» Recenzje » Fallout 3

Fallout 3


wersja do druku
Fallout 3
"War, war never changes..." — słowa wypowiedziane po raz pierwszy w 1997 roku przez Rona Perlmana w intro do pierwszego Fallouta, na zawsze zmieniły historię gier komputerowych. Zostałem wychowany przez postnuklearną kulturę, która w okresie mojego dzieciństwa biła we mnie z telewizji i książek. Jako mały chłopiec, zamiast układać klocki LEGO, wolałem przemierzać pustkowia lotniska wojskowego z zabawką karabinem jak Mad Max. Jedni zaczynają przygody z literaturą od Potopu — ja zacząłem od Kantyczki dla Leibowitza. Tak samo było z grami komputerowymi. Wasteland — pierwsza gra opowiadająca o świecie po wojnie nuklearnej — była pierwowzorem i inspiracją dla panów z Black Isle. Zabrali z niej kilka elementów i wykreowali swój własny świat, który większość graczy tego pokolenia zna. Nuklearne pustkowia znalazły rzeszę fanów i szybko okryły się płaszczem kultowości.

Gdy w 2003 roku dowiedziałem się, że licencja do kontynuacji serii Fallout została sprzedana firmie Bethesda Softworks, wielu zwątpiło w ujrzenie następnej części w klimacie podobnym do poprzednich. Nowi twórcy długo milczeli, co powodowało narastanie plotek, fali krytyki, czy też zwykłej prześmiewki. Gdy na początku 2008 roku ruszyła kampania reklamowa Fallout 3, podniosły się różnorodne głosy: te bijące brawo i widzące potencjał i te "konserwatywne", które potrafiły tylko krytykować każdy element nowej odsłony serii. Ja stałem z boku — po wielu innych grach czerpiących z atmosfery propagandy zimnej wojny, czy też postapokaliptycznej zagłady byłem przygotowany na wszystko, więc czekałem... Czekałem ze spokojem, gdyż wierzyłem w ambicje pracowników Bethesdy.

Niniejsza recenzja będzie nieco inna od wszystkich innych jakie opisywały Fallout 3. Spróbuję w niej pokazać i wady i zalety gry, ale również tym, którzy znają sagę wykreowaną przez Black Isle przedstawię ile tak naprawdę jest masła w maśle. Jak ma się Fallout 3 do kanonicznych poprzedniczek? Zapraszam do lektury a sami się przekonacie.


Witaj u schyłku ludzkiego panowania na Ziemi

Alternatywna retro-przyszłość, w której Stany Zjednoczone walczące z komunistycznym frontem Chińskim zanikły pod deszczem bomb atomowych. Ocaleli tylko ci, którzy wykupili miejsca w specjalnych schronach przeciwatomowych zbudowanych przez ówczesnego potentata na rynku — Vault Tec. Powojenne lata pięćdziesiąte i ich kultura przeniesiona w przyszłość, rodem z filmów z tamtych lat. Komputery są ogromne, pistolety laserowe mają antenki jak u Jetsonów, a w tle rozbrzmiewa jazz i swing... Tak, to jest właśnie świat serii Fallout. Atmosfera nuklearnych pustkowi, widzianych w poprzednich częściach w rzucie izometrycznym, była trudna do wyobrażenia sobie w pełnym trójwymiarze. Bethesda prawdopodobnie zainwestowała w ludzi z wyobraźnią, gdyż ich odsłona to "jedna wielka immersja".

Rodzimy się w jednej z Krypt (bo tak nazwane zostały przez Vault-Tec schrony) konkretnie tej z numerem 101. Jako pół-sierota (matka zmarła przy porodzie) poznajemy otoczenie, społeczeństwo mieszkańców Krypty i oczywiście podstawy mechaniki gry. Gdy ukończymy 19 lat, przychodzi nam poznać świat na zewnątrz. Nasz ojciec w dramatycznych okolicznościach opuszcza schron, a my — czy tego chcemy, czy nie — musimy ruszyć za nim. By nie zdradzać fabuły (która nie powala, ale jest całkiem dobra), powiem tylko tyle, że naszym głównym celem jest kroczenie śladem ojca i stopniowe rozwiązywanie zagadki jego zniknięcia. Tak jak w poprzednich częściach serii główny wątek jest tylko początkiem naszej kampanii ratowania (lub niszczenia) resztek cywilizacji.


