Extensa - Jacek Dukaj
Granice Extensy, czyli o trudnościach odbioru słów kilka
Autor: Bartosz 'Boratek' KrawczyK
Redakcja: Staszek 'Scobin' KrawczykZaczyna się niewinnie, jak takie sobie opowiadanie. Dzieci bawią się nad rzeką pod wielkim dębem. Nieopodal znajdują się groby ich dziadków, także dziadka Michała. Teraz jednak dziadziuś Michał siedzi wśród konarów wielkiego dębu i jak gdyby nigdy nic pali sobie fajkę, by następnie uraczyć swoje wnuki krótką historyjką. No nic, myślę sobie, fantasy, SF, Dukaj itd., takie rzeczy się zdarzają, nie przejmujmy się, niejedno się czytało. Idźmy dalej.
A dalej niewiele więcej się wyjaśnia. No bo tak. Czym jest Zielony Kraj, gdzie główny bohater, prowadząc autobiograficzny monolog, pędzi wraz z rodziną swój żywot? Są wskazówki, że znajdujemy się na Ziemi, ale gdzie dokładnie? A dlaczego mieszkańcy tegoż kraju żyją jak, powiedzmy, amisze? Mają co prawda elektryczność i broń palną, ale żyć z hodowli koni, podróżować wozami? Męczy mnie pytaniami racjonalista siedzący w mojej głowie. Ładnie tutaj, to prawda. Rozległe pastwiska, łąki, lasy. Czyste powietrze, a i życie wydaje się znośne, mimo pewnych znamion prymitywności. Sielankowo, chciałoby się powiedzieć. Gdyby nie żelazne opady wyjaławiające glebę, morze zabierające stopniowo a nieubłaganie kolejne tereny, nasilające się napady zbrojnych band. I przekonanie, że za tym wszystkim nie stoją siły przyrody, tylko ktoś rozumny, z kim można spróbować się dogadać.
Poza tym mieszkańcy Zielonego Kraju czasem wspominają, że gdyby tak wrócić do złotego wieku technologii, to mogłoby się to źle skończyć. Dlaczego? Bo staliby się jak zagadkowi Oni, reprezentowani przez młodego człowieka w śnieżnobiałej koszuli, który nie wiedzieć czemu przesiaduje w jakiejś piwnicy, gdzie odbywają się Rady mieszkańców Zielonego Kraju. Kto zacz ów młodzieniec, skąd ten strach mieszkańców przed życiem na wyższym poziomie cywilizacyjnym? Czy coś się stało? Ciągle pyta mój racjonalista, a ja nie znajduję odpowiedzi. Wiem jedynie, że człowiek ten jest emisariuszem kogoś, od kogo dobrej woli zależy istnienie Zielonego Kraju. A ta dobra wola wcale nie musi być dobra.
W takim świecie przyszło żyć bohaterowi, który do końca pozostaje nieznany z imienia (sam jest narratorem i nikomu się nie przedstawia). Wiemy tylko, że wychowuje się w jednej z wielu w Zielonym Kraju rodzin farmerów i hodowców koni. Towarzyszymy bohaterowi, obserwując go od dzieciństwa i w okresie dorastania, kiedy w czasie ucieczki przed Perwersją (opisywaną jako chmara stworzeń rodem z koszmaru), udaje mu się trafić do domostwa Mistrza Bartłomieja. Tutaj dowiaduje się od gospodarza – nieśmiertelnego dzięki extensie ogrodnika – czym jest sama extensa, tutaj poznaje Sjannę, swoją przyszłą żonę. Opowieść jest więc ubrana w zgrabny kostium historii rodzinnej. Bohaterowie wspólnie doświadczają upływu czasu i wchodzenia w dorosłość. Wspólnie wychowują dzieci i płaczą na pogrzebach. Wszyscy muszą sobie także poradzić z wyborem głównego bohatera – przyjęciem extensy. Ale, ale, czy to wszystko?
Czym jest bowiem Perwersja? Czym jest Przymierze? A czym Klątwa? Na te pytania nie ma jasnej odpowiedzi. To wszystko można sobie tłumaczyć na rozmaite sposoby i uzupełniać wedle własnej woli, ale to właśnie stanowi ogromną zaletę tej opowieści i wyzwanie dla ambitnego odbiorcy. Świat książki jest na tyle niedookreślony, że odbiorca musi się trochę nagimnastykować, zanim wszystkie powyższe wątki połączy w całość. A kiedy zacznie łączyć, okaże się, że Dukaj opisał rzeczywistość, która jest od naszej w znacznej mierze niezależna. Przez cedzenie informacji o przedstawionej rzeczywistości i zarazem pisanie o jej prawach jako o czymś oczywistym, podkreśla swoją umiejętność kreacji wyjątkowych światów. I chwała mu za to. No dobrze, ale czym jest extensa?
