» Blog » Eurocon 1976 w Poznaniu
19-08-2021 15:24

Eurocon 1976 w Poznaniu

W działach: Konwenty | Odsłony: 407

Eurocon 1976 w Poznaniu

Dawno, dawno temu w odległej… Europie był sobie fandom. Najstarszy w naszej części globu to ten brytyjsko-irlandzki (ziobro zaskoczenia, biorąc pod uwagę tradycyjne więzi między Wyspami a USA), a niektórzy twierdzą, że to właśnie zjazd w Leeds w 1937 r. należy uznać za pierwszy w historii konwent fantastyki. Po II wojnie światowej ruch fanowski rozwijał się też w innych państwach, m.in. RFN, Szwecji, Belgii czy Holandii, później we Włoszech i Francji. Miłośnicy fantastyki z poszczególnych krajów odwiedzali się na konwentach, wymieniali fanzinami, drukowali wzajemnie swoje listy, opowiadania czy publicystykę.

W bloku wschodnim sytuacja była trudniejsza, bo działalność fanowska, tak jak wszystko inne, podlegała kontroli państwa, a państwo to miało do science fiction stosunek ambiwalentny. Choć ideologia komunistyczna głosiła kult postępu naukowo-technicznego, podboju Kosmosu i „twórczego przekształcania sił przyrody”, literaturę fantastycznonaukową traktowano podejrzliwie, bo pozwalała przemycić krytykę ustroju w sposób trudny do wychwycenia przez cenzurę. Jednak mimo ograniczeń ruch miłośników fantastyki rozwijał się też w demoludach, a pierwsze kluby powstały tam już w latach 60.

Kontakty między fandomami z obu stron żelaznej kurtyny były sporadyczne, a dostęp do zagranicznej literatury – niełatwy. Przełomem stał się Worldcon/Heicon ’70 w Heidelbergu. W trakcie imprezy, z inicjatywy włoskich fanów, odbyło się spotkanie robocze, podczas którego postanowiono zorganizować cykliczny konwent ogólnoeuropejski – na wzór Worldconu – oraz powołać europejską nagrodę science fiction. Uzgodniono, że pierwszy Eurocon odbędzie się za dwa lata w Trieście, w ramach festiwalu filmowego. Zakładano, że pojawią się na nim także reprezentanci Europy wschodniej, zwłaszcza że już w Worldconie uczestniczyło dwóch pisarzy z Rumunii (Ion Hobana i Vladimir Colin), którzy wzięli czynny udział w dyskusjach o przyszłym europejskim konwencie.

Na Euroconie, a dokładniej: I Europejskim Kongresie Science Fiction, nie zabrakło już przedstawiciela PRL, czyli Czesława Chruszczewskiego – pisarza dzisiaj raczej zapomnianego, a i w tamtych czasach cieszącego się umiarkowanym uznaniem. W trakcie konwentu utworzono Europejski Komitet Science Fiction (ESFC), który miał czuwać nad organizacją i przebiegiem kolejnych edycji oraz przyznawać nagrody najlepszym pisarzom, artystom i fanzinom; działa do dzisiaj jako Europejskie Stowarzyszenie Science Fiction (ESFS). Jego szczegółowe zadania nie zostały wówczas ustalone: wszystko działo się spontanicznie, na gorąco, ale był to kolejny krok ku współpracy fandomów z różnych krajów. Czas próby przyszedł szybko: jesienią 1973 r. gruchnęła wieść, że Eurocon II w Brukseli zostanie odwołany, bo po problemach związanych z organizacją własnej imprezy (Beneluxconu) lokalne kluby wycofały się z przedsięwzięcia. Na szczęście tego zadania ostatecznie podjął się fandom francuski.