Pora poznać tajniki przetrwania na Pustkowiach.

Jako, że jest to RPG, mamy wiele możliwości rozwijania naszej postaci. Zaczerpnięty z poprzednich części system cech SPECIAL został nieco zmodyfikowany dla potrzeb gry w trybie widoku z pierwszej osoby. Turowa rozgrywka nie sprawdziłaby się tutaj, więc trzeba było i w tym aspekcie dokonać zmian, dbając, by gdzieś po drodze nie zgubić klimatu poprzedniczek.

Wielu krytyków zgłaszało pretensje, iż z ich ukochanej serii zrobiono FPS. VATS (Vault-tec Assisted Targeting System) — czyli przełożenie punktów akcji na zatrzymanie w czasie i ustalanie w co będziemy strzelać — znacznie odbiega od wszystkiego co znamy ze strzelanin z pierwszej osoby. Nie mogę powiedzieć, że jest to FPS. Zbyt dużo tu statystyk i cech postaci. Jeżeli nie rozwinęliśmy odpowiednich umiejętności, to nawet po serii z Miniguna w głowę przeciwnik nas wyśmieje. Owszem, jest to gra akcji, ale akcji opartej na RPG. Cały system rozwoju postaci jest bardzo uproszczony względem poprzednich części serii. Uzyskanie kolejnego poziomu owocuje automatycznym pojawieniem się ekranu rozwoju statystyk, który nie zniknie bez rozdzielenia wszystkich dostępnych punktów. Ekwipunek, który wybieramy nie jest już barwnie opisany jak chociażby w Fallout 2 — rozwinięta graficznie kontynuacja nie wymaga bogatych opisów każdego zdobywanego przedmiotu. Wzięcie do ręki jakiegokolwiek przedmiotu pozwala na dokładne obejrzenie zdobycznej broni, czy też zbroi.

Co do samego silnika — Fallout 3 działa na zmodyfikowanym enginie Gamebryo. "Gumowe maski" modeli postaci znane z Obliviona i tutaj straszą nas brakiem mimiki w rozmowach. Kilka nowych gestów i postaw ciała modeli nie pomaga. Wystarczy stanąć z kimś w szranki na broń białą, by na chwilę zniknąć z apokaliptycznej krainy i znowu być w baśniowym świecie The Elder Scrolls. Walka na zardzewiałe rurki, czy też pałki jest podobna do Obliviona do tego stopnia, że zdarzało mi się zapominać na chwilę w co tak naprawdę gram. Obie te gry bardzo sobie zresztą cenię, a taka "fuzja" niekoniecznie musi być zła. Po jakimś czasie można się przyzwyczaić — głównie za sprawą otoczenia, budowy świata i oczywiście nastroju, który wręcz śmierdzi rdzą i krwią.

Niestety, silnik graficzny to nie jedyny element przypominający wielu graczom The Elder Scrolls IV: Oblivion. W ten właśnie sposób dotarliśmy do muzyki w Fallout 3. Przyzwyczajony do muzyki tła poprzednich części, którą stworzył Mark Morgan, przeżyłem szok usłyszawszy, że została ona zastąpiona "epickimi" melodiami Inona Zura. Autor (znany z wielu doskonałych muzycznych kompozycji na scenie gier komputerowych), niestety (jak dla mnie), za bardzo się postarał. Znane z Fallout i Fallout 2 ambientowe melodie budujące klimat zniszczonego świata zostały zastąpione orkiestralnymi przygrywkami, które w wielu momentach za bardzo przypominały mi wspomniany wcześniej Oblivion. Ratunkiem dla takich graczy jak ja jest radio w naszym podręcznym (naręcznym by być dokładnym) PDA — Pipboy 3000. Za każdym razem, gdy irytowałem się na muzykę na pustkowiach, włączałem którąś z dostępnych stacji i od razu przyjemniej kroczyło mi się po ruinach Waszyngtonu. Kto nie czułby się lepiej, gdy grają Ink Spots, czy inne zabawne kapele z lat pięćdziesiątych?