Extensa jest Ziarnem, które Mistrz Bartłomiej, znowu w niejasnych dla mnie okolicznościach i wedle zagadkowej tradycji, przekazał głównemu bohaterowi, co przyniosło mu niejednoznaczne konsekwencje. Oprócz dyskomfortu bolejących ramion, konieczności spania w jednej pozycji, trudności z artykulacją głosek i formułowania dłuższych wypowiedzi, bohater zyskuje dzięki extensie nietuzinkową cechę. Odczuwa wszechświat. Czuje wszechświatem. Jego system nerwowy rozciąga się na niewyobrażalne odległości, a uderzenia meteorytów w któryś z kolei księżyc bohater może odczuwać chociażby jako ból w kolanie. Ot, na przykład: "Koniunkcja Szóstej i Piątej planety Meduzy – gazowych olbrzymów na granicy nuklearnego zapłonu, z albedo oscylujących wokół stu procent – skręcała lekko gradienty grawitacji, odwijając mi dolne ramię o trzy, cztery kilometry, przez co od tygodnia bolały mnie plecy, co chwila prostowałem się i przeciągałem z jękiem" (s. 92).
Czym zatem jest extensa? W łacinie extensio oznacza rozszerzenie. Z kolei filozofia tłumaczy extensę jako rozciągłość, która ma być główną cechą przestrzeni. (W takim razie rozciągłość czego? Ciała, umysłu, świadomości?). W innym opowiadaniu, Zanim noc, Dukaj opisuje nieskończone możliwości kreacyjne, jakie bohaterowi daje wstąpienie do innego wymiaru. Ale o co chodzi z tą wszechmocą, inną rzeczywistością i dlaczego taki skomplikowany ten język, który czasem utrudnia lekturę i może do niej zniechęcić?
Mimo mnogości znaków zapytania zastanawiająca jest symetria między problemami bohaterów obu opowiadań Dukaja (którzy muszą się zmierzyć z dotychczas zupełnie im obcą logiką) a czytelniczymi kłopotami z odbiorem nieoczywistego języka, jakim autor Lodu opisuje swoje wynalazki. Równie ciekawa wydaje się zbieżność między niepoznawalnym do końca światem przedstawionym w Extensie i trudnością ze zdefiniowaniem extensy. Wreszcie, czy Dukaj pisze o zagubieniu człowieka w obliczu tego, co nieznane i trudne do pojęcia, czy może ja poległem w starciu z "Innym"? Zatem takie granice ma mój racjonalista, moja extensa?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
A dalej niewiele więcej się wyjaśnia. No bo tak. Czym jest Zielony Kraj, gdzie główny bohater, prowadząc autobiograficzny monolog, pędzi wraz z rodziną swój żywot? Są wskazówki, że znajdujemy się na Ziemi, ale gdzie dokładnie? A dlaczego mieszkańcy tegoż kraju żyją jak, powiedzmy, amisze? Mają co prawda elektryczność i broń palną, ale żyć z hodowli koni, podróżować wozami? Męczy mnie pytaniami racjonalista siedzący w mojej głowie. Ładnie tutaj, to prawda. Rozległe pastwiska, łąki, lasy. Czyste powietrze, a i życie wydaje się znośne, mimo pewnych znamion prymitywności. Sielankowo, chciałoby się powiedzieć. Gdyby nie żelazne opady wyjaławiające glebę, morze zabierające stopniowo a nieubłaganie kolejne tereny, nasilające się napady zbrojnych band. I przekonanie, że za tym wszystkim nie stoją siły przyrody, tylko ktoś rozumny, z kim można spróbować się dogadać.
Poza tym mieszkańcy Zielonego Kraju czasem wspominają, że gdyby tak wrócić do złotego wieku technologii, to mogłoby się to źle skończyć. Dlaczego? Bo staliby się jak zagadkowi Oni, reprezentowani przez młodego człowieka w śnieżnobiałej koszuli, który nie wiedzieć czemu przesiaduje w jakiejś piwnicy, gdzie odbywają się Rady mieszkańców Zielonego Kraju. Kto zacz ów młodzieniec, skąd ten strach mieszkańców przed życiem na wyższym poziomie cywilizacyjnym? Czy coś się stało? Ciągle pyta mój racjonalista, a ja nie znajduję odpowiedzi. Wiem jedynie, że człowiek ten jest emisariuszem kogoś, od kogo dobrej woli zależy istnienie Zielonego Kraju. A ta dobra wola wcale nie musi być dobra.
