» Relacje » Falkon 2006 okiem planszówkowicza

Falkon 2006 okiem planszówkowicza


wersja do druku

Służy do grania, nie do obijania...

Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Falkon 2006 okiem planszówkowicza
Tegoroczny Falkon, zgodnie z ugruntowaną tradycją, przeznaczony był przede wszystkim dla graczy - karciarzy, erpegowców, miłośników bitewniaków i planszówkowiczów. Program konwentu obfitował w prelekcje i LARPy, stąd też Games Room miał silną konkurencję. Paradoksalnie, im konwent słabszy, tym większa rola Games Roomu, jako potencjalnego zapychacza.

Gry zgromadzone w Games Roomie zostały dostarczone przez sklep Bard, oraz przez Lubelskie Stowarzyszenie Miłośników Fantastyki "Cytadela Syriusza". Obsługa sali planszówkowej była pomocna i sympatyczna, każdy z grających mógł liczyć na wyczerpujące informacje na temat dowolnej gry udostępnionej do wypożyczenia. Poniżej znajdziecie subiektywny przegląd gier Falkonowych.

Premiera Falkonu


Machina 2 - Gorąca premiera konwentu. Plakaty z krowami, reklamujące w trakcie imprezy Machinę, królowały na ścianach. Gracze budują absurdalne konstrukcje w realiach instytutu epoki wczesnego Gierka. Siermiężny, PRLowski klimat podobał się bardzo wszystkim konwentowiczom.

Gra sprawia wrażenie dynamicznej, o stosunkowo dużej interakcji. Poprawiona mechanika, ujednolicone zasady dotyczące kart specjalnych, oraz lepsza oprawa graficzna predestynują grę do powtórzenia sukcesu poprzedniczki. Choć prywatnie jestem miłośnikiem ciężkich gier "niemieckich" nie mogę nie docenić wkładu Machiny w rozwój planszówek w Polsce. W trakcie konwentu na każdym z pięter budynku stał przynajmniej jeden stół "machiniasty". Nie było godziny odpoczynku dla Pana Zdzisia, Pani Helenki lub Pana Wojtka.

Gry wojenne


Falkon obfitował w długie, ciężkie gry strategiczne w stylu amerykańskim. Bogactwo zasad, duża interakcja oparta na dyplomacji, stosunkowo długi czas gry – pomimo tych niesprzyjających cech, gry wojenne cieszyły się ogromnym powodzeniem.

Grano w A Game of Thrones – klasyczną strategię na motywach prozy G.R.R. Martina. Choć sam jestem zwolennikiem Warrior Knigths to GoT wywarł na mnie duże wrażenie. Skoro liczni konwentowicze potrafili poświęcić na rozgrywkę 4 godziny konwentowego czasu, to gra musi należeć do pierwszej ligi planszówek.

Kolejnym novum, rzadko widzianym przeze mnie na konwencie, był War of the Ring. Wykonaniem nieco przypomina Riska, grywalnością znacznie go przewyższając. Jest to wielowymiarowy epos planszówkowy, godny swojej nazwy. Bogactwo możliwości taktycznych przy stosunkowej prostocie zasad sprawiły, że konwentowicze ustawiali się w kolejki, aby mieć możliwość zagrania. W przeciwieństwie do gier niemieckich, często nadmiernie abstrakcyjnych, WotR kipi nastrojem. Podróż Drużyny Pierścienia ukazana przez pryzmat wojny w IV Erze doskonale oddaje nastrój Władcy Pierścieni.

Plotki o polskiej premierze obudziły zainteresowanie angielską wersją Warcrafta. Pomimo sentymentu, gra nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. W epoce GoT, czy Ścieżek Chwały mechanika gry wydaje się anachroniczna. Gra ma luki w zasadach, więc konwentowicze byli zmuszeni do ustawicznego wertowania instrukcji.

Ostatnią grą wojenną, która zwróciła moją uwagę była Britannia. Gra poświęcona jest zmaganiom wojsk o tereny Wysp Brytyjskich. Każdy z graczy dowodzi kilkoma stronnictwami próbującymi podbić wyspę począwszy od 43 r. n.e. (inwazja Rzymian), aż do roku 1066 (najazd Normanów). Założenie gry i mechanika punktów zwycięstwa wyglądają bardzo zachęcająco. Niestety, nie widziałem gry "w praktyce", ale moje obawy budzi duża losowość. O wyniku bitwy rozstrzyga rzut kostką, symbolicznie tylko modyfikowany przez czynniki taktyczne. Temat gry ma spory potencjał, jednak przed zakupem będę musiał grę solidnie przetestować.

Eurogry


Kingdoms, gra autorstwa Reinera Knizi, zrobiła na mnie duże wrażenie. Pomimo abstrakcyjności, gra zachwyca elegancją mechaniki i grywalnością. Krótki czas rozgrywki, duża ilość problemów taktycznych, średnia losowość – to ulubione przeze mnie cechy eurogier "średniej klasy mózgowej".

Wysokie Napięcie było obecne na konwencie. Chowane "pod ladą" stało się bohaterem wielu rozmów konwentowiczów. Grali w nie wszyscy, nie tylko maniacy. Znakomita mechanika, doskonała grywalność i skalowalność – cieszy mnie zasłużona popularność dobrego tytułu. Na konwent przywiozłem mapę dodatkową Francja/ Włochy, niestety nie miałem okazji jej ograć. Włochy robią wrażenie powolnych i wymagających, za to mapa "Francja” pod względem szybkości ustępuje tylko planszy "Beneluks".