Postnuklearny klasyk?

Jak to jest z samą zawartością Fallouta w Falloucie 3 oraz oddaniem hołdu poprzedniczkom? Bethesda Softworks, by nie narazić się na słowa krytyki i zdeptanie wizerunku marki postanowiła przenieść akcję z wybrzeża zachodniego na wschodnie — pod Waszyngton. Krok, moim zdaniem, bardzo przemyślany i rozsądny, nadal jednak możemy napotkać pewne nieścisłości.

Kapsle — waluta użyta w części pierwszej i zastąpiona monetami w sequelu — tutaj wiodą prym. Można to spokojnie wytłumaczyć tym, że każda część zniszczonych Stanów Zjednoczonych rządzi się swoimi własnymi prawami, co nie odbiega nawet od rzeczywistości współczesnej.

Jet — narkotyk znany z części drugiej, którego receptura umiera wraz z jej autorem — powraca w tajemniczych okolicznościach. Nie zostało to nijak wyjaśnione w samej grze i do dziś zastanawiam się jak to jest możliwe, ale przecież to szczegół, który jest bardzo nieznaczny.

Supermutanty, czyli najsilniejsze i najgłupsze istoty chodzące po tym napromieniowanym świecie, również są zagadką, gdyż ich twórca z części pierwszej od dawna już nie żyje, a argumentacja, że tym razem powstają w identyczny sposób w jednym ze schronów, mocno zastanawia. Można na to oczywiście przymknąć oko, ale jak wyjaśnić istnienie Behemothów (największe z Supermutantów, które są wielkości małych domków i używają słupów jak łomów)? To dopiero nasuwa pytanie: jak oni wyszli z normalnych ciasnych schronów?

Reszta świata jest względnie sensowna. Oczywiście słowo "sensowność" w tym uniwersum jest umowne, gdyż wszystkie części pełne były zapożyczeń, inspiracji filmem, literaturą, no i, oczywiście, easter egg'ów, których i w Fallout 3 nie brakuje. Nie będę nikomu psuł zabawy, pisząc o tym więcej, aczkolwiek radzę każdemu zostawić w pewnym momencie główny wątek z boku i po prostu ruszyć w świat. Okolice Waszyngtonu są całkiem bogate w różnego rodzaju atrakcje i różnorodnych przeciwników. Każdy, kto polubił atmosferę post nuklearnej krainy, będzie miał dużo zabawy w odkrywaniu wielu sekretów tej części.


Święty, grzesznik i ten pomiędzy...

Przeanalizujmy jednak ważny element nowego Fallouta — moralność. Wszyscy zaznajomieni z poprzednimi częściami, byli przyzwyczajeni do zderzenia z niesprawiedliwym światem, w którym ludzkie wady i brud wewnętrzny uwolniony z kajdan moralności doprowadziły do tego, że każdy krok jest jak wdepnięcie w kolejną psią kupę. Odurzeni narkotykami mieszkańcy miast, prostytutki gotowe zrobić wszystko za butelkę whisky, czy złodziejskie dzieci, które próbują zabrać nam ostatnią monetę, to właśnie jest populacja Nuklearnego Pustkowia. Mogliśmy poderwać panienki, zastrzelić barmana i wdać się w bójkę z tępym ghoulem. Każda decyzja odbijała się na naszej karmie i reakcji otoczenia.