W takim świecie przyszło żyć bohaterowi, który do końca pozostaje nieznany z imienia (sam jest narratorem i nikomu się nie przedstawia). Wiemy tylko, że wychowuje się w jednej z wielu w Zielonym Kraju rodzin farmerów i hodowców koni. Towarzyszymy bohaterowi, obserwując go od dzieciństwa i w okresie dorastania, kiedy w czasie ucieczki przed Perwersją (opisywaną jako chmara stworzeń rodem z koszmaru), udaje mu się trafić do domostwa Mistrza Bartłomieja. Tutaj dowiaduje się od gospodarza – nieśmiertelnego dzięki extensie ogrodnika – czym jest sama extensa, tutaj poznaje Sjannę, swoją przyszłą żonę. Opowieść jest więc ubrana w zgrabny kostium historii rodzinnej. Bohaterowie wspólnie doświadczają upływu czasu i wchodzenia w dorosłość. Wspólnie wychowują dzieci i płaczą na pogrzebach. Wszyscy muszą sobie także poradzić z wyborem głównego bohatera – przyjęciem extensy. Ale, ale, czy to wszystko?
Czym jest bowiem Perwersja? Czym jest Przymierze? A czym Klątwa? Na te pytania nie ma jasnej odpowiedzi. To wszystko można sobie tłumaczyć na rozmaite sposoby i uzupełniać wedle własnej woli, ale to właśnie stanowi ogromną zaletę tej opowieści i wyzwanie dla ambitnego odbiorcy. Świat książki jest na tyle niedookreślony, że odbiorca musi się trochę nagimnastykować, zanim wszystkie powyższe wątki połączy w całość. A kiedy zacznie łączyć, okaże się, że Dukaj opisał rzeczywistość, która jest od naszej w znacznej mierze niezależna. Przez cedzenie informacji o przedstawionej rzeczywistości i zarazem pisanie o jej prawach jako o czymś oczywistym, podkreśla swoją umiejętność kreacji wyjątkowych światów. I chwała mu za to. No dobrze, ale czym jest extensa?
Extensa jest Ziarnem, które Mistrz Bartłomiej, znowu w niejasnych dla mnie okolicznościach i wedle zagadkowej tradycji, przekazał głównemu bohaterowi, co przyniosło mu niejednoznaczne konsekwencje. Oprócz dyskomfortu bolejących ramion, konieczności spania w jednej pozycji, trudności z artykulacją głosek i formułowania dłuższych wypowiedzi, bohater zyskuje dzięki extensie nietuzinkową cechę. Odczuwa wszechświat. Czuje wszechświatem. Jego system nerwowy rozciąga się na niewyobrażalne odległości, a uderzenia meteorytów w któryś z kolei księżyc bohater może odczuwać chociażby jako ból w kolanie. Ot, na przykład: "Koniunkcja Szóstej i Piątej planety Meduzy – gazowych olbrzymów na granicy nuklearnego zapłonu, z albedo oscylujących wokół stu procent – skręcała lekko gradienty grawitacji, odwijając mi dolne ramię o trzy, cztery kilometry, przez co od tygodnia bolały mnie plecy, co chwila prostowałem się i przeciągałem z jękiem" (s. 92).
Czym zatem jest extensa? W łacinie extensio oznacza rozszerzenie. Z kolei filozofia tłumaczy extensę jako rozciągłość, która ma być główną cechą przestrzeni. (W takim razie rozciągłość czego? Ciała, umysłu, świadomości?). W innym opowiadaniu, Zanim noc, Dukaj opisuje nieskończone możliwości kreacyjne, jakie bohaterowi daje wstąpienie do innego wymiaru. Ale o co chodzi z tą wszechmocą, inną rzeczywistością i dlaczego taki skomplikowany ten język, który czasem utrudnia lekturę i może do niej zniechęcić?
Mimo mnogości znaków zapytania zastanawiająca jest symetria między problemami bohaterów obu opowiadań Dukaja (którzy muszą się zmierzyć z dotychczas zupełnie im obcą logiką) a czytelniczymi kłopotami z odbiorem nieoczywistego języka, jakim autor Lodu opisuje swoje wynalazki. Równie ciekawa wydaje się zbieżność między niepoznawalnym do końca światem przedstawionym w Extensie i trudnością ze zdefiniowaniem extensy. Wreszcie, czy Dukaj pisze o zagubieniu człowieka w obliczu tego, co nieznane i trudne do pojęcia, czy może ja poległem w starciu z "Innym"? Zatem takie granice ma mój racjonalista, moja extensa?
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Extensa
Autor: Jacek Dukaj
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: wrzesień 2002
Liczba stron: 164
Oprawa: miękka
Format: 123 × 197 mm
Seria wydawnicza: Proza
ISBN-10: 83-08-03286-9
Cena: 25,00 zł
Autor: Jacek Dukaj
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: wrzesień 2002
Liczba stron: 164
Oprawa: miękka
Format: 123 × 197 mm
Seria wydawnicza: Proza
ISBN-10: 83-08-03286-9
Cena: 25,00 zł
Tagi:
Extensa | Jacek Dukaj