Fantastyczne bestsellery roku 2008

Czyli o tym, jak prezentuje się fantastyka na tle reszty rynku wydawniczego

Autor: Michał 'M.S.' Smętek

Na początku lutego Rzeczpospolita po raz kolejny opublikowała całoroczne zestawienie bestsellerów książkowych – tym razem z 2008 roku. Z zainteresowaniem prześledziłem tę listę, doszukując się kilku fantastycznych pozycji. To dowodzi, iż książki z tego gatunku potrafią być na tyle "chodliwe", że są w stanie konkurować z największymi krajowymi hitami.

Nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że absolutnym number one zeszłego roku jest finałowa część cyklu o Harrym Potterze. Zostawiła ona daleko w tyle resztę pozycji mainstreamowych; wynik prawie 600 tysięcy egzemplarzy sprzedanych w przeciągu 11 miesięcy budzi respekt, zwłaszcza iż następna pozycja z listy może poszczycić się "jedynie" nieco ponad 170 tysiącami wyprzedanego nakładu.

Wiele osób twierdzi, że sukces Rowling jest tym większy, iż swoją prozą przekonała do lektury książek całe współczesne pokolenie nastolatków (a wydawało się, że jest stracone na rzecz gier komputerowych i telewizji). Nie wiem, na ile to prawda, jako że nie dysponuję wynikami sprzedaży sprzed premiery pierwszych tomów Harry’ego Pottera i po niej. Ale gdy patrzę na zeszłoroczny ranking sprzedaży, nie wydaje mi się, żeby było aż tak wesoło z dzisiejszym czytelnictwem. Poza wspomnianymi już Insygniami śmierci na liście króluje jeszcze Brisingr (którego twórcę – Christophera Paoliniego – w sumie też można zaliczyć do grona współczesnej młodzieży) z przyzwoitym wynikiem 70 000 sprzedanych egzemplarzy. Poza tym specjalnie nie widać, aby nastolatki garnęły się do lektury. Na liście królują przede wszystkim książki z tak zwanego głównego nurtu i wątpię, by większość z nich cieszyła się szczególnym powodzeniem wśród młodych.

Z zagranicznej literatury sporym powodzeniem odznaczyła się klasyka w postaci Lwa, czarownicy i starej szafy, inicjującego słynny cykl C.S. Lewisa. Niby dobrze, bo świadczy to, że młodzież sięga po dobrą fantastykę. Popularności tej powieści należy jednak szukać w premierach kinowych adaptacji, jasno wykazujących, iż chwilami to raczej kino napędza sprzedaż literatury, aniżeli na odwrót. Za to mocno zaskoczyło mnie pojawienie się w rankingu Harry'ego Pottera i kamienia filozoficznego. Powieść ta miała premierę w naszym kraju całe lata temu, toteż większość zainteresowanych już dawno powinna się w nią zaopatrzyć. Nie bardzo wiem, czym tłumaczyć ten niespodziewany i raczej bezprecedensowy sukces. Czyżby premiera ostatniego tomu przygód młodego czarodzieja okazała się na tyle silnym bodźcem dla niezdecydowanych, że wykupili oni dostatecznie dużą liczbę egzemplarzy, by debiutancki utwór Rowling wskoczył na 20. lokatę?

Tradycyjnie bardzo dobrze powiodło się na naszym rynku Terry'emu Pratchettowi: wszystkie trzy wydane w zeszłym roku książki sygnowane jego nazwiskiem dostały się na listę bestsellerów. Powtórzył tym samym swój sukces z 2007 roku (również z trzema niezwykle popularnymi pozycjami). Różnica pojawia się dopiero, gdy przypatrzymy się uważniej ilości sprzedanych egzemplarzy. Rok temu zwróciłem uwagę, że liczba wyprzedanego nakładu odpowiada określonemu kluczowi – im pozycja była wydana wcześniej, tym (nieco) lepiej się sprzedała. Wysnułem z tego wniosek, że Pratchett opiera się przede wszystkim na oddanych fanach, którzy kupują jego książki po kolei, gdy tylko się ukazują. W tym roku ciężko mi znaleźć potwierdzenie swoich słów, ponieważ wynik sprzedaży poszczególnych tytułów ułożył się odwrotnie proporcjonalnie do daty premiery. Nie był też tak wysoki, jak w 2007 roku, aczkolwiek dalej na dość wysokim (jak na polskie warunki) poziomie. Niemniej widać lekką tendencję spadkową dla mistrza humoru. Zobaczymy, czy utrzyma się również w tym roku. A znajdą się okazje do porównań, gdyż Prószyński i S-ka trzyma w przygotowaniu kolejne odsłony Świata Dysku, a jedną nawet już opublikował.

