Erpegowiec: Rozliczenie
Odsłony: 25Taka myśl mnie naszła ostatnio:
"CZY JA JESTEM JESZCZE ERPEGOWCEM?"
I jak to z takimi myślami bywa, zacząłem sobie wszystko sumiennie analizowac.
Pierwsza rzecz, to odpowiedzenie sobie na logicznie nasuwające się pytanie "Co to znaczy, byc erpegowcem?"
Czy człowiek jest erpegowcem tylko wtedy kiedy gra sumiennie co weekend, albo częściej? A może jest nim także wtedy, gdy gra rzadziej? Ale kiedy dokładnie przestaje nim byc? Przy grze raz na miesiąc, raz na kwartał, raz na rok? A co, jeśli gra jeszcze rzadziej? Czy jest tu jakaś granica?
Bo tak - jak Wacek zaprosi Kaśkę z klasy na "wiesz, taką fajną sesję, można grac postacią z książek i robic co się chce", to czy taka Kaśka przychodząc, od razu po sesji spełnia warunek?
Albo inaczej - co jeśli ktoś grał, przestał, i znowu wraca - czy jest erpegowcem?
Nie wiem, cholera.
Uznałem ostatecznie, że erpegowiec to ktoś, kto gra mniej więcej cyklicznie i stale, chociaż odstępy czasowe nie są tu tak istotne. Czy więc jestem erpegowcem?
Gram coraz rzadziej, ostatnio wcale. Zdarzały mi się przerwy roczne pomiedzy sesjami, ale to głównie ze względów emigracyjnych - jakbym mógł, to bym pewnie grał. A może nie? Nie wiem.
Więc moja "erpegowośc" jest niepewna. Niby jestem, ale jakby coraz bardziej znika praktyczna strona tego hobby.
Pomyślałem sobie dalej: "Ale zaraz, przecież pewnie jest tak, że ten jest erpegowcem, kto czuje się erpegowcem". Proste do wymyślenia, trudne do udowodnienia :)
Czy więc czuję się erpegowcem? Kurde, nie wiem.
Co miałoby mnie nim czynic? Więź z grupą innych ludzi o podobnych zainteresowaniach? Moja drużyna rozpadła się się lata temu, a trolle na polterze to trolle na polterze - dla mnie grupa to ludzie żywi, twarzą w twarz, wspólne pasje, wspólne działania. Nie zbiorowisko ludzi z róznych stron i najróżniejszymi poglądami, gdzie każdy klepie własną wizję. Trudno tu mówic o jakichkolwiek więzach, bo trudno nazwac wspólnymi zainteresowaniami to, że jeden lubi przestawiac figurki na siatce taktycznej, a inny woli się ciąc żyletką i cierpiec, udając Dzieci Nocy.
Tak więc, nie czuję za bardzo więzów ze "społecznością erpegowców", czy tam z fandomem - ot, ludzie, anonimowi z internetu, którzy akurat interesują się rzeczami mi bliskimi, ale nie tymi samymi - i najgorsze jest to, że zwykle się mylą ;) (tu było przymrużenie oka, jakby ktoś nie zauważył).
A może fascynacja RPG? Od wielu już lat RPG bardziej interesuje mnie pod względem technicznym, nowych, teoretycznych możliwości jakie daje. Zupełnie nie ciągnie mnie już do klepania orków za pedeki, rozwiązywania kolejnych nudnych jak flaki z olejem zagadek kryminalnych czy ratowania świata przed wielką ośmiornicą z kosmosu.
I tu pojawia się problem - niewielu ludzi poza mną interesuje ta eksploracja granic, a jeśli już, to zwykle macają je gdzieś w rynsztokach ludzkich pragnień - jakieś dżipy, jakieś orgiastyczne małpy, jakieś psychodramy w stylu "zgwałciliśmy ci psa, jak się z tym czujesz?"
Mnie zawsze dużo bardziej interesował tzw mainstream. Jego mechanizmy, rozbudowa mechanik, konstrukcja logicznych światów gry, zależności pomiędzy ich elementami, czy tworzenie jak najbardziej realnych i "żywych" postaci te światy zaludniających.
