18-06-2007 13:36
Et eple om dagen er bra for magen!
Odsłony: 3
Sesja za mną. Ja za sesją.
Jak każdemu pierwszoroczniakowi przyszło mi zmierzyć się z egzaminem-legendą, egzaminem z Historii Skandynawii. Jeszcze przed głównym starciem opracowałyśmy ze współtowarzyszką niedoli chytry i niecny plan poradzenia sobie z historykiem poprzez katolicki atak srebrnym krucyfiksem, błogosławioną kadzielnicą i wodą święconą, który to plan nie doszedł do skutku z powodu odmowy współpracy przez naczelnego katolika i samego pana profesora - a szkoda! Niemniej jednak katolicki akcent pojawił się - nie dość, że w wykonaniu samego pana profesora, ale co gorsza przy okazji mojego zaliczenia. Opowiadam więc o reformacji w Danii (temat to iście diaboliczny!), plączę się w zeznaniach jak tylko mogę, na życzenie pana profesora nawiązuję nawet do reformacji w Szwecji, z zapałem przedstawiam szczwane podejście Gustawa Wazy do problemów wiary. W końcu wypluwam z siebie zdanie następujące: "Gustaw zezwolił na głoszenie na terenie Szwecji owych..." i tu zabrakło mi słowa, zająknęłam się na sekundę - lecz sekundę tę pan profesor wykorzystał z wprawą godną podziwu, dopowiadając z porozumiewawczym uśmieszkiem słowo "...herezji"! Muszę przyznać, że zbiło mnie to z tropu dość skutecznie, opanowawszy się jednak ciągnęłam opowieść jakby nigdy nic i w efekcie zaliczając najgorszy z egzaminów na upragnione 3. Czy pan profesor z premedytacją zastosował wobec mnie ów niespodziewany chwyt? Nie wiem i prawdopodobnie nigdy sie nie dowiem. Póki co mam przed sobą perspektywę trzymiesięcznych wakacji i drugiego roku studiów:)
Jak każdemu pierwszoroczniakowi przyszło mi zmierzyć się z egzaminem-legendą, egzaminem z Historii Skandynawii. Jeszcze przed głównym starciem opracowałyśmy ze współtowarzyszką niedoli chytry i niecny plan poradzenia sobie z historykiem poprzez katolicki atak srebrnym krucyfiksem, błogosławioną kadzielnicą i wodą święconą, który to plan nie doszedł do skutku z powodu odmowy współpracy przez naczelnego katolika i samego pana profesora - a szkoda! Niemniej jednak katolicki akcent pojawił się - nie dość, że w wykonaniu samego pana profesora, ale co gorsza przy okazji mojego zaliczenia. Opowiadam więc o reformacji w Danii (temat to iście diaboliczny!), plączę się w zeznaniach jak tylko mogę, na życzenie pana profesora nawiązuję nawet do reformacji w Szwecji, z zapałem przedstawiam szczwane podejście Gustawa Wazy do problemów wiary. W końcu wypluwam z siebie zdanie następujące: "Gustaw zezwolił na głoszenie na terenie Szwecji owych..." i tu zabrakło mi słowa, zająknęłam się na sekundę - lecz sekundę tę pan profesor wykorzystał z wprawą godną podziwu, dopowiadając z porozumiewawczym uśmieszkiem słowo "...herezji"! Muszę przyznać, że zbiło mnie to z tropu dość skutecznie, opanowawszy się jednak ciągnęłam opowieść jakby nigdy nic i w efekcie zaliczając najgorszy z egzaminów na upragnione 3. Czy pan profesor z premedytacją zastosował wobec mnie ów niespodziewany chwyt? Nie wiem i prawdopodobnie nigdy sie nie dowiem. Póki co mam przed sobą perspektywę trzymiesięcznych wakacji i drugiego roku studiów:)