Fallout 3 jest pełne szarych decyzji. Tak, to dobre słowo, gdyż nic nie jest do końca złe ani dobre. Nie można w tej części poczuć się jak skończona kanalia — postacie niezależne zachowują się nieco sztucznie i twoja karma, czy też reputacja nie wpływa na nie aż tak, jak moglibyśmy się tego spodziewać. Możemy oczywiście podjąć decyzję, czy zdetonujemy ładunek nuklearny w pewnym mieście, czy też nie, ale to i tak nie ma większego znaczenia. Przyznam, że podirytował mnie fakt, że po rozbrojeniu owej bomby tylko szeryf miasteczka nieco pozytywniej na mnie patrzył — reszta i tak neutralnie obchodziła mnie dookoła rzucając jakieś losowe kwestie.

Gdzieś zaginęła niemoralność poprzednich części, która była również po części znakiem rozpoznawczym serii. Nie mówię tu o bezsensownym lataniu z nożyczkami w ręce ku uciesze fanów Postala, a o czymś znacznie sensowniejszym. W Fallout 2 można było nawet zabić dziecko, które nas pytało, czy jesteśmy jego ojcem. Owocowało to złą sławą jako morderca dzieci i nagrodą za naszą głowę — tak, zły czyn, ale ile z niego wynikało. Różnorodność możliwych do podjęcia decyzji została nieco spłycona (nie można nawet dziecka zastrzelić...) i powoduje to, że ta część nie skłania już do refleksji na temat ludzkich zachowań, reakcji w sytuacjach granicznych, czy też po prostu odpowiedzi na pytanie dokąd zmierza nasz gatunek. Przyznam, że z tej perspektywy taki na przykład Bioshock przedstawia o wiele więcej moralnych dylematów i pogłębia fabułą nastrój lepiej niż Fallout 3. Niestety w tej kwestii dzieło Bethesdy jest nijakie. Nie skłania do wewnętrznej analizy zachowań, a nawet nie pozwala delektować się zawiłością fabuły, która jest nieco przewidywalna.

Tym właśnie podsumowaniem zakończę moją recenzję. Nie jest to idealny następca poprzednich części, ale nie jest to też zła gra. Warto dla samej immersji i poczucia się jak Mad Max, chwycić za pudełko i wsadzić płytę do napędu. Tym, którzy, jak ja. zjedli dość dużo produktów opakowanych w post nuklearne pudełka, również polecam tę grę, lecz grajcie w nią tak, jak polecił kiedyś mój dobry przyjaciel: "Bądź mieszkańcem nuklearnej pustyni i żyj na niej, ale nie zadawaj zbędnych pytań — nie ma tu odpowiedzi na ani jedno z nich".
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.64
Ocena użytkowników
Średnia z 25 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 14
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Fallout 3
Seria wydawnicza: Fallout
Producent: Bethesda Softworks
Wydawca: Bethesda Softworks
Dystrybutor polski: Cenega Poland
Data premiery (świat): 28 października 2008
Data premiery (Polska): 31 października 2008
Platformy: Xbox 360, PS3
Strona WWW: fallout.bethsoft.com



Czytaj również

Monopoly Fallout: Edycja Kolekcjonerska
Monopoly never changes
- recenzja
Fallout: New Vegas
druga recenzja wielkiego hitu
- recenzja
Fallout: New Vegas
- recenzja

Komentarze


beacon
   
Ocena:
0
Zacząłem i zmęczyła mnie jak doszedłem do pierwszego miasta na pustkowiu. Tragiczny system walki, niewygodne sterowanie, legendarne już dialogi... Ble...
04-11-2009 20:13
kaduceusz
   
Ocena:
0
Zupełnie nie masz racji, beacon, ale może po prostu nie lubisz strzelanek z fabułą i pauzą? :> (VATS imo np działa bardzo fajnie)

Ja natomiast chciałem zaprotestować przeciwko dublowaniu not. Już raz oceniałem Fallouta 3, ale widzę, że mojej oceny tu nie ma - czyli ktoś wrzucił nową notę (pewnie fallout 3 na xboxa, czy coś w ten deseń), zupełnie jak z mass effectem. Po co?
06-11-2009 21:47
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
@kadu

