Czciciela i będzie uwodził nowych wybrańców? Oczywiście, z miłości do ich piękna, które zasługuje na ochronę przed okrucieństwem czasu...