Gorzej wiodło się mistrzowi horroru, czyli słynnemu Stephenowi Kingowi, bowiem jego Ręka mistrza zeszła w "jedynie" niecałych 50 tysiącach egzemplarzy. Niby świetnie, ale rzecz w tym, że to jedyna jego książka, jaka w 2008 dostała się do rankingu największych hitów, co stanowi wyraźny kontrast względem poprzedniego roku.

Każdy, kto interesuje się polską fantastyką, przyzna, że pod względem liczby wydanych tytułów 2008 rok nie był dla niej łaskawy. Okazuje się, że nie najlepiej było też ze sprzedażą. W rankingu bestsellerów polskich na 25 lokat tylko cztery zostały zapełnione przez fantastykę. Tradycyjnie nie zawiódł Pilipiuk – jego trzy pierwsze części cyklu Oko Jelenia po kolei wylądowały w rankingu z łącznym wynikiem sprzedaży około 83 tysięcy egzemplarzy. A to jeszcze nie koniec, bo autor deklaruje chęć napisania kolejnych tomów przygód trójki Polaków rzuconych w XVI-wieczną Europę – czwarty chociażby już od kilku miesięcy widnieje w zapowiedziach Fabryki Słów. Niestety, to tyle, jeśli chodzi o sukcesy naszych rodzimych fantastów zmaganiach o czytelnika, jako że do sukcesu Pililiuka zbliżyła się tylko jedna osoba, a konkretnie inna ikona naszej sceny fantastycznej – Jacek Piekara. Jego pierwszy tom Płomienia i krzyża znalazł 25 tysięcy nabywców, co dało 19. miejsce (na równi z Drewnianą twierdzą Pilipiuka).

Reasumując, fantastyka nie najgorzej się w zeszłym roku sprzedała – tuzin pozycji, jakie dostały się do rankingu bestsellerów, może niespecjalnie imponuje, ale trzeba pamiętać, że mówimy tu o pewnej niszy, która automatycznie powinna być pozbawiona sporej części nabywców. Toteż za każdym razem, gdy fanów okazuje się na tyle dużo, aby spowodowali wejście na listę (jak w przypadku Pratchetta) – albo aby książka zdołała przebić się do tych, którzy fantastyki nie czytają regularnie – jest to niewątpliwy sukces. Ktoś powie, że komercyjny, tak więc "normalnego" czytelnika z pozoru niewiele obchodzący. Niby prawda, ale moim zdaniem i tak powinni cieszyć się wszyscy. Sukces finansowy zapewne przełoży się na większe zaufanie wydawców do fantastyki, dzięki czemu można się spodziewać śmielszych planów wydawniczych. To może zaowocować interesującymi debiutami, a także przedrukiem co ciekawszych pozycji za granicy. Dlatego liczmy na to, że w tym roku będzie jeszcze lepiej – i to pomimo tego, iż kolejny tom Harry'ego Pottera raczej już nie nabije wyników sprzedaży. Zresztą, może wraz z ostatecznym finałem sagi młodzież zacznie poszukiwać innych lektur, niekoniecznie kolejnych wariacji jeźdźców smoków?

Przy pisaniu powyższego tekstu oparłem się o artykuł Bestsellery roku 2008 Andrzeja Rostockiego.