Ys, gra z mojej prywatnej kolekcji, przeszła swój chrzest bojowy na Falkonie. O zakupie zadecydował tytuł, brzmiący identycznie jak pseudonim mojej dziewczyny. Pierwsza partia, rozegrana na 4 graczy, dostarczyła znakomitych wrażeń. Rozgrywka trwała około 100 minut. Mechanika gry, łącząca różne rodzaje licytacji, sprawdziła się doskonale. Minimalne przestoje, wywołane późną porą, były rekompensowane przez duże emocje związane z blefowaniem i przewidywaniem ruchów przeciwnika. Tematyka gry poświęcona jest rywalizacji kupców o kontrolę nad strategicznymi dzielnicami miasta. W trakcie powrotu z konwentu udało mi się rozegrać drugą partię, tym razem w wariancie dwuosobowym. Rozgrywka w Ys z Ys pokazała najlepsze oblicze obu Ys - inteligencja, elegancja i doskonała interakcja wystarczyły, aby oczarować niżej podpisanego.

Lord of the Rings, autorstwa Reinera Knizi, okazała się najlepszą grą kooperacyjną, jaką znam. Klimatem i bogactwem mechanicznym bije na głowę Shadows over Camelot, Arkham Horror czy Fury of the Dracula. Mechanika gry, oparta na kartach znakomicie współgra z klimatem. Zasady są proste, a sama gra oferuje dużo możliwości taktycznych. Pomimo, że nie brakło doświadczonych graczy, nie udało nam się wygrać – Sauron zdobył Pierścień. Na szczęście duch Tolkiena czuwa nad planszówkami i, gdy tylko będę miał okazję, zagram jeszcze raz.

Gry przygodowe


Shadows over Camelot królowało na konwencie. Pudełko przechodziło z rąk do rąk i co chwila słychać było okrzyki "Morgana!", "Sasi", "Zdrajca!" Gra nie ma wybitnej mechaniki, ani bogactwa strategii. Niektórym może się znudzić, głównie za sprawą sporej losowości i powtarzalności rozgrywki. Pomimo tych wad gra trafia do serc konwentowiczów. Świetna oprawa graficzna oraz interakcja przypominająca sesję RPG, budują znakomity nastrój rozgrywki. Idealnie nadaje się, aby odświeżyć znajomości konwentowe i poczuć się jak Bohater. Grałem w SoC kilkanaście razy, przeważnie z harcerzami, dlatego niespecjalnie pociągała mnie rozgrywka na Falkonie.

Fury of Dracula – klasyczna gra przygodowa w stylu amerykańskim. Dużo żetonów, długa instrukcja, sporo niejasności. Na tegorocznym Falkonie nie udało mi się w nią zagrać, jednak wrażenia z Polconu 2006 były obiecujące. Piękne wykonanie obiecuje nastrojową rozgrywkę.

Arkham Horror, czyli Cthulhu wiecznie żywy. Gra, która dowodzi, że doskonała mechanika i krótki czas rozgrywki nie są niezbędne, aby trafić do serc graczy. Fantasy Flight Games znalazło chyba sposób na polskich konwentowiczów. Zarówno Arkham Horror, jak i Fury of the Dracula cieszą się dużą popularnością na konwentach.

Gry imprezowe


Najgłośniejszym tytułem z tej kategorii było Cash and Guns. Piankowe pistolety budziły szczery zachwyt we wszystkich Bogusiach, Borewiczach i Halskich. Duża interakcja sprowadzająca się do blefowania, sprawia, że gra premiuje zachowania "twardzielskie". Przepity głos, nieogolona lub pozacinana żyletką twarz– wszystkie te elementy są pomocne w zwycięstwie. Nie lubię tego typu gier, jednak miłośnicy CnG byli zbyt głośni, aby przejść koło nich obojętnie.

Jak widać z powyższego zestawienia, Games Roomy świetnie wpisały się w krajobraz konwentowy. Dla mnie Falkon był okazją do przetestowania kilku nowych gier i odświeżenia znajomości starych. To kolejny konwent, który można było przeżyć, siedząc wyłącznie przy planszy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


15939

Użytkownik niezarejestrowany
    Fury of Dracula
Ocena:
0
to świetny tytuł. Mój kumpel kupił go jakoś w wakacje, zagraliśmy w pełnym składzie (bodajże 6 osób) i muszę przyznać, że jest nieco podobieństwa do Scotland Yard, ale przy małym świetle i ciszy nocnej ta gra ma swój klimat. Szczególnie jak w końcu dorwiesz Drakulę w jakimś zacisznym miasteczku i nagle nagonka staje się dużo szybsza.

Polecam
19-12-2006 20:51
Ausir
    Fury of Dracula
Ocena:
0
Amerykańska? Przecież pierwszą edycję wydał Games Workshop.

A poza tym w latach 90. w Polsce ukazała się podróba tej gry zatytułowana Wampir, więc dziwne, że dopiero teraz miałeś szansę zagrać :).
20-12-2006 09:55
Ezechiel
    Hmm
Ocena:
0
Dzięki za poprawkę, zmienione. Miałem okazję zagrać w FoD na tegorocznym Polconie. Generalnie specjalnie się nie rozglądałem, bo przygodówek nie lubię.
20-12-2006 12:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.