Nie jest to całkiem głupie, bo produkt na konsolę może być zrobiony lepiej/gorzej/inaczej niż na PC. W gruncie rzeczy zasługuje na osobną ocenę.
06-11-2009 21:55
Adahl
   
Ocena:
+2
Dokładnie z tego założenia wychodziliśmy robiąc nowe noty. Mamy nadzieję, że w przyszłości ten problem da się jakoś inaczej rozwiązać bo obie redakcje uważają, że gry na różne platformy powinno oceniać się oddzielnie. Czasami więc duble mogą się pojawić, niestety nie jesteśmy w stanie sprawdzić przy wrzucaniu kilkudziesięciu gier na raz czy dana nota już jest. Staramy się jednak jak możemy. Dzięki za uwagę :)
06-11-2009 22:20
kaduceusz
   
Ocena:
-3
> Nie jest to całkiem głupie, bo produkt na konsolę może być zrobiony lepiej/gorzej/inaczej niż na PC. W gruncie rzeczy zasługuje na osobną ocenę.

A jakieś przykłady takich produktów? Oprócz FIFY?
06-11-2009 23:06
   
Ocena:
+1
@kaduceusz - pierwsze z brzegu (i jakże świeże) - Dragon Age- masz zmieniony chociazby interfejs.

Poza tym nie zapominajmy, że każda grę wydaną na konsolę i pieca różni chociażby sterowanie.
06-11-2009 23:20
Adahl
   
Ocena:
+2
Przypomina mi to nieco dyskusje na forum, która do niczego nie prowadziła. Zapewniam, że różnice w większości grach faktycznie są, proponuję też aby tutaj skupić się jednak na recenzji i samym F3 :)
06-11-2009 23:27
Squallu
   
Ocena:
+3
Ja mam przyklad - Mass Effect. Nie mogę zdzierżyć interface'u wersji PC - jest brzydka i psuje calkowicie klimat. Filmowość ME w wersji PC ustępuje zwykłej strzelance.

Innym przykładem może być chociażby Gears of War, gdzie jak wiesz - wersja PC wydaje się wolniejsza w stosunku do innych tpp shooterów na PC. Wszystko co było płynne i przyjemne, gdy trzymało się w ręku pada i grało przed telewizorem, w wersji PC się niezbyt sprawdzało. Grałem w obie wersje i przyznam, że PC było najpierw sprawdzane. Potok frustracji, potem kupiłem na Xbox'a i nagle gra zrobiła się przyjemna - na dodatek kampania z dziewczyną obok na kanapie.

Mam obie wersje oceniać jedną notą?

Nonsens.
06-11-2009 23:45
Adahl
   
Ocena:
0
Mnie właśnie to najbardziej boli. Też miałem przygody, o których wspomina Squallu. Niestety system oceniania not do idealnych nie należy. Jasne gdyby dało się bez dubli to naprawdę super, ale nie ukrywam, że i mi nie bardzo się to podoba, gdyż oceniając jakąś grę na "wszystkie platformy" na raz ocena po prostu nie jest adekwatna do każdej wersji gry.
06-11-2009 23:54
beacon
   
Ocena:
+2
@kaduceusz

Nie wiem, na ile tu chodzi o gatunek gier, a na ile o tą konkretną. Co prawda podobało mi się radio (;P) ale mechanika tych starć była jakaś koślawa. Poza tym, Ty grałeś na PC, gdzie gmeranie w Pip-boyu jest może trochę wygodniejsze niż na padzie...

Sterowanie na konsoli to zupełnie inna bajka. Dlatego wg mnie rozdzielenie recek jest ok.
07-11-2009 12:12
Adahl
   
Ocena:
+1
Dlatego właśnie powinno być jakieś inne rozwiązanie tego problemu. Zacznie się prawdziwych chaos dopiero gdy noty będą połączone: coś było portem z PC, coś z konsoli, gry czysto konsolowe takie jak Resident Evil, czy Street Fighter są już w dziale PC - w moim odczuciu to zupełnie inne tytuły. Przy wrzucaniu tytułów również nie jest różowo, a profesjonalny serwis powinien oceniać dany tytuł zależnie od platformy. No i nie mówię o tym, że nasz katalog nie ma w tym momencie sensu bo wyleci 80% tytułów tylko dlatego, że są tam wymagania sprzętowe, sugerowana cena (która na konsoli nie obowiązuje) jak i opisy, które często są właśnie komputerowe a nie konsolowe.