A tymczasem... Kontakty, które na włoskim Euroconie nawiązał Czesław Chruszczewski, zaowocowały organizacją pierwszej poznańskiej imprezy fantastycznej. Celowo nie używam nazwy „konwent”, bo miała niewiele wspólnego z konwentami takimi, jakie znamy dzisiaj; od biedy można ją uznać za sztywniejszą wersję Seminarium Literackiego ŚKF. Była to kontynuacja spotkania pisarzy science fiction z bloku wschodniego, które odbyło się w Budapeszcie jesienią 1971 r. Na ten pierwszy zjazd nawet nie zaproszono nikogo z Polski, bo organizatorzy nie wiedzieli, z kim należy się kontaktować. Kiedy planowano kolejną edycję „wspominaliśmy o Moskwie, Pradze, Bukareszcie, Berlinie i Sofii, (…) nazwa Poznań nawet nie przyszła nam na myśl” opowiadał węgierski pisarz Peter Kuczka. Jednak po pierwszym Euroconie zmieniło się wiele i ostatecznie we wrześniu 1973 r.  to właśnie stolica Wielkopolski gościła pisarzy z bratnich krajów. Obrady odbywały się w Poznaniu oraz ośrodku wczasowym w Baranowie, a towarzyszyły im: pokaz filmów science fiction w poznańskim Pałacu Kultury (wyświetlono m.in. „Barbarellę”) oraz wystawy. Udany przebieg tej imprezy, talenty organizacyjne Chruszczewskiego oraz last but least przychylność władz lokalnych i centralnych (sam pisarz był działaczem partyjnym na poziomie wojewódzkim) dawały dobre perspektywy na przyszłość.

Nie wiadomo, kiedy dokładnie pojawił się pomysł organizacji Euroconu w mieście koziołków, ale klimat polityczny był sprzyjający. Początek lat 70. to okres odprężenia w relacjach Wschód-Zachód po apogeum zimnej wojny i wyścigu kosmicznego; wspomniane wcześniej Worldcon ’70 i Eurocon ’72 budziły nadzieję na międzynarodowe inicjatywy fandomu. Na Euroconie II (Grenoble, lipcu 1974 r.) Chruszczewski, Kuczka i Hobana poprowadzili wspólnie panel o fantastyce w krajach bloku wschodniego. Ostatniego dnia imprezy niemal jednogłośnie przyjęto kandydaturę Poznania jako organizatora kolejnej edycji. Wkrótce potem w fanzinach zaczęły się pojawiać pierwsze zapowiedzi: konwent miał się odbyć w dniach 19-22 sierpnia 1976 r., a wszelkie sugestie i pomysły przyjmowali przedstawiciele ESFC. Dla poszczególnych krajów wyznaczono też lokalnych koordynatorów, którzy mieli zbierać zgłoszenia, bo akredytacji at the door nie przewidywano. Do zarejestrowanych uczestników rozesłano kilka listów informacyjnych (po angielsku i francusku) oraz dokumenty gwarantujące zniżki kolejowe. Sprawozdanie organizacyjne przedstawiono na Beneluxconie 3 w Brukseli, wtedy też uzgodniono listę gości honorowych.

Ówczesne władze wspierały rozwój turystyki przyjazdowej, bo pozwalała ona zaprezentować PRL jako nowoczesny i bezpieczny kraj, a jednocześnie była źródłem zachodniej waluty, niezwykle cennej w ówczesnym systemie gospodarczym. W przypadku Euroconu cena akredytacji dla uczestników z zagranicy wynosiła 10 dolarów. Dla fanów z Zachodu nie była to suma zawrotna, ale zauważalna – większość konwentów kosztowała około 5-8 dolarów. Ustalono, że oprócz wpisowego goście z Zachodu będą pokrywać koszty noclegu i wyżywienia (około 30 dolarów), a zamieszkają w hotelu „Polonez”, na ówczesne warunki wręcz luksusowym. Zakwaterowanie uczestników Euroconu w tym obiekcie nie wynikało tylko ze względów prestiżowych, lecz także naszpikowania aparaturą podsłuchową, co bardzo ułatwiało pracę Służbie Bezpieczeństwa. Obawiano się bowiem, że polscy pisarze związani z opozycją wykorzystają Eurocon do przekazania w świat informacji o sytuacji w kraju, a i wśród samych konwentowiczów mógł się znaleźć jakiś burżuazyjny koń trojański. Stąd też obowiązek rejestracji: wszystkich zgłoszonych uczestników sprawdzano w kartotece Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pod kątem ich wcześniejszych związków z Polską. Ostatecznie wytypowano kilka osób, które miały podlegać szczegółowej inwigilacji – wśród nich znalazł się Franz Rottensteiner, promotor twórczości Lema i jego agent na rynkach zachodnich.