Zapewne już to pchnęło mnie w stronę bardziej związaną z teoretycznymi rozważaniami nad grami fabularnymi, oddalając mnie od prostych uciech typu: "zarżnęliśmy orka, ale fajnie!".
Czasem mam wrażenie "kompleksu ginekologa", dla którego kobiety przestają byc radością samą w sobie, a żmudną i nudną rutyną, w której szuka się czegoś więcej. Ja mam tak z RPG.
Grałem w swoim życiu jako radosny dungeon-crawlowiec, dawno dawno temu. Były i tragedie heroiczne w świecie Młotka, przy których Trzewiczkowe Jesienne Gawędy były po prostu radosną kreskówką dla dzieci. Była i faza na Świat Mroku, świeczki i puchary wina. Była faza na poetyckie szorty o samurajach, była i radosna, ale umoralniająca gra o Pozie i życiu na Krawędzi. Była nawet lekka fascynacja indiasami, alternatywnymi podejściami do RPG, czy zmierzenie się z planszówkoidami. Wydaje mi się, że spróbowałem już chyba wszystkiego co RPG ma do zaoferowania, i ciągłe wracanie do tego samego po prostu mnie nudzi.
Coraz mniej praktyki, coraz więcej teorii. Ta pierwsza coraz bardziej zbędna, ta druga coraz bardziej zniechęcająca. Czy więc jestem erpegowcem?
Ocieranie się o fandom, czy to w formie konwentowej, czy internetowej, nie ma zbyt wiele wspólnego z RPG. Więcej tu rozmów o za przeproszeniem kompetentnych cyckach, kto kogo nie lubi i kto się na czym nie zna. RPG do niczego nie jest tu potrzebne, to tylko pretekst do rozmów.
Czy więc jestem erpgowcem?
Przyznam szczerze, że nie za bardzo lubię typ ludzi, którzy uosabiają stereotypowy fandom. Prycham ze śmiechu za każdym razem, gdy widzę nerda w pełnym mundurze z Zatoki Perskiej, z plecakiem i manierką, z książką w ręce i dwoma workami kociego żwirku w drugiej. Brzydzi mnie nerd niemyty, o przetłuszczonych włosach i rzadkim zaroście, który maskuje problemy z trądzikiem. Odrazą napawa mnie grubawa panienka w gorsecie i pończochach, przebrana za jakieś westernowo-falloutowe dziwadło. Irytują mnie gimnazjaliści, którzy są już w wieku pozjadania wszystkich rozumów. Albo tak im się wydaje. Nie identyfikuję się w żaden sposób ze stereotypowym osobnikiem nerdus fandomicus.
Bawią mnie trolle, zwłaszcza te inteligentne. Ale czy to oznaka bycia erpegowcem?
Nie lubię kotów, wolę psy.
Co ze mnie za erpegowiec?
Niby piszę sobie jakieś gry, chociaż nie jestem naiwniakiem i wiem, że zainteresują się nimi przy dobrych wiatrach k3 osoby, i może drugie tyle przez jakąś tam dziwną i nezrozumiałą sympatię do mojej osoby.
Erpegowiec?
Niby organizuję organizowałem jakieś tam inicjatywki związane z RPG, ale znów - w środowisku fanów napędzanych słomą (mójself included) raczej trudno coś zdziałac na dłuższą metę. No i w sumie - po co?
Czy to czyni ze mnie erpegowca?
...
Po zastanowieniu się dłużej, stwierdzam ze zdziwieniem, że nie jestem erpegowcem. A już na pewno nie jestem aktywnym erpegowcem. Wierzący - niepraktykujący, tak się chyba mówi na takich ludzi. Do tego pewnie cynik i zgorzkniały dziad :)
I wiecie co? Wcale nie jest mi przykro.
Mam mnóstwo innych zajęc, również związanych z szeroko rozumianą fantastyką. Książki, filmy, gry planszowe, bitewniaki, malowanie, projektowanie - to są takie moje ostatnie pasje. RPG było ze mną przez 21 lat, i chyba po prostu wypaliło się jako hobby.
A ty? Jesteś erpegowcem?