To naprawdę dużo gorsze rozwiązanie niż kilka zdublowanych not. Dlatego ja od początku postuję by przy notach przynajmniej naszych działów w nawiasie pojawiał się dział z których pochodzą. Przykładowo: Resident Evil 5 (PC), Resident Evil 5 (Konsole). Jest to maleńki zabieg a jak ułatwia sprawę.
07-11-2009 12:26
Czarny
   
Ocena:
0
Od dłuższego czasu z Adahlem dyskutujemy możliwe rozwiązania tej kwestii. Wszystko jest kwestią dogadania się z Drakerem - mamy tu nieco inne stanowiska i musimy znaleźć jakiś kompromis.

Obecne rozwiązanie jest tymczasowe - ostateczne jest w tej chwili (dosłownie) dyskutowane.
07-11-2009 12:49
Sethariel
   
Ocena:
+1
Rozwiązanie Adahla całkiem dobre. Ja bym proponował jeszcze w Profilu użytkownika w Rankingu podział Gier na Konsole i PC.
07-11-2009 12:52
Kot
   
Ocena:
0
Dokładnie. Popieram, bo bez większego sensu byłoby łączyć tak zupełnie odmienne platformy. Podział powinien być. A myślę, że nie jest to aż taki problem z punktu widzenia administracji (chyba że się mylę).
07-11-2009 13:40
Khubas
   
Ocena:
0
Rozdzielenie wersji na poszczególne platformy musi byc. ;0
07-11-2009 14:00
Sethariel
   
Ocena:
0
Tak mi się też przypomniało, że takie Gry-Online mają oddzielne notki do gry w zależności od platformy.
07-11-2009 14:17
Adahl
   
Ocena:
+1
Zasadniczo to ja tak naprawdę nie bardzo rozumiem (tak jestem oporny) jaki to robi problem. Miszcz zaproponował w rozmowie na gg rozwiązanie kolorami - które w moim odczuciu też jest alternatywą. Dla przykładu noty PC byłyby na niebiesko, a konsolowe na czerwono, tak dopasowane do stylizacji danego działu. Rozumiem natomiast stanowisko góry i wbrew pozorom wiem, że chcą dla strony jak najlepiej. Po prostu próbuje uświadomić tutaj, że takie rozwiązanie NIE jest lepsze a w łatwy sposób można je rozwiązać. Gry-Online są tutaj najlepszym przykładem.

Niestety ale wcześniej działu konsolowego nie było i zdaję sobie sprawę, że noty nie były potrzebne. Teraz jednak takie zapotrzebowanie jak widać istnieje. A jeśli polter ma iść w dobrym kierunku (co już czyni: nowy lay i podział) to proszę o rozważenie naszych propozycji bo naprawdę warto się nad nimi zastanowić.

Pozdrawiam.
07-11-2009 14:24
Arashi Mifune
   
Ocena:
+1
Rozwiązania zaproponowane przez Adahla i Sethariela są potrzebne. Gry pojawiają się jednocześnie na różnych platformach - nie tylko PC, PS3, Xbox360 czy Wii, ale też PSP - i jak tak samo ocenić takie coś jak chociażby Lego Batman?

No i wwalanie do jednego wora 'gry komputerowe' tytułów, które nigdy się na kompa nie ukazały? Bezsensu.
07-11-2009 14:32
Canela
   
Ocena:
+2
Zdecydowanie zgadzam się z opinią o rozdzieleniu tych dwóch typów not. Różnice między wersjami na konsolę a PC często bezpośrednio przekładają się na różną ocenę gry i tu system oddzielnych not bardzo się sprawdza.
07-11-2009 15:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.