Uważnej obserwacji planowano poddać też samego pisarza, ponieważ opowiadanie z wydanego wówczas zbioru Maska to „aluzja o tendencyjnym charakterze, ironizująca i krytykująca nasze stosunki ustrojowe”. Jednak Lem, ku rozczarowaniu fanów, ostatecznie nie przyjechał do Poznania. Dwa miesiące wcześniej przeszedł operację usunięcia prostaty –  doszło do groźnych powikłań, które omal nie skończyły się tragicznie; konieczny był dodatkowy pobyt w szpitalu, a później rekonwalescencja. Choć uczestnictwo w Euroconie raczej nie zaszkodziłoby jego zdrowiu, przebyta operacja stanowiła dobre usprawiedliwienie nieobecności, bo autor Solaris bynajmniej nie palił się do udziału w konwencie.

Gros uczestników stanowić miały delegacje z państw socjalistycznych, wyznaczone przez krajowe stowarzyszenia literatów (część z nich brała już udział w dwóch poprzednich Euroconach oraz zjazdach pisarzy w Budapeszcie i Poznaniu). W tym gronie najbarwniejszą postacią wydaje się członek delegacji radzieckiej – Aleksiej Leonow, pierwszy człowiek, który wyszedł na spacer w otwartej przestrzeni pozaziemskiej. Leonow występował w podwójnej roli: kosmonauty i artysty. Podczas słynnego lotu naszkicował wschód Słońca widziany z iluminatora Woschodu 2, a po powrocie z gwiazd poświęcił się malowaniu obrazów o tematyce kosmicznej. Jego twórczość prezentowano na różnych wystawach – także podczas poznańskiego Euroconu. Udział w konwencie był tylko częścią jego wizyty w Polsce, kosmonauta spotykał się też z młodzieżą i partyjnymi oficjelami. Kilka tygodni wcześniej w Moskwie podpisano porozumienie w sprawie udziału państw bloku wschodniego w lotach załogowych organizowanych przez ZSRR (program Interkosmos). W wywiadzie udzielonym przy okazji Euroconu sam Leonow potwierdził, że przedstawiciele innych krajów zostaną zaproszeni do uczestnictwa w misjach. Choć jego przyjazd nie był z tym związany bezpośrednio, wpisywał się w propagandowy kontekst: budzenie zainteresowania eksploracją kosmosu i podkreślanie polsko-sowieckiej współpracy w nauce i technice.

Większość uczestników dotarła do Poznania już 18 sierpnia, kiedy w „Polonezie” odbyło się pierwsze spotkanie informacyjne. Po konferencji ESFC i zwiedzaniu miasta fandom integrował się w hotelowym barze. W gmachu Urzędu Wojewódzkiego, gdzie miały się odbywać obrady, prezentowano książki i czasopisma fantastycznonaukowe nadesłane z różnych krajów europejskich, w tym fundamentalne dzieła francuskiej SF (włącznie z pierwszymi wydaniami wielu tytułów) ze zbiorów Pierre’a Versins, przewodniczącego ESFC, a także zagraniczne edycje powieści Lema. Oficjalne rozpoczęcie Euroconu miało miejsce następnego dnia; kongres otworzył prezydent Poznania. Inauguracyjny referat „Dlaczego kongres science fiction?” wygłosił Czesław Chruszczewski, a ze względu na nieobecność Stanisława Lema przewodnictwo nad obradami objął pisarz i tłumacz Jan Koprowski. Po południu w Pałacu Kultury odbyło się przyjęcie dla uczestników Euroconu, wydane przez prezydenta Poznania. Do godz. 15:00 doliczono się 174 uczestników, w tym 157 cudzoziemców. Zapewne jeszcze kilka lub kilkanaście osób przyjechało wieczorem; ostatecznie w Euroconie udział wzięło ok. 200 twórców i fanów z 20 krajów, w tym około 90 osób z Europy Zachodniej.

Vernon Brown, jeden z dwóch uczestników z Wielkiej Brytanii, został usadzony za stołem prezydialnym wraz z delegacjami państwowymi. Wypytujący go dziennikarze nie chcieli uwierzyć, że jest po prostu miłośnikiem science fiction i nie zajmuje się zawodowo pisarstwem lub krytyką – większość gości Euroconu, także z krajów zachodnich, reprezentowała redakcje pism i fanzinów lub oficjalne stowarzyszenia pisarzy. „Polski fandom w zasadzie w Euroconie nic uczestniczył bo go wówczas praktycznie nie było” pisał zmarły niedawno Wiktor Bukato. Rzeczywiście, tuż przed konwentem polskie Ministerstwo Kultury i Sztuki podkreślało, że „Nie przewiduje się udziału w obradach członków klubów FAN, miłośników, fanatyków czy hobbystów literatury fantastycznej”. Ostatecznie jednak – o czym wspominał też Bukato – zgłoszono pięcioosobową delegację Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Fantastyki i Science Fiction (OMFiSF), który powstał kilka miesięcy wcześniej. W Euroconie uczestniczyli też laureaci konkursu literackiego zorganizowanego przez wielkopolskie pismo „Nurt”, a wśród nich Jacek Sawaszkiewicz i Wiktor Żwikiewicz, którzy w kolejnej dekadzie cieszyli się sporą popularnością. Z ciekawostek okołofandomowych dodajmy, że w komitecie organizacyjnym działał Bronisław Kledzik, późniejszy założyciel wydawnictwa Media Rodzina.

Na program kongresu składały się prelekcje, m.in. Czesława Chruszczewskiego, Voicu Bugariu (Estetyka w twórczości science fiction), Jewgenija Brandisa (Fantastyka naukowa i człowiek we współczesnym świecie), Konrada Fiałkowskiego (Model rzeczywistości pomyślanej), Manuela van Loggema (Science fiction i literatura) i Briana Aldissa (Science Fiction w Wielkiej Brytanii), a także „table-ronde” – dyskusje pisarzy, redaktorów i krytyków, z udziałem publiczności. Wszystkie wystąpienia i dyskusje były tłumaczone symultanicznie na kilka języków: angielski, francuski, niemiecki, rosyjski i polski. Aldiss pisał później, że referaty, poza jednym zachodnim wyjątkiem (chodzi zapewne o van Loggema), były „niewyobrażalnie głupie (…). Jeden za drugim delegaci z Europy Wschodniej deklarowali niewzruszony optymizm względem przyszłości, przewidując doskonałość nauki oraz marksistowski światopogląd ludzkości”. Według Browna referat samego Aldissa był jedynym, przy którym publiczność chichotała.  Brytyjski pisarz tłumaczył później: „tego typu spotkania pełne są oficjalnych mów (…). By rozładować więc atmosferę mówiłem nie tylko o rzeczach wielkich, ale i o śmierdzących ubikacjach”. Mniej ugłaskane było sobotnie table-ronde z udziałem kilkunastu pisarzy i krytyków, głównie z Francji i Hiszpanii, broniących twórczej roli pesymizmu w literaturze, a także zorganizowane ad hoc niedzielne wystąpienie Bernarda Goordena. Wiele pozytywnych opinii zebrał także Aleksiej Leonow, który malowniczo opowiadał o swoich przeżyciach w przestrzeni pozaziemskiej, nawiązując do przewidywań Ciołkowskiego i klasyków science fiction.

Obradom towarzyszyły projekcje filmów fantastyczno-naukowych w kinie „Apollo” – każdego dnia wyświetlano dwa tytuły. Były to, kolejno: 2001: Odyseja kosmiczna (reż. Stanley Kubrick), Lokis. Rękopis profesora Wittembacha (reż. Janusz Majewski), Akcja Bororo (reż. Otakar Fuka), W gwiezdnym pyle (reż. Gottfried Kolditz), Wspomnienia z przyszłości (reż. Harald Reinl), Solaris (reż. Andriej Tarkowski), Spotkanie na Kasjopei (reż. Riczard Wiktorow), Świat Dzikiego Zachodu (reż. Michael Crichton), Podwodna Odyseja (reż. Daniel Petrie) oraz Zagłada Japonii (reż. Andrew Meyer, Shirô Moritani). Przegląd uzupełniała prezentowana w hallu wystawa plakatu filmowego science fiction.

Oficjalna część konwentu zakończyła się w niedzielę przyznaniem nagród i wyróżnień oraz wyborem nowego Europejskiego Komitetu Science-Fiction – Chruszczewski otrzymał stanowisko wiceprzewodniczącego, został też uhonorowany nagrodą specjalną za dorobek literacki i organizacyjny. Główne nagrody, czyli Złote Krople Fantazji otrzymali: nieobecny Stanisław Lem za twórczość literacką, Aleksiej Leonow za malarstwo oraz francuskie wydawnictwo Presense de Futur za działalność popularyzatorską. Ponadto przyznano kilkanaście mniejszych wyróżnień w postaci złotych plakietek „Gwiazdolot”; śmiało można powiedzieć, że żadna narodowa reprezentacja nie wyjechała z Polski bez nagrody. Wybrano też gospodarza kolejnej edycji konwentu: zwyciężył Berlin (NRD), pokonując Ferrarę (Włochy). Dopełnieniem kongresu był uroczysty piknik, wydany przez wojewodę wielkopolskiego, „z muzyką, ogniskiem, fajerwerkami i jeszcze większą ilością wódki”  w Gułtowach, w parku otaczającym zabytkowy pałac.

Każdego wieczoru, gdy kończyły się referaty i panele dyskusyjne, kwitło prawdziwe życie konwentowe. Włoski dziennikarz wspominał Pierre’a Versins improwizującego „walkę małp”, Jeana Cronimusa, który wyłaniał się jak spod ziemi, by zrobić kolejne zdjęcie, perfekcyjny włoski Iona Hobany, wywiady i ożywione rozmowy toczone jednocześnie w kilku językach. Protokół ustępował miejsca luźnej atmosferze, a wódka przełamywała bariery językowe. „Polacy okazali się nadzwyczaj miłymi gospodarzami” chwalił Aldiss, który wysoko ocenił także kwestie techniczne: jakość tłumaczenia, warunki zakwaterowania, wreszcie zaangażowanie lokalnych władz w przygotowanie Euroconu. Konwent w ogóle zebrał dobre recenzje – w relacjach (tak wschodnich, jak i zachodnich) podkreślano wysoki poziom organizacyjny i bogactwo programu. Zgoła odmiennie oceniali go członkowie poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich, formalnie głównego organizatora imprezy: jako że Chruszczewski był tam jedynym pisarzem science fiction, jego aktywność nie spotkała się z entuzjazmem. Koledzy po piórze uważali, że autor Fenomenu Kosmosu robił to tylko dla autopromocji, marnotrawiąc państwowe fundusze.

Choć Eurocon III nie odegrał wielkiej roli w kształtowaniu polskiego fandomu, warto docenić jego znaczenie międzynarodowe. Pierre Versins przypominał, że „W Poznaniu (…) spotkali się po raz pierwszy, w takim wymiarze, twórcy SF ze Wschodu i Zachodu”. Podobnie pisał Zoran Živković: „Jednym z głównych celów takich zjazdów jest spotkanie miłośników science fiction z najodleglejszych rejonów Europy. Nic nie zastąpi osobistego poznania, żadna korespondencja nie może się równać z dyskusją na żywo”. Pod tym względem poznański Eurocon wypadł naprawdę okazale.

Komentarze


Exar
   
Ocena:
0

Ta relacja z jakiś materiałów czy z własnego doświadczenia?

19-08-2021 20:23
82284

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

Z konwentów to mi się najbardziej podobają cosplaye, ale opowieść o starych dobrych czasach zawsze na plus ;)

19-08-2021 21:57
gower
   
Ocena:
0

Wielki powrót na Poltera <3

Jade, daj znać, czy nie wolałabyś opublikować tego tekstu w części redakcyjnej, jako artykuł:)

21-08-2021 00:12
Johny
   
Ocena:
0

Świetnie się czytało ten tekst. Fajnie poznać taki kawałek historii.

21-08-2021 11:12
Jade Elenne
   
Ocena:
0

@ Exar - z materiałów: dokumenty z archiwów, dawna prasa i relacje w fanzinach

@ Johny, Aesthevizzt - dziękuję:)

@ gower - no taki był pierwotny plan, ale za późno się ogarnęłam. Ale śmiało można to tam przekopiować, wtedy dorzucę jeszcze jakiś materiał ilustracyjny:)

24-08-2